Poprzednie częściNiepoprawny książę I

Niepoprawny książę XVII

45.Logan:

Jeszcze nigdy mu nie zależało na jakiejkolwiek kobiecie tak jak, na Sophie. Nigdy nie przypuszczał, że sąsiadka go tak rozkocha w sobie, a w dodatku nauczy go ciepłych uczuć. Teraz miał złe przeczucia co do swojej dziewczyny. Nie chciał popadać w paranoję, ale jak miał spokojnie funkcjonować wiedząc, że ona może być w niebezpieczeństwie. Była jego całym światem, wraz z synem.

- Tato, kiedy Sophie ma urodziny? - zapytał Liam, gdy jechali razem do szkoły. Mężczyzna spojrzał w lusterko wsteczne, by przyjrzeć się chłopcu. Zastanawiał się co on właściwie teraz knuje.

- Hm..To dziwne, ale nie... - przerwał by zastanowić się. Miał powiedzieć, że nie wie, ale właściwie przecież doskonale wiedział, którego jego luba dnia urodzona. Trzynastego października, Sophie Hetfield obchodziła kolejne urodziny, a za czasów, gdy ich rodziny żyły w zgodzie każde święto obchodzili wspólnie - Wiem - dokończył wyrywając się od myśli - Co dziś mamy? - rozszerzył oczy, jakby czuł właśnie, że wpadł w pewne bagno. Już dawno nie liczył dni, jedynie odróżniał weekendy od dni powszednich podczas ich sielanki.

- Dwunasty październik - odrzekł naturalnie malec, ale wciąż oczekujący pełnej odpowiedzi.

- Więc mamy szczęście, Sophie jutro ma urodziny - odpowiedział w końcu odczuwając odprężającą ulgę - Zastanawiałem się o twoim prezencie dla niej - kontynuował.

- Aha? - pisnął niecierpliwie.

- Myślę, że to byłby dobry pomysł, dlatego pojedziemy jutro do schroniska - powiedział zdecydowanie. Zauważył jaką radość sprawił dziecku, dlatego sam uśmiechnął się do siebie.

- Super! - zawołał z zachwytem.

Na drugi dzień postanowił ją zaskoczyć bukietem, choć miał dylemat, jaki kolor wybrać. Dokonał wyboru dzięki sprzedawczyni i postawił na klasyczne, czerwone róże. Pięćdziesiąt jeden czerwonych róż niósł przez uliczkę. Siostra przez telefon pogratulowała mu wyboru, na co ucieszył się w duchu. Wchodząc do hotelu, jak w zwyczaju stała przy recepcji zagadana przez koleżankę. Zastanawiał się, jak ona to robi, że zawsze jest przed nim. Zwykle razem wyruszają, więc powinni być mniej więcej w tym samym czasie. Jednak, gdy on już docierał ona była już prawie rozebrana i roześmiana, a po za tym, czy ona miała pojęcie jak piękna jest?. Był kompletnym szczęściarzem. Z uśmiechem podszedł do niej od tyłu.

- Dzień dobry - musnął ją w policzek czule, na co zarumieniła się, a Sara wpatrywała się w nich rozmarzona.

- Dzień dobry, panie dyrektorze - odparła zadowolona, ale wciąż z tonem oficjalnym.

- Wszystkiego najlepszego - szepnął jej do ucha i zza pleców w tym samym czasie wyciągnął mały, ale wielki podarunek, na który rozszerzała oczy w szoku.

- Pamiętałeś? - wykrztusiła z piskiem, odwracając się do niego z podekscytowana.

- To od całego personelu - chrząknął. Nie umiał dłużej być poważny, na jej surowy wyraz twarzy, w końcu uśmiechnął się cwaniacko - Żartuję - zaśmiał się krótko przygarniając ją do siebie, na co wtuliła sie w jego boskie ciało.

- Ha, ha, bardzo śmieszne - odparła w jego ramionach. Nie długo po tym byli u niej w biurze gdzie wstawiała kwiaty do szklanego wazonu. Zdecydowała, że postawi na stoliku szklanym tuż przy małej sofie.

- Piękne - westchnęła.

- Prawda - odrzekł wciąż wpatrując się w nią, właśnie przysiadając na kanapę.

- Mówisz o mnie czy o kwiatach? - zmrużyła oczy zastanawiając się, jak to odebrać.

- Domyśl się - powiedział dość tajemniczo porywając ją do siebie, a następnie posadził na swoich kolanach.- Właśnie... Chcę dziś urządzić kolacje urodzinową i chcę żebyście przyszli - powiedziała nieśmiało siedząc twarzą do niego.

- My? - zmarszczył brwi, zastanawiając sie.

- No ty, Liam, Emily, Cameron - wymieniła naturalnie - Może Niall z Evelyn wpadną? - pomyślała na głos.

- Myślisz, że to dobry pomysł ze względu na twoją mamę? - popatrzył na nią wątpliwie.

- Myślę, że czas najwyższy ją przyzwyczajać, że będziecie częstymi gościnami u nas. Jestem z tobą w końcu Logan i kocham cię, ona musi z tym pogodzić się - wzruszyła ramionami na koniec, na co uśmiechnął się pewniej.

- Okay - mruknął - Jak sobie życzysz - dodał wodząc wzrokiem po jej ciele. Miała na sobie biały, dłuższy sweter i czarne legginsy. Jej figura... Tylko ona potrafiła go tak czarować.

- A po za tym, ty też musisz się przyzwyczaić - powiedziała masując mu tors zadowolona..

- Do czego? - spytał zdziwiony.

- Do mojego domu, ponieważ w końcu tam zamieszkamy wszyscy razem - powiedziała pewna siebie.

- Skąd ta pewność, Sophie? - uśmiechnął sie rozbawiony.

- Ponieważ u ciebie będą mieszkać Emily i Cameron. Będziemy żyć wszyscy tak, jak nasi rodzice kiedyś - odpowiedziała wesoło.

- Wszystko sobie zaplanowałaś co? - zaśmiał się krótko chwytając ją za pośladki, na co pisnęła głośno.

- Aa, żebyś wiedział - powiedziała z lekką chrypką.

- Więc czemu nie zaplanowałaś zamykając drzwi na klucz? - zamarudził, jak małe dziecko.

- Ponieważ to twoją dola, mój kochany - odpowiedziała ciepło, po czym pocałowała czule w usta - Muszę lecieć, jestem umówiona na lunch z Emily - powiedziała już całkiem naturalnie.

- Serio? - zawołał niezadowolony, gdy podnosiła się właśnie z niego.

- Nawet bardzo - puściła oczko. Widząc jaki był rozczarowany, rozczuliła się na ten widok - Później dokończymy - obiecała całując go w policzek, a następnie wyszła z pomieszczenia. Jemu pozostało wpatrywać się w kwiaty z niecierpliwością.

Sophie:

Zjechała windą na dół. Z daleka już dostrzegała swoją przyjaciółkę, która siedziała przy jednym z wielu stolików. Była w trakcie pakowania różnych papierów, najwidoczniej była po spotkaniu z klientami. Już wiedziała do kogo zgłosi się do organizowania ślubu. Dostrzegła obok niej znajomą postać, był to Cameron Burton, natychmiast schowała się za jeden z filarów, by nie przeszkadzać im, mimo to dała radę ich usłyszeć w uśmiechu. Wiedziała, że w tym momencie jest wścibska, ale ta para była na prawdę interesująca i obiecująca.

- Co tu robisz, Cameron? - zapytała obojętnie.

- Chciałem wyciągnąć cię na kawę - odrzekł pewny siebie.

- Skąd ta pewność, że z tobą pójdę? - zakpiła. Oderwała się od swojej pracy i oparła się na krześle odchylając.

- Ponieważ nie możesz mnie oprzeć się - powiedział oblizując swoje wargi. Emily z trudem przełknęła ślinę. Wzięła wdech, a następnie wypuściła powietrze z ust znów rozluźniając się.

- Nigdzie z tobą nie pójdę, Cameron - pokręciła głową z niedowierzeniem.

- Dlaczego nie chcesz dać mi szansy? - zapytał podchodząc bliżej.

- Ponieważ jesteś najseksowniejszym podrywaczem jakiego widziałam i nie jedna pewnie na te twoje tanie podrywy wchodzi ci do łóżka - mówiła przewracając oczy obojętnie, jakby to było oczywiste. Zaczęła żałować, mogła niektórych słów zaoszczędzić.

- Wiec za takiego mnie masz? - zawołał w szoku i kucnął przed nią.

- Tak, Cam - przytaknęła głową pewna siebie.

- Hmm… Przykro mi w takim razie - spuścił głowę na chwile w dół - Ale przynajmniej wiem, że uważasz mnie za seksownego - uśmiechnął się cwaniacko.

- Nie. Jaa... Tylko te dziewczyny co uganiają się za tobą - czując jak jej ręce zaczynały pocić się, próbowała jakoś się wybronić.

- Mhm - mruknął.

- Cam możesz mieć każdą, czemu akurat mnie uczepiłeś się? - jęknęła bezsilnie.

- Ponieważ też uważam, że jesteś najseksowniejszą dziewczyną jaką widziałem - puścił oczko, po czym podniósł się. Mogła przysiąc, że szczęka jej opadła tak, jak w tym momencie jej koleżance Sophie - Następnym razem ty przyjdziesz do mnie prosząc, o wyjście na kawę - dodał stanowczo i odszedł. Właścicielka hotelu w końcu wyszła zza słupa próbowała przybrać naturalną postawę.

- Cześć Sophie, przyniosłem ci umowę - poinformował.

- Oo, dobrze, zaniesiesz dla Logana? - poprosiła uprzejmie - Jestem umówiona z Emily - wyjaśniła.

- Luzz - skinął głową - I tak przy okazji mogłabyś przekonać Emily do mnie - zapytał ciszej, na co zachichotała.

- Zobaczymy co da się zrobić - skinęła głową za zgodą.

- Jesteś mała, ale wielka! - zawołał unosząc ręce triumfalnie do góry, gdy odchodził. Roześmiana dziewczyna w końcu dosiadła się do koleżanki, która odprowadzała wzrokiem mężczyznę do drzwi.

- Co tam? - zapytała.

- On - burknęła.

- Co on? - dopytała się marszcząc brwi, a przy tym unosząc dwa palce do znajomego kelnera.

- Jest niemożliwy - pokręciła głową, po czym uśmiechnęła się lekko

- Jest tobą zainteresowany - poprawiła ją Sophie - I jest seksowny - dodała wesoło.

- Czy nie zgubiłaś, gdzieś mojego brata? - zapytała drwiąc.

- Oczywiście po za twoim bratem - uniosła ręce na gest poddania, a po chwili młody chłopak przyniósł po filiżance kawy.

- Dzięki, Parker - zwróciła się do pracownika, który zaraz odszedł.

- Nie umiem mu jakoś uwierzyć - powiedziała zamyślona.

- Dlaczego? - zainteresowała się, podkładając ręce pod brodę.

- Ponieważ coś czuję, że nie będę umiała pozbyć się tych wszystkich dziewczyn.

- Ohh, na miłość boską, Emily, ale on z pośród tych wszystkich dziewczyn wybrał ciebie! - zawołała radośnie.

- Ale nie czuję się piękna, wiem, że już rozmawiałyśmy na ten temat, ale nie mam takiej pewności, jak ty - założyła ręce na piersiach.

- Więc może on w tobie wzbudzi? - zaproponowała uśmiechnięta.

- Może - mruknęła pod nosem, przy tym zakładając ręce na piersiach.

- Robię dziś imprezkę, czuj się zaproszona - powiedziała zmieniając temat widząc, że już przyjaciółka denerwuje się.

- A twoja mama? - zmrużyła oczy popijając swoją kawę.

- Nie przejmuj się tym - machnęła ręką, przy tym delektując się swoim napojem - Za to ogarnij, jaką bieliznę założysz dla Camerona - zachichotała niewinnie.

- Sophie?! - pisnęła w szoku - Gdzie twoje maniery?! - zapytała rozbawiona.

- Dawno już zgubiłam wraz z twoim bratem - odrzekła ucieszona. Dziewczyny roześmiały się ponownie w przyjemnych nastrojach.

46.Logan:

Gdy ona przygotowywała już kolacje dla gości, on spacerował po schronisku wraz z synem. Teraz to dopiero miał dylemat. Psów było pełno, a nawet i sporo szczeniaków i w sumie chyba szczeniak byłby najlepszą opcją, ponieważ mogła nauczyć go wszystkiego od podstaw. Przewijało mu sie przed oczami różne rasy, wielkości, barwy sierści .

- I co myślisz? - zapytał po pewnym czasie syna.

- Duży wybór - mruknął - Ale najbardziej jakoś przekonuje mnie, ten - wyznał podbiegając do kolejnego boksu, gdzie siedział jeden szczeniak. Był to z pewnością kundelek, z dłuższą sierścią, dłuższymi oklapniętymi uszami, koloru brunatno miodowego. Oczy miał smutne i wyglądał na samotnego, jak większość stąd czworonogów.

- Myślisz, że dla Sophie spodoba się? - upewnił się jego ojciec. Ten pies już przekonał jego, aby go wziąć, ale czekał na decyzje jeszcze pięciolatka.

- Jestem pewien - skinął głowa zdecydowany. Dowiedział się od młodego chłopaka, że tak, jak myślał to był kundelek i nie urośnie większy jak do kolan. Był porzucony jeszcze w te wakacje, oczywiście zaszczepiony i odrobaczony. Miał nadzieję, że Sophie nie będzie przykro i nie odczuje, że chce zastąpić innym psem, Pirata, z którym była już wystarczająco zżyta.

Tuż pod domem jeszcze napotkali Fletcherów. Przywitał się po męsku z przyjacielem, a z Evelyn, która jak zwykle ubrana była dość elegancko całusem w policzek.

- Jak zwykle piękna - stwierdził uprzejmie.

- Jak zwykle czarujący - odparła rozbawiona, a po chwili otworzyły sie drzwi, a w nich Sophie. Miała na sobie granatową, rozkloszowaną sukienkę i mógł przyznać się przed wszystkimi, że zdecydowanie była księżniczką. Wodził po niej całej oczyskami i na prawdę coraz bardziej nie mógł doczekać się późniejszego wieczoru. Weszli wszyscy do środka, gdzie rozglądał się. Musiał przyznać, że dawno go tu nie było po za tamtymi incydentami, ale nawet nie miał czasu wtedy przyjrzeć się temu wszystkiemu. Dostrzegł również od razu przy stole jej siostrę wraz z mężem, którzy skinęli głową na przywitanie, odwzajemnił tym samym. Gdy jako pierwsi składali jej życzenia Emily, a następnie Cameron, zauważył

również starszą kobietę z rodu Hetfieldów, która ilustrowała każdego, w końcu zatrzymała się właśnie na Burtonie.

- Potrzebuję chyba więcej martini - chrząknęła cofając się gdzieś w głąb domu, najwyraźniej usłyszała to Sophie, ponieważ machnęła ręką.

- Nie przejmujcie się i tak cud, że was wpuściła do domu - poprosiła uradowana.

- Dla ciebie wszystko, Sophie - powiedział ciepło mulat - wszystkiego najlepszego, mała - objął ją wielkimi ramionami.

- Dziękuję, Cam - zaśmiała się, po czym dostała od niego kolejny bukiet róż, w których zatopiła swój nos. Przyszła kolej i na niego i na Liama.

- Cześć kolego, co tam masz? - zwróciła się do niego kucając przed nim

- Zobacz - zachęcił, wręczając pudełko, w którym cienki pisk rozległ się. Spojrzała w tym momencie podejrzanie na chłopców, których prawdziwie kochała. Uklękła i postawiła kolorowy karton na podłodze, gdy otworzyła ze środka ukazał się mały karmelowy łepek. Rozszerzyła oczy zaskoczona i przyjrzała się ciepłym, małym, brązowym ślepkom.

- Ohhh, Liam - westchnęła czując, że brakuje jej tchu.

- Podoba ci się? - zapytał niepewnie - Chciałem, żebyś znów miała przyjaciela.

- Najpiękniejszy prezent, jaki dostałam - nachyliła się ściszając głos - Tylko nie mów swojej ciotce, pewnie na tą torebkę z Channel wydała fortunę - dodała, na co roześmiali się - A po za tym już dawno zdobyłam nowego przyjaciela - powiedziała wesoło - Stoi przede mną - dodała, czochrając go po czuprynie, po czym uściskali się czule.

- Pomysłowy prezent - tym razem zwróciła sie do swojego mężczyzny, którego kochała.

- Nie byłem pewny, czy to nie za szybko - próbował się wytłumaczyć - Ale, Liam chciał...

- Jest idealny - zapewniła go, po czym przywitali sie czule.

- Wszystkiego najlepszego, Sophie - rzekł wpatrując się w nią z łagodnym uśmiechem kciukami ocierając jej policzki - Zrobię wszystko, by cię uszczęśliwić - wyszeptał, na co uśmiechnęła się z radosnym błyskiem w oczach, delikatnie zarumieniona. Pokręciła głową protestując.

- Wystarczy, że będziesz - odszeptała czule. Nie umknął im obraz, który przedstawiał, jak Liam przytula się do nóg Alice Hetfield.

- Milo mi panią w końcu poznać - rzekł swoim słodkim głosem. Kobietę zamurowało tak jak i pozostałych.

- Mi ciebie też, Dziecko - wykrztusiła zaskoczona i poklepała go lekko po główce. Po tym wszyscy zasiedli do stołu. Wszyscy byli dobrani parami i każdy czuł tą pierwszą, niezręczną ciszę.

- Bardzo pyszne mamo - zwróciła sie Kimberly, by rozruszać rozmowę. Jedynie było słychać w oddali radosne śmiechy Liama i Mylsa, oraz sporadyczne, cienkie szczeknięcia przez nowego pupila jubilatki.

- Bardzo dobrze, pani, gotuje - poparła ją Emily.

- Litości... Nawet nie tknęłam niczego - powiedziała wyniosłe na co dziewczyny spuściły wzrok czując, jakby były skarcone, a następnie roześmiały się po cichu.

- Wiec, ty taka zdolna jesteś? - Logan zapytał, swojej dziewczyny nachylając się do jej ucha.

- Jeszcze wielu rzeczy, o mnie nie wiesz - odrzekła lekko zawstydzona.

- Nie mogę doczekać się, aż będę wiedzieć wszystko - wypowiedział cicho wpatrując się w jej oczy, na co zachichotała słodko.

- Więc, Luis, ile masz lat? - Alice Hetfiled przemówiła do dziecka, które właśnie dosiadło się obok Logana.

- Pięć, proszę pani - odpowiedział.

- Liam, mamo - upomniała ją własna córka - Pamiętasz? - zmarszczyła groźnie brwi.

- Aha - skinęła głowa obojętnie.

Sophie.

Gdy dzieci w tajemniczy sposób zniknęły wraz z właścicielką tego domu, młode osoby ciągnęły różne konwersacje przerywane szczerym śmiechem. O dziwo Christopher nieźle dogadał się z Cameronem, a Logan wspominał dawne czasy z Niallem. Emily w końcu zapoznała bliżej sie z Evelyn, która sympatycznie była nastawiona do niej. Jej pozostała starsza siostra.

- Jak urodziny siostrzyczko? - zapytała starsza siostra.

- Lepiej być nie mogło - odparła zdecydowanie.

- Oby twoje wszystkie marzenia spełniły się - uściskała ją radośnie.

- Już więcej mi nie potrzeba - westchnęła obejmując Kimberly. Z radia leciała jej ulubiona piosenka. Od razu powstała i chwyciła za rękę swojego chłopaka.

- Musimy zatańczyć! - zawołała, słysząc głos Whitney Houston - Uwielbiam tą piosenkę - dodała.

- Doskonale wiem - mruknął podnosząc się ociężale. Roześmiana poprowadziła ich na parkiet, którym był salon

- Tylko jeden taniec - zapewniła, na co kiwnął głową i po w końcu zaczął prowadzić swoją partnerkę tańca, ale również życia. Mieli wrażenie, że są w swoim żywiole. Po części to właśnie taniec ich połączył. Lubiła, gdy prowadził ją w rytm melodii. Tym bardziej, że szło mu sprawnie. Zaraz dołączyli do nich Niall z Evelyn.

- A ty zatańczysz? - zaproponował Cameron, siostrze przyjaciela.

- W życiu - zaprzeczyła Emily Jeffey.

- Więc zatańczę z Kimberly - powiedział szantażując, na co rozszerzyła oczy.

- Z, Kim?! - upewniła się.

- Nie mogę cię rozgryźć. Twierdzisz, że nie jesteś mną zainteresowana, ale za to zazdrosna o wszystkie dziewczyny - wyszczerzył rząd białych zębów w cwaniacki sposób - Nawet o mężatki.

- Słucham?! - oburzyła się.

- No, chodź wreszcie ! - zawołał, chwytając ją za rękę, na co zaśmiała się z jego determinacji i zaczęli również tańczyć. Po chwili i cztery pary poruszały się po dużym i eleganckim salonie, Mulat sprawnie opuścił brunetkę wykonując taneczną, idealną pozę. Zajrzał w jej ciemne roześmiane oczy, po czym bez uprzedzenia wpił się w jej idealne wargi. Pisnęła z wrażenia i zaczęła się szamotać wyrywając, jednak na marne czując jego pewny uścisk. To czego nie chciała zamieniło się, w to, co chciała. Z delikatnym uśmiechem pomiędzy jego pocałunkami oplotła go ramionami wokół szyi odwzajemniając czule pocałunek, który go chyba pobudził, bo od razu wyprostowali się. Zaskoczony oderwał się od niej i dalej kontynuował zadowolony z siebie taniec, dopóki nie przerwał im dzwonek do drzwi.

- Kogoś jeszcze spodziewasz się? - zapytała Kimberly, Młodszą siostrę.

- Niee - zaprzeczyła, po czym podeszła do drzwi. Otworzyła, lecz nikogo nie było, spuściła głowę w dół i dostrzegła pudełko, a na nim biały bukiet róż.

- Kolejna niespodzianka? - zapytała Logana, który stal obok niej, gdy zabierała sie za rozpakowanie prezentu.

- Niee, więcej nie szykowałem - odparł drapiąc się po włosach, popatrzyła na pozostałych gości, ale każde z nich pokręciło głową na odpowiedź.

- Co, jak co, ale każdy wie, że białe kwiaty nadają się, tylko na pogrzeb - cicho powiedziała Evelyn. Gdy otworzyła pakunek, zobaczyła biały tort z napisem wszystkiego najlepszego, a do pokrywki przyczepione zdjęcie jej wraz Colem Cerventesem które kiedyś zrobili wspólnie. Miała wrażenie, że jej tętno podskoczyło. Nikt nie ukrywał zmieszania i lekkiej frustracji, gdy nachylili się, by sprawdzić, co to za niespodzianka. Logana nosiły nerwy i nie miał pojęcia, jak opanować się.

- Zabije gnoja! - burknął i ruszył w kierunku drzwi, gdy ona właśnie wyrzucała podarunek do śmietnika.

- Pojdę, zawiadomię mamę - chlipnęła Kimberly.

- Nie, Kim! - zainterweniowała Sophia. podleciała spanikowana do swojego zdenerwowanego mężczyzny - Logan, proszę cię, co ty chcesz zrobić? - złapała go przed samymi drzwiami

- To, co powinienem dawno ! - warknął, nie patrząc na nią.

- Logan, to nic nie da!. Proszę... - jęknęła bezsilnie.

- Nie, Sophie, nie będę siedział bezczynnie, gdy on tak po prostu... - mówił odwracając się, by popatrzeć na jej piękną, ale przestraszoną twarz.

- Wiem, że się boisz, Logan - westchnęła dotykając jego policzka - Ja też - przyznała.

- Nie boję się go - oburzył się zaczesując swoją czuprynę.

- Wiem, dzielny jesteś - skinęła głową jeżdżąc ręką po jego torsie, by go uspokoić - Boisz sie o mnie i doceniam to, ale jestem tu... - Jej głos działał na niego kojąco - Z tobą - dokończyła z uśmiechem - Nie psujmy tego wieczoru, proszę - poprosiła z drżącym głosem.

- Okay - westchnął ciężko. Na prawdę chciał go załatwić, ale zrozumiał, że nie mógł jej zostawić. Dla niej został,

po czym wziął ją w swoje objęcia, a następnie ucałował w głowę czując, jak powoli jej drżące ciało uspokaja się. Te absurdalne poszukiwania byłyby, jak szukanie igły w stogu siana. Wrócili do znajomych, gdzie co jakiś czas każdy nie ukrywał lekkiego zmieszania, albo obaw wobec Sophie.

- Powinnaś zgłosić to policji - usłyszała kolegę, gdy kroiła swój tort.

- Zgłaszaliśmy już, Niall - odparła wzdychając.

- Co im tak długo trwa? - mruknął podejrzanie.

- Nie wiem - wzruszyła ramionami - Co mogę jeszcze zrobić? .Też mi nie podoba się to, co robi Cole, ale na pewno nie wyślę Logana na jakieś własne dochodzenie - powiedziała zdecydowana.

- Niee no, nawet nie podsuwam ci takiego pomysłu - uspokoił ją.- Może porozmawiam z kimś ze znajomych w mundurach? - zaproponował.

- Możesz, ale wątpię, że to coś da, teraz mają problemy w znalezieniu jego więc... - podsunęła mu talerzyk z kawałkiem ciasta. Popatrzył na nią smutno.

- Zawsze możesz na mnie liczyć - położył dłoń na jego ramieniu, na co uśmiechnęła się słabo.

- Tak, wiem - skinęła głową - Masz zjeść cały kawałek! - zagroziła mu chłodno.

- Jasne - od razu zabrał się za jedzenie, na co roześmiali się. Atmosfera nieco rozpogodziła się po jakimś czasie, momenty radości znów powróciły. Zauważyła, jak Evelyn chwali się pierścionkiem zaręczynowym, oraz obrączką pozostałym dziewczynom, które pożerały go zazdrością. Uśmiechnęła się będąc pewna, że musiała być to miła chwila w jej życiu, gdy jej mąż go wręczał. Udało się jej również zauważyć ten gorący pocałunek w tańcu swojej przyjaciółki i Camerona.

Zaśmiała się z tej sceny. Wszystko było takie, jak powinno być.

Pora nadeszła do rozejścia się. Pierwsza była jej siostra wraz z mężem i synem. Podziękowała im za przybycie i każdy miło pożegnał ich. Następną parą byli sąsiedzi.

- Ale jutro głowa będzie boleć - jęknęła Emily, gdy na siedząco zakładała buty.

- Wypiłaś prawie cala butelkę, sama - podpowiedziała jej Sophie widząc, że ma kłopot z ubieraniem sie. Ze śmiechem kucnęła i pomogła jej założyć jednego.

- Jesteś najlepsza - wybełkotała.

- Widzę, że ktoś będzie potrzebował wsparcia - usłyszały głos przyjaciela Logana. Gdy dziewczyna powstała, pomógł jej odziać płaszcz co zdumiało obie.

- Ooo… Nie potrzebuje twojego - chlipnęła Emily - A już na pewno nie myśl, że wylądujesz u mnie w sypialni - zagroziła mu chłodnym tonem.

- Masz racje, skarbie - kiwnął głową przyznając jej racje - Bo ty wylądujesz w mojej - szepnął jej na ucho, po czym chwycił ją za rękę. Rozszerzyła oczy w szoku i przełknęła ślinę. Spojrzała na swoją koleżankę, która z uśmiechem pomachała im na pożegnanie.

- Czy on długo jeszcze będzie z nami mieszkał ? - zdążyła zapytać

- Auć! - jęknął - Wredna Emily - usłyszała jeszcze za drzwiami.

- Zobaczysz jeszcze, jak bardzo - doszedł drwiący zmieszany ze śmiechem glos dziewczyny.

***

47. Cameron&Emily

Wniósł ją do domu, jak prawdziwy dżentelmen, zasłaniała zażenowaną swoją twarz dłońmi po swoim niedorzecznym upadku. Ukradkiem spoglądała na niego rozbawionego.

- Możesz mnie już postawić - wymamrotała, gdy byli przy jej sypialni.

- Jesteś pewna?.

- Mhm - skinęła głową, po czym była już na ziemi ochłonięta - Dobranoc, Cam - rzekła dumnie i mając się już odwrócić do odejścia, została przyciągnięta do niego, a nim zorientowała się była nie w swoim pokoju zatrzaskując plecami drzwi.

- Mówiłem, że u mnie wylądujesz w sypialni - wyszczerzył radośnie rząd białych zębów.

- Cam - zmarszczyła brwi groźnie - Nie jestem kobietą na jedną noc - powiedziała pewna siebie rozbawiona

- A kto powiedział,że tak cię traktuję? - zapytał wesoło, jeżdżąc palcem po jej dekolcie, zsuwając przy tym płaszcz z ramion tak, że spadł świstem na podłogę..

- Na prawdę tego bardzo chcesz co? - zapytała zalotnie, przegryzając dolna wargę. Kiwnął głową, po czym naparł swoim ciałem tak, że zaparło jej dech w piersiach. Wyczuł niesamowite ciepło od jej ciała, które go rozgrzewało. Czuł jej skórę, która była słodka i delikatna. Przez tą brunetkę ciasno miał w spodniach.

- Ah... Emily - pomyślał spragniony jej.

- Więc, wskakuj na łóżko - poleciła, rozszerzył oczy zaskoczony, ale wciąż z uśmiechem przyglądając się jej pięknej twarzy. Chwycił za jej jasną dłoń i idąc tyłem po prowadził do celu. Uśmiechnęła się zwycięsko i popchnęła go na szarą pościel

- Słodka Emily lubi dominować? - zapytał łobuzersko.

- Aha - odparła. Weszła na niego okrakiem, co go zdumiało. Podziwiał ją z dołu. Przysunęła swoją twarz do niego, nie czekał długo od razu wpił się w jej usta, a dłonie jego powędrowały na talie. Otworzyła oczy z wrażenia. Nie to planowała, ale smakował bardzo dobrze. Odwzajemniła pocałunek, a zaraz oderwała się powalając go na materac.

- Ręce do góry, Cam - zarządziła, na co prychnął śmiechem.

- Serio? - zmarszczył brwi podejrzanie.

- Nawet bardzo - powiedziała z lekka chrypką. Miała ochotę na niego i to bardzo, potrafił wzbudzić rządze, nawet samym patrzeniem na niego. Zdjęła cienki szal ze swojej szyi i sięgnęła do jego rąk, związała ze sobą dwa nadgarstki i przywiązała do szczebelków wystających od łózka.

- Emily - mruknął zadowolony. Pocałowała go jeszcze raz, nie potrafiła mu sie oprzeć. Jego ciało prężyło się i syknął zniesmaczony tym, że nie mógł jej dotknąć. Za mało mu było, kompletnie nie był nasycony. Uśmiechnęła się cwaniacko i zeszła w pośpiechu z niego. Zeskoczyła z łóżka i poprawiła naturalnie swoją sukienkę.

- Emily? - wydusił w szoku.

- To, że jestem pijana nie myśl, że łatwa Cam - powiedziała roześmiana.

- Emily?!. To nieładne, rozwiąż ! - polecił. Pochyliła się nad nim zafascynowana. Cmoknęła go w policzek i wyprostowała się zadowolona. Prawie ją przekonał, ale prawie robi wielką różnicę.

- Dobranoc, Cam - zawołała i pomaszerowała do drzwi z rękoma uniesionymi do góry zwycięsko.

- Emily! - krzyknął z wrażenia - Przysięgam, że zemszczę się! - dopowiedział, gdy ona wyszła śmiejąc się, jakby nigdy nic. Głowa jego opadła na poduszki bezwładnie, próbował wyrównać swój ciężki oddech, ta dziewczyna doprowadzi go do szaleństwa był pewien, ale teraz wpatrując się w swoje ręce musiał zastanowić się, jak wydostać się z tej pułapki.

***CDN***

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Ritha 13.05.2019
    Od razu zaznaczę, że nie czytałam poprzednich.

    „Teraz miał złe przeczucia co do niej, obawiał się o nią jak tylko nie było jej przy nim” – niej/nią/jej/nim, za dużo zaimków na zbyt małej przestrzeni

    Troszkę nad interpunkcją można by popracować, brakuje przecinków, w takich miejscach jak tutaj:
    „- Tato, kiedy Sophie ma urodziny? - zapytał Liam zaciekawiony, gdy jechali razem do szkoły. Mężczyzna spojrzał w lusterko wsteczne[,] by przyjrzeć się chłopcu. Zastanawiając się[,] co on właściwie teraz knuje.”
    Poza tym ostatnie zdanie z imiesłowem bez podmiotu jest trochę dziwne, zapisałabym czasem przeszłym:
    „Zastanawiał się, co on właściwie teraz knuje.”

    „- Hm..To dziwne, ale nie...” – wielokropek zawsze trzy kropki + spacja po wielokropku

    „- Super ! - zawołał z zachwytem.” – z kolei przed wykrzyknikiem bez spacji

    „Wchodząc do hotelu jak w zwyczaju miała stała przy recepcji zagadana przez koleżankę. Zastanawiał się jak ona to robi, że zawsze jest przed nim, zwykle razem wyruszają więc powinni być mniej więcej w tym samym czasie, a jednak gdy on już docierał ona była już prawie rozebrana i roześmiana, a po za tym Czy ona miała pojęcie jak piękna jest?.” – przegadane deczko, brak przecinków, „czy” z dużej niepotrzebnie

    26 tys. znaków – za długie jak na portal, co najmniej na dwie części (stąd mały ruch pod tekstem). Sama nie doczytałam do końca, bo czasu mało.

    No jest nad czym pracować. Skupiałabym się na tym, co chcesz przekazać daną sceną, a nie na pisaniu każdej myśli jak leci. Nie oceniam.

    Pozdrawiam
  • An Caroline 13.05.2019
    Dziękuję bardzo. Pozdrawiam
  • Ritha 13.05.2019
    An Caroline, jeszcze co Ci doradzę - warto zaglądać do innych, komentować, udzielać się, bo w gąszczu tekstów trudno dostrzec wszystkie opowiadania, stąd ilość komentarzy u osób nowych (zwłaszcza jeszcze jak się wrzuca serię) jest niestety znikoma.
    Pozdrawiam raz jeszcze
  • An Caroline 13.05.2019
    Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam. :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania