Poprzednie częściNiepoprawny książę I

Niepoprawny książę XVIII

48. Sophie:.

Westchnęła rozglądając się po pomieszczeniu. Miała nadzieję, że jej przyjaciółka będzie miała bardzo udaną noc. Spojrzała na schody, na które się skierowała. Dobre przeczucie ją wiodło tam, gdzie on był. Weszła do pokoju, który kiedyś należał do jej brata.

- Tu jesteś - powiedziała cicho.

- Właśnie przyłapałem twoją mamę, jak gra w monopoly z Liamem - chrząknął, na co uśmiechnęła się rozbawiona.

- Typowe - skinęła głową - Wpaja mu podstawy biznesu - dodała wyjaśniając.

- To znaczy?. - zmrużył oczy, gdy ona podchodziła do niego wolnym krokiem z tajemniczym wzrokiem.

- To znaczy, że chyba przygotowuje go przyszłości - pogładziła jego policzek czule, po czym nieco mocniej przycisnął go do jej dłoni. Była w tym taka dobra, w miłości, w kochaniu go, że go to przerażało - Gdy byłam w wieku Liama potrafiłam grać już w pokera, moja mama twierdziła, że to pomoże mi w mądrych wyborach, których nie cofnie się już - wyznała, na co zaśmiali się.

- Więc, możemy zagrać w rozbieranego?. - przybrał cwaniacki uśmiech.

- Możemy - skinęła głową ze zgodą - Ale przegrasz - dodała, udając groźniejszy ton, na co ponownie roześmiał się. Rozejrzał się po pokoju.

- Mam wrażenie, że nie było mnie tu wieki, ale nic nie zmieniło się - powiedział z lekką zadumą w głosie.

- Bo nic nie zmieniło się - odrzekła mu - Mama nic nie zmieniała, mi też w sumie nie zależało na tym - wzruszyła ramionami, na co kiwnął głową ze zrozumieniem - Kiedyś będziemy mogli przerobić ten pokój dla Liama - zaproponowała wesoło.

- Ten?. Dla Liama?.

- Mhm. Wybacz, ale wolałabym, żeby Cameron nie podglądał nas, jak kochamy się - zmrużyła oczy, wyobrażając właśnie tą scenę. Powodowała, że śmiał się i uwielbiał to, a gdy ona śmiała się dzięki niemu czuł niesamowite motyle w brzuchu, a przecież miał wrażenie, że jest skamieniałym człowiekiem.

- Ahh... No tak - podrapał się po czuprynie, chyba czując co właśnie ona powie.

- Myślisz, że nie widziałam, jak mnie podglądałeś paląc te swoje fajki?. - wesoło zapytała. No tak, właśnie to przeczuwał. Stała przed nim uroczo wyglądając i nie wiedział, ile jeszcze wytrzyma przy zdrowym rozsądku.

- Momenty, gdy balsamowałaś nogi były najlepsze - szepnął oblizując usta, na co zarumieniła się.

- Mówisz?. - upewniła się, na co wykonał ruch przytakujący głową.

- Rany... Mam młodą laskę - pokręcił głowę z niedowierzaniem. Rozszerzyła oczy w szoku i prychnęła.

- Laskę?!.

- Dziewczynę - od razu poprawił się ze śmiechem, po czym i ona dołączyła do niego.

- Właśnie - pochwaliła go dumna - A po za tym raptem dzieli nas, tylko cztery lata różnicy, mój kochany - dodała naturalnie malując pejzaże rękoma na jego imponującym torsie.

- Sophie, podchodzę prawię już pod trzydziestkę - mruknął zniesmaczony, na co roześmiała się. Faktycznie, czas leciał. Oni z roku na rok byli starsi. Niby wiedziała, że taka kolej rzeczy, ale nigdy w to nie zagłębiała się. Przerażała ją starość. Gdyby mogła, pragnęłaby być wiecznie młoda. Lubiła niezależność, lubiła być samodzielna i mieć dobre zdrowie i funkcjonowanie organizmu. Bała się śmierci, bała się odejść w nieznane. Chociaż, jakby miała pewność że tam, gdzieś spotka tego mężczyznę z niezwykłymi oczami, które spragnione wpatrywały się w nią, mogła, by tam do niego dołączyć bez wahania.

- To może pocieszy cię to, jak powiem, że wole dojrzałych mężczyzn - powiedziała zalotnie z lekką chrypką.

- Sophie - mruknął, rozbierając ją wzrokiem. Jego ręce błądziły po jej nagich ramionach. Opuszkami palców rysował sobie drobne ścieżki po jej mlecznej skórze. Męskie dłonie wpełzały na jej lędźwie zadając lekki masaż - Jeszcze trochę i nie będę umiał powstrzymać się.

- Oh…. Cóż - wzruszyła ramionami - Chyba będziesz musiał - zachichotała zawstydzona.

- Myślisz, że moglibyśmy się wykąpać?. - zapytał z łobuzerskim uśmiechem.

- Wykąpać!?. - pisnęła zaskoczona, ale z uśmiechem - Chcesz się kąpać, gdy moja mama jest pod dachem?. - upewniła się niedowierzając, gdy błądził dłońmi po jej plecach.

- Taak - odpowiedział jej - Z tego co pamiętam w monopoly gra się dość długo - powiedział z lekką chrypka, a ona przejechała delikatnie palcami po jego delikatnym zaroście, który dodawał mu jeszcze męskości. Znalazł zamek od sukienki, który poluzował w dół, czuł, jak spięła się i popatrzyła na niego zszokowana - Ups - wybronił się z czarującym uśmiechem, pokręciła głową z niedowierzeniem.

- Ups?. - wykrztusiła - Stajesz się erotomanem - zaśmiała się.

- To ty, tak na mnie działasz - wypowiedział blisko jej ust, przełknęła ślinę.

- No dobrze - zgodziła się - Ale tylko na chwile! - zastrzegła go.

- Noo, na jakieś przynajmniej pół godziny - pociągnął ją za dłoń, a następnie rozległ się jej gardłowy śmiech.

Leżeli już godzinę, otuleni pianą. Dmuchnęła w puszystą pianę, którą miała na dłoni, rozprysła się na mniejsze drobinki. Wodził palcem po nagim udzie kobiety, którą kochał do szaleństwa słysząc, co jakiś czas jej śmiech od zadawanych czułych łaskotek.

- Miło - westchnęła rozluźniona.

- Mhm - ucałował ją w ucho.

- Nigdy nie sądziłam, że ja z tobą... - wyznała przegryzając dolną wargę, spoglądając na niego w bok.

- Uwierz mi, że ja również - odparł - Kocham cię, Sophie - dodał i widział, jak rozczuliła się na jego słowa. Pociągnęła nosem ze wzruszenia,. Pianę, którą miał na dłoni przycisnął lekko jej do twarzy pozostawiając biały puch na jej buzi.

- Eej!. - zawołała, na co zaśmiał się, jednak po chwili spoważniał.

- Dlatego szlak mnie trafia, że ten idiota łazi - powiedział z nutą irytacji. Wiedziała, że będą musieli poruszyć ten temat, nawet, jeśli bardzo tego nie chciała.

- Wiem, Logan - skinęła głową rozumiejąc. Wytarła swoją twarz - Ale sam też nic nie zdziałasz, nie chcę, by tobie krzywda stała się - popatrzyła smutno.

- Nic mi nie stanie się - zapewnił całując ją w czoło. Skoro chciał o tym porozmawiać, to była chyba dobra chwila, by otworzyć się także przed nim. Westchnęła ciężko i uciekła, gdzieś wzrokiem.

- To wszystko wyszło, po za moją kontrolę. Dni stawały się coraz mroczne - zaczęła, a on ze zmartwionym wzrokiem wtulił swoje usta w jej włosy - Miałam w zwyczaju uciekać do pokoju Willa mając nadzieję, że on w końcu przyjdzie i obroni. Cole nie podniósł na mnie wcześniej ot, tak ręki. Dopiero w zasadzie, gdy ty wróciłeś - przyznała, na co przełknął ślinę wyobrażając, jak musiało to wyglądać - Oczywiście, jak mama była, tylko wtedy Cole zachowywał pozory dobrego narzeczonego - uśmiechnęła się krzywo - Na początku, nawet nie stwarzał złego wrażenia o sobie, a co do pokoju Willa wtedy byłam bezpieczna. Czułam się trochę, jakbym faktycznie do Willa uciekała, ponieważ czasami czuję jego obecność - przyznała.

- Bo, tak było - odgarnął jej kosmyk z włosów, który uwolnił się spod luźnego koku - myślisz, że Will byłby zadowolony, że jesteśmy razem?. - zapytała z lekkim uśmiechem..

- Myślę, że pierw, by mi kazał odpieprzyć się od ciebie - powiedział z przekonaniem, na co zaśmiała się.

- Serio?. - przyjrzała się mu.

- W sumie ciężko mi odpowiedzieć. Wiesz sama, jaki kiedyś byłem, w zasadzie do momentu, gdy pojawił się Liam, a Will był pełen niespodzianek - odpowiedział - Jego reakcja mogła, by być nie przewidywalna, ale pierw tak, jak mówiłem - dodał.

- Hmm… Myślę, że byłby zadowolony - chwilę zamyśliła się - Może nieco później - dodała popierając jego przekonanie, na co znów zachichotali.

- Dobrze, mój drogi - westchnęła, na co odwróciła się do niego - Pora wychodzić - oznajmiła.

- Ale wiedz, że czeka cię jeszcze długa noc - przejechał palcem po jej nosie, gdy wpatrywała się w niego roześmiana.

- Pojdę zobaczyć Liama - poinformowała - A ty... - spojrzała na niego, gdy był już owinięty ręcznikiem. Ze smakiem przegryzła dolną wargę dolną - Bądź w moim pokoju - puściła oczko zalotnie. Z cwanym uśmiechem odprowadził ją osuszoną i odzianą do drzwi. Miała na sobie grubszy szlafrok, a pod spodem zostawiła dla niego niespodziankę. Przeszła do kuchni, ale nikogo nie zastała. Ruszyła ponownie na górę i weszła do pokoju matki, gdzie panowała pustka, więc pozostał pokój Willa. Jej rodzicielka leżała wraz pięcioletnim dzieckiem. Uśmiechnęła się szczęśliwie na ten widok. Alice Hetfield ją najwidoczniej zauważyła, przyłożyła palec do ust i po cichu wstała.

- Właśnie zasnął - szepnęła podchodząc do drzwi przymykając je. Wiedziała, że jej rodzicielka nie była taka chłodna i okrutna, jeśli chodziło o dzieci. Miała rękę do małych pociech i lubiła je rozpieszczać. Uwielbiała swojego pierwszego wnuka i jako babcia pragnęła mieć ich wiele.

- Polubiłaś go - przejrzała ją młoda dziewczyna.

- Jest świetnym dzieckiem i bardzo bystrym - mówiła zadowolona.

- Tak to prawda i pewnie kogoś ci przypomina? - zapytała, choć wiedziała, że tak jest.

- Przypomina?, - zmieszała się. Cała Alice, czasami nie lubiła pokazywać po sobie ile w niej jest miłości. Zastanawiała się po kim ona właściwie poszła, skoro w niej tyle dobrych uczuć drzemało i nie wstydziła się ich pokazywać.

- Willa?. - dopytała.

- To...

- To nic mamo, tylko musisz wiedzieć, że to nie jest Will - upomniała zatroskana córka.

- Tak, wiem - skinęła głową w końcu czując lekki smutek - Dziękuję, mamo - powiedziała przytulając sią do niej.

- Za co?. - zapytała zdezorientowana, lecz w końcu objęła swoją najmłodsza córkę.

- Za wszystko, za dzisiejszy dzień - odpowiedziała w jej ramionach czując potężną miłość. Kobieta westchnęła.

- Nie ma sprawy - uśmiechnęła się - Logan, śpi z tobą?. - chrząknęła.

- Tak, mamo - odparła odrywając się od niej. Według zasad rodzicielki wiedziała, że przecież nie powinien, jednak ona najwidoczniej lubiła łamać zasady - Dlatego, pójdę do niego i kładziemy się spać - pomachała jej ręką na odchodne.

- Sophie?!. - pisnęła cicho, a młoda dziewczyna czując, że matka ją zaraz skarci myknęła do swojego pokoju jeszcze raz machając jej.

- Dobranoc - szepnęła i uciekła do środka zostawiając kobietę, która po prostu niedowierzała w to co widzi. Zastała go odzianego, gdy przyglądał się figurce tancerzy, którą wygrała tamtego pamiętnego dnia na aukcji, wtedy w końcu po raz pierwszy pocałował ją. Miała wrażenie, że widzi tą scenę przed oczami, na co uśmiechnęła się czując przyjemne wibracje.

- Już chyba wiem, czemu walczyłaś zawzięcie o nią - powiedział, na co kiwnęła głową mu odpowiadając.

- Liam, zasnął - poinformowała

- To znaczy, że?.

- Może obejrzymy zaległą, ostatnią część zmierzchu? - zapytała, na co rozśmiał się miękko.

- I kto tu jest erotomanem?. - zmarszczył brwi.

- Przy tobie również ciężko oprzeć się - uśmiechnęła się niewinnie. Podszedł do niej wolnym krokiem i stał na prawdę blisko. Kiedyś to było niebezpieczne, a teraz nie wyobrażali, żeby przed sobą mieli kogoś innego. Luzował powoli jej pas od szlafroka, a ona temu przyglądała się. Gdy uniosła swój wzrok na niego, jej szlafrok opadł zwinnie na podłogę. Zilustrował ją całą, najwyraźniej nawet nie wiedział, co przed nim ukryła. Miała na sobie delikatną, brzoskwiniową halkę, na wąskich ramiączkach. Widziała, że mu podoba się. Jego oczy zabłyszczały radośnie i przybrały poczucie rządzy.

- Panienko Sophie - szepnął marzycielsko. Wspięła się na palce, nie wytrzymując napięcia zaskakująco go pocałowała. Uśmiechnął się między pocałunkami jej przyjmując je bez zastanowienia. Uniósł ją bez wysiłku i przeniósł ich na jej wielkie łoże, po którym turlali się szczęśliwie oddając się pieszczotom, pozbywając się jego ubrań. Gorąco jej było, ten mężczyzna był najlepszy na świecie, a każdy z nim seks był niepowtarzalny i wyjątkowy. Przeturlali się ponownie pochłonięci, była na nim siadając na niego okrakiem. Za każdym razem znajdywała w nim coś nowego. Nowy, mały, pieprzyk, albo łaskotki, które miał za uchem. Drżał z lekkim śmiechem, kuląc się. Słodko wyglądał. Chwycił odważnie za jej zgrabne pośladki. Uniosła się do góry patrząc na niego chwilę.

- Wybacz Sophie, ale to moje - wyjaśnił z lekką chrypką, wciąż nią delektując się, a konkretniej jej szyją.

- Twoje?!. - pisnęła, ciężko dysząc. Wszystko w niej buzowało, miała wrażenie, że jest pijana. Jego cudowny zapach działał na nią, jak narkotyk.

- Moja Sophie, moje pośladki - chrząknął marszcząc brwi, na co zaśmiała się w końcu rozluźniając. Uległa mu tym pieszczotom. Przyzwyczajona do jego dłoni oddawała mu kolejne, namiętne pocałunki.

- Jak tak dalej pójdzie, będziemy mieli gromadę dzieci - pomyślała na głos. Spojrzał znów na nią zaskoczony. Wzruszył ramionami.

- Najwyżej założymy drużynę piłkarką - odrzekł zafascynowany nią. Nie cierpliwie podwinął jej wdzianko przy tym z wyczuciem pieszcząc dotykiem jej uda.

- Na prawdę, chcesz mieć dużo dzieci?!. - zapytała z wrażeniem. Snuł widocznie już ich plany na przyszłość, co ją cieszyło, ale, czy byli już na to gotowi?.

- Sophie - upomniał łagodnie, ale i delikatnie rozdrażniony, podnosząc się do niej, obejmując ją całą.

- Okay - uśmiechnęła się rozbawiona. W końcu doczekał się, wchodził do jej raju. Odgłosy z telewizora chociaż trochę tłumiły ich przyjemne westchnięcia i ciche jęki. Wdzięcznie unosiła swoje biodra zadając obojgu czystą rozkosz. Pieścił jej piersi zafascynowany, a jej brakło tchu. Przełożył ją na plecy i rozchylił jej rozgrzane uda. Ułożyła seksownie swoją nogę na jego biodrze, którą przetrzymał rozkoszując się nią gładząc. Tym razem on poruszał się pragnąc ją jeszcze bardziej. Miał ją, a mimo chciał więcej. Była wilgotna i rozgrzana. Zarumieniona obsypywała jego ramiona i szyję czułymi pocałunkami. Jego powolne ruchy, przemieniły się na głębsze i śmielsze, na co wydobyła z siebie cudowny głos, który go jeszcze bardziej pobudził.

- Ochh, Logan.... Boże! - krzyknęła z przyjemności przyciskając swoje wargi do jego skóry, by stłumić głos. Uśmiechnął się usatysfakcjonowany. Był coraz bliski szczytowania, żar między jej udami otulał jego całego. Nauczył się już rozpoznawać, gdy ona dochodziła, zaciskała ręce w pięści i obejmowała go obiema nogami mocniej, a wtedy jego ruchy stawały się głębsze. Wtedy już nie wytrzymywał, by nie rozbudziła wszystkich w domu zamknął jej usta namiętnym pocałunkiem. Jej ciało prężyło się pod nim, a z niego całe napięcie właśnie eksplodowało. Owładnęła ich ekstaza. Głaskał ją czule po głowie wyrównując swój oddech. Czekał, aż jej ciało uspokoi się, również ciężko dyszała wtulona w niego. Mogła, by to powtórzyć jeszcze setki razy. Popatrzyła się na niego rozczochrana, oblepiona rumieńcami.

- Jesteś... - wykrztusiła, przełykając ślinę. Brakowało jej słów, na to, jaki był w tym wszystkim świetny.

- Ty też jesteś niezwykła - odpowiedział kończąc za nią. Rozpromieniła się, zwinnie przewróciła go na plecy całując go zadowolona. Po niewinnych pieszczotach, leżeli spełnieni w objęciach. Obejrzeli tylko do połowy. Pobiegła na dół po deser właściwie dla siebie, jednak nie ominęły go próby karmienia. Ponownie był to sorbet cytrynowy. Była przygotowana na to, wiedziała, że nie lubił słodyczy, a ten ochładzający przysmak nie był wcale słodki. Głowę miała ułożoną na jego torsie patrzyła na niego tymi turkusowymi oczami, w które mógłby przyglądać się całe dnie i noce.

- Więc, chcesz mieć drużynę piłkarską?. - odezwała się, zjadając z łyżki zawartość. Zaśmiał sie radośnie i spojrzał nią, która oblizywała się.

- Z tobą, tyle ile tylko chcesz - odrzekł. Najwidoczniej była to najlepsza odpowiedź, bo dostał w nagrodę zawartość z żółtego kubeczka na łyżeczce.

- Chyba mam pomysł, jak pogodzić nasze mamy - szepnęła.

- Tak?. - mruknął - Myślisz, że uda się?. - zapytał.

- Chyba warto spróbować - wzruszyła ramionami - Będę potrzebowała twojej pomocy - zmrużyła oczy, jakby obmyślała właśnie tajny plan.

- Co, tylko sobie zażyczysz - Skinął głową, uśmiechnęła się słodko, po czym podarowała mu jeszcze pocałunek, który przyjął ze smakiem wyczuwając nutę słodko-kwaśnej cytryny. Zatopił palce w jej gęstych włosach, wtedy jej mięsnie rozluźniały się.

- Czy już najadłaś się?. - zapytał szepcząc. Po cichym śmiechu kiwnęła głową na odpowiedź. Odłożył lody za nią na szafeczce i przygarnął ją do siebie. Wtuliła się w niego ciesząc tą chwilą. I tak szczęśliwi kochankowie zdołali zasnąć nim napisy końcowe filmu przewijały się na dużym ekranie.

49. Logan

Nie otwierał jeszcze oczu, choć czuł jej jeszcze świeży zapach, to wiedział, że jej nie ma przy nim. Byłaby wtulona wciąż w niego, a w dodatku zdążył usłyszeć hałasy z dołu. Czuł niewielki ciężar na swoim brzuchu, wiec ze znużoną jeszcze miną spojrzał delikatnie w dół. Na nim rozleniwiony leżał nowy pupil tego domu.

- Super - chrząknął śpiąco - Nie powinieneś tak łasić się do swojej pani, albo chociaż do Liama?. - zapytał, na co szczeniak tylko niewinnie ziewnął. Westchnął ciężko, po czym podniósł się delikatnie zwalając psa z siebie. Znalazł swoje wczorajsze ubrania, które założył i ciężkim krokiem ruszył do drzwi, na co merdającym ogonem za nim i czworonóg. Pokręcił głową z niedowierzeniem. Chwycił go na ręce, by nie zrobił sobie jeszcze krzywdy na schodach. Zszedł na dół i od razu dostrzegł miły widok. Sophie miała od czasu do czasu w zwyczaju zrobić sobie poranną jogę, wraz z jego synem właśnie, to czyniła dobrze bawiąc się. Podszedł do kuchni, gdzie siedziała Alice Hetfield. Wyczuwając trochę niezręczna sytuacje.

- Dzień dobry, pani Hetfield, ja tylko wody chciałem - zaczął mówić z grzecznością. Był zaskoczony, dawniej już krzyczałaby wściekłym głosem, wyzywałaby go od najgorszych. Siedziała w milczeniu, jakby nigdy nic.

- Jasne, bierz. Chcesz to usiądź ze mną i poczekaj - powiedziała złośliwie..

- Poczekać na co? - zmarszczył brwi, nalewając do szklanki wody.

- Aż wasz ten głupi romans skończy się - uśmiechnęła się arogancko. Mężczyzna uśmiechnął się głupkowato i podrapał się rozczochranych włosach.

- Muszę panią zmartwić, ale zapewniam, że to nie jest żaden głupi romans - powiedział próbując nie wytrącić się z uwagi - kocham Sophie i wiem, że mieliśmy układ, ale, nie zostawię jej więcej. Obiecuję również, że nie dowie się, o naszej umówię dla pani dobra - wyszeptał, gdy odstawiał szklankę i natychmiast odszedł do najważniejszych osób w życiu.

- Chyba, już mam pomysł na imię dla pieska - powiedział zdyszany Liam.

- Tak?. Jakie?. - zainteresowała się prostując, a w końcu uśmiechnęła się ładnie na widok zaspanego Logana, który zasiadł za synem.

- Karmel - odrzekł.

- Karmel - powtórzyła.

- Może być?. - zapytał.

- Myślę, że idealne imię dla naszego psa - uklękła przed chłopcem.

- Naszego?. - pisnął zaskoczony.

- Pewnie, w końcu to będzie nasz wspólny - odpowiedziała naturalnie, na co pięciolatek podskoczył radośnie. Podziwiał jak razem bawią się i wygłupiają. Jego syn miał racje, Sophie Hetfield będzie najlepszą mamą na świecie. Jego serce radośnie wirowało od takiego widoku i myśląc, że może mieć takie poranki codziennie oddałby wszystko.

***

Siedzieli razem w biurze, ona robiła nową stronę internetową Great Grant Hotel, a on zaksięgowywał wszystkie wpłaty co rusz zerkając na nią. Siedziała na sofie po turecku z laptopem na kolanach, bardzo skupiona, ale był już przyzwyczajony do takiej Sophie. Wszystkio robiła tak, by było idealnie.

- Skończyłem... Jeszcze po Liama - westchnął, na co spojrzała na niego - A i muszę zawieźć pieniądze dla robotników - ciągnął swój monolog. Uśmiechnęła się tajemniczo i odłożyła swoje urządzenie pracy. Podniosła się, nie zakładając, nawet butów i podeszła do niego. Dziś był nadzwyczajnie zmęczony.

- Chyba, pan dyrektor, zmęczony? - zapytała zachodząc go od tyłu zadając mu przyjemny masaż ramion, na co mruknął z przyjemności.

- Mhhhmm.

- Szkoda, że, pan, nie ma jakiejś asystentki, albo sekretarki, która, by masowała - mówiła naturalnie, nie przestając swojej czynności. Uśmiechnął się sam do siebie.

- Szukasz nowego etatu?. Bo robisz to idealnie - zapytał mrużąc oczy, na co zaśmiała się. Odwrócił się do niej w fotelu, rozszerzając swoje nogi, wpuszczając ją.

- Już próbowałam. Zdaje mi się, że nie dawałabym rady na długą metę - odrzekła, ujmując jego twarz w dłonie, na co ukazał się w jego głowie obraz jej ubraną w firmowy strój pokojówki.

- Byłaś idealną pokojówką - zaprzeczył, chwytając ją za biodra

- I chciałbyś pewnie, żebym teraz była twoją asystentką?, - zmarszczyła brwi podejrzanie. Na jego twarzy wymalował się cwaniacki uśmiech, a następnie przyjął ją na swoje kolana z kiwnięciem głową na odpowiedź - A wiesz, że nie ładnie tak sypiać ze swoją sekretarką? - pieściła czule po kolei jego twarz, szyję, ramiona i tors. Pragnął, by nie kończyła tego wszystkiego.

- A z szefową, ładnie?, - burknął, na co roześmiali się.

- Z partnerką - poprawiła go, będąc blisko jego warg. Dłońmi błądził po jej lędźwiach, zjeżdżając na uda - Więc, zróbmy tak, ty pojedziesz zapłacić robotnikom, a ja pojadę po Liama - zaproponowała mu zafascynowana nim, a gdy jego dłonie powędrowały pod spódnicę pokręciła głową z niedowierzeniem - Radze się, panu, opanować - szepnęła

- Jesteś pewna?. - zapytał z lekka chrypka.

- Oczywiście, że tak!. - pisnęła z wrażenia, gdy ścisnął ją za jeden pośladek, na co roześmiał się szczerze.

- Nie, o to mi chodziło, ale widzę, jakie już masz myśli - powiedział rozbawiony, na co trzepnęła ręką go w ramie, a on w sprytny sposób przechwycił od niej gorący pocałunek, który odwzajemniła zadowolona.

- Jesteś pewna?. - powtórzył, myśląc o jej propozycji.

- Czemu nie?. - wzruszyła ramionami.

- Wolałbym cię nie zostawiać... - zaczął mówić i przestał, gdy poczuł jej palec na ustach, a sama mina jej mówiła wszystko - Brzmi idealnie - szepnął niepewnie z lekkim uśmiechem.

Była pod szkołą na czas, oparta o samochód stała wypatrując pięciolatka. Spojrzała na brzęczącą komórkę i chwyciła z wahaniem.

- ,,Załatwione'': Logan. Uśmiechnęła się czując ulgę i przeczuwała, że to nie jest ot taka wiadomość. Sprawdzał ją przy okazji, czy wszystko w porządku. Miała tego serdecznie dość. Była dorosłą kobietą, a musiała prawie cały czas z kimś przebywać dla własnego dobra. Znała Cola i wiedziała, że nie odpuści jej tak łatwo. Jeśli ją obserwował, a tak czuła, to wiedział, że wróciła do Logana i teraz zapewne szalał z zazdrości, gdziekolwiek był.

- ,,Tutaj też'' - odpisała.

- Cześć, Sophie - powiedział zdyszany, od razu rzucając plecak na tylne siedzenie.

- Cześć, kolego, mieliście zajęcia sportowe, że taki zdyszany?. - zapytała z uśmiechem.

- Taak, pan Fitz daje nam niezły wycisk, ale lubię grać w gałę!. - mówił żywiołowo.

- W gałę?!. - zapytała w szoku. Wsiadając za kierownice.

- No, w piłkę nożną - wyjaśnił jej.

- Nie no tak... Domyślam się - odrzekła z lekkim rozbawieniem - Te wasze słownictwo - szepnęła pod nosem myśląc o jego ojcu

- Pasy - upomniała mrużąc oczy, po czym posłusznie od razu zapiął

- Moi znajomi mówią, że jesteś bardzo ładna - przyznał popijając picie, które właśnie wyciągnął.

- Ohh… To miło z ich strony - spojrzała na niego ukradkiem.

- I, że masz fajny tyłek - dodał, na co niemal zakrztusiła się. Stanęła na czerwonym świetle i przyjrzała mu się.

- To już w tym wieku zwracacie na to uwagę?. - zapytała.

- Ja, nie - wzruszyła ramionami - Tyłek, to tyłek - dodał niewinnie.

- Chyba, twój tato musi sprawdzić, z kim zadajesz się - chrząknęła.

- Są dobrzy, Sophie - jęknął - Po prostu najwidoczniej, mówią co myślą - wytłumaczył pogodnie.

- Ahhh, więc ja też mówię, co myślę - odpowiedziała mu roześmiana - I wolałabym nie słyszeć tego od twoich kolegów - dodała nieco z tonowanym głosem.

- Dobrze - mruknął, na co odetchnęła z ulgą i znów ruszyła.

- Sophie?.

- Hm?. Znów o moim tyłku?. - zmarszczyła podejrzanie brwi.

- Nieee... - zaśmiał się.

- To dobrze - uśmiechnęła się - Co tam?. - zaciekawiła się.

- Cieszę się, że wróciłaś do nas - wyznał nieśmiało, na co spojrzała na niego z wielkim uczuciem. Uśmiechnęła się szczerze,

ze spokojem i ulgą. Poczochrała go po czuprynie odpowiadając.

- Ja też kolego.

Młody człowieczek zarechotał słodko i po chwili byli pod jego domem, gdzie jego ojciec już oczekiwał gasząc papierosa.

- Jak w szkole?. - zapytał, na przywitanie, gdy ściskali się czule.

- dobrze - odparł tylko i wpadł do środka, na co starszy mężczyzna poczochrał się po czuprynie.

- Taaa… Ma gadane - chrząknął, na co brunetka roześmiała się.

- Po tacie - odparła i również weszła do środka. Zdążyła pokochać wspólne obiady, pomagała odrabiać lekcje Liamowi, często towarzyszył im również Logan.

- Liam mówił, że nie lubisz matmy - szepnął jej na ucho.

- Kapuś z niego - mruknęła mrużąc powieki, co go rozbawiło.

- Więc, nie bez powodu dostałem cyferkową robotę? - zacytował jej słowa i wiedziała, że też nie przypadkowo je słyszy. Uśmiechnęła się wesoło.

- Dokładnie, dyrektorku - poparła - Ktoś musi robić brudną robotę - odrzekła wesoło, na co zaśmiał się lekko.

- Pani Hetfield - westchnął przysuwając się do niej.

- Na lekcje biologii raczej za wcześnie - upomniała, gdy właśnie z łazienki wrócił chłopiec.

- Będę miał to na uwadze - odrzekł głośniej i wrócili do swojej czynności ze śmiechem. Po tym zagrali jeszcze razem w jedną grę, czym był zachwycony najbardziej najmłodszy uczestnik. Zjedli wspólnie kolacje również z Emily i Cameronem, gdzie trwała beztroska i przesympatyczna atmosfera. Wolała dzisiaj zostać u niego, tylko przy nim czuła się bezpiecznie, tym bardziej, że teraz mama jej wyjechała. Skończyła w końcu tą stronę internetową na jego łóżku.

- Mamy to!. - zaklaskała szczęśliwa wyciągając się.

- Nareszcie - usłyszała mamrotanie, które weszło wraz z posturą Logana, niosącego na tacy dwie herbaty. Uśmiechnęła się na ten widok i wstała do niego odbierając swoją nagrodę.

- Dziękuję - musnęła go w policzek i postawił swój napój na szafeczce nocnej. Ułożył się na łóżku zaglądając w laptopa. Na jego twarzy wymalowało się zaskoczenie, ale i zdumienie.

- Profesjonalistka - stwierdził.

- Mhm - poparła go wsiadając na kolanach na pościel. Jej również podobało się, co stworzyła. Dodała świeżych, nowych zdjęć, jakie ostatnio zrobiła, oraz zmieniła całą grafikę oraz z opisami, dodała krótkie filmiki za pozwoleniem gości, którzy brali udział w różnych zabawach okolicznościowych na sali. Zamknął laptopa i odłożył.

- Powinna tu być moja piżama, prawda? - zapytała, zbliżając się powoli do niego.

- Mhm - uśmiechnął się odkładając swój kubek. Zbliżała się do niego, jak kotka i czekał na nią niecierpliwie - Powinna gdzieś tu być - dodał rozchmurzony, na co zachichotała i siedziała już na jego kolanach.

- Aa... Właśnie - przypomniała sobie - Może sprawdź z kim zadaje się, Liam?. - zaproponowała mu spokojnie.

- Hmm.. Czemu?. - zmarszczył brwi.

- Nie wiem... Ponieważ rozmawiają o mnie i o moim tyłku?. - odpowiedziała trochę z zakłopotaniem. Zaśmiał się słodko i spojrzał na nią.

- O twoim tyłku?. - upewnił się, od razu chwytając za niego, na co pisnęła.

- Logan!. - pisnęła, podciągając jego ręce wyżej - No, nie powinni rozmawiać, o tym, jaki to mój tyłek jest fajny, a po za tym...Nie tyłek, tylko pupa - mówiła z lekkim zażenowaniem.

- Co z tego, że mówią, co widzą, Sophie? - zapytał rozczulony - Jesteś piękna, a ja uwielbiam twój tyłek - dodał zapewniając, na co szczeka jej opadła i popatrzyła groźnie.

- Okey… Pupę!. - poprawił się, zaśmiali się razem.

- Mimo to uważam, że są za mali na takie zainteresowania - powiedziała z lekką chrypką.

- Okay… Spróbuję porozmawiać z Liamem - powiedział spokojniej - A, czy ja mogę po interesować się twoją pupą? - zapytał, znów zjeżdżając dłońmi na jej pośladki, ściskając jeden pośladek po drugim. Zarechotała przyciągnięta bardziej do niego, a następnie obcowali ze sobą czule.

Leżeli na boku wpatrzeni w siebie, była zarumieniona, piękna i jego, wodził palcem po jej udzie. Przymknęła oczy rozkoszując się tą pieszczotą.

- Wiem, że jesteś zbyt wstydliwa - odezwał się wspominając ich nie dawno rozmowę, na co zmarszczyła brwi podejrzanie, a potem rozpogodziła.

- Wcale nie jestem - zaprzeczyła.

- Mhm… Na zwykłe słowo ,,tyłek ''paraliżujesz się, a co mówić, jak usłyszysz ,,kutas'', ,,penis'' - wymieniał jej, a ona niedowierzała. Otworzyła szeroko buzie i przymknęła mu usta swoją dłonią, mimo to dalej wymieniał z przytłumionym głosem.

- Przestań! - poleciła zszokowana, co słyszy z uśmiechem, jednak dalej wymieniał.

- Fiut, złamas... Chociaż ostatnim wyrażeniem mnie nazwałaś - spojrzał na nią rozbawiony jej reakcją, dłońmi zasłoniła swoją zaczerwienioną buzie i spojrzała spoza palców.

- Wcale nie wstydzę się tego, tylko po prostu dla mnie, to zbyt wulgarne - wyjaśniła roześmiana.

- W sumie to jest urocze - przyjrzał sie uważnie - W łóżku nie bardzo nieśmiała jesteś - parsknął, na co uniosła głos z wrażenia.

- Logan!. - trzepnęła go w ramię, na co zaśmiał sie ponownie.

- No, okay… Nic nie mówię już - unosząc się na łokciu zbliżając się do niej - Ale co jest wulgarnego w ,,tyłku''? - zmrużył oczy zahipnotyzowany nią.

- Nic, po za tym, że wypada to słowo z ust pięciolatka - odparła oburzona, ale i uśmiana - Niemożliwy - westchnęła podziwiając go unosząc wzrok.

- Zbyt seksowna - odrzekł przed jej wargami, na co zarumieniła się i nim coś powiedziała zamknął jej usta magicznym, wprawiającym o dreszcze pocałunkiem. Brakowało jej tchu, mimo to nie chciała, by to kiedykolwiek skończyło się. Była szczęśliwa z nim. Jej ciało domagało się niecierpliwie jeszcze więcej i od razu zdradzało ją przy nim. Na jego dotyk dostawała gęsiej skórki. Był taki pewny we wszystkich gestach, jakby wiedział, czego pragnie i co uwielbia. Uwielbiała mieć go pomiędzy jej rozgrzanymi udami. Lubiła, gdy zaskoczony wpatrywał się w nią podczas, gdy dominowała nad nim, choć to jeszcze ją peszyło. Kochali się ponownie powoli, płynnie i rytmicznie. Cieszyli się idealną ich chwilą, którą mieli tylko dla siebie

Logan.

Dni ich były cudowne, a noce jeszcze bardziej wspaniałe. Poświęcali wiele czasu zarówno dla Liama, który najwyraźniej był zadowolony. Starali się zabierać na różne atrakcje, byli również znów na trampolinach tym razem pod dachem, na których wszyscy troje skakali i nawet nie krępował się przy pokazywaniu swojego szczęścia. Którejś nocy z rzędu przebudził się słysząc dziwne głosy. Otworzył oczy popatrzył na śpiącą Sophie i zrozumiał, że te głosy, to ona. Drgała co jakiś czas przez sen..

- Nie, Cole - wybełkotała - Nie! - pisnęła. Miała koszmar, przełknął ślinę i pogładził ją po ramieniu odzianym w krótki rękaw od bluzki.

- Sophie - próbował zbudzić.

- Cole!. - krzyknęła od razu wstając.

- Sophie - próbował ją uspokoić i dać świadomość, że już po wszystkim głaszcząc ją po policzku.

- Logan - wyszeptała dysząc.

- To, tylko zły sen - powiedział spokojnie, ale zmartwiony. Przytulił ją do siebie, na co skryła się w jego ramionach. Pocałował ją w głowę dodając jej poczucie bezpieczeństwa i otuchy. Cole Cerventes, popsuł jej psychikę. Nie zasługiwał na to, by śnić o nim, jednak, gdy był na wolności, wciąż o nim pamiętała - Jesteś bezpieczna - zapewnił. Wciskała się w niego, jak bezbronna dziewczynka, a mu to łamało serce. Gładził ją po plecach dopóki nie zmorzył ją kolejny sen.

- Obiecuję ci, że zapłaci za wszystko - szepnął, wsłuchując się w jej spokojny oddech. Do czasu, gdy był pewny, że ma spokojny sen czuwał nad nią, a wtedy sam pogrążył się we śnie.

Następny dzień musiała odespać, z czym czuła się fatalnie. Była wdzięczna, że czuwał nad nią mimo przecież było wszystko porządku. Obudziła się późnym popołudniem, wciąż siedział przy niej z laptopem na kolanach.

- Nie musisz, aż tak mnie niańczyć - mruknęła zaspana.

- Ale chcę - odrzekł spoglądając na nią. Uśmiechnął się lekko i widziała ten zmartwiony wzrok.

- Jest już okay - zapewniła, po czym podniosła się nieco do góry i zerknęła na ekran. Był w momencie odpisywania jakiegoś meila. Skinął głową, a po chwili pogładził jej delikatny policzek.

- To akurat moja robota - wymamrotała.

- Co z tego, że wyręczę cię?. - zapytał zdumiony.

- Kocham cię - uśmiechnęła się pogodnie, całując słodko go w usta, na co mruknął zadowolony zamykając laptopa odstawiając na bok i pomógł jej wpakować się na jego kolana, gdzie usiadła.

- Tylko za mnie pewnie nie policzysz pita, prawda? - zapytał między pocałunkami podejrzanie. Zachichotała słodko i odgarnęła rozczochrane włosy do tyłu odpowiadając.

- Bingo.

50. Sophie.

W czwartkowe południe postanowili zrealizować swój plan wobec swoich rodzicielek. Będąc w miejskiej kawiarence pierwsza numer wykręciła Sophie.

- Cześć mamo - powiedziała słysząc, że odebrała.

- Sophie?.

- Pomyślałam, że może masz ochotę na kawę, nasze ulubione ciasto? - zapytała.

- Nie wierzę, w końcu masz dla mnie czas?. - zakpiła.

- Tak wiem, że ostatnio cię zaniedbałam..

- przez Logana nie masz już dla mnie czasu - zamarudziła przerywając jej, na co brunetka westchnęła i spojrzała na swojego chłopaka. Zdecydowanie była nim pochłonięta, oraz Liamem, ale to, że jej mama już mówiła o nim po imieniu, to był jakiś plus.

- Dlatego proponuje Ci mile południe - dokończyła. Słyszała wahanie w glosie matki - W Charlotte?. - zapytała.

- No dobrze, daj mi pół godziny - zgodziła się z entuzjastycznym głosem.

- Do zobaczenia! - zawołała wesoło i rozłączyła się - Twoja kolej - poleciła.

- Muszę to robić?. To takie...

- Dziecinne?. - pomogła mu rozbawiona - Cóż, takie są nasze matki - odpowiedziała zdecydowana, a po chwili popatrzyła się na jego telefon. Westchnął ciężko i wybrał numer z szybkiego wybierania.

- Logan?. Nic ci nie jest?. - od razu usłyszał.

- Nieee… Niby dlaczego miałoby coś sie stać.? - zmarszczył zaskoczony brwi.

- Ponieważ nie dzwonisz, tak zwyczajnie, no chyba, że coś się stało - burknęła. Ich matki były na nich złe, ale przecież nic nie zrobili po prostu zakochali się w sobie.

- Nic się nie stało, mamo - zapewnił.

- Synek mamusi - usłyszał drwiącą dziewczynę, na co pokręcił głowa z lekkim uśmieszkiem.

- Pomyślałem, że może masz ochotę spotkać się?. - zapytał.

- Chcesz się spotkać?. - upewniła się czy dobrze usłyszała.

- W Charlotte?. Dają tu twoje ulubione ciasto brzoskwiniowe - zachęcił.

- No dobra - zgodziła się, wzdychając - Nie długo będę - dodała przed rozłączeniem.

- I co teraz?. - zapytał wesołą Sophie, wzruszyła ramionami, a następnie złożyła ręce na jego barczystych ramionach.

- Czekamy - odpowiedziała zadowolona. Wynajęli cały lokal na mniej więcej trzy godziny, oczywiście wspólnie opłacili. Poprosili, by nikogo nie wpuszczali z zewnątrz, a oni będą schowani na zapleczu w razie czego. Trochę obawiali się tego spotkania tych kobiet, ale mieli nadzieję, że do trzeciej wojny światowej daleko. Usłyszeli cienki dzwoneczek przy drzwiach zwiastujący kogoś przybycie. Pierwsza była Jennifer Jeffey, która podeszła do szklanej lady, gdzie były skrojone różnorodne kawałki ciast i tortów.

- Mmm...Ciasto brzoskwiniowe i kawę czarną - poprosiła. Usiadła przy stoliku oczekując swojego syna,. Drugi dzwoneczek oznaczał przybycie drugiej mamy. W drzwiach stała Alice Hetfield.

- Litości... - burknęła od razu pod nosem - Nie mogłaś wybrać inne miejsca na lunch?. - zapytała rozdrażniona.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania