Poprzednie częściNigdy w życiu :Prolog

Nigdy w życiu: Rozdział 2

Tydzień później...

 

Deszcz odbija się o szyby. Jadąc samochodem uważam abym w poślizg nie wjechała.

 

Wjeżdżając na parking szpitalny, zajęłam parking który od tygodnia zajmuje. Wzięłam torebkę, założyłam kaptur oraz wyszłam z samochodu zamykając go. Skierowałam się w stronę wejścia. Przy wejściu zdjęłam kaptur. Przechodząc koło segregacji mówię:

 

-Dzień dobry, Pani Wiśniewska -dzięki Alanowi dowiedziałam się, jak nazywa się. Nie tylko dla mnie jest nie miła. Usłyszałam jak coś pod nosem burknęła.

 

Pewnym krokiem ruszyłam w stronę windy. Podchodząc do windy, nacisnęłam przycisk i czekam aż przyjedzie winda. Długo czekać nie musiałam. Po chwili drzwi się otworzyły. Moim oczom ukazały się dwie pielęgniarki.

-Dzień dobry -powiedziałam wchodząc oraz naciskając 2.

-Dzień dobry-odpowiedziały i powróciły do rozmowy. I winda ruszyła w górę, na pierwszym piętrze wyszły pielęgniarki, a ja zaraz po nich na drugim piętrze. Po wyjściu z windy ruszyłam kroki na oddział. Wchodząc na oddział można zobaczyć pustki na korytarzu, za pół godziny po tym korytarzu będą chodzić pacjenci.

-Dzień dobry , Pani doktor - usłyszałam po prawej stronie. Spojrzałam tam i ujrzałam młodą dziewczynę. To pacjentka Pana Macieszczyka. Bardzo miła dziewczyna. Miała usuwaną śledzionę,

-Witaj Aneto, jak się czujesz? -zapytałam się posyłając jej uśmiech. Zatrzymałam się naprzeciwko niej. Aneta to dość wysoka blondynka o niebieskich oczach.

-Dobrze, dziękuję -odpowiedziała.

-Co tak wcześnie na nogach?

-Dość wcześnie wstałam i dlatego.

-No dobrze , ale pamiętaj jak coś boli idziesz do pielęgniarki, jasne?

-Ależ oczywiście.

-To dobrze, wybacz muszę iść do zobaczenia.

-Do zobaczenia- po tych słowach ruszyłam do pokoju lekarskiego.

 

Wchodząc do pokoju spotkałam Wojtka.

 

-Cześć Wojtek -mówię zamykając drzwi oraz odpinając kurtkę.

-Hej Magda, okropna pogoda nie?

-Oj tak, zgadzam się z tobą- odpowiedziałam wchodząc do szatni.

-Chcesz może kawy?

-Poproszę- otwieram szafkę, zdejmuje kurtkę i zakładam lekarski specjalny dla chirurgów. Poprawiam włosy oraz zmieniam obuwie. Telefon chowam do kieszeni, zamykam szafkę i wychodzę ze szatni.Wojtka poznałam na drugi dzień po tym jak przyszłam pierwszy raz, okazało się że Wojtek był na noce i dlatego go wtedy nie poznałam.

-Rozpuszczalna?- pyta się mężczyzna.

-Tak i z mlekiem -odpowiadam.

-Właśnie , ordynator kazał Ci przekazać żebyś do niego przyszła jak tylko się przebierzesz.

-Dobra dzięki. Posłodzisz mi też?

-Jasne ile?

-Dwie łyżeczki, dziękuję -powiedziałam i wyszłam z pokoju. Minęłam rejestrację, skierowałam się do wyjścia z oddziału. Jak tylko wyszłam z oddziału ruszyłam do schodów aby zejść na pierwsze piętro. Owszem mogłam windą zjechać. Ale po co skoro mogę zejść nawet będzie szybciej.

Zaczęłam się zastanawiać, co może chcieć ode mnie ordynator. Owszem dziś już nie będę asystować przy pacjentach. Może jakiś pacjent na mnie się poskarżył .

Po chwili stałam przed drzwiami. Na którym wisiał napis ORDYNATOR ODDZIAŁU CHIRURGII I KARDIOCHIRURGII MGR. ADRIAN MACIASZCZYK. Wzięłam głęboki wdech i zapukałam.

 

-Proszę- usłyszałam, złapałam za klamkę i otworzyłam drzwi.

-Dzień dobry, Panie ordynatorze, chciał Pan mnie widzieć - przywitałam się wchodząc do gabinetu , a za chwilę za sobą zamknąć drzwi .

-Witam Pani Bednarek, tak tak chciałem panią widzieć, niech pani usiądzie- powiedział pokazując dłonią na krzesło na przeciwko siebie. Zajmuje je niepewnie.

-Jak już wiadomo, już skończył Pani się czas asystowania mi przy pacjentach, więc postanowiłem że od dziś będzie Pani mogła przyjmować pacjentów. Będzie Pani ich prowadzącą. Postanowiłem tak, ponieważ zauważyłem jaki ma Pani stosunek do pacjentów jak ich rodzin. Jest Pani dla nich miła i serdeczna, A także przy tym profesjonalna. Też mnie w tym przekonaniu potwierdziły operację przy których pomagała Pani raz mi, a raz panu Schillerowi. Więc od dziś będzie Pani przyjmować pacjentów- zszokowana nie wiem co odpowiedzieć.

-Ja dziękuję, na prawdę nie wiem aż co powiedzieć - odpowiedziałam cicho, patrząc w oczy ordynatora. A ten się uśmiechnął.

-Nie ma za co Pani dziękować, Pani Bednarek. Ma Pani jakieś pytania.

-Tylko jedno.

-Słucham, jakie?

-Jak jest tu z kapłanami?

-Nie rozumiem. Jak z kapłanami?

-Chodzi mi o to, czy kapłan może odwiedzać pacjenta?

-Ależ oczywiście że może. Tylko to Pani chciała wiedzieć?

-Tak.

-W razie jakich kolwiek pytań, proszę mnie pytać dobrze?

-Tak.

-To świetnie, To wszystko co chciałem - wstałam oraz powiedziałam.

-Dziękuję i do zobaczenia na oddziałach.

-Do zobaczenia- i wyszłam. Nie mogę uwierzyć. Mogę prowadzić już pacjentów. Nie spodziewałam się. Uśmiechnięta wracam na oddział. Wyciągam telefon patrzę na godzinę 7:45. Odblokowuje telefon I zaczynać pisać sms'a.

 

Do:Michalinka♡

Od dziś mogę być prowadzącą pacjentów. Ps. Miłego dnia kochanie. Tęsknię.

 

Kiedy wysłałam sms'a zablokowałam telefon oraz schowałam to do kieszeni.

Teraz także postanowiłam wejść po schodach. Po krótkiej chwili wchodziłam już do oddziału. Tak jak wcześniej myślałam już korytarz nie jest tak pusty jak przyszłam. Kiwnęłam głową do przechodzącej koło mnie pielęgniarki. Skierowałam się od razu do pokoju. Wchodząc do pokoju zobaczyłam jak Wojtek i Alan siedzieli i o czymś gadali. Podeszłam do stolika gdzie stała moją kawą. Biorę łyk już lekko chłodnego napoju.

 

-Oo Magda już jesteś -powiedział Schiller- i jak kawa?

-Bardzo dobra, dziękuję.

-No witaj Magdo.

-A witam Alanie-odpowiedziałam z uśmiechem.

-Po co, cię wzywał ordynator?

-A powiadomić mnie, że od dziś mogę prowadzić pacjentów -odpowiedziałam wypijając kawę.

-To dobrze, ale i tak będę chciał Cię w większych operacjach twej pomocy.

-Ależ oczywiście Ci pomogę - kiedy tylko umyłam kubek, usiadłam za komputer- przepraszam was ale chciałam bym zobaczyć kogo dziś przyjmuję.

-Nie no rozumiemy-odpowiedział Alan. Zalogowałam się oraz ujrzałam że dziś ma przyjść 10 nowych pacjentów. Spojrzałam w ich powód przyjścia do szpitala. Kilka badań kontrolnych, jeden rak jelita grubego, dwa podejrzane bóle brzucha. Po obejrzeniu, wylogowałam się.

 

2 Godziny później.....

 

Kieruje się na salę,gdzie właśnie został przyjęty pacjent z rakiem jelita. Podchodzę pod sale numer 212 pukam oraz otwieram drzwi.

-Dzień dobry-mówię zamykając drzwi.

-Dzień dobry-odpowiedział mi mężczyzna i kobieta.

-Pan to Kazimierz Kolasiński,tak?-stoję na przeciw mężczyzny. Owy mężczyzna był szczupły,lekko siwawy brunet o brązowych oczach.

-Tak, to moja żona Barbara Kolasińska-odpowiedział mężczyzna.

-Miło mi państwa poznać, ja nazywam się Magdalena Bednarek i będę pana lekarzem prowadzącym. Jak się Pan aktualnie czuję?

-W miarę dobrze,dziękuje.

-Bierze Pan jakieś leki?Na coś jeszcze leczy?

-Tak biorę leki, leczę się na nad ciśnienie, niedoczynność tarczycy oraz cukrzyce typu pierwszego.

-Mam rozumieć że na te choroby Pan bierze leki?-a ten kiwnął głową-A ma Pan może te leki przy sobie?Oraz ich godziny,które pan je spożywa.

-Proszę to one, a tu kartka z rozpisanymi godzinami-powiedziała żona pacjenta podając reklamówkę z lekami i karteczką. Spojrzałam jeszcze na leki czy są podpisane.

-Dobrze, dziękuje bardzo. Dziś nie będzie wiele badań. Jedynie to USG brzuchu oraz na wszelki wypadek tarczycy.Jutro rano będzie pobrana krew oraz założymy wenflon a także zabierzemy mocz do badań. Co jakiś czas będzie mierzone ciśnienie. W razie dolegliwości, proszę się zgłaszać do pielęgniarek.Panie zapewne coś dadzą. Jutro powiem jak będzie wyglądała pańska operacja.

-Dziękujemy,pani doktor-powiedziała kobieta.

-Ależ nie ma za co dziękować. Pójdę zanieść leki. To do zobaczenia później, wejdę do pana jeszcze później. Oh zapomniałam bym. Obsłucham muszę pana oraz zobaczyć brzuch. Proszę usiąść- zaczęłam obsłuchałam a potem sprawdziłam brzuch-Dziękuje, wszystko jak w najlepszym porządku. To do zobaczenia.

 

Wyszłam ze sali. Później wejdę także do Anety.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania