Rozdział 1

Obudził się cały zlany potem. Co noc męczył go ten sam koszmar, związany z dniem śmierci jego rodziny. Od tamtego momentu minęły dwa lata, a on nadal nie mógł sobie wybaczyć, że jedyne co zrobił, to spoglądał na śmierć swoich bliskich, a na koniec uciekł. Podniósłszy się z łóżka, otarł czoło rękawem czarnej bluzki, po czym wstał i ruszył ku łazience. Odkręcając zimną wodę, zanurzył w niej dłonie i szybkimi ruchami przemył twarz. Spojrzał w lustro znajdujące się nad umywalką. Jego twarz w żadnym calu nie przypominała życia szczęśliwego nastolatka. Na jego buzi nigdy nie widniał uśmiech, a trawiaste oczy, były wypełnione jedynie pustką. Po przebraniu się i zjedzeniu szybkiego śniadania, wyszedł z domu i zaczął kierować się w stronę szkoły, która leżała niespełna dziesięć minut drogi od jego mieszkania. Chłopak zerknął na przejrzyste niebo, na którym widniało słońce, świecące pełnią życia. Wspaniała pogoda na wspólną przechadzkę. Nieprawdaż... Miyori? - pomyślał ze smutkiem, wpatrzony w nieboskłon, gdy nagle poczuł dłoń na swoim ramieniu.

- Hej! Hej! - zza jego pleców można było usłyszeć chłopięcy głos - Czy to nie nasz znajomy “Pan Ponurak” ?

Chłopak powoli odwrócił się w stronę rozmówcy, którym był młody blond młodzieniec, starszy o jakiś rok. Obok niego stało dwóch jego kolegów, którzy wspólnie gnębili go od kilkunastu dni. Jeden z nich chwycił chłopaka za kołnierz i pchnął w stronę ściany, następnie złapał za jego torbę i podał swojemu znajomemu. Ten z kolei, obrócił ją i zaczął wysypywać zawartość, aż nie ujrzał wypadającego z wnętrza portfela.

- Zobaczmy - powiedział blond młodzieniec, sięgając po leżący na ziemi portfel, którego po chwili zaczął przeglądać w poszukiwaniu pieniędzy.

- Tyle nam wystarczy, więc jak na razie damy Ci spokój. - oznajmił, wymachując banknotami i rzucając jednocześnie przedmiot z powrotem na ziemię. Widzimy się w niedalekiej przyszłości - dodał z uśmiechem, oddalając się szybkim krokiem od poszkodowanego.

Chłopak wstał, poprawił swoją koszulę i bez jakiejkolwiek reakcji, zaczął zbierać z ziemi wysypane wcześniej książki i zeszyty. Sięgnął także po portfel, który, jak się można było spodziewać, był już całkowicie pusty. Po w miare szybkim uprzątnięciu ruszył dalej, jakby coś takiego, nigdy nie miało miejsca. Po kilku minutach znalazł się już przed szkołą, która nie wyglądała na zbyt dużą, ale mieściła na swoim terenie boisko z bieżnią oraz niewielki basen. Budynek szkoły posiadał trzy piętra, a wokół niego można było ujrzeć zarówno kwitnące drzewa, jak i przeróżne kwiaty, przy których można było zrelaksować się od stresujących zajęć lekcyjnych na drewnianej ławce, które znajdowały się także na samym szczycie budynku pokrytego wokół metalową siatką, aby zapobiec nieszczęśliwemu wypadkowi. Po wejściu na teren budynku szkoły, chłopak otworzył swoją szafkę, zmienił zwykłe buty na szkolne, po czym ruszył w stronę schodów prowadzących na pierwsze piętro. Po chwili stał przed swoją klasą z szyldem “1B”. Nie wahając się ani trochę, wszedł do środka. Uczniowie nie zważając na niego nawet uwagi, prowadzili dalsze rozmowy, które w większości dotyczyły przyszłej wycieczki do parku rozrywki. Chłopak usiadł na swoje miejsce, które było usytuowane na końcu klasy od strony okien. Położył torbę przy ławce i natychmiast się na niej rozłożył, chowając głowę między ramionami. Zapowiada się kolejny beznadziejny dzień - pomyślał zrezygnowany. Po krótkiej chwili poczuł, jak ktoś stuka go po plecach, więc odwrócił głowę w prawą stronę.

- Dzień Dobry Ischiro - powiedziała dziewczyna z uśmiechem na twarzy. Miała długie jasnobrązowe włosy oraz piękne błękitne oczy. Była to jego koleżanka z gimnazjum, która “przypadkiem” trafiła do tego samego liceum.

- Jak już, to mów mi po nazwisku. - powiedział poirytowany - Nie jesteśmy ze sobą tak blisko, abyś używała mojego imienia.

- Tak, tak - przytaknęła klepiąc go po plecach, po czym oddaliła się w stronę swojej ławki.

Gdy dzwonek lekcyjny zadzwonił, wszyscy w klasie rozeszli się i usiedli na swoich miejscach. Chłopak skierował swój wzrok na drzwi, które zaczęły się powoli rozsuwać. Po chwili ujrzał wchodzącego nauczyciela. Wszyscy wstali, po czym przywitali wychowawcę, który stając za swoim biurkiem, uczynił to samo.

Dzień mijał bezproblemowo. Jedynie pogoda, która wcześniej była słoneczna, zmieniła się w bardziej ponurą. Kiedy ostatnia lekcja dobiegła końca chłopak wziął swoją torbę i wyszedł z klasy. Gdy miał już opuszczać teren szkoły, usłyszał, jak ktoś go woła.

- Ischiro zaczekaj! - krzyczała, lekko zasapana biegnięciem.

- O co chodzi? - zapytał, mało zainteresowany.

- Pomyślałam… że może chciałbyś wpaść na moje urodziny. - powiedziała cichym głosem, trzymając w dłoni kartkę z zaproszeniem.

- Nie dzięki - odpowiedział natychmiastowo, po czym ruszył przed siebie, zarzucając torbę na ramię.

Dziewczyna podbiegła do niego i złapała za górną część mundurku.

- Nie rozumiem… zawsze unikasz każdej rozmowy. Zawsze masz wszystko gdzieś. Nieważne, czy chodzi o Twoich kolegów z klasy, czy obcych ludzi. - mówiła ze łzami w oczach.

- To ja nie rozumiem Ciebie - powiedział chłopak szorstkim głosem, zaciskając jedną z dłoni w pięść - Wcześniej nigdy się do mnie nie odzywałaś, a jak już, to tylko żeby zrobić sobie ze mnie żarty wraz ze swoimi przyjaciółkami. A teraz? - ciągnął dalej - Gdy ich tu nie ma, przymilasz się do mnie i sądzisz, że stanę się Twoim “drogocennym” przyjacielem?

- Nie. Ja wc… - chciała coś powiedzieć, ale chłopak jej przerwał.

- Zostaw mnie w spokoju. - rzekł odchylając lekko głowę, by mogła ujrzeć jego spojrzenie pełne cierpienia - I żyj, tak jakbym nigdy nie istniał.

Po tej rozmowie chłopak oddalił się od szkoły i skierował w stronę pobliskiego cmentarza, na którym pochowana była jego rodzina. Wchodząc na jego teren, za każdym razem czuł w sercu ból, związany z utratą swoich bliskich. Gdy znalazł się już przy ich grobach, pierwsze co zrobił, to sprzątnął z nich niepotrzebne liście i gałązki. Następnie oddalił się o kilka małych kroków, złożył ręce i zaczął modlić. W tym samym czasie zaczął padać deszcz. Gdybym tylko wtedy wziął się w garść, być może wszystko potoczyłoby się inaczej i nie żałowałbym tylu rzeczy... być może coś bym osiągnął, gdybym tylko postarał się bardziej… - mówił sobie w myślach.

- Przeszłości nie da się zmienić - szepnął, po czym oddalił się od grobów i oparł jedną ręką o pobliskie drzewo. Strasznie kręciło mu się w głowie, a rzeczy, które przed sobą dotychczas widział, zaczęły się rozmazywać. Po kilku sekundach stracił przytomność i upadł. Jedyne co widział to pustka, a jedyne co usłyszał to niezrozumiałe słowa: “Zostałeś Wybranym”.

 

„ Deszcz może zapełnić dziurę na drodze, ale nigdy tę, która znajduje się w sercu."

Następne częściRozdział I - Brak Tytułu

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania