Nienawidzę go

– Alec! – wrzasnął jakiś starszy rangą mężczyzna. Zerwałam się z koca i wybiegłam przed namiot.

– Tak! – stanęłam na baczność, a ten zmierzył mnie surowym spojrzeniem.

– Ten mężczyzna – wskazał stojącego obok niego czarnowłosego – Chce rozmawiać z dowództwem. Zaprowadź go.

– Tak jest!

Rycerz odszedł i spojrzałam na nieznajomego. Nie wyglądał, jakby należał do wojska. Poza tym wcześniej go nie spotkałam, a tak się składało, że należałam w obozie do tych, którymi się wysługują starsi rangą… więc znałam dokładnie okolicę i towarzyszy.

– Proszę za mną – odezwałam się, ruszając w stronę środka obozu. Usłyszałam podążające za mną kroki. Zerknęłam za siebie – Mogę spytać, dlaczego chcesz zobaczyć się z dowódcą?

– Mam ważne informacje na temat zamku Vlada Tepesa – odparł spokojnie, obserwując mnie zielonymi oczami. Miałam wrażenie, że go skądś kojarzę, ale skąd? – A ty, Alecu, odpowiesz na moje pytanie? – uśmiechnął się lekko.

– Oczywiście – przytaknęłam. Skoro on mi odpowiedział, to ja także powinnam.

– Co osoba, o tak drobnej budowie ciała robi w obozie, który ma zaatakować legendarnego wampira?

Prawie się potknęłam. Zauważył, że jestem kobietą?!

– Pomaga – odparłam, siląc się na spokojny ton – Nienawidzę Draculi, chciałem jakkolwiek pomóc. Szkoda, że nie mogę walczyć.

– Ćwicz ciężko, a będziesz mogła – uśmiechnął się szeroko.

***

Następnego dnia Julius, mój przełożony, wpadł do namiotu, w którym mieszkałam.

– Jak to dowództwo wymordowane?! – zerwałam się, słysząc nowinę.

– Wczoraj jakiś mężczyzna, którego podejrzewamy o bycie Draculą, dostał się do namiotu, a potem po prostu wyszedł. Strażników nie wołano, więc nie zaglądali. I tak do rana. Rano sam poszedłem z wiadomością...

Przestałam go słuchać. Jakiś mężczyzna. A ja... wczoraj... zaprowadziłam kogoś pod namiot. To był... on? Ale w dzień?!

Nagle do namiotu wpadło kilku uzbrojonych mężczyzn i zanim się zorientowałam, popchnęli mnie na kolana i przytrzymali, bym się nie wyrwała.

– Alecu – odezwał się Julius, zmieniając ton głosu na ostrzejszy – Strażnicy jednogłośnie twierdzą, że to ty go zaprowadziłeś. Czy to prawda?

– Skąd miałem wiedzieć? – wydusiłam zbyt oszołomiona, by zaprotestować.

– Po ich zabójstwie to ja jestem najwyższy rangą – stwierdził Julius, ignorując pytanie – W tej chwili jestem dowódcą. I ja wybieram, co z tobą zrobić. A za taką zdradę – spojrzał na mnie zimno – czeka cię śmierć.

– Co?! – szarpnęłam się w uścisku mojego strażnika – Dostałem taki rozkaz!

– Ktoś musi zostać ukarany, by społeczeństwo było zadowolone – mruknął bardziej do siebie – Zwiążcie go. Poślemy cię do piekła.

– Nie!

Żołnierze wykręcili mi ręce za plecy i związali tak mocno, że poczułam pieczenie na nadgarstku.

– Chociaż nie – Julius zmarszczył brwi, ale zaraz potem uśmiechnął się – Poślę cię do Diabła. Na pewno się ucieszy, że spotkał osobę, która mu pomogła.

Nie wierzyłam w to, co słyszę. Chcą oddać mnie Tepesowi?!

– Zabije mnie! – krzyknęłam łamiącym się głosem.

– Przynajmniej ja nie będę musiał cię zabić. A to zachęci społeczeństwo do walki – Julius spojrzał na mnie z radością. Do tej pory go lubiłam, ale najwyraźniej żądza władzy już go ogarnęła.

– Zabij mnie ty! Proszę – skoro nie byłam w stanie przekonać go o swojej niewinności, niech chociaż umrę szybko! A tego Vlad Tepes nie mógł mi zapewnić.

– Zabierzesz ze sobą swój miecz. Żebyś nie był bezbronny.

– I tak będę – warknęłam zrozpaczona. Nie było szans go przekonać. Stałam na krawędzi śmierci.

***

Czwórka rycerzy odprowadziła mnie ze związanymi rękami pod wrota twierdzy. Byli zaniepokojeni, wręcz przerażeni, że są o takiej porze tak blisko domu legendarnego wampira. Zbliżał się zmierzch, Julius chciał mieć pewność, że nie zniknę, zanim Dracula mnie dorwie...

Ja sama byłam wściekła. Na Juliusa, któremu władza uderzyła do głowy, i na siebie, że nie rozpoznałam Vlada Tepesa. Jak tak teraz myślałam, zastanawiałam się, jak mogłam go nie poznać. Jedyne, co zrobił, by nie wyglądać jak z portretu, to związał włosy rzemieniem...

– Twój miecz – jeden z żołnierzy podał mi ostrze.

– I na cholerę mi on?! – warknęłam, ale wyrwałam broń z jego dłoni, prawie go raniąc, po czym przywiązałam do pasa. Podał mi też sztylet, który przywiązałam do przedramienia. Widząc ich niespokojne spojrzenia, machnęłam ręką w stronę obozu.

– No dalej, tchórze! Uciekajcie, bo was także złapie i zabije w męczarniach! – powstrzymałam drżenie głosu. Gdybym mogła, uciekłabym, a ich tu zostawiła, ale miałam niemiłe wrażenie, że Dracula już miał mnie na celowniku. Poza tym nie chciałam, by Julius dostał wiadomość, że Alec próbował uciekać. Jak odejść, to jak najgłośniej. A szydzenie z żołnierzy było dobrym początkiem.

Bez słowa szybko odeszli, zostawiając mnie samą. Spojrzałam na zamek. Już mnie nie widzieli. Mogłabym teraz spróbować uciec.

– Nie – mruknęłam. Skoro go nienawidziłam, musiałam się z nim zmierzyć. Jakkolwiek miałoby się to dla mnie zakończyć.

Wysunęłam miecz i ruszyłam pod bramę w pełnej gotowości, rozglądając się czujnie. Już prawie było ciemno. Zaczynałam się czuć ślepą.

Nagle strzała wbiła się w ziemię tuż przy moich stopach. Odskoczyłam w okrzykiem i błyskawicznie zwróciłam się w kierunku, z którego nadleciała. Rozległ się czysty, męski śmiech i z zarośli wyszła wysoka postać trzymająca łuk. Nie widziałam twarzy, ale w sylwetce rozpoznałam mężczyznę, którego wczoraj zaprowadziłam do dowództwa.

Vlada Tepesa.

Nie miałam wrażenia, że zamierza mnie skrzywdzić. A przynajmniej nie teraz. Chciał tylko zrobić sobie wielkie wejście. Irracjonalnie, zamiast czuć przerażenie, zagotowałam się że złości.

– Wrobiłeś mnie!

– Nawet nie wiem, dlaczego cię tu przyprowadzili – uniósł brwi, zaskoczony moją reakcją.

– Nie okłamuj mnie! – warknęłam, gdy wampir zatrzymał się metr przede mną.

– Ja nie kłamię – spojrzał na mnie zielonymi oczami. Poczułam, jakbym w nich tonęła – Powiedz, co się stało.

Mam mu wytłumaczyć coś, o czym doskonale wie? Skoro tego żąda... Może dzięki temu zabije mnie szybciej...

– Wpływasz na mnie? – spojrzałam podejrzliwie, a gdy uśmiechnął się lekko, powstrzymałam komplet przekleństw – Zostałem skazany na śmierć, bo zaprowadziłem mordercę do dowódców.

– Że niby mnie? – prychnął rozbawiony.

– Owszem! – nieumyślnie machnęłam mieczem zdenerwowana.

– Ostrożnie! – Dracula uchylił się przed ostrzem i spojrzał na mnie z dezaprobatą. Zbladłam. Zaraz mnie zaatakuje... jednak odezwał się spokojnie:

– Kto powiedział, że ich zabiłem?

– O czym ty mówisz?

– To nie ja. Poszedłem tam, by uprzedzić, żeby mnie zostawili w spokoju.

– Nie zabiłeś ich?

– Ile razy mam to powtórzyć?

– Jeśli mam ci wierzyć – stwierdziłam ostrożnie – to kto zabił dowództwo?

– Mnie pytasz? – uniósł brwi, po czym wskazał zamek – Wejdziesz?

– Do twojego zamku? – zaśmiałam się bez cienia radości – Nie zamierzam.

– Dlaczego?

– A dlaczego miałabym? Jesteś wampirem. I cię nienawidzę.

– Ale nie jestem jedynym wampirem w okolicy. I pozwoliłem innym polować w nocy na moim terenie. Jeśli zostaniesz tu sama, w ciągu dziesięciu minut ktoś cię zabije.

Spojrzałam na niego morderczym wzrokiem. Zabić, to ja chciałam jego. Ale on sam mógł mnie zaatakować i wypić krew, gdy tylko tamci żołnierze odeszli. Czemu tego nie zrobił?

– Co ze mną chcesz zrobić? – spytałam ostrożnie.

– Nic – wyruszył ramionami – Chociaż w tej chwili mam ochotę zapewnić ci bezpieczeństwo.

– Ty – mi? – wydusiłam zaskoczona.

– Oczywiście nie musisz iść. Możesz tu zostać. Ale wtedy nie zamierzam zabronić wampirom na ciebie zapolować.

Spojrzałam na niego niepewnie. Z jednej strony był Vladem Tepesem, nie miałam pojęcia, czego się po nim spodziewać. Zupełnie zniszczył stereotypy swoim zachowaniem. A z drugiej, dostanę się do jego środowiska, choćby na chwilę. Będę mogła go zabić.

– Obiecujesz, że mnie nie skrzywdzisz?

– Alecu – uśmiechnął się krzywo – Nie mogę obiecać ci nic, jeśli mam pewności, że nie kłamiesz. Nie wiem, czy nie odegraliście tej sceny, by móc wkraść się bezkarnie na mój teren. Jedyne, co mogę ci zagwarantować, to fakt, że nie zamierzam cię skrzywdzić chyba, że mnie zdradzisz. Więc jeśli chcesz – obrócił się i ruszył w stronę budowli – pozwolę ci u mnie przebywać.

Po chwili wahania ruszyłam za nim.

***

– Aleksjo – ktoś potrząsnął lekko moim ramieniem – Obudź się, Aleksjo! Mamy sprawy do załatwienia.

Otworzyłam oczy nieprzytomnie. Leżałam na boku na nieznanym łóżku w nieznanej komnacie... Zostałam porwana?

Błyskawicznie wysunęłam ostrze przywiązane do przedramienia i zamachnęłam się na stojącego obok mężczyznę.

Dopiero wtedy przypomniałam sobie, gdzie jestem i dlaczego.

Vlad Tepes chwycił mój nadgarstek i spojrzał z dezaprobatą. Zamarłam. Właśnie wydałam na siebie wyrok? Zabije mnie? Wtrąci do lochu? Nabije na pal?

– To poprawna reakcja. Nie skrzywdzę cię za nią – powiedział, jakby wiedział, o czym myślę, i puścił moja rękę.

Pierwszym, co zrobiłam, było sprawdzenie, czy mnie nie ugryzł, gdy spałam. Wampir przyglądał mi się z rozbawieniem, jak przeszukuję szyję. Nagle zamarłam i spojrzałam na niego w niedowierzaniem.

– Jak... jak mnie nazwałeś?

– Aleksja – odparł – To twoje imię, prawda?

– Skąd wiesz?! – wyskoczyłam z łoża, stając po jego drugiej stronie, daleko od Vlada.

– Daj spokój – przewrócił oczami – Nie wiem, jak ludzie mogą być tak ślepi. Zauważyłem, że jesteś kobietą, gdy tylko cię zobaczyłem pierwszy raz.

Dobra, to jeszcze mogłam zrozumieć, wampirze zmysły i tak dalej, ale...

– Skąd znasz moje imię?

– Z tego listu – wyjął w kieszeni złożoną na cztery kartkę i pomachał nią. Przeszukałam własne spodnie.

– Jak śmiałeś?! – przeskoczyłam łoże i wyrwałam mu ją. Jedno spojrzenie na litery utwierdziło mnie w przekonaniu, że to list, który kilka tygodni temu przysłała matka. "Kochana Aleksjo...". Powiedziałam jej, że zamierzam pomścić brata, przyjmując imię Alec, ale nie zaakceptowała tego pomysłu, więc wymknęłam się w domu i dołączyłam do żołnierzy. A to był pierwszy list, który dostałam od niej od roku.

– Dlaczego mi go zabrałeś? – spytałam z wściekłością. Stałam tuż przed nim, niższa ponad głowę, co sprawiało, że miałam wielką ochotę się cofnąć. Ale nie zrobiłam tego.

– To był pierwszy krok w upewnieniu się, że nie przysłali cię, byś dostała się na mój teren – patrzył na mnie z lekko zmarszczonymi czarnymi brwiami. Niecałe pół metra ode mnie. Tak blisko. Wystarczy go dźgnąć. To trwałoby ułamek sekundy. Nie zdążyłby uniknąć ciosu w serce. Zabiłabym go...

– Aleksjo – Vlad wciąż na mnie patrzył. Nawet nie podejrzewał, o czym myślę... – W tym liście pisze o zemście na mnie. Co takiego zrobiłem twojej rodzinie?

Zaniemówiłam. Zapomniałam, że mama błagała mnie w nim o zaniechanie zemsty i powrót do domu. A Vlad to przeczytał.

Moja ręką zadrżała, jakby próbowała zaatakować wampira bez udziału umysłu. Teraz miałam ostatnią szansę. Potem, jeśli przeżyję, będzie ostrożniejszy. Jednak wampir zauważył ruch. Poczułam muśnięcie chłodnych palców, od którego przeszły mnie ciarki, a potem zacisnął dłoń na mojej, więżąc sztylet w podwójnym uścisku – mojej, a na tym jego ręki.

– Lepiej nie próbuj – odezwał się, czy raczej mruknął, po czym uśmiechnął się ciepło – I odpowiedz. Co takiego zrobiłem?

Łzy zapiekły pod powiekami, ale odgoniłam je, widząc jego uśmiech.

– Miał tylko siedem lat! – warknęłam – Tylko siedem. A ty go zabiłeś!

Mężczyzna zmrużył oczy, a potem nagle odsunął się i rozłożył ręce na boki, odsłaniając tułów.

– Zaatakuj mnie – powiedział, patrząc spokojnie. Drgnęłam zaskoczona – Pokażę ci, że nie jesteś w stanie mnie zabić. Albo się z tym pogodzisz, albo ja ciebie zabiję.

Miałam wielką ochotę rzucić się na niego, jednak wiedziałam, że nie nam z nim szans w otwartej walce. Musiałam go zabić podstępem.

– Nie – schowałam sztylet do pochwy na przedramieniu – Nie jestem tak głupia, za jaką najwyraźniej mnie masz.

Vlad przez chwilę wydawał się być zbity w uporu, a potem uśmiechnął się szeroko.

– Nie uważam cię za głupią. W gruncie rzeczy – nachyl się, by jego oczy znalazły się na poziomie moich – polubiłem cię.

Znieruchomiałam, a potem odparłam, siląc się na zimny ton głosu.

– A ja, Vladzie Tepesie, wciąż cię nienawidzę. I to akurat nie ulegnie zmianie.

– Już możesz mówić swoim prawdziwym głosem, droga Aleksjo.

Przez rok używałam zmienionego głosu, by brzmieć, jak chłopak, a teraz zakaszlałam ostentacyjnie i odezwałam się lodowato słodkim głosikiem.

– Czy taki może być, panie wojewodo?

– Jest idealny – odparł z uśmieszkiem i wyprostował się – Wybieram się do obozu. Zamierzam powtórzyć groźbę nowemu dowódcy. Chciałabyś iść ze mną?

– Po co? – spojrzałam podejrzliwie. Taka oferta musiała mieć haczyk.

– Po prostu – wzruszył ramionami.

– Nie chcę, by wiedzieli, że jeszcze żyję.

– Mogę cię ukryć – odparł bez wahania – Przebranie akurat nie sprawi problemu.

A jeśli z nim nie pójdę? W zamku jest coś, co mogłabym znaleźć, gdy go nie będzie? Jeśli mnie tu zostawi, mogłabym przeszukać jego dom. Coś na pewno tu jest...

– Wolę zostać – stwierdziłam po chwili.

– Tak naprawdę – wziął z szafki nocnej złożone w kostkę ubranie – to nie było pytanie, na które mogłabyś odpowiedzieć "nie".

Strzepnął materiał i moim oczom ukazała się długa peleryna z kapturem. Znowu zagotowałam się ze złości.

– Więc po co mnie pytałeś?!

– Żeby znać twoją opinię. Nie zostawię cię samej w moim domu. Nie jestem aż tak nierozważny. Gdybym był, leżałbym już w grobie.

– Może tak byłoby lepiej – wymamrotałam. Nie odpowiedział, tylko podał mi pelerynę. Wyrwałam mu ją gniewnie.

***

Szłam dwa kroki za Vladem z twarzą skrytą w cieniu kaptura. Nie chciałam, by mnie rozpoznano. Wtedy byłabym naprawdę zdrajcą, który pomógł Draculi. Na razie byłam jedynie jego więźniem.

– Ty?! – dwóch strażników przed namiotem wyszarpnęło miecze na widok wampira. Wyglądał tak, jak za pierwszym razem, tylko teraz rozpuścił włosy... a ja go nie spytałam, dlaczego się nie ukrywa...

– Zamknijcie się oboje – powiedział cicho, patrząc na mężczyzn. Ci znieruchomieli. Słyszałam plotki, że wampir umie wpływać na ludzki umysł, ale nie wierzyłam w nie... aż do teraz. Nawet pod zamkiem myślałam, że się ze mnie śmieje, gdy spytałam, czy na mnie wpływa. Jakkolwiek swobodnie Vlad się zachowywał, nie mogłam zapominać, czym naprawdę jest.

– Nikogo w żaden sposób nie powiadomicie, że tu byliśmy – powiedział spokojnie. Oczy mężczyzn zasnuły się mgłą – Zapowiedzcie, że dowódca na gości, którzy mają bardzo ważne informacje.

– Tak jest – zasalutowali trochę zbyt sztywno, a potem jeden z nich wszedł do namiotu. Kilka sekund później wrócił i stanął na swoim miejscu – Oczekuje was.

Vlad zerknął na mnie i zrobił zapraszający gest.

– Panie przodem.

Rzuciłam mu nienawistne spojrzenie i weszłam do środka. Usłyszałam, jak wampir wchodzi za mną.

– Dajcie mi chwilę, jeszcze tylko ten dokument – Julius podniósł rękę na znak, że nas zauważył, ale nie spojrzał. Siedział przy prostym drewnianym stole, całym zawalonym papierami. Wyczułam, że Vlad nagle zesztywniał i zerknęłam na niego niespokojnie.

– Juliusie – odezwał się ledwie słyszalnie – Mogłem się domyślić.

Spojrzałam na niego, tym razem jawnie zdezorientowana. Znali się?

Dowódca poderwał głowę, a gdy rozpoznał Vlada, wstał gwałtownie. Wysunął dwa noże i rzucił je w naszą stronę. Nie zdążyłam nic zrobić... ale wampir po prostu złapał ostrza i wbił w niego rozdrażnione spojrzenie.

– Naprawdę? – spytał – Jestem nieuzbrojony, moja towarzyszka także, a ty rzucasz w nas srebrnymi nożami?

To była prawda. Kazał mi nie brać żadnej broni, bo nie mieliśmy złych motywów. A gdy spróbowałam przemycić sztylet na przedramieniu, zauważył go i zmusił do zdjęcia.

Ale... skąd oni się znają?!

– Kim jest twoja towarzyszka, Tepesie? – Julius starał się wyglądać spokojnie, co nie bardzo mu wychodziło.

– Znasz ją.

Zanim zaprotestowałam, wampir ściągnął mój kaptur. Julius zamarł zaskoczony.

– To Aleksja, którą znasz jako Aleca.

– Myślałem, że ją zabijesz.

– Nie zabijam niewinnych, jeśli nie muszę, Juliusie – odparł wampir, zerkając na mnie dziwnie – A Aleksja nie była winna zaprowadzeniu mordercy do dowództwa. Dlaczego ich zabiłeś?

– To ty...?! – zrobiłam krok do przodu, ale Vlad wystawił rękę w bok, blokując mi przejście.

– Przeszkadzali – Julius sprawiał wrażenie, jakby nie zauważył mojej reakcji. Z wściekłością chwyciłam ramię wampira i odsunęłam od siebie.

– Justusie, jak mogłeś...

– Bądź cicho – spojrzał na mnie brązowymi oczami, a mi nagle zakręciło się w głowie i nie mogłam mówić.

– Ma wszystko słyszeć – warknął Vlad, chwycił za ramiona i obrócił, zmuszając do spojrzenia w zielone oczy. Spojrzałam lekko nieprzytomnie, jakbym była podpita.

– Nie może na ciebie wpłynąć, Aleksjo – powiedział stanowczo, ale dziwnie łagodnym głosem. Zamrugałam i znowu wbiłam niedowierzający wzrok w Juliusie.

– Jesteś wampirem! – wydusiłam i mimowolnie cofnęłam się o krok.

– Teraz cię nie zabiję – odezwał się Vlad, patrząc na niego zimno – Ale kiedyś to zrobię. Teraz odejdę wraz z Aleksją. Spróbuj nas zatrzymać, a wymorduję wszystkich w obozie.

– Nawet się... – zaczęłam, ale Julius mi przerwał:

– Nie wątpię, Tepesie – wycedził z nienawiścią – Mam nadzieję, że kiedy następnym razem się spotkamy, będziemy walczyć.

– Na pewno – Vlad chwycił mój kaptur i zarzucił go na moja głowę. Nie śmiałam zaprotestować, że umiem sama, bo między wampirami wyczuwałam zbyt wielkie napięcie. Bałam się, że jeśli przerwę, mogą mnie zabić.

– Wyjdź pierwsza, Aleksjo – powiedział Vlad, wpatrując się w drugiego wampira. Z walącym sercem zaczęłam się cofać, obserwując Juliusa. Patrzył na mnie chłodno.

W końcu wyszłam na zewnątrz. Dwóch strażników nawet na mnie nie spojrzało. Wampir po kilku sekundach wyszedł, a ja zdałam sobie sprawę... że się martwiłam, czy jeszcze wyjdzie. Potrząsnęłam głową, karcąc samą siebie. Najprawdopodobniej martwiłam się, bo chciałam go zabić własnoręcznie.

Otworzyłam usta, by zacząć pytać, ale wyminął mnie i mruknął:

– Potem.

– Skąd się znacie?

– Powiedziałem: potem. Chodź.

– Dlaczego potem?

– Tu nas słyszy.

To zawiązało mi język. Ruszyliśmy do zamku bez słowa. Pomyślałam, że jest teraz tak wściekły, że nie zwraca uwagi na to, co robię... Mogłabym go zabić... gdybym miała broń.

– Nie mam cierpliwości do takiego tempa! – warknął nagle i zatrzymał się. Wpadłam na niego i zachwiałam się, ale podtrzymał mnie... a zaraz potem objął mocniej. Pisnęłam przestraszona, próbując się wyrwać.

– Uspokój się – warknął znowu, a zaraz potem straciłam oddech, gdy wszystko się rozmazało.

Po sekundzie świat wrócił do normy, a ja upadłabym, gdyby nie ramiona wampira. Staliśmy w mojej komnacie. Krzyknęłam ze złością i wyrwałam mu się.

– Skoro już musiałeś to zrobić, mogłeś uprzedzić!

Spojrzał na mnie zimno, a ja zbladłam, gdy zorientowałam się, że nie powinnam go wkurzać jeszcze bardziej, gdy jest w takim nastroju. Nagle uniósł głowę i zamknął oczy. Jego klatka piersiowa uniosła się, gdy wziął głęboki oddech.

– Vlad? – odezwałam się drżącym głosem. Spojrzał na mnie, wydawał się być bardziej opanowany. Uśmiechnął się lekko, ale wyglądało to na wymuszony uśmiech.

– Pytaj. Tutaj możesz.

– Skąd... skąd znasz Juliusa?

– Jest moim wrogiem od wielu lat. Przez ostatnie pół wieku o nim nie słyszałem, a teraz nagle się okazuje, że przewodzi wojsku, które ma mnie zabić! – zaśmiał się. Czy ja wyczułam w tym śmiechu nutkę szaleństwa?

– Dlaczego teraz go nie zabiłeś?

– Ponieważ – znowu spoważniał – zostałby bohaterem ludzi. Muszę sprawić, że ludzie dowiedzą się, że jest wampirem.

– Jak chcesz to zrobić? – zmarszczyłam brwi.

– Wyzwę go na pojedynek. A ty, Aleksjo, zaniesiesz do obozu list mówiący o tym.

– Co?! – cofnęłam się o krok – Nie zamierzam więcej tam chodzić!

– Zapamiętaj – uśmiechnął się szeroko – że ja nie proszę. Poza tym nie chcesz czasem dobra ludzkości?

***

Byłam ubrana w sukienkę. Pierwszy raz od roku byłam ubrana w sukienkę. I pierwszy raz w życiu pomyślałam, że sukienki są niepraktyczne. Gdy mieszkałam z mamą, chodziłam ubrana jak kobieta, ale teraz wymyśliłam, że są beznadziejne, ponieważ nie dało się skryć broni nigdzie, poza łydką. Rok udawałam chłopaka, należąc do wojska, a to odbiło swoje piętno na mojej psychice. Teraz nie chodziłam bez broni. Tym bardziej w obecności Draculi.

A jeszcze bardziej w obecności ludzi, którzy wiedzieli, że przebywam z Tepesem.

Powstrzymałam się przed zaciśnięciem dłoni ze złości, bo trzymałam list. Vlad przetransportował mnie prawie pod sam obóz. Wyszłam zza drzew i skrzywiłam się, słysząc krzyki strażników. Powoli rozłożyłam ręce w bezbronnym geście. Zresztą prócz noża na łydce byłam bezbronna.

– Przynoszę wiadomość od Vlada Tepesa! – krzyknęłam – Proszę o wysłuchanie jej!

Strażnicy zawahali się, a potem jeden z nich zniknął między namiotami.

Po kilku minutach z przerażeniem zorientowałam się, że wraca.

Z Juliusem.

Dowódca spojrzał na mnie twardo i bez słowa uniósł rękę, by wziąć list. Pokręciłam głową, cofając się o krok.

– To nie do ciebie, tylko do żołnierzy – powiedziałam – Mam to przeczytać przy wszystkich. I teraz – zniżyłam głos, by tylko on mnie słyszał – nie możesz mnie odprawić, bo strażnicy wiedzą, po co przyszłam.

Spojrzał rozdrażniony.

– Chodź – obrócił się na pięcie i ruszył w głąb obozu – Zadzwoń! – krzyknął do przechodzącego obok żołnierza, który zagapił się na mnie. Kojarzyłam go. Rozpoznał we mnie Aleca, czy po prostu zobaczył kobietę?

– Nie chciałabyś spotkać się z byłymi przyjaciółmi? – Julius spojrzał na mnie przez ramię z kpiącym uśmiechem.

Nie zdążyłam odpowiedzieć.

– Alec?!

W naszą stronę biegł młody żołnierz. Natychmiast go rozpoznałam. Matt, jeden z moich byłych współlokatorów. Rozpoznał mnie!

– Dowódco, z całym szacunkiem... – Matt spojrzał na Juliusa niepewnie, ale ten przytaknął wyraźnie rozbawiony.

– To ty, prawda?! – były współlokator wbił we mnie wzrok – Od początku wydawałaś się delikatna jak na chłopaka... ale nie podejrzewałem, że jesteś kobietą! Co tu robisz? Nie wysłano cię czasem do... – nie skończył. Rozległo się bicie dzwonów, które ogłaszało, że wszyscy mają spotkać się na placu na środku obozu. Uratowało mnie to od opowiedzi.

Matt zasalutował Juliusowi, rzucił mi zaintrygowane spojrzenie, po czym pobiegł w tamtym kierunku.

– Gdzie mnie prowadzisz? – spytałam wampira.

– Na plac. To będzie odpowiednie miejsce, prawda?

Wymamrotałam odpowiedź, rozglądając się na boki. Żałowałam, że nie wzięłam peleryny. Wtedy nie musiałabym unikać tych zdezorientowanych spojrzeń...

– Baczność! – wrzasnął Julius tak głośno, że aż podskoczyłam. Żołnierze wykonali rozkaz, a ja rozejrzałam się. Moi współlokatorzy stali tam, gdzie zwykle. Odwróciłam wzrok. Może mnie nie rozpoznają...

Julius zatrzymał się, a ja kilka kroków za nim, przodem do wszystkich. Dziwnie było patrzeć z tego miejsca...

– To wysłanniczka Vlada Draculi – powiedział głośno Julius. Czułam od niego odpowiednią dla dowódców aurę... gdyby tylko nie był wampirem – Twierdzi, że przyniosła list i chciałaby go przeczytać na głos. Jesteście...

– Alec! – kątem oka zobaczyłam ruch, a gdy spojrzałam w tamtym kierunku, dwóch starszych żołnierzy powstrzymało Mirceę, mojego drugiego współlokatora, przed wyjściem z szeregu. Odwróciłam wzrok. Skup się na zadaniu. Skup się na liście...

Zapanowało poruszenie, gdy kolejne osoby zaczęły zdawać sobie sprawę z mojej tożsamości.

– Cisza! – rozkazał Julius – Tak, tę kobietę znaliście pod imieniem "Alec". To hańba, że kobiecie udało się dostać do naszego obozu i jeszcze przez rok w nim mieszkać, jednak teraz to już nieważne. Teraz służy Vladowi Tepesowi. Możemy ją zabić – serce podskoczyło mi do gardła – lub wysłuchać wiadomości od Draculi.

Mimo wszystko żołnierze mnie polubili i nawet, jak byłam kobietą, nie chcieli mojej śmierci. Przez kilka sekund panowała cisza, aż ktoś w końcu krzyknął:

– Wiadomość!

Przez ułamek sekundy widziałam na twarzy Juliusa niezadowolenie, jednak zaraz potem kiwnął głową w moja stronę. Z sercem w gardle złamałam pieczęć z wizerunkiem smoka i rozwinęłam kartkę. Zaczęłam czytać lekko drżącym głosem:

– Ja, Vladislav III Dracula z rodu Basarabów, zwany Tepesem, syn Vlada II Dracula, wyzywam Juliusa, dowódcę oddziału zbierającego się przeciwko mnie, na pojedynek do pierwszej krwi...

Powstrzymałam uśmiech, słysząc poruszenie. Julius zesztywniał. Z satysfakcją kontynuowałam:

– Przyrzekam na swój herb, że w razie przegranej, odejdę bez żalu, a jeśli odważę się złamać to przyrzeczenie, pozwolę... – zawahałam się na moment zaskoczona – ... zabić mnie Aleksji, którą widzicie przed sobą – dokończyłam, starając się, by głos brzmiał normalnie – W zamian za to, żądam od Juliusa i wszystkich żołnierzy należących do oddziału, by w razie mojej wygranej pozwolili mi żyć w spokoju w moim domu i więcej nie próbowali mnie zabić.

List był podpisany imieniem Vlada i oznaczony jego pieczęcią. Nie czytałam go wcześniej, dlatego teraz stałam przez kilka sekund tak samo zszokowana jak reszta żołnierzy. Po chwili otrząsnęłam się i zwróciłam głośno do Juliusa, który przyglądał się ludziom.

– Przyjmujesz wyzwanie?

– Tak – odparł bez wahania. Chciał zwiększyć swój autorytet.

– Vlad Tepes daje ci zaszczyt wybrania dnia pojedynku. Sam zastrzega sobie wybranie miejsca – i wybiera ten plac.

Julius powiódł wzrokiem po twarzach mężczyzn.

– Za trzy noce o tej samej porze – powiedział w końcu.

Zanotowałam w pamięci.

– A teraz odejdź w pokoju, Aleksjo, i przekaż mu moją odpowiedź.

***

Vlad ćwiczył w pomieszczeniu obok zbrojowni. Trafiłam tam tylko dlatego, że słyszałam głuche uderzenia miecza o drewniany pień, stojący pośrodku. I to jakiego miecza. Ostrze miało długość prawie równą mojemu wzrostowi, a wraz z rękojeścią mnie przewyższał. Na moich oczach Vlad zamachnął się, jakby broń nic nie ważyła, i uderzył na skos, odłupując pas drewna. Wzdrygnęłam się, widząc siłę ciosu. A ja chciałam się z nim zmierzyć...

– Po co przyszłaś? – spojrzał na mnie. Zaszurałam butami, nagle stwierdzając, że moja prośba jest głupia, bo nigdy się nie zgodzi...

– No... bo się nudzę... – zaczęłam, zacinając się – ... i chciałam spytać... czy mogę pozwiedzać zamek.

– Pozwiedzać? – Vlad uniósł brwi z niedowierzaniem.

– No tak... – odparłam z ociąganiem – Wiem, że nie wypuścisz mnie na zewnątrz, a nie chcę robić nic bez twojej zgody, bo nie wiem czy ci to odpowiada... – w głowie zamieniłam to na "bo się ciebie boję", ale nie zamierzałam ich powtórzyć na głos. Vlad bez słowa wsunął miecz do pochwy i ostrożnie oparł ją o pień. Zmarszczyłam brwi.

– Co robisz?

– Oprowadzę cię.

Zaniemówiłam. No chyba żartuje...

– Co byś chciała zobaczyć? – stanął przede mną – Nie ma sensu chodzenia po całym zamku. Zajęłoby to zbyt dużo czasu.

– Może – zacięłam się. Gdybym była sama, po prostu chodziłabym na ślepo. A skoro Vlad postanowił mi towarzyszyć, musiałam wybrać jakieś miejsca...

Wampir wyminął mnie i ruszył korytarzem. Pospieszyłam za nim.

– Może kapliczka? – wyrzuciłam z siebie. Podobno święte miejsca szkodziły jego gatunkowi... – Albo... twoja komnata? Gdzie miałeś być... złożony po śmierci?

Mocno ryzykowałam, bo podałam dokładnie te miejsca, których nie powinien pokazywać komuś, kto chce go zabić. Vlad musiał pomyśleć to samo, bo obrócił się przodem do mnie, wciąż idąc.

– Podałaś dokładnie te miejsca, których nie powinienem ci pokazywać – stwierdził.

– Co? Faktycznie... – próbowałam udawać nie świadomą, jednak mnie przejrzał i się zaśmiał.

– Pokażę ci je – powiedział – Lepiej, jeśli ja ci je pokażę, niż żebyś pałętała się sama po zamku.

Odetchnęłam. Bałam się, że gdy się zorientuje, będzie zły. A on się nawet zgodził...

– A więc, panno Aleksjo – wysunął w moją stronę rękę z uśmieszkiem – Czy pozwoli się panna oprowadzić po twierdzy Poienari?

Zawahałam się, patrząc na jego dłoń, ale po chwili położyłam na niej swoją. Zadrżałam, czując chłód, ale wyszczerzyłam się. Raz kozie śmierć. Jeden wieczór mogę spędzić na zabawie. Nawet, jeśli miała to być zabawa z Vladem Tepesem. I tak w końcu go zabiję. Ale nie teraz. Teraz czas na trochę relaksu.

Vlad poprowadził mnie do końca korytarza i otworzył któreś drzwi. Znieruchomiałam zauroczona wnętrzem. Znaleźliśmy się w komnacie o ścianach pokrytych w całości gobelinami przedstawiającymi jakieś bitwy. W jednym rogu stało duże łoże z baldachimem, bordową kołdrą i poduszkami. Sprawiło to, że pomieszczenie wyglądało trochę mrocznie. Przy przeciwległej ścianie znajdował się mahoniowy stół, zawalony stosami papierów, a nawet starych zwojów. Weszłam do środka i okręciłam się na pięcie, ogarniając wszystko wzrokiem.

– A to jest...?

– Moja sypialnia – odparł wampir, obserwując mnie z rozbawieniem. Nagle coś przykuło moją uwagę. Podeszłam do jednego z gobelinów i zmarszczyłam brwi.

– To ty? – wskazałam jedną z postaci i zerknęłam na wampira.

– To przedstawienie bitwy pod Tirgoviste, w której brałem udział.

Wyprostowałam się i skrzyżowałam ramiona na piersiach, patrząc na Vlada.

– Dobrze się bawisz, co?

– Pierwszy raz mam okazję oprowadzać kogokolwiek po moim domu – odparł – To dość ciekawe doświadczenie. A twoja radość jest równie interesująca, co zabawna – zmieszałam się, ale zanim cokolwiek odpowiedziałam, spytał – Możemy iść dalej?

– Oczywiście – przytaknęłam pospiesznie i wyszłam na korytarz. Zamknął drzwi komnaty i ruszył z powrotem korytarzem z uśmieszkiem błąkającym się na ustach.

– Vlad? – odezwałam się trochę niepewnie, idąc za nim.

– Hmm?

– Jak się zmienia... w taką istotę?

– W waszych książkach na temat wampirów są tylko wskazówki, jak nas zabić?

– Nie... – zaprotestowałam, ale potem z niechęcią potwierdziłam i szybko dodałam – Większość mówi o tym, jak was się pozbyć. Albo nie czytałam odpowiednich książek.

– Żeby cię zmienić, musiałbym cię zmusić do wypicia mojej krwi. Potem bym cię zabił i napoił moją krwią – powiedział, zerkając na mnie przez ramię – Chciałabyś zostać wampirem?

– Nie! – odparłam ostro – Nie zapominaj, że nienawidzę wampirów, a w szczególności ciebie!

– Uwierz, nie zapomniałem – mruknął – Spytałem z ciekawości. Nie zamierzam cię zmieniać.

***

Znowu byłam w sukience. Tym razem innej, mniej rzucającej się w oczy.

I szłam u boku Vlada w stronę obozu. Musiałam przyznać, że wyglądał imponująco. Nie ubrał żadnej zbroi, miał na sobie te same ubrania co zwykle, ale miałam wrażenie, że przybyło mu władczej aury. Mógł to powodować wąski miecz u boku, ze smokiem wygrawerowanym na rękojeści. A mogło to po prostu być skupienie, którym wręcz promieniował.

Sądziłam, że weźmie to długie ostrze, którym ćwiczył, jednak gdy go o to spytałam, odpowiedział mi:

– Wziąłbym je, gdyby była to walka na śmierć i życie. Tym razem potrzebuję go tylko zranić, a do tego najlepiej nadaje się ten miecz.

A zaraz potem zmienił temat, każąc mi ubrać sukienkę. Przynajmniej nie zakazał brać broni.

O zwiedzaniu zamku sprzed dwóch dni nic nie mówił. Pokazał mi dokładnie te miejsca, które chciałam, – i jeszcze kilka innych, łącznie z wewnętrznym ogrodem.

– Co ty knujesz?

Julius wyrósł koło Vlada jak spod ziemi. Podskoczyłam zaskoczona, ale Vlad nie zatrzymał się, ba!, nawet na niego nie spojrzał. Wampir ruszył koło niego, spoglądając ze złością.

– Nie będę ci zdradzać planów przeciwko tobie, Juliusie. I lepiej idź, bo zaraz będzie nas widać z obozu.

Ten spojrzał w kierunku, w którym zmierzaliśmy i zniknął. Ja sama nie wiedziałam, jaki jest plan Vlada. Nie wątpiłam w jego umiejętności, ale był aż tak pewny zwycięstwa? Ja byłam przekonana, że Julius będzie w jakiś sposób oszukiwać.

– Co zamierzasz zrobić? Powiesz...

– Podsłuchuje – uciął krótko. Powstrzymałam dreszcz. Dwa dni temu zapomniałam, kim jest, ale jego postawa i zachowanie teraz sprawiało, że znowu zaczęłam się bać.

– Nie obawiaj się mnie – mruknął, a ja spojrzałam zaskoczona. Skąd wiedział? – Obiecałem ci bezpieczeństwo, jeśli tylko nie współpracujesz z moim wrogiem. A nie współpracujesz.

Nie, nie współpracuje. Ja jestem jego wrogiem. I Vlad zdawał sobie z tego sprawę. A mimo to nie zabił mnie, a nawet pozwolił używać broni. Albo miał jakiś plan, albo nie obawiał się, że jestem w stanie mu coś zrobił.

– Czemu nie ubrałeś zbroi?

– Julius też nie będzie miał. Zbroja dla wampirów jest utrudnieniem, tym bardziej taka, jak moja. Spowalnia nasze ruchy, co może źle się skończyć w walce z drugim wampirem.

– Stój!

Vlad zatrzymał się i spojrzał na strażnika spokojnie.

– Dlaczego nas zatrzymujesz?

– Mam... – mężczyzna zaciął się przestraszony – Mam sprawdzić, czy masz tylko miecz. Czy nie ukrywasz jakiegoś sztyletu.

Vlad uniósł brwi i rozłożył ręce na boki, odkrywając ciało.

– Więc śmiało.

– Julius będzie ci utrudniać walkę, jak tylko może – wymamrotałam, a wampir spojrzał rozbawiony.

– Wiedziałem od początku. I ten żołnierz chyba zbyt boi się podejść, by móc mnie przeszukać.

Spojrzałam na strażnika. Zbliżał się do nas, ale z ociąganiem. Wyraźnie przerażała go perspektywa przeszukiwania Vlada Tepesa.

– Mam propozycję – odezwał się wampir – Aleksja mnie sprawdzi.

Co?!

– Zapewniam, że jeśli znajdzie broń, zaraz mi ją zabierze. Nie stoi po mojej stronie.

Zakpił sobie nie tylko że strażnika, ale także ze mnie! Rzucił mi rozbawione spojrzenie, a ja odpowiedziałam nienawistnym.

– Podoba ci się taka możliwość?

Już otworzyłam usta, by odpowiedzieć, ale zorientowałam się, że Vlad pyta strażnika. Gdy na niego spojrzałam, zerknął na mnie z prośbą o wybaczenie w oczach. Westchnęłam w duchu. Wiedziałam, że Vlad nie ma nic poza mieczem.

Zbliżyłam się z ociąganiem i dotknęłam ramion wampira, nie patrząc na jego twarz. Jakkolwiek bardzo go nienawidziłam, był mężczyzną, a ja kobietą. Zaczęłam oklepywać jego ręce, ale przestałam, gdy zobaczyłam, że trzęsie się lekko. Rzuciłam mu jadowite spojrzenie. Powstrzymywał się od śmiechu.

– Kiedyś cię zabiję – warknęłam i wróciłam do przeszukiwania. Słysząc to, zatrząsł się mocniej, a ja zacisnęłam zęby, żeby go nie uderzyć. To by się skończyło źle. Przesunęłam dłońmi po jego plecach, a potem klatce piersiowej i brzuchu, zerkając na strażnika. Bał się, ale obserwował, czy robię to dokładnie. A niech obserwuje. Robiłam tak, jak mnie tu nauczono. I nie obawiałam się, że coś znajdę.

Przykucnęłam, przesuwając rękami po nogach, a potem wstałam trochę czerwona.

– Nic nie mam – Vlad wzruszył ramionami, po rozbawieniu nie było śladu. Rzuciłam mu ostatnie mordercze spojrzenie i też się uspokoiłam. Strażnik przełknął ślinę i nas przepuścił. Ruszyłam od razu w stronę placu. Nikogo nigdzie nie było. Wszyscy już się zebrali. Żołnierze rozstąpili się, widząc idącego wampira. Vlad znów wyglądał na władczego i skupionego tylko na zbliżającym się pojedynku. Szukałam znajomych twarzy, aż w końcu zatrzymaliśmy się przed tłumem, naprzeciwko Juliusa, równie poważnego, jak Vlad... i Matta. Towarzyszył Juliusowi jako jego pomocnik? Zerknął na mnie z obawą.

– Witam cię, Vladzie Tepesie – odezwał się Julius – Czy mam wygłosić jakąś przemowę?

– Wystarczy, gdy powiesz przy wszystkich, że się zgadzasz na moje żądanie.

Julius spojrzał na niego chłodno i rozejrzał się po otaczającym nas tłumie.

– Dobrze więc – syknął tak cicho, że ledwie usłyszałam, a potem podniósł głos – Ja, Julius, dowodzący oddziałem stworzonym przeciwko wampirowi Vladowi Tepesowi, przyjmuję wyzwanie i zgadzam się na warunki postawione przez mojego przeciwnika. Matt, odejdź do reszty.

Matt, starając się wyglądać godnie, uciekł do tłumu. Zerknęłam na Vlada, niepewna, co robić.

– Idź do nich. Byłaś ich towarzyszem, nie sądzę, by zmiana płci nastawiła ich przeciwko tobie – mruknął. Z jakiegoś powodu poczułam ulgę i ruszyłam w tym samym kierunku, co Matt. Ciągle patrzyłam na wampiry. Vlad był postawny, ale Julius, choć odrobinę niższy, nie wyglądał na słabszego. A nawet wydawał silniejszy. Nie wiedziałam, jak to się odnosi do wampirzej siły, ale nie wiedziałam, kto wygra. I naprawdę obawiałam się wyniku. Obawiałam się... martwiłam o Vlada?

Potrząsnęłam głową. Nie. Martwiłam się, co się że mną stanie, gdy przegra. Po prostu.

– Alec... To znaczy Aleksja!

Nagle znalazłam się w silnym uścisku Matta, ale zaraz mnie puścił.

– Wybacz – powiedział zakłopotany – Wciąż nie umiem się pogodzić z myślą, że jesteś kobietą.

Uśmiechnęłam się, stając obok niego.

– Nie na sprawy.

– Naprawdę zaprowadziłaś Vlada Tepesa do namiotu dowódców?

– To był rozkaz – westchnęłam – I to nie Vlad ich zabił.

– Co? A kto? – zmarszczył brwi. Potrząsnęłam głową.

– Po prostu nie on. Patrz, zaczyna się.

Matt od razu spojrzał na środek placu. Mężczyźni wyjęli miecze. Miecz Juliusa był szerszy i najwyraźniej dwuręczny, chociaż ten trzymał go swobodnie w jednej ręce. Stali w odległości kilkunastu metrów od siebie. Skrzywiłam się, czując ich skupienie. Było przerażające.

Nagle Julius skoczył na Vlada, wykonując krótkie pchnięcie. Ten odbił miecz i sam zaatakował w jeszcze większą szybkością. Nie wiem, czy miał w tym pojedynku jakiś cel, prócz tego określonego w liście, czy nie, ale nie zamierzał się patyczkować. Zamierzył się na ramię trzymające broń, ale Julius uchylił się... i zdążyłam zobaczyć tylko błysk ostrza, gdy ciął w serce Vlada. Zakryłam dłonią usta, powstrzymując pisk, jednak Vlad zdążył się odsunąć i ostrze rozcięło koszulę. Wampir spojrzał na dziurę i wymamrotał coś. Mimowolnie uśmiechnęłam się, wyobrażając sobie, co powiedział. Pewnie narzekał, że Julius mu ją zniszczył...

Nagle zniknął. I pojawił się za wrogiem. Zanim Julius zdążył zareagować, wytracił mu miecz, a swój przytknął do jego szyi.

– Wygrałem – powiedział głośno. Pierwszy zareagował Mircea. Usłyszałam z tłumu jego głos:

– Zagrałeś nieuczciwie!

Vlad spojrzał w kierunku, z którego żołnierz zawołał.

– Nie tylko ja – odparł – Julius także nie jest bez winy.

Dowódca spróbował się wyrwać, ale gdy tylko Vlad przycisnął ostrze, zamarł. Wydawało się, że nie chce zostać ranny.

Olśniło mnie.

No tak. Jeśli Vlad zrani Juliusa, rana wyleczy się w ułamku sekundy. Wszyscy dowiedzą się, że jest wampirem. Do tego Vlad dążył.

– Julius nie powinien wam przewodzić – odezwał się... i opuścił miecz na ramię wroga. Pociągnął ostrzem po skórze. Skrzywiłam się, widząc czerwoną kreskę.

– Co, teraz będziesz się wyrywać?

Vlad chwycił jego rękę, zanim ten zdążył uciec.

Wyczułam, że Matt stojący obok mnie sztywnieje i wciąga gwałtownie powietrze, widząc, że rany już nie ma. Vlad spojrzał na niego, zauważając go.

– Podejdź, proszę.

– Idź – syknęłam, gdy się nie poruszył – Nic ci nie zrobi.

Matt zerknął na mnie przerażony, ale sztywno ruszył do wampirów. Julius znowu spróbował się wyrwać, ale żelazny uścisk mu nie pozwalał. Vlad był silniejszy. Zarówno umiejętnościami, jak i wampirzo.

– Co widzisz? – spytał Matta, pokazując wyleczoną rękę dowódcy. Matt zbladł, ale odparł z wahaniem:

– No... nie ma rany.

W tłumie nastąpiło poruszenie. Ja i Matt staliśmy najbliżej walczących, więc widzieliśmy, ale reszta żołnierzy zwróciła uwagę na ranę dopiero po słowach Matta. W tłumie nastąpiło poruszenie.

– Nie obchodzi mnie, co zrobicie z Juliusem – oznajmił głośno Vlad – Interesuje mnie tylko to, byście dotrzymali umowy i zostawili mnie w spokoju.

Krzyknęłam, jak wiele innych osób, gdy Vlad nagle zatopił kły w szyi wampira. Julius wrzasnął z bólu, Matt odskoczył z przerażeniem. A ja podbiegłam do nich.

– Vlad! Co ty robisz?!

– Osłabiam go – wampir spojrzał na mnie spokojnie – Inaczej ucieknie. A nie chcę, by uciekł.

– Zostaw go! – krzyknął ktoś z tłumu – Sami się zemścimy!

– Pomaga wam! – krzyknęłam głośno – Nie dalibyście rady Juliusowi! Osłabia go, by nie uciekł lub was nie pozabijał.

Żołnierze ucichli w oczekiwaniu. Zobaczyłam, że Vlad znowu się śmieje, jednocześnie pijąc. Julius był słaby. I zrezygnowany. Wymamrotał coś, czego nie usłyszałam.

– Nie. Byłbym zbyt litościwy – odparł chłodno Vlad i puścił go. Ten osunął się na ziemię. Utkwiłam wzrok w półprzytomnym wampirze. Rany na jego szyi zaczęły się goić, ale bardzo wolno.

– Aleksjo?

Spojrzałam na Vlada, nie rozumiejąc, ale nic więcej nie zrobiłam, bo nagle znalazłam się w silnych objęciach i wszystko się rozmazało.

***

Przyszedł do mnie w nocy. Obudziło mnie ugięcie się materaca.

Zerwałam się przestraszona, sięgając po sztylet, ale zanim go chwyciłam, moich ust dotknął palec. Wstrzymałam oddech, wpatrzona w ciemną sylwetkę, i rozpoznałam Vlada. Odsunął rękę.

– Czego chcesz? – wyszeptałam ledwie dosłyszalnie. Przyszedł w nocy. To nie wróżyło nic dobrego.

– Położyć się koło ciebie.

– Co? Po co? – byłam zbyt zaskoczona, by od razu zaprotestować.

– Chcę... – urwał jakby zakłopotany – Potrzebuję bliskości drugiej osoby.

Milczałam. Chciał się ze mną położyć, bo dawno nie miał okazji żyć z człowiekiem? O to chodziło? Vladowi Tepesowi, którego znałam z legend i opowieści, nie mogłabym odmówić. Mogłoby to skończyć się moja śmiercią lub nabiciem na pal. A u Vlada, którego poznałam, który był tak różny od tego z legend i opowieści... Nie miałam pojęcia, jak to się mogło skończyć. Że i tak się położy? Odejdzie? Nabije na pal albo zabije?

Poza tym... ja też potrzebowałam bliskości. Nawet Vlada. Przez rok funkcjonowałam w towarzystwie mężczyzn z obozu, ale tam prawie nie mieliśmy ze sobą kontaktu.

– Nie skrzywdzisz mnie? – wydusiłam.

– Mówiłem ci, co myślę o krzywdzeniu cię.

– Nie to miałam na myśli – mruknęłam, rumieniąc się. Otworzyłam usta, by ubrać jakoś w słowa pytanie "Nie zgwałcisz mnie?", ale zanim zdążyłam wytłumaczyć, Vlad odpowiedział:

– Rozumiem. I w taki sposób także nie zamierzam cię krzywdzić.

Zaczerwieniłam się bardziej, wyczuwając śmiech w głosie wampira. Przez chwilę na niego patrzyłam, ale potem z wahaniem obróciłam się na bok, tyłem do wampira. Poczułam, że materac się ugina, gdy położył się za mną... i zesztywniałam. Wampir otoczył mnie ramieniem, przyciskając do swojego wyjątkowo ciepłego ciała.

Poczułam, że głaska uspokajająco skórę przy moich obojczykach, gdy zauważył, że się spięłam. Zamknęłam oczy, próbując się rozluźnić. Czemu mnie głaska? Miał się tylko położyć

Nic mi nie zrobi. Nie skrzywdzi mnie. Na pewno mnie nie skrzywdzi. Obiecał...

***

Gdy się obudziłam, świtało. Vlad wciąż leżał obok mnie, na plecach. Miał zamknięte oczy, więc pomyślałam, że śpi. Nawet, jeśli naprawdę nie spał i obserwował, co robię. Westchnęłam cicho, patrząc na niego. Był atrakcyjny, to prawda. I nie wydawał się tym krwawym wojewodą z legend.

A ja chyba zaczynałam coś do niego czuć. A jakiekolwiek inne od strachu uczucie do Vlada Tepesa nie mogło się skończyć dobrze. Musiałam to szybko zakończyć. Póki jeszcze czuję się na siłach. Pewnie mnie omamia, bym nie stanowiła zagrożenia. Może zrobi ze mnie zakochaną dziewczynkę, posłuszną na każde wezwanie, rozkaz, zachciankę...

Jednak na razie mogłam korzystać z sytuacji. Przysunęłam się do niego z wahaniem i zamknęłam oczy. Od mężczyzny zaczynał bić chłód, choć jeszcze kilka godzin był cieplejszy ode mnie.

***

Gdy znowu otworzyłam oczy, Vlada już nie było. Musiałam się go pozbyć. Zanim całkowicie zawładnie moim sercem. Wołałam go nienawidzić. To było mniej niebezpieczne. W obecnej sytuacji, mimo że go nienawidziłam, wiedziałam, zemnie nie skrzywdzi. Ale nie miałam pojęcia, jak zachowuje się wampir w stosunku do zakochanej w nim dziewczynki. Nie było czasu planować ataku. Po prostu pójdę do niego i wbiję mu nóż. Zadufany w sobie, nie zabrał mi broni. Żadnej. Miałam miecz i sztylet. Nie zorientuje się, co chcę zrobić, dopóki tego nie zrobię. Nie spodziewa się mojej agresji.

Znalazłam Vlada w pomieszczeniu z pniem, znowu trenował tym szerokim mieczem. Podeszłam do niego powoli, jak najciszej i stanęłam za jego plecami. Uważałam, by nie zranił mnie ostrzem, ale jego ruchy były skoordynowane i oszczędne. Z pewnością mnie zauważył, a mimo to nie przestawał ćwiczyć. Sztylet trzymałam obnażony w ręce.

– Vlad – odezwałam się cicho. Zadał jeszcze jeden cios, którego nie śmiałam odebrać jako ostrzeżenie, i obrócił się w moją stronę. Natychmiast cofnął się krok, upuszczając miecz, gdy mój nóż wystrzelił w stronę jego serca. Zacisnęłam zęby i pociągnęłam atak dalej, by go trafić. Zrobił krok do tylu, ale uderzył plecami o pień. Ostrze weszło w ciało na dwa centymetry, zdążył chwycić moja rękę. Nie odsunął jej. Nic nie zrobił. Pozwolił, by sztylet był w jego ciele, choć sprawiało mu to ból.

– Wybacz, musiałam spróbować. Już nie jesteś tym samym Vladem Tepesem, który zabił dziesiątki tysięcy ludzi – spojrzałam na niego przerażona, ale z żalem. Nie udało mi się go zabić. Teraz on mnie zabije. Nie wyglądał, jakby był zaskoczony atakiem. Stał nieruchomo, patrząc na mnie – Zmieniłeś się.

– Nie, Aleksjo – wyszeptał i skrzywił się z bólu, gdy jego ręka zadrżała – Po prostu nie pozwoliłem ci zobaczyć tej złej strony mojego charakteru.

– Przepraszam. Nie chcę cię zabijać – przysunęłam się i pocałowałam go delikatnie w usta, chociaż wiedziałam, że nie powinnam. Zesztywniał – Jednak obiecałam, że się zemszczę.

– Wiem – odparł – Proszę, zanieś moje ciało do krypty i połóż mnie z mieczem. Nie pozwól, by ktokolwiek do mnie dotarł.

– Nie zamierzasz się bronić? – byłam zaskoczona. Uśmiechnął się ciepło. W tym momencie zrozumiałam, że także mnie pokochał. Pokochał. Otworzyłam szerzej oczy. Co czuł, gdy go zaatakowałam? Gdy osoba, którą obdarzył takim uczuciem, postanowiła go zaatakować tak podstępnie?

– Wolę, byś to ty mnie zabiła, niż ktokolwiek inny, Aleksjo. Ale nie wyjmuj sztyletu. Wtedy wrócę i pokażę ci złą stronę mojej natury. To ostrzeżenie.

Zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, wbił sztylet po rękojeść. Sapnął cicho z bólu i go puścił.

– Nie! – krzyknęłam łamiącym się głosem i osunęłam się na ziemię wraz z nim. Dopiero teraz wiedziałam, że nie chciałam go zabić. Chciałam, by żył. Nawet, jeśli obiecałam zemstę.

– Nie wyjmuj... ostrza.

Wampir zamknął oczy.

– Vlad?! Vlad! – krzyknęłam, czując łzy na policzkach – Nie! Wracaj...

Oparłam głowę na zimnym ramieniu. Dlaczego go zabiłam? Skoro tak naprawdę nie chciałam go zabić, to dlaczego to zrobiłam?!

Pragnęłam wyjąć ostrze... ale się bałam, co wtedy by mi zrobił. Bo jego słowa bynajmniej nie znaczyły, że wyzna mi miłość. A wiedziałam, że nie łamie danej obietnicy.

***

Zrobiłam, o co mnie Vlad poprosił, i wróciłam do domu. Na początku podróży płakałam, prawie bez przerwy, ale potem łzy się skończyły, przez co czułam tylko ból.

Mama mnie nie poznała, gdy otworzyła mi drzwi. Przez kilka sekund się we mnie wpatrywała, dezorientację zastąpił szok, niedowierzanie, aż w końcu radość.

– Tak, mamo – wykrztusiłam, gdy zamknęła mnie w wyjątkowo silnym jak na swój wiek, uścisku – To ja.

– Kochanie! – zaszlochała. Też poczułam pieczenie w gardle, ale nie byłam w stanie już płakać.

– Zabiłam go, mamo – zmusiłam się do powiedzenia tego. Kobieta zesztywniała.

– Vlada Draculę? Jak?

Opowiedziałam jej wszystko od początku, nie pomijając niczego.

– On mnie pokochał – zakończyłam, znów czując ścisk w gardle – On mnie pokochał, a ja go zabiłam.

– Dobrze zrobiłaś, kochanie – mama przytuliła mnie – Był potworem. Zabijał ludzi. Nie mógł żyć. Zabił... zabił twojego brata.

– Wiem, ale... – pierwszy raz od tygodni łzy spłynęły po moich policzkach – ... nie wydawał się taki, jak mówiły te wszystkie historie. Był dobry. Naprawdę. I chciał tylko, by zostawić go w spokoju.

– Miłość jest zdradliwa – odparła cicho, ściskając mnie mocniej – Dobrze, że się zakochał. Przynajmniej cię nie skrzywdził. Witaj w domu, Aleksjo – matka uśmiechnęła się przez łzy.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania