Nieśmiała - ostatni taniec (gdyby kogoś interesowało jak to wszystko się zakończyło) 1/2
Muzyka i alkohol żwawo tętniły mi w żyłach. Jak ja kochałam to miejsce, choć drogi ojczulek zapewne dostałby zawału, gdyby wiedział, gdzie byłyśmy z Marysią, w czasie kiedy teoretycznie powinnyśmy być z wizytą u babci. Nie przeszkadzało mi nawet, że po nieprzespanej nocy, na uczelni będę biła pokłony przed automatem z kawą. Żyje się krótko.
Wprowadzenie do dyskoteki jeszcze całkiem nieletniej siostry, nie było wielkim wyczynem. Zawsze wyglądała na starszą niż w rzeczywistości, wystarczyło więc jedynie odrobinę podrasować legitymację i gotowe. Do szczęścia brakowało mi jedynie Piotra, ale on nie lubił takich miejsc, jednak nigdy nie miał nic przeciwko moim wyjściom. Ufał mi.
– Hej Królewno! – Ktoś mocno złapał mnie w pasie i uniósł do góry, tak, że odsłoniętym ramieniem ocierałam się o jakiś szorstki materiał.
Nie musiałam się odwracać, w ten sposób nazywała mnie tylko jedna osoba, mimo to lekko obróciłam głowę, by spojrzeć w twarz Rafała. Ubrany w mundur, widocznie tyle, co przyjechał na przepustkę, szczerzył się do mnie radośnie.
– Co tu robisz? – zapytałam, kiedy uwolnił mnie z niedźwiedziego uścisku i usiadł ze mną przy stoliku. – Przyszedłeś potańczyć, a może poderwać na ten mundurek jakiś fajny towar?
Uśmiechnął się jeszcze szerzej popijając piwo z mojej szklanki i pokręcił głową.
– Chłopaki donieśli mi, że prowadzasz się z jakimś obcym frajerem — rzucił niby lekko.
Wyrwałam mu moją szklankę, jednocześnie posyłając groźne spojrzenie. Oczywiście znałam zdanie kolegów na temat wszystkich pojawiających się w okolicy obcych, ale wcale nie musiałam się z nim zgadzać, zwłaszcza kiedy chodziło o mojego faceta.
– O co wam znowu chodzi?
– To już u nas nie ma nikogo, z kim mogłabyś się umawiać?
Ta rozmowa zaczynała robić się dziwna i wcale mi się nie podobała. Czymś całkowicie z innej planety była dla mnie wizja spotykania się z którymkolwiek z kolegów, do tej pory bowiem traktowałam ich wszystkich jak braci czy kuzynów. Wszystkich z wyjątkiem Rafała.
– Masz za wysokie wymagania – stwierdził, kiedy zrezygnowana pokręciłam głową.
– Do tej pory chyba miałam raczej za niskie – wypaliłam, nim zdążyłam pomyśleć i byłam prawie pewna, że w tym przyćmionym świetle zarumienił się lekko. Zrozumiał aluzję. – Potrzebuję kogoś, kto zatroszczy się o mnie, kogoś, kto, zamiast powiedzieć, bym zdjęła bluzkę, powie żebym ubrała się cieplej, bo zmarznę. Rozumiesz?
Przeważnie piłam niewiele, dziś jednak, w tej chwili miałam ochotę zalać się w trupa. Będzie mi taki matkował. Spojrzałam w stronę parkietu, gdzie nadal w najlepsze Marysia szalała w towarzystwie znajomych i nie zanosiło się, by miała prędko wrócić.
Położyłam na stoliku prawą dłoń, złoty pierścionek błysnął kilkakrotnie w różnobarwnym świetle.
– W przyszłym roku, na Wielkanoc wychodzę za mąż.
Komentarze (6)
(...) rzucił niby lekko (...) = mimochodem, od niechcenia.
Dobrze napisane, są jeszcze chyba dwa błędy interpunkcyjne, ale nie wpływają one na moją ocenę. Masz czwórkę. Pozdrawiam.
posługuje się ona i jej środowisko, więc jeśli uznała, że się szczerzył, to tak właśnie było : )
Bardzo dziękuję za komentarz. Pozdrawiam : )
Zupełnie zapomniałam o tym opowiadaniu i musiałam przeczytać część 17, że by sobie przypomnieć :) I już pamiętam te farbowaną blondynkę, która umówiła się z jakimś ochroniarzem :) Fajnie, że zdecydowałaś się wstawić kolejną część, lecę do ostatniej :) Łap 5 :)
widocznie tyle, co - tylko; albo - dopiero co
gdzie nadal w najlepsze Marysia - gdzie Marysia nadal...
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania