Niewidzialny Rozdział 1 (fragment)
Cześć! Niedawno zacząłem swoją przygodę z pisaniem. Będę wdzięczny za wszelkie uwagi, ponieważ chciałbym dowiedzieć się czy idę w dobrą, czy jednak spakować manatki i wyjechać do Bydgoszczy. Z góry przepraszam za interpunkcję - jest moją największą zmorą.
***
Szczęk metalu uderzanych o siebie mieczy dzwonił mu w uszach. Zafascynowany każdym ruchem, podziwiał taniec ostrzy prezentowany przez mistrzów fechtunku. Treningi najlepszych wojowników na placu miejskim zawsze przyciągały tłumy ludzi. Jednak jeden z nich był najwierniejszym obserwatorem.
- Ojcze… - zaczął niepewnie Dazan – czy… czy ja też zostanę kiedyś takim wojownikiem?
Ojciec wpatrywał się jeszcze przez chwilę w wymianę uderzeń Tugrica i Lathrella, po czym uniósł lekko kącik ust i skierował wzrok na syna.
- Jeśli będziesz bardzo tego pragnął i los nie poskąpi oręża… - Położył rękę na ramieniu swojego pierworodnego. Powieki chłopca momentalnie rozszerzyły się do granic możliwości, a oczy wypełnił blask najszczęśliwszego dziecka na świecie. Powiada się, że ojciec jest pierwszym bohaterem syna i tak też było w przypadku Dazana.
Zadreel - bo tak miał na imię ojciec – sprawował pieczę nad miastem i dowodził grupą wojowników, których uznawano może za niezbyt rozważnych, lecz honorowych i oddanych do bólu stolicy południowego kontynentu. Byli zgranym oddziałem, a ich metody walki odbiegały nieco od przyjętych standardów. Wysyłano ich na najtrudniejsze misje, których zazwyczaj nikt nie raczył się podejmować. Nazywani byli Głupcami z Gaspstal.
- Że też, ten kurewsko wielki miecz targa taki przygłup! – rzucił Lathrell w stronę swojego potężnego rywala. Powoli uspokajając oddech, nie dawał poznać po sobie zmęczenia. Jego przeciwnik wyróżniał się nietuzinkowym wzrostem, sięgając ponad sześć stóp wysokości, a to w połączeniu z kupą mięśni i żelastwa, dawało obraz prawdziwego zakapiora.
- Wielki chłop, wielki miecz – odparł Tugric po czym splunął na ziemię, osiadł niżej na kolanach stabilizując postawę i wziął obszerny zamach, przygotowując się do potężnego uderzenia. – Łap to śmieszku.
- Heh… znowu to gówno… - syknął Lathrell i zmieniając chwyt na obu mieczach, przygotował się do bloku.
Pomimo dużej odległości Tugric wykonał cięcie w stronę swojego szydercy, wywołując potężny podmuch wiatru. W ostatniej chwili Zadreel złapał syna, by uchronić go przed nadciągającą mocą wyzwoloną z dwuręcznego ostrza. Większość gapiów nie zdołało oprzeć się sile uderzenia, które zwaliło ich z nóg. Nastała cisza, a twarze zebranych wokół pojedynku ludzi ogarnęło przerażenie. Kłębiące się chmury kurzu, powoli zaczęły opadać.
- Jak zwykle lubisz się popisać! – krzyknął Lathrell, spoglądając na wyrytą przed sobą ziemię, która powstała na skutek jego oporu przed mocą.
- Jeszcze stoisz? - odparł Tugric, podpierając się o rękojeść swojego miecza wbitego w ziemię.
- Panowie dość na dzisiaj – wtrącił Zadreel dosadnym tonem.
- Gówno mi zrobisz tym wicherkiem... – Lathrell schował miecze do pochew skrzyżowanych na plecach. Na twarzy Tugrica wymalował się drobny uśmieszek. Choć pojedynki pomiędzy wojownikami bywają zawzięte, to darzą oni siebie ogromny szacunkiem, który zwykle pieczętują porządnym uściskiem dłoni po zakończonej walce.
Zachwycony Dazan pognał szybko w stronę Lathrella i Tugrica. Chłopiec był ulubieńcem całego oddziału. Uwielbiał podziwiać odzienia i zbroje wojowników, lecz najbardziej lubował się w mieczach, na co ojciec przystawał z lekkim grymasem. Mniejszy z rywali, wyciągnął jedno ze swoich ostrzy, dając je potrzymać radosnemu dziecku.
- Jest piękny! - młodzian chwycił miecz Lathrella – I jaki lekki!
Twarze mężczyzn natychmiast wypełnił ciepły uśmiech. Widok szczęśliwego Dazana rozgrzewał serca nawet największych twardzieli.
- Też kiedyś będę jednym z Was! – krzyknął chłopiec, wpatrując się w drewnianą konstrukcję imitującą jego lewe ramię. – Pomimo wszystko!
Komentarze (43)
Zmieniłbym tak: "Szczęk metalu uderzanych o siebie miecze, dzwonił mu w uszach"
"Treningi najlepszych wojowników na placu miejskim, przyciągały od zawsze tłumy ludzi."
Pierwsze Oba Czy z dużej w zdaniu z końcówką kiedyś takim wojownikiem.
Dwa razy Ojciec w tak bliskiej odległości, może tak rodzic,tata, opiekun, czy też inny synonim.
Zdanie los nie poskąpi oręża... Tego nie rozumiem, może poprostu, jeśli los będzie sprzyjał?
Czytając dalej, znowu za dużo razy użyte słowo ojciec.
Jakoś te stopy, co do wzrostu..., ale to tylko moje czepianie się.
Zaraz dalszy ciąg
Pozdrawiam.
Pozdrox
Opisy ok
Akcja ok
Interpunkcję w jakimś programie na necie ogarnij i będzie ok.
Nie jestem zachwycony - ale i uwag zbyt wielu nie mam. Więc 4.
Radzę innych autorów odwiedzić by zajrzeli pod twoje prace.
Pozdrawiam
Kapelusznik
"Szczęk zderzanych ze sobą mieczy brzęczał mu w uszach, zagłuszając jego własne myśli." - pierwsze zdanie najwazniejsze. Zaczynasz in medias res – wśrodku akcji, czyli tak, jak lubię. Masz już w pierwszym zdaniu dwa słowa dookreślające podmiot: mu/jego, ale przyjmijmy, że się rozpędzasz.
"- Ojcze… - zaczął niepewnie Dazan. – czy… czy ja też zostanę kiedyś takim wojownikiem?" - masz nierówne kreski dialogowe, ale to akurat duperela. Na początku coinnego. Mianowicie. Zapis. Jeśli zaczynasz dialogiem, wplasz narrację, która ma spełniać rolę przecinka, po niej nie stawiasz kropki. U ciebie jest kropka, a słowo "czy" występuje z małęj.
"— Ojcze… — zaczął niepewnie Dazan — czy… czy ja też zostanę kiedyś takim wojownikiem?" - tak mniej więcej powinno to wyglądać.
"Ojciec chłopca wpatrywał się jeszcze przez chwilę, w wymianę uderzeń Tugrica i Lathrella, po czym uniósł lekko kącik ust i skierował wzrok na syna. " - tutaj mam wrażenie, że pierwszy przecinek niepotrzebny, ale zostawmy na razie interpunkcję.
"- Jeśli będziesz bardzo tego pragnął, i los nie poskąpi oręża…- położył rękę na ramieniu swojego pierworodnego. " - ok, tylko śłowa dookreślające jakoś sposób wypowiedzi traktujemy małą literą. Wszytskie te: szepnął, wspomniał, spytał, rzekł, wymamrotał, zakpił, rozkazał. Wszystko z małej. Reszta narracyjnych wtrętów po kropce z wielkiej.
"- Jeśli będziesz bardzo tego pragnął, i los nie poskąpi oręża…- Położył rękę na ramieniu swojego pierworodnego."
"Powiada się, że ojciec jest pierwszym bohaterem syna, i tak też było w przypadku Dazana. " - to spoko.
"Wysyłano ich na najtrudniejsze misje, których nikt zazwyczaj raczył się nie podejmować. Nazywano ich Głupcami z Gaspstal." - bardzop podejrzany szyk. Natomiast absolutnie wykurwista nazwa: Głupców z Gaspstal.
Może by:
"Wysyłano ich na najtrudniejsze misje, których zazwyczaj nikt nie raczył się podejmować. Nazywano ich Głupcami z Gaspstal."
"- Że też, ten kurewsko wielki miecz targa taki przygłup! – rzucił Lathrell w stronę swojego potężnego rywala. Powoli uspokajając oddech, nie dawał poznać po sobie zmęczenia. " - fajnie ujęta wypowiedź, ale nie podoba mi się zapis: "nie dawał poznać po sobie zmęcznia". Może: Nie dawał poznać po sobie, że jest zmęczony/ starał się, by nie było widać zmeczenia. Czy jeszcze jakoś inaczej.
"Jego przeciwnik wyróżniał się nietuzinkowym wzrostem, sięgając ponad 6 stóp wysokości, a to w połączeniu z kupą mięśni i żelastwa, dawało obraz prawdziwego zakapiora. " -absolutnie 6 powinno być zapisane jako "sześć". Wszystkie cyfry/liczby/numery poza datami słownie.
"- Wielki chłop, wielki miecz – odparł Tugric po czym splunął na ziemię, osiadł niżej na kolanach stabilizując postawę i wziął obszerny zamach, przygotowując się do potężnego uderzenia. – łap to śmieszku." - po "uderzenia" masz kropkę. Zapisz więc "Łap" z wielkiej.
"- Heh… znowu to gówno… - syknął Lathrell pod nosem i zmieniając chwyt na swoich dwóch mieczach, skrzyżował je przed sobą, mocno zapierając się z tyłu nogą. " - troszkę nieporadne opisowo. I nazbyt dokładne.
"- Heh… znowu to gówno… - syknął Lathrell i zmieniając chwyty na obu mieczach, skrzyżował je przed sobą. Poszukaj w bazie synonimów, użyj wyobraźni.
Stabilizacja postawy, wykroczna stopa, parada, zasłona, blokować, itd.
"- Jak zwykle, lubisz się popisać! – Krzyknął Lathrell, spoglądając na wyrytą przed sobą ziemię, która powstała na skutek jego oporu przed mocą. " - i tutaj masz przykład złego zapisu podialogowej narracji. "Krzyknął" napisałeś wielką, zapewne sugerując się postawionym wcześniej wykrzyknikiem. Nie patrz na to. Czy jest wykrzyknik, znak zapytania, nie ważne.
Jeśli słowo dookreśla wypowiedź, a "krzyknął" takim słowem jest, zapisujesz z małej.
"- Panowie dość na dzisiaj. – wtrącił Zadreel dosadnym tonem. " - kropka przed "wtrącił" do kasacji.
"- Gówno mi zrobisz tym wicherkiem... – Lathrell schował miecze do pochew skrzyżowanych na jego plecach. " - zbedne dookreślenie. Czemu ma służyć słowo "jego". Wiadomo na czyich plecach.
"- Gówno mi zrobisz tym wicherkiem... – Lathrell schował miecze do pochew skrzyżowanych na plecach.|"
"- Jest piękny! - Dazan chwycił miecz Lathrella – i jaki lekki! " - tak mógłbyś zapisać, gdyby pierwsza częśc wypowiedzi sugerowała, że nie jest pełnym zdaniem, i wtręt naracyjny zastępuje przecinek. Ale tutaj bym to rozbił na dwa oddzielne zdania.
"- Jest piękny! - Dazan chwycił miecz Lathrella. – I jaki lekki!
W miarę zacne, ale i bez szału. Trochę koślawo czasami, ale za to, co wcale nie takie częste, z dobrym uchem do dialogu. Może być.
Cztery.
Ciao.
Szczęk zderzanych ze sobą mieczy brzęczał [mu –zamienić może] w uszach, zagłuszając jego własne myśli. Zafascynowany każdym ruchem, podziwiał taniec ostrzy[, ]prezentowany przez mistrzów fechtunku.
Treningi najlepszych wojowników w mieście[,] zawsze przyciągały tłumy gapiów. Jednak jeden z nich[, ]był najwierniejszym obserwatorem.
- Ojcze… - zaczął niepewnie Dazan. – [C]czy… czy ja też zostanę kiedyś takim wojownikiem?
Ojciec [chłopca] wpatrywał się jeszcze przez chwilę[, ]w wymianę uderzeń Tugrica i Lathrella, po czym uniósł lekko kącik ust i skierował wzrok na syna.
- Jeśli będziesz bardzo tego pragną[ł,] i los nie poskąpi oręża…[]-[P] położył rękę na ramieniu swojego pierworodnego. Powieki [chłopca] momentalnie rozszerzyły się do granic możliwości, a oczy wypełnił blask najszczęśliwszego dziecka na świecie. Powiada się, że ojciec jest pierwszym bohaterem syna[,] i tak też było w przypadku Dazana.
Zadreel - bo tak miał na imię ojciec [chłopca] (dużo chłopca) – sprawował pieczę nad miastem i dowodził grupą wojowników, których uznawano może za niezbyt rozważnych, lecz honorowych i oddanych do bólu[,] stolicy południowego kontynentu. Byli zgranym oddziałem, a [ich] metody walki odbiegały nieco od przyjętych standardów. Wysyłano[ ich] na najtrudniejsze misje, których nikt zazwyczaj raczył się nie podejmować. Nazywano [ich] Głupcami z Gaspstal.
- Że też, ten kurewsko wielki miecz targa taki przygłup! – rzucił Lathrell w stronę swojego potężnego rywala. Powoli uspokajając oddech, nie dawał poznać po sobie zmęczenia. Jego przeciwnik wyróżniał się nietuzinkowym wzrostem, sięgając ponad 6 stóp wysokości, a to w połączeniu z kupą mięśni i żelastwa[,] dawało obraz prawdziwego zakapiora.
- Wielki chłop, wielki miecz – odparł Tugric[,] po czym splunął na ziemię, osiadł niżej na kolanach[,] stabilizując postawę i wziął obszerny zamach, przygotowując się do potężnego uderzenia. –[Ł] łap to śmieszku.
- Heh… znowu to gówno… - syknął Lathrell pod nosem i zmieniając chwyt na swoich dwóch mieczach, skrzyżował je przed sobą, mocno zapierając się z tyłu nogą.
Pomimo dużej odległości[,] Tugric wykonał cięcie w stronę swojego szydercy, wywołując potężny podmuch wiatru. W ostatniej chwili Zadreel złapał syna, by uchronić go przed nadciągającą mocą wyzwoloną z dwuręcznego ostrza. Większość gapiów nie zdołał[a]o oprzeć się sile uderzenia, które zwaliło ich z nóg. Nastała cisza, a twarze zebranych wokół pojedynku[pojedynkujących się?] ludzi ogarnęło przerażenie. Kłębiące się chmury kurzu, powoli zaczęły opadać.
- Jak zwykle[, ]lubisz się popisać! – K[k]rzyknął Lathrell, spoglądając na wyrytą przed sobą ziemię, która powstała na skutek[ jego] oporu przed mocą.
- Jeszcze stoisz? - odparł Tugric, podpierając się o rękojeść[ swojego] miecza wbitego w ziemię.
- Panowie[,] dość na dzisiaj[. ]– wtrącił Zadreel dosadnym tonem.
- Gówno mi zrobisz tym wicherkiem... – Lathrell schował miecze do pochew skrzyżowanych na[ jego] plecach. Na twarzy Tugrica wymalował się drobny uśmieszek. Choć pojedynki pomiędzy wojownikami bywają zawzięte, to darzą oni siebie ogromny szacunkiem, który zwykle pieczętują porządnym uściskiem dłoni po zakończonej walce.
Zachwycony Dazan pognał szybko w stronę Lathrella i Tugrica. Chłopiec był ulubieńcem całego oddziału. Uwielbiał podziwiać odzienia i zbroje wojowników, lecz najbardziej lubował się w mieczach, na co ojciec przystawał z lekkim grymasem. Mniejszy z rywali[, ]wyciągnął jedno ze swoich ostrzy, dając je potrzymać radosnemu dziecku.
- Jest piękny! - Dazan chwycił miecz Lathrella[.] – i[I ]jaki lekki!
Twarze mężczyzn natychmiast wypełnił ciepły uśmiech. Widok szczęśliwego Dazana rozgrzewał serca nawet największych twardzieli.
- Też kiedyś będę jednym z Was! – krzyknął chłopiec, wpatrując się w drewnianą konstrukcję imitującą jego lewe ramię. – Pomimo wszystko!
Miłego wieczoru :)
(przepraszam autora za spam)
Się zbieram po ostatnim załamaniu.
Ten ktoś tutaj mógłby być i bettinką, bo ona, choć troll, wcale głupia nie jest.
Ale mnie zainspirowała do pisania dlugich komentarzy...
Widzę spokojne podejscie do krytyki Okropnego. Widzę dystans i chęć zabawy słowem Cana, widzę ciepło Szudracz, widzę humor Rithy.
Szczególnie zastanawiające są zdrobnienia nicków. Elołapek - tak przecież mówił na Elorence Can.
Ewentualnie może Ritha.
Komentarz pana wyżej ignoruję.
Tamten wiersz był krótki, ale miał moc.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania