Poprzednie częściNiechciana miłość - Prolog

Niechciana miłość - Rozdział 9

Dwa dni później przy śniadaniu rodzice oświadczyli, że data ślubu już ustalona i odbędzie się on za dwa tygodnie. Dlatego też dzisiaj pojadę z mamą i siostrami do krawcowej, aby zamówić nam wszystkim suknie. Ojciec uda się najpierw na zamek, a później dołączy do nas.

***

W salonie byłyśmy jedynymi klientami. Nikogo więcej nie wpuszczali i wywiesili tabliczkę "ZAMKNIĘTE". Trzy pracownice ciągle się obok nas uwijały, ściągały nasze rozmiary, pokazywały rodzaje sukien i materiały. Robiły wszystko, abyśmy były zadowolone z ich usług i naprawdę to doceniam. A najbardziej to, że mają tylko dwa tygodnie na uszycie dla nas przepięknych sukien i się tego podejmują. Nie wyobrażam sobie ile będą musiały się narobić i ile nocy nie będą spać, żeby zdążyć na czas. Dlatego mam też wyrzuty, że dałyśmy im tyle dodatkowe pracy, w końcu na pewno mają już jakieś zamówienia, a nie mogą je odstawić na jakiś czas na bok, ponieważ ucierpi ich opinia najlepszego salonu z sukniami.

Ale oprócz wyrzutów sumienia i smutku w związku z tym, że moje życie się już właściwie skończyło, to cieszyłam się tym przymierzaniem sukien. W końcu to była suknia ślubna, o której zawsze marzyłam. Może odebrali mi życie, ale wybór wymarzonej sukienki należy do mnie. Nawet jeśli ten dzień będzie dla mnie najgorszym w życiu, to przynajmniej będę ładnie wyglądać, a wręcz magicznie. W końcu kto nie chce być księżniczką na własnym ślubie?

Spędziłyśmy w salonie cały dzień, a nawet trochę dłużej, bo wyszliśmy dwie godziny po "zamknięciu" sklepu. Ale to dlatego, że ojciec przyszedł późno. Za tydzień mamy przyjść na pierwszą przymiarkę. Już nie mogę się doczekać jak będzie wyglądać moja suknia.

***

Po kolacji każdy poszedł do swoich komnat, ponieważ każdy był już zmęczony dzisiejszym dniem. Odesłałam swoje służące i próbowałam czytać książkę, aby zając czymś myśli. Ale nie potrafiłam się skupić. Ciągle rozmyślałam nad tym co się wydarzyło na zamku i nie miałam pojęcia co się stało z Seanem. dlaczego nie przyszedł na bal skoro obiecał mnie wspierać? I gdzie on się podziewa?

Wczoraj w nocy poszłam do naszego miejsca, ale go tam nie było mimo, że czekałam do drugiej. Przecież nie mógł tak po prostu zniknąć. Chyba, że mnie unika. Ale dlaczego?

***

Gdy wybiła dziesiąta, nie mogłam już usiedzieć na miejscu. Nie miałam już w ogóle ochoty na czytanie książki, w wannie też długo nie posiedziałam, bo zaczynała mnie to denerwować. Chodzenie w kółko po pokoju też za bardzo nie pomagało. Nie byłam też ani trochę śpiąca.

Dlatego ubrałam się i wyszłam z rezydencji. Nawet jeśli go tam nie będzie, to może tam uda mi się trochę uspokoić.

Gdy szłam do naszego miejsca, ciągle miałam wrażenie, że ktoś za mną idzie. Dlatego poszłam naokoło, aby zgubić tego kogoś, jeśli w ogóle ktoś tam był. A może to tylko moja wyobraźnia?

Na miejscu nikogo nie było, ale zobaczyłam pod powalonym drzewem skrawek papieru. Podeszłam tam, kucnęłam i udawałam, że poprawiam bucik, a w międzyczasie schowałam papier do kieszeni. Następnie poszłam w kierunku rezydencji.

Uczucie obserwowania nie odstępowało mnie nawet na moment. Przyśpieszyłam kroku, aby szybciej dostać się do rezydencji i być bezpieczną.

Nagle poczułam, że ktoś złapał mnie za ramię. Próbowałam się wyrwać, ale za mocno trzymał. Odwróciłam się w jego kierunku, ale nie znałam go. Wyglądał paskudnie. Był nieogolony, miał potargane ubrania i strasznie śmierdział wódką.

Zaczął mnie szarpać i ciągnąć w stronę, gdzie nie było żadnych lamp. Nie mogłam na to pozwolić. Zaczęłam się szarpać jeszcze mocniej, W końcu udało mi się go ugryźć w rękę i wtedy mnie puścił. Biegłam z całych sił i nie odwracałam się dopóki nie znalazłam się za drzwiami rezydencji. Na szczęście nikogo nie zauważyłam, ale widocznie narobiłam trochę szumu, ponieważ zobaczyłam strażników. Poczułam się o wiele bezpieczniej wiedząc, że ktoś całą noc obserwuje posesji.

Gdy już złapałam oddech, udałam się do pokoju. Dopiero gdy zamknęłam drzwi na klucz, sprawdziłam, czy nikogo nie ma w pokoju i w łazience oraz zasłoniłam okna, wyciągnęłam skrawek papieru, który jakimś cudem udało mi się nie zgubić podczas ucieczki.

Skrawek papieru okazał się być złożonym liścikiem. Otworzyłam go ostrożnie, ponieważ papier trochę namókł. Na szczęście litery się nie zamazały. W jego treści było...

"SPOTKAJMY SIĘ JUTRO W POŁUDNIE W MIEJSCU, GDZIE SIĘ POZNALIŚMY. UPEWNIJ SIĘ, ŻE NIKT CIĘ NIE ŚLEDZI. SEAN."

Przez chwilę moje serce nie mogło się uspokoić. Liścik wskazywał na to, że nie unikał mnie specjalnie, a więc nie straciłam przyjaciela. Lecz fakt, że ten co mnie dzisiaj śledził, mógł nie okazać się tylko zwykłym pijakiem i bandytą, lecz kimś specjalnie do tego najętym przerażała mnie bardzo. Pewnie dlatego Sean chce się spotkać w dzień. Może ten ktoś pilnuje mnie tylko w nocy, a nawet jeśli nie, to w razie czego będą w pobliżu ludzie, którzy przybiegną z pomocą.

I skoro Sean zostawił liścik, na pewno jego też ktoś śledził. Tylko pytanie dlaczego? Ktoś nas zobaczył razem? A nawet jeśli, to dlaczego chce nam zrobić krzywdę?

Tej nocy nie mogłam zmrużyć oka, ponieważ podskakiwałam ze strachu na każdy najmniejszy dźwięk. Ta noc była jedną z najgorszych nocy w moim życiu.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Shogun 10.06.2020
    No, szybko szybko zaczęli względem nich snuć jakieś podejrzenia, szpiegować, obserwować. Ciekawe dlaczego? No nic, jak zawsze, czekam na kolejny rozdział :D
    I oczywiście pozdrawiam ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania