Poprzednie częściNieśmiała cz1

Nieśmiała 17

W moim kierunku po niebie pędził mały, zielony kształt. Wystarczyło podbiec dwa kroki do przodu,

uważając by nie oberwać tym czymś w głowę, i wyciągnąć przed siebie rękę.

Po chwili ze zdumieniem wpatrywałam się w złapaną na kampę piłeczkę do tenisa. Udało się.

Skóra wewnątrz dłoni lekko mrowiła, i piekła, co świadczyło jak mocne było to odbicie. Zostałam

uniesiona w górę, w ramionach ukochanego, i obrócona w okół własnej osi. Za ten jego uśmiech,

który rozświetlał mu spojrzenie, oddałabym duszę diabłu.

- Teraz wygramy - zawołał z entuzjazmem.

Obok stanęła Sandra, z równie pogodnym wyrazem twarzy. Nie przeszkadzało jej, że Rafał mnie

obejmuje, nie widziała we mnie żadnego zagrożenia dla swojego z nim związku. Ot, taka tam sobie

niby siostra, dobry kumpel, nic poza tym. Ciekawe czy nadal by się uśmiechała, gdybym właśnie w

tym momencie wpiła się wargami, w jego usta, przeleciało mi przez głowę. Na samą myśl o tym zaschło

mi w gardle, i zrobiło się gorąco. Pospiesznie odwróciłam głowę, pomysł był absurdalny. Odepchnąłby

mnie, a ja upokorzona nie miałabym odwagi więcej pokazać mu się na oczy. Na powrót byłabym samotna.

- Odbijam pierwsza - wyrwałam się, i pognałam na drugą stronę boiska.

Wiedziałam, że nawet jeśli jakimś cudem uda mi się odbić, piłeczka nie dotknie nawet lini. Mogłam

jedynie przebiec przez wszystkie bazy, gdyby odbić udało się komuś innemu.

 

Po skończonym meczu nasza paczka podzieliła się na dwie grupy, chłopcy ruszyli do jakichś niby

męskich spraw, dziewczyny zostały na miejscu. Wygodnie rozlokowane na ławeczkach, rozkoszowałyśmy

się promieniami sierpniowego słońca.

- Że też mu jeszcze nie zbrzydła - westchnęła Marta, spoglądając za oddalającą się w ślad za facetami

drobną dziewczęcą postacią.

-Twój brat lubi mieć pieska, a ten nawet chodzi bez smyczy - Marysia wyszczerzyła zęby, i odkręciła

butelkę z wodą.

Cieszyło mnie że wredne komentarze, z którymi całkowicie się zgadzałam wypowiedział ktoś inny. Dzięki

temu czułam się odrobinę mniej jędzowato. Moja siostrzyczka wyprostowała się, i lekko szturchnęła mnie w ramie.

- Pochwal się koleżankom jak pięknie załatwiłaś tego paple, Piotrusia.

- Przylałaś mu?- oczy Marty zrobiły się okrągłe jak guziczki..

Pokręciłam głową, i na wspomnienie wczorajszej miny chłopaka, aż się uśmiechnęłam.

- Nawet go nie dotknęłam - zapewniłam - Powiedziałam mu tylko, że jeśli zdradzi mój adres rozpowiem

wszystkim, iż złapał jakieś paskudnie zarażliwe choróbsko. Nikt mu nawet ręki nie poda.

- Ale co to będzie za choroba?

- Jeszcze nie wiem.

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Marzycielka29 26.09.2015
    Hahaha koniec mega:D 5
  • Rebley 26.09.2015
    Za krótkie ale i tak stawiam 5
  • Angela 26.09.2015
    Marzycielko, Rebley dziękuję za oceny i komentarze.
    PS: nie potrafię pisać długich rozdziałów.
  • KarolaKorman 26.09.2015
    ,,- Pochwal się koleżanką '' - koleżankom
    Rozbawiłaś mnie nie tylko końcówką, ale całym opowiadaniem, 5 :)
  • Angela 26.09.2015
    Dziękuję Karola :D błąd poprawiony.
  • Lucy <3 21.10.2015
    Kiedy kolejny rozdział ? ;) Daję 5 :*
  • To opowiadanie podobało mi się mniej niż Anabelle, ale ciekawie przedstawiłaś sposób postrzegania świata z młodszej perspektywy ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania