Nieśmiała cz 11
- Kogo on miał na myśli, mnie?- zapytałam.
Z nadzieją zerknęłam na Marysie. Jej włosy również były blond, ale w ciemniejszym odcieniu niż
moje po farbowaniu. Marta uśmiechnęła się szeroko, ubawiona moim zażenowaniem.
- I co, umówisz się?- obie jeszcze raz zerknęły w stronę faceta.
Jak one w ogóle mogły wziąć coś takiego pod uwagę, piekliłam się w duchu. Koleś nawet nie ruszył
tyłka, by osobiście się zapoznać, i zaproponować spotkanie. Za kogo on się uważa?
- Ja włosy tleniłam, a nie mózg. Rozjaśniacz nie wyżarł mi jeszcze szarych komórek- zgrzytnęłam zębami,
a dziewczyny parsknęły śmiechem.
- Dobra, idziemy- pociągnęłam je w kierunku wejście, i pana biletera- Trzy poproszę- uśmiechnęłam się
do starszego pana, z tylnej kieszeni wyciągając resztki kieszonkowego na ten miesiąc.
A miał być nowy tusz do rzęs, pomyślałam z nutką żalu, patrząc jak bileter odrywa z bloczku trzy bilety,
i wydaje resztę, która wystarczała co najwyżej na paczkę gum do żucia. Jakie szczęście że miesiąc miał
się już ku końcowi. Mijając na czarno ubranego ochroniarza, z wysoko uniesioną głową, i uśmiechem na
ustach, wręcz nie mogłam się powstrzymać przed drobną złośliwością.
- Przykro mi, handlu wymiennego nie będzie- rzuciłam na pozór lekko.
Wydawało mi się, że policzki chłopaka pokrył lekki rumieniec. W rzeczywistości moja pewność siebie była
jedynie udawana, ale doskonale pasowała do nowego wizerunku, należało ją tylko w sobie wyćwiczyć.
- Zaczekaj!- zawołał kiedy kierowałyśmy się w stronę widowni.
Opuścił swoje stanowisko przy wejściu, i złapał mnie za ramię. Nie byłam na coś takiego przygotowana,
myślałam że da sobie spokój. Nie rób takiej wystraszonej miny, skarciłam się w myślach. Pamiętaj, od teraz
to ty jesteś łowcą a nie zwierzynom. Unieś głowę, i uśmiechnij się z wyższością, wydałam polecenie swojej
twarzy. Wykrzywiłam twarz w coś, co przy odrobinie dobrej woli można było uznać za uśmiech.
- Głupio wyszło- zaczął, a ja ze zdziwieniem stwierdziłam, że głos miał przyjemny- Jestem Mariusz,
zwyczajnie nie wiedziałem jak zagadać...
- I pomyślałeś że taki tekst wystarczy- przerwałam jego tłumaczenia, a on tylko skinął głową.
- Więc jak, Dasz się namówić na kawę?
Przez krótką chwilę udawałam że poważnie zastanawiam się nad tą propozycją. Może Rafał byłby zazdrosny,
gdybyś zaczęła prowadzać się z takim mięśniakiem, przyszło mi do głowy, albo całkiem się wycofa. Cholera
jasna, co robić?
- Kiedy będziemy wychodziły zostawię Ci numer, dobrze? Umówimy się w któryś dzień- obiecałam.
Komentarze (8)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania