Pokaż listęUkryj listę

Nigdy więcej - Rozdział 13 część 1

Obudziłem się tuląc do siebie śpiącą F. Leżeliśmy „na łyżeczkę”, a w mojej dłoni trzymałem jedną z jej idealnych piersi. Nie spodziewałem się, że tak to się wszystko potoczy, ale byłem zadowolony. I to bardzo. Od dawna z nikim nie byłem, a dzięki F przeżyłem najlepsze orgazmy w życiu. Była po prostu zajebista. Pod każdym względem.

Za drugim razem kochaliśmy się powoli, wkładając w to mnóstwo czułości łącznie z długą grą wstępną. F nie schowała ogona ani uszu i pokazałem jej jak bardzo to doceniam oraz jak bardzo mi się podobało.

Gdy składałem delikatny pocałunek na gładkiej skórze jej karku, drgnęła. Obróciła się na plecy i spojrzała na mnie zaspana. Zsunąłem dłoń z jej piersi na brzuch.

– Dzień dobry – powiedziałem.

Jej oczy przybrały ten piękny, ciepły odcień brązu, który tak lubiłem. Odpowiedziała uśmiechem, obracając się przodem i pocałowała mnie delikatnie, ale czule. Oddałem pocałunek obejmując ją, jednocześnie przewracając się na plecy i ciągnąc ją ze sobą, a ona przylgnęła jeszcze bardziej do mojego ciała. Najlepszy poranek w moim życiu? Bardzo prawdopodobne. Oderwała się ode mnie, uśmiechając się. Boże, jak ja kocham ten uśmiech.

– Nawet bardzo dobry – zamruczała tym swoim zachrypniętym głosem.

Podniosła się na łokciu i położyła dłoń na moim policzku, a kciuka na dolnej wardze. Przez chwilę patrzyła mi w oczy, po czym jej dłoń znalazła się na mojej szyi, a potem zjechała niżej i zaczęła kreślić wzory na mojej klacie palcem, śledząc go wzrokiem. Gdy dotarła do pępka, chyba przestałem oddychać czekając na ciąg dalszy, ale zamiast zjechać jeszcze niżej, wróciła do mojej lewej piersi. Tam zatrzymała się na dłużej. Widziałem dlaczego. Patrzyła na moje znamię, jaśniejsze niż reszta skóry, właściwie prawie białe.

– Zauważyłam to już wczoraj, ale… – spojrzała na mnie. – Nie chciałam nam przerywać – uśmiechnęła się, gładząc opuszkami palców znamię. – Dlaczego wytatuowałeś sobie pióro? I to białe?

Patrzyłem na nią zdziwiony, ale po chwili się zaśmiałem. Czemu wszyscy myślą, że to tatuaż? I widzą w tej plamie jakieś dziwne kształty?

– Po pierwsze: to nie jest tatuaż, tylko znamię. A po drugie: przecież to jakaś plama, gdzie ty tam widzisz pióro?

– Spójrz – powiedziała, więc spojrzałem w dół. – To jest pióro, poszarpane, ale pióro – obrysowała kształt palcem. – Jest zawinięte w niepełny okrąg… jakby sierp księżyca.

– Może i coś w tym jest – odparłem po chwili. – Ale dla mnie to i tak będzie plama.

Sięgnąłem dłonią do jej twarzy, musnąłem kciukiem policzek, po czym wplotłem palce we włosy na karku zmuszając, by przybliżyła swoją twarz do mojej, żebym mógł ją pocałować. Zaśmiała się, gdy nasze usta się złączyły, ale pocałunek oddała. Objąłem ją, zsuwając jedną z dłoni z jej pleców na pośladek.

– Przestań, K – powiedziała z ustami na moich. – Musimy wstawać, już jasno i…

– Ale chyba mamy jeszcze czas na… – przerwała mi całując po raz ostatni, po czym oderwała się ode mnie.

– Jesteś niewyżyty – stwierdziła siadając do mnie tyłem.

Jej długie, kruczoczarne włosy opadły na plecy zakrywając je. Podniosłem się i usiadłem zaraz za nią. Odgarnąłem jej włosy na bok i złożyłem pocałunek na ramieniu.

– Już nie udawaj takiej niedostępnej – wymruczałem jej do ucha i przeniosłem usta na szyję.

Przechyliła głowę na bok, dając mi dostęp do swojego słabego punktu, a moje wargi przemieszczały się powoli w kierunku ramienia.

– Nie mamy na to czasu… – jęknęła, gdy składałem pocałunki na jej barku. – Musimy naprawić silnik…

– Naprawimy… później.

Moje usta znalazły się na jej łopatce. Wyprostowała się wciągając powietrze, gdy schodziłem coraz niżej. Oderwałem wargi od gładkiej skóry, kiedy trafiły na delikatne wybrzuszenie. Odsunąłem się trochę, żeby zobaczyć, co to było i zamarłem. Siedziałem zszokowany wpatrując się w cztery cienkie blizny zaczynające się poniżej łopatki. Nie widziałem ich końca i to niepokoiło mnie jeszcze bardziej.

– F… – dotknąłem delikatnie jednej z blizn. – Co ci się stało?

Obróciła się do mnie bokiem i zauważyłem, że blizny przechodzą przez cały bok sięgając prawie do pępka. Jak mogłem ich wcześniej nie zauważyć? Wczoraj byłem zbyt zajęty nią samą, by zwracać uwagę na takie rzeczy, a teraz było mi głupio. Zobaczyła na co patrzę i chciała się zakryć kocem, ale jej nie pozwoliłem. Powaliłem ją na materac i siadłem na udach, jednocześnie przytrzymując ręce, żeby nie mogła mi uciec. Leżała bokiem, ale górną część ciała miała wykręconą w moją stronę, więc obserwowała, jak przyglądałem się bliznom i nie mogła nic z tym zrobić.

– Co ci się stało? – Powtórzyłem. – Te blizny są… ogromne…

– Nic takiego.

– Nic takiego? Prawie cię rozerwało na pół!

– Organy wewnętrzne nie ucierpiały.

– Jakim cudem? – Puściłem jej ręce i jedna z moich dłoni znalazła się na brzuchu, tuż przy pępku.

– Rany nie były głębokie – wzruszyła ramionami nie patrząc na mnie.

– Ale te blizny… – zacząłem, ale zamknąłem się w momencie, w którym spojrzałem na swoją dłoń.

Znajdowała się dokładnie w miejscu, gdzie zaczynały się blizny, które niemal idealnie pokrywały się z moimi palcami. Były tylko troszkę szerzej rozstawione. Patrzyłem na to w osłupieniu. Ktoś ją… podrapał? Ale jak? Musiałby mieć pazury jak dzikie zwierzę, albo rękawicę z podobnymi ostrzami. Zszedłem z niej zastanawiając się, jak do tego doszło. To nie mógł być wypadek. Ktoś to zrobił specjalnie. Ktoś ją skrzywdził. Poczułem, jak gniew ogarnia moje ciało. F usiadła plecami do mnie. Znowu.

– Kto ci to zrobił? – Zapytałem, ale nie odpowiedziała. – Powiedz mi – zażądałem. – F!

– Po co ci ta wiedza? – Spojrzała na mnie przez ramię.

– Znajdę go i…

– I co? Zabijesz? Proszę cię – prychnęła. – Ty taki nie jesteś – obróciła głowę, żeby na mnie nie patrzeć. – Poza tym ta sprawa jest już załatwiona.

– Jaki nie jestem?

– Taki jak ja – powiedziała cicho.

– Czyli jaki? – Dopytywałem, ale ona milczała. – Czyli jaki, F?

– Nie zabijasz ot tak. Nie przychodzi ci to tak łatwo, jak mnie. To ja jestem potworem, a nie ty!

– Potworem? – Zdziwiłem się, ale nie odpowiedziała. Chciała wstać, uciec, jak zwykle, ale złapałem ją za rękę i przyciągnąłem do siebie zamykając w objęciach. Moja złość gdzieś wyparowała. – Nie wiem kto ci naopowiadał takich głupot, ale nie jesteś żadnym potworem.

– Nie znasz mnie, K – odparła prawie szeptem. – Nie wiesz…

– Dla mnie nie jesteś potworem.

Podniosła głowę, żeby spojrzeć mi w oczy.

– Jeszcze – powiedziała, a ja westchnąłem.

– Zawsze musisz mieć ostatnie słowo? – Zapytałem przewracając ją na plecy, przygniatając swoim ciałem.

– Jakbyś mnie nie znał – odparła uśmiechając się tak, że zrobiło mi się gorąco.

– Gubisz się w zeznaniach, F – powiedziałem i przyłożyłem usta do jej szyi, po czym zacząłem składać delikatne pocałunki na jej skórze.

– Może trochę…

– Trochę? – Zapytałem, tylko na moment odrywając wargi od jej szyi. – Na moje oko, to bardzo się gubisz.

– Nie… – jęknęła, obejmując mnie i nawet nie wiedziałem, kiedy znalazłem się pod nią. – Chciałam powiedzieć, że może jednak trochę mnie znasz, ale trochę to wciąż za mało.

– Pozwól mi…

– Nie. Już wystarczająco zmarnowaliśmy czasu. Co jeśli łączność wróciła i MAO wysłało już za nami kogoś? Wpadną tu i nas nakryją.

– Jakbyś tyle nie gadała, to zdążylibyśmy…

– Przestań myśleć kutasem, kurwa. Myślisz, że nie czuję go pod sobą? – Patrzyła na mnie rozjuszona. – Nie możemy tego robić! Jeśli się dowiedzą… – chciała ze mnie zejść, ale przytrzymałem ją w miejscu.

– Nie dowiedzą. Będziemy uważać. Ale masz rację z tą łącznością.

– To mnie, kurwa, puść!

– Proszę bardzo.

Puściłem ją, a ona szybko wstała, podniosła majtki leżące tuż przy materacu i założyła. Obserwowałem każdy jej ruch nadal leżąc.

– Mam nadzieję, że kiedyś to powtórzymy – powiedziałem wodząc za nią wzrokiem, gdy szukała stanika.

– Nie. To była jednorazowa akcja.

– Dlaczego? Źle ci było?

– Seks był zajebisty, ale nie będę stawiać kariery na szali, bo ty jesteś niewyżyty. To zbyt ryzykowne.

– Polemizowałbym, kto w tym duecie jest niewyżyty – odpowiedziałem patrząc jak zakłada biustonosz. – Daj spokój, F. Będziemy ostrożni.

– Ostrożni? – Prychnęła. – Jeśli będziesz tak patrzył na mnie w kwaterze głównej, jak w tym momencie, to na bank nikt się nie zorientuje. – Zadrwiła.

– Popracuję nad tym.

– Dobra, dobra. A teraz ruszaj ten seksowny tyłeczek, bo silnik sam się nie naprawi.

– Co powiedziałaś?

Aż podniosłem się na łokciu z wrażenia. Czy ona naprawdę to powiedziała? Czy tylko mi się wydawało? Stanęła przede mną już w butach i ubranym do pasa kombinezonem. Położyła ręce na biodrach i pochyliła się lekko, a że była w samym staniku, to miałem bardzo ładny widok. Ona to chyba robi specjalnie. Najpierw mnie prowokuje, a potem pretensje.

– Ruszaj, kurwa, to leniwe dupsko! – Warknęła i ruszyła do fotela, po drodze wkładając ręce w rękawy kombinezonu.

– Hej, F – podążyłem za nią wzrokiem, ale nie odwróciła się, nie mówiąc już o jakiejkolwiek odpowiedzi. – F – powtórzyłem, ale nadal nic. – F, do cholery!

– Czego?! – Odwróciła się wściekła.

– Jesteś piękna – zbiło ją to z tropu. – W każdej postaci – chyba ją zatkało, bo patrzyła na mnie z rozchylonymi wargami, ale z jej gardła nie wydobył się żaden dźwięk. – I z każdą blizną.

Nie odpowiedziała, ale jej złość wyparowała. Chyba nawet się zarumieniła. Odwróciła szybko głowę, chcąc ukryć swoją reakcję, ale widziałem, że się uśmiechnęła. Zadowolony z siebie wstałem i zacząłem się ubierać.

 

 

Od nocy spędzonej z F nie czułem się sobą. Nie mogłem spać, nie mogłem jeść, nie mogłem się skupić na czymkolwiek. Nie pomagała ani gitara, ani konsola, ani motor, którego jeszcze nie sprzedałem, bo nie miałem do tego głowy. Moje myśli krążyły tylko i wyłącznie wokół F. A sądziłem, że było źle, gdy nawiedzała mnie w snach.

Siedziałem właśnie w knajpie, w której jadam śniadanie z Shaunem, jeśli uda nam się zgrać grafiki, i dłubałem widelcem w jajecznicy na bekonie. Pachniała tak smakowicie, ale nie byłem w stanie przełknąć ani kęsa.

– Jesteś chory? – Zapytał Shaun wyrywając mnie z zamyślenia.

– Co?

– Nic nie zjadłeś. To do ciebie nie podobne, więc ponawiam pytanie: jesteś chory?

– Nie. Nie wiem. Skończyłeś jeść? To idziemy. – Odparłem, odkładając widelec i odsunąłem od siebie talerz.

Blondyn patrzył na mnie podejrzliwie przez dłuższą chwilę, po czym westchnął, zapłaciliśmy i wyszliśmy, zostawiając moją nietkniętą jajecznicę.

– Nie wziąłeś rachunku – powiedział.

– A po co?

– Jedna z kelnerek napisała ci na nim swój numer.

– Co? Niby która?

– Ta, co robi do ciebie maślane oczka od dnia, w którym pierwszy raz tam poszliśmy.

– Nie zauważyłem.

– Ej, serio, stary. Co ci jest? Chodzisz jak naćpany, nie masz apetytu i wyglądasz jakbyś w nocy robił wszystko poza snem.

– Chyba muszę ci coś powiedzieć – westchnąłem.

– Jak masz zamiar mi powiedzieć, że jesteś gejem, to najpierw muszę się napić.

– Co? Jakim gejem? Dosypali ci coś do jedzenia?

– To brzmiało tak poważnie, jakbyś był gejem… albo poważnie chory – nie odpowiedziałem, więc wytrzeszczył oczy. – Jesteś chory? Czemu nie mówiłeś wcześniej? – Zaczynał mnie już irytować. Sam sobie odpowiadał, wcale nie potrzebował mnie do rozmowy. – Mam znajomości. Załatwię ci porządne badania i najlepszych lekarzy.

– Spałem z F! – Wydusiłem w końcu i zapanowała błoga cisza.

Szedłem dalej rozkoszując się milczeniem Shauna, ale po chwili zatrzymałem się, bo zorientowałem się, że on wcale nie idzie obok mnie. Został w tyle, zszokowany. Co chwilę jeździł na jakieś szkolenia, więc nie miałem, kiedy mu powiedzieć, że moja relacja z F się zmieniła już jakiś czas temu.

– Idziesz? – Zapytałem, a on jakby się ocknął i szybko pokonał dystans między nami.

– Idę, idę. Ale serio? Z F? Tą samą, która doprowadzała cię do szału? Tą samą, przez którą rozwalałeś worki treningowe? – Dopytywał.

– Tak, tą samą F. To znaczy nie. Ona taka nie jest, trzeba poznać ją bliżej, żeby zobaczyć jaka jest naprawdę. – Odparłem, po czym opowiedziałem mu trochę o prawdziwej F.

– Widzę, że ty poznałeś ją dogłębnie – zaśmiał się. – Gdybyś powiedział od razu, że chodzi o laskę, to oszczędziłbyś mi nerwów. Ale kamień spadł mi z serca, że nie jesteś chory.

– Już mnie zdiagnozowałeś?

– Zakochałeś się, kretynie. Nigdy przedtem nie byłeś zakochany, że nie wiesz co ci jest?

– Byłem. Ale nie aż tak.

– Moje kondolencje w takim razie.

– Gorzej ci, Shaun?

– Chyba tobie. Powinieneś siebie zobaczyć, jak o niej mówisz. Przepadłeś, stary. Z jebanym kretesem.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • candy 11.03.2019
    Szczerze mówiąc, to myślałam, że F od razu warknie, jak K znowu się zachce. Jemu stanie, a ona od razu "spierdalaj" xdd ale nie , wstrzymała się z pięć minut, brawo ona. Czego ona wymaga od biednego K? :D że raz dostanie i już nie będzie chciał?
  • Paradise 11.03.2019
    Hahaha XD No właśnie, czego ona od niego wymaga? XD
  • Ayano_Sora 11.03.2019
    Ale przyjemny rozdział! Rany, od początku do końca :3 a właściwie część rozdziału xd Spoko przeprowadziłaś tą akcję z odmową F i te ich dialogi <3 świetne. Mega fajnie się czytało :D Oo, jest Shaun, ciekawe kiedy pojawi się Logan? Nie mogę się doczekać XD
    Jej, zakochany Josh jest taki słodki <33 lecę dalej czytać :D
  • Paradise 11.03.2019
    dziękuje <3

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania