Nieśmiała cz 12
Anka, ale z ciebie tchórz, wymyślałam sobie w myślach. Dziewczyny właśnie założyły mi na głowę
pożyczoną czapkę z daszkiem, która szczelnie zasłoniła włosy, i połowę twarzy. Do kompletu
znalazła się również przydługa bluza.
- A nie prościej byłoby jednak mu powiedzieć, że nic z tego?- zapytałam patrząc w lustro, na ten
pożal się Boże kamuflaż.
-Taaak- rzuciła Marta przeciągle- On zaczął by smęcić, i umówiłabyś się z nim dla świętego spokoju.
Niestety chyba miała rację, byłam zbyt miękka. Wmieszałyśmy się wł tum ludzi opuszczających halę
sportową, i tak szybko jak to było możliwe zniknęłyśmy za rogiem pobliskiego budynku. Moja obstawa
chichotała przez cały czas, tak że i ja w końcu parsknęłam radosnym śmiechem.
- Przynajmniej mamy pewność że metamorfoza była udana- oświadczyła Marta, gdy już trochę się
uspokoiłyśmy, a Marysia jej przytaknęła.
Zaczęło robić się póżno, a ja nie mogłam się doczekać by na zajutrz zaprezentować się Rafałowi.
Przed snem w głowie kłębiły mi się setki fantastycznych scenariuszy. Niestety żaden z nich nie
pokrywał się z rzeczywistością, bo mój książę z bajki widząc mnie rzucił jedynie " świetnie wyglądasz,
blond Ci pasuje", po czym wrócił do opowiadanej kolegom anegdotki. Jeśli miałam ochotę skakać, to
na pewno nie ze szczęścia. Prędzej już z okna, tylko co by to dało, mieszkałam przecież na parterze.
Nie byłam w stanie wysłuchać do końca historyjki o dyskotece w remizie, i poznanych tam dziewczynach.
Czy on jest naprawdę aż tak ślepy, zastanawiałam się wracając do domu by odreagować. Największy
spokój osiągałam zawsze przy zmywaniu naczyń, dlatego uśmiechnęłam się lekko na widok pełnego zlewu
Po dobrze wykonanej pracy byłam już prawie pogodzona z faktem, że Rafał nigdy nie spojrzy na mnie w
ten sposób, kiedy w przedpokoju zadzwonił telefon. Wytarłam mokre ręce o spodnie, bo niby po co komu
w kuchni ścierka, i pospieszyłam odebrać.
- Słucham- rzuciłam do słuchawki, prawie pewna że to ktoś ze znajomych, w sprawie sobotniej imprezy.
- Cześć Blondyneczko- odezwał się męski głos po drugiej stronie, a pode mną ugięły się kolana, i
zwyczajnie usiadłam na podłodze- Zaskoczona?
Komentarze (6)
na pewno nie ze szczęścia. Prędzej już z okna, tylko co by to dało, mieszkałam przecież na parterze.'' Świetna część 5 :)
Oczywiście, musiałaś tak zakończyć :(
Tekst był świetny Hahaa " po czym wrócił do opowiadanej kolegom anegdotki. Jeśli miałam ochotę skakać, to
na pewno nie ze szczęścia. Prędzej już z okna, tylko co by to dało, mieszkałam przecież "
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania