(Nie)płacząca wierzba

Nad czym i za czym wierzba płacze? Odpowiedź na pierwszą część tego pytania może wydawać się banalna: Nad Ziemią, na której rośnie. A ja znam historię wyjaśniającą drugą część tej odwiecznej tajemnicy…

 

Człowiek, który poznał tajemnicę płaczącej wierzby.

 

Ty, Jacek, za czym ta wierzba tak płacze? – pyta się Wacek pociągając łyk czerwonego wina ulokowanego w zielonej butelce. – Nie wiem – odpowiada Jacek – może nad nami. W końcu siedzimy dokładnie pod wierzbą. Łza płaczącej wierzby skapnęła do zielonej butelki delikatnie zaprawiając czerwone wino swoim słonym smakiem…

 

Ale nie – myśli sobie twórca tej historii – a gdyby tak w tej historii coś zmienić? A gdyby Wacek i Jacek wcinali pod wierzbą na przykład owoce granatu, w których pestki tłoczą się obok siebie, niczym ziarenka piasku na gorącej plaży. Albo nie, nie granatu, może by wcinali banany wygięte w łuk. Wygięte jak powracające bumerangi w dalekiej Australii? Albo jak łuk Robina Hooda buszującego w zielonym lesie Sherwood. A może po prostu by chowali się w cieniu wierzby przed palącym słońcem. Pod prysznicem z łez płaczki rozprawialiby na temat tajemniczego płaczu wiecznie szlochającego drzewa. Serca by mieli tak gorące, że łzy wierzby od razu by zamieniały się w parę pod ich żarem…

 

No tak, pisarz możliwości ma wiele. Szuka, myśli, tylko wciąż nie zna odpowiedzi na pytanie, za czym wierzba, pod którą siedzą Wacek i Jacek, płacze. Sam postanawia zgłębić tą tajemnicę.

 

Podchodzi do wierzby tanecznym krokiem brekdancowca i głosem, którego pozazdrościł by Luciano Pavarotti i, na melodię „Nie płacz Ewka” Perfectu, pyta się:

 

– Wierzbo, za czym ciągły lament twój? Proszę powiedz mi. Wierzba patrzy na niego załzawionymi oczyma. Odpowiadając pytaniem na pytanie wydobywa z siebie nasączany smutkiem, łkający głos.

– A wiesz co mi obiecali?

– Nie wiem – odpowiada po dłuższym zastanowieniu pisarz. – A nie, wiem! – krzyczy, błyskawicznie niwelując swoją ignorancję – obiecali ci gruszki, gruszki na wierzbie!

– Otóż to, obiecali i jeszcze ich nie doczekałam. Cała moja tęsknota i żal jest właśnie spowodowana tą niespełnioną obietnicą. Obietnicą gruszek na wierzbie…

 

…– Ty, Wacek, albo to wino tak na mnie działa, albo mam jakieś przewidzenia. Widzisz?

– Co mam widzieć? – odparł Jacek przeciągającym się, zmęczonym głosem.

– Ktoś gruszki na wierzbie porozwieszał.

– Ano, i jakby rumieńców nabrała. I chyba już nie płacze

– No to zdrówko za nie płaczącą już wierzbę!

– Zdrówko…

 

I tym pięknym sposobem wkręciłem Jacka i Wacka w dowcip, jednocześnie spełniając odwieczne oczekiwania wierzby. Powiesiłem na niej obiecane gruszki.

 

No proszę, a mówią, że pisarze to tylko fantazjować potrafią.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Adam T 05.01.2017
    Urokliwa bajka - niebajka, żart - nieżart, fantazja, ale tak subtelna i niby prosta, że trudno uwierzyć, iż samemu się na to nie wpadło. Osobiście zakończyłbym tekst na " - Zdrówko", bez ostatnich zdań podsumowania. Ale i tak dam 5 :)
  • Ewcia 05.01.2017
    Świetny tekst tak prosto napisany.Daje 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania