Pokaż listęUkryj listę

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Nigdy więcej - Rozdział 13 część 2

Wróciłam do domu cała w skowronkach. Uśmiech nie schodził mi z twarzy i mimo, że powiedziałam K, że to była jednorazowa akcja, to nie byłam tego taka pewna. Logika nakazywała mi trzymać się od niego z daleka, odtrącać go i zgadzałam się z tym w pewnym stopniu. Złamaliśmy zasady. Nie powinniśmy byli tego robić, bo teraz będzie nam ciężko zachowywać się, jakby nic się nie stało. A stało się i to bardzo dużo. Przekroczyliśmy granicę, zza której nie ma powrotu. Jeśli będziemy to kontynuować, to udawanie, że między nami niczego nie ma, będzie trudnym zadaniem. Ale z drugiej strony, jak mamy nadal współpracować, skoro pożądanie przyciąga nas do siebie jak magnes? Wszystko się skomplikowało, ale nie żałuję ani sekundy z nim spędzonej.

– Nareszcie! – Głos Raito wyrwał mnie z zamyślenia. – Zaczynałem się martwić.

– Zepsuł nam się silnik – odparłam odrywając się od drzwi wejściowych, o które się opierałam.

– Zepsuł wam się silnik – powtórzył wilk idąc za mną do sypialni.

– No przecież mówię.

Zdjęłam maskę, odpięłam kabury z bronią oraz pochwę ze sztyletem. Wszystko położyłam na komodzie, bo nie było sensu chować do szuflady. Wolałam mieć broń pod ręką.

– A więc tak to się teraz nazywa.

– O co ci chodzi, Raito? – Odwróciłam się do niego, opierając się ręką o brzeg komody.

– Pachniesz nim – zmarszczył nos, a ja wybałuszyłam oczy. – Co? Myślałaś, że się z nim prześpisz i nie zauważę? Pachniesz nim, a on na pewno pachnie tobą. Macie szczęście, że ludzie nie mają tak czułego węchu, jak ja, bo wpadlibyście od razu. – Usiadł i patrzył na mnie niemalże oskarżycielsko. – Dobrze się czujesz? Zbladłaś.

– W MAO nie pracują tylko ludzie – odpowiedziałam, czując jak żołądek zaciska mi się z nerwów. Ktoś mógł już zauważyć. – Na bank są tam przedstawiciele ras z wyczulonym węchem.

– Wyluzuj. W kwaterze głównej jest mnóstwo wymieszanych ze sobą zapachów, więc ciężko byłoby wyłapać, że pachniecie sobą bardziej niż zwykle.

– Tak mówisz?

– Tak. Poza tym, jaka jest szansa, że wpadniecie akurat na gościa z wyczulonym węchem?

– Raczej mała. Kwatera główna jest ogromna.

– Właśnie. A nawet jeśli, to co w tym dziwnego, że pachniecie sobą, skoro razem pracujecie? Nie masz się czym martwić.

– Masz rację, wilczku. – Uśmiechnęłam się i podeszłam do niego, żeby go przytulić, ale rozpłynął się w powietrzu.

– Żadnych przytulasków, dopóki się nie wykąpiesz! – Krzyknął z salonu.

Zaśmiałam się cicho, zabrałam jakąś koszulkę i krótkie spodenki, po czym ruszyłam do salonu, bo musiałam przez niego przejść, żeby dostać się do łazienki.

– Lepiej się pośpiesz, bo nie zniosę dłużej jego zapachu – powiedział Raito, gdy tylko opuściłam sypialnię.

– Nie przesadzaj, chyba się nie udusisz?

– Jeśli to ma się powtarzać, to wolę stracić węch.

– A może jesteś zazdrosny?

– Ja? Niby dlaczego? – Prychnął.

– No nie wiem, bo spędzam z nim więcej czasu niż z tobą?

– Nie bądź śmieszna – obrócił łeb, żeby na mnie nie patrzeć, udając, że ogląda telewizję. Ale wiedziałam, że trafiłam. – Jestem twoim strażnikiem, łączy nas wyjątkowa więź i on tego nie przebije.

– Ty na serio jesteś zazdrosny – zaśmiałam się i zbliżyłam się do niego.

– Nie podchodź! Blee, zaraz się uduszę! – Otworzył pysk i wystawił język, jakby miał zaraz zwymiotować.

– Przestań pajacować, Raito.

Usłyszałam dzwonek do drzwi i spojrzeliśmy na siebie z wilkiem zdziwieni. Nie spodziewałam się nikogo.

– Na co czekasz? Idź otwórz. – Powiedział wilk z wyrzutem.

– Jeszcze z tobą nie skończyłam – wycelowałam w niego palcem, rzucając ciuchy na kanapę i ruszyłam do drzwi, ale zatrzymałam się w połowie i odwróciłam do wilka. – Aha. Jeszcze jedno: to czy spałam z K, czy nie, to nie jest twoja sprawa.

– Moja może nie, ale mojego nosa już tak.

Zgromiłam go wzrokiem i poszłam otworzyć. Zamarłam, gdy zobaczyłam kto stał za drzwiami. Serce zaczęło tłuc się w piersi i coś we mnie krzyczało, żebym uciekała, ale mimo to, stałam w miejscu. Jak sparaliżowana. Nie spodziewałam się, że przyjdzie mnie odwiedzić kupka nieszczęścia w postaci Diablo. Nadal miał opatrunek na oku, w które wbiłam mu sztylet. Jego zdrowe oko wyglądało normalnie. Zwykłe, białe białko i tęczówka w kolorze płynnego srebra.

– Cześć – powiedział cicho. – Nie musisz się bać, nic ci nie zrobię.

– Nie boję się – skłamałam.

– Słyszę, jak wali ci serce…

– Czego chcesz? – Warknęłam, ignorując to, co powiedział.

– Przepraszam, że cię nacho…

– Do rzeczy, kurwa. Chyba nie przyszedłeś tu bawić się w kardiologa?

Westchnął spuszczając wzrok na swoje buty. Wcale nie wyglądał groźnie. Nie powinnam czuć się zagrożona, ale tak się właśnie czułam. Nie lubiłam go. Nie ufałam mu. Ale gdy stał tak przede mną skruszony, prawie było mi go żal. Chyba naprawdę żałował tego, co się stało. W końcu na mnie spojrzał.

– Keeva prosi, żebyś ją odwiedziła – powiedział. – Nie odbierasz od niej telefonów, nie odpisujesz na wiadomości…

– Ciekawe dlaczego? – Syknęłam. – Ach, no tak. Ostatnim razem, gdy u niej byłam, prawie usmażyła mi mózg.

– Nie zrobi ci już krzywdy.

– Jak miło z jej strony – zadrwiłam. – A teraz spierdalaj. – Chciałam zamknąć drzwi, ale przytrzymał je ręką.

– Tina, proszę…

– Prosisz? Nie masz jebanego prawa mnie o nic prosić!

– Przecież przyjaźnicie się od lat. Keeva cię potrzebuje. Proszę nie tylko w swoim imieniu, ale też jej!

Mierzyliśmy się przez chwilę spojrzeniami w ciszy.

– Zastanowię się – powiedziałam w końcu, a on wyprostował się zabierając rękę.

– Dzięku… – zaczął, ale zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem.

– A teraz spierdalaj – warknęłam pod nosem i byłam prawie pewna, że to słyszał.

Wróciłam do salonu i Raito zmierzył mnie wzrokiem.

– Co znowu? – Zapytałam zirytowana.

– Świetnie sobie z nim poradziłaś, jak na zesraną ze strachu. Aż tu słyszałem, jak ci serce waliło.

– Czy ty dzisiaj wziąłeś sobie za cel wyprowadzenie mnie z równowagi? – Warknęłam podchodząc powoli do niego. – Miałam zajebisty humor, ale widocznie stanie się jakaś tragedia, jak będę przez chwilę szczęśliwa. Świat się, kurwa, zawali, bo Tina Flux będzie szczęśliwa dłużej niż pół jebanego dnia!

– Hej, hej, spokojnie. Ja tylko żartowałem.

Już miałam mu odpowiedzieć, kiedy znowu usłyszałam dzwonek.

– Mam ci przeliterować słowo „spierdalaj”? – Warknęłam otwierając drzwi, bo spodziewałam się Diablo.

– Poproszę – zaśmiał się Oscar. – Coś taka wpieniona, mała? Mogę wejść?

– Właź – syknęłam i ruszyłam do salonu, wiedziałam, że zamknie za sobą drzwi.

– Pachniesz… – zaczął złotooki dołączając do mnie, ale nie wiedział jaki błąd popełnił.

– Następny, kurwa! Jeszcze jedno słowo i pozbędziesz się zmysłu węchu!

– Okej, okej – podniósł ręce do góry, jakbym mierzyła do niego z broni.

– Rozgość się – powiedziałam starając się uspokoić. – A ja pójdę się wykąpać, bo zaraz dostanę białej gorączki przez Raito.

– Jak chcesz mogę ustawić go do pionu – zaproponował Oscar.

– Chcesz ustawiać do pionu mojego strażnika? – Wilk położył uszy po sobie i odsłonił kły. – Żebym ja nie musiała cię ustawiać do pionu, jak z tobą skończę. – Warknęłam mierząc wzrokiem przyjaciela.

– Mój nos mówi, że komuś już coś do pionu postawiłaś – nawet nie zdążył się zaśmiać, bo mój prawy sierpowy złamał mu nos. A przynajmniej taką miałam nadzieję. Coś chrupnęło, to na pewno.

– Kurwa – syknął łapiąc się za nos.

– Ostrzegałam.

Zabrałam ciuchy z kanapy i w końcu poszłam się wykąpać. Prysznic ukoił nerwy, pomógł rozluźnić mięśnie i oczyścić umysł z niepotrzebnych myśli. Wyszłam z łazienki jak nowo narodzona. W luźnej koszulce, krótkich spodenkach oraz mokrymi włosami. Nie chciało mi się ich suszyć. Były stanowczo za długie, a suszenie ich zajęłoby wieki. Gdy weszłam do salonu, Oscar siedział rozwalony na kanapie z głową odchyloną do tyłu i woreczkiem z lodem na nosie. A po Raito nie było śladu.

– Złamany? – Zapytałam.

– Nie wiem – odpowiedział. – Wybacz, mała, ale nie mogłem się powstrzymać. – Nawet teraz głupkowato się uśmiechał.

– Co zrobiłeś Raito? – Spytałam siadając obok niego.

– Nic. Mówiłem, że za mną nie przepada.

– Jeśli się dowiem…

– Nie, nie! Przysięgam, nic mu nie zrobiłem, tylko nie bij! – Udawał przerażenie.

– Błaznowanie coraz lepiej ci wychodzi. Prawie uwierzyłam, że się mnie boisz.

– Ciebie każdy się boi, mała – zaśmiał się, a potem jęknął. – Mój biedny nosek.

– A od kiedy twój biedny nosek jest tak wyczulony na zapachy jak nos Raito?

– Od zawsze. Mówiłem ci, że jestem wyjątkowy.

Westchnęłam. Wiedziałem, że więcej już z niego nie wyciągnę. Milczeliśmy przez dłuższą chwilę. Gdy tak na niego patrzyłam, zauważyłam, że wygląda gorzej niż zwykle. Jakiś dziwnie zmęczony, z podkrążonymi i przekrwionymi oczami oraz kilkudniowym zarostem.

– Hej, mała.

– No?

– Nie poszłabyś odwiedzić Keevy?

– Czy wyście się dzisiaj zmówili? Może dzisiaj jest dzień załatwiania wszystkiego za Keevę, a ja o tym nie wiem?

– O czym ty mówisz? – Oscar zdjął woreczek z lodem z nosa i spojrzał na mnie.

– Diablo tu był. Dosłownie kilka minut przed tobą.

– Co, kurwa? Zrobił ci coś?

– Nie. Prosił, żebym odwiedziła Keevę, bo biedna nie może się ze mną skontaktować i podobno już mi nic nie zrobi.

– To akurat prawda. Nauczyłem ją panować nad mocą.

– Niby jak? Musiałaby na kimś… – wybałuszyłam na niego oczy. – Oscar… dałeś z siebie zrobić królika doświadczalnego? Dlaczego?

– Chciałem jej pomóc.

– Dlaczego? Przecież to musiało być bardzo bolesne. Czemu miałbyś się tak dla niej poświęcać?

– Bo ją, kurwa, kocham! – Patrzył na mnie przez chwilę zrozpaczony, po czym oparł głowę o oparcie kanapy i przyłożył lód do nosa. – Kocham ją i zrobię dla niej, kurwa, wszystko… nawet jeśli nie jest moja…

– Myślałam, że ci przeszło…

– Mała… mnie nigdy nie przejdzie…

– Skąd wiesz? Przecież…

– To ty nie wiesz? – Obrócił głowę w moją stronę i spojrzał na mnie jednym okiem. – Ty naprawdę nie wiesz.

– Ale czego?

– Bo Bhalorianie zakochują się tylko raz w życiu.

Patrzyłam na niego zszokowana. To znaczyło, że Oscar już do końca życia będzie nieszczęśliwy, bo zakochał się w nieodpowiedniej osobie. Zakochał się w człowieku, a ludzie nie są stali w uczuciach, zawsze mogą zakochać się w kimś innym, albo po prostu odkochać. A przynajmniej większość z nich.

Teraz już rozumiałam, dlaczego Oscar nie utrzymywał kontaktu z Diablo. Chcąc, nie chcąc zabrał mu wszystko. Miłość, szczęście i radość z życia. I chociaż złotooki dobrze to ukrywał, w środku przechodził katusze widząc Keevę z Diablo. Doskonale tuszował rozpacz pod tymi cudownymi uśmiechami. W tej kwestii był taki jak ja. Nakładał maskę, żeby ukryć swoje prawdziwe uczucia. Nic dziwnego, że trzymamy się razem, skoro jesteśmy do siebie tacy podobni.

Jeśli zakochałam się w K, to mam przejebane.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • candy 11.03.2019
    – Słyszę, jak wali ci serce… - CREEPY XD
    Nie wypisuję zdań rozdziału, bo by mi to trochę zajęło xD ale wiesz, że skisłam z kardiologa i jeszcze paru innych rzeczy :D
    No i znowu się czepia, no. Postawiła do pionu? Postawiła! Sama prawda! xD
    A tam, zakochała się. Pewnie zaraz mu powie żeby spierdalał czy coś :( biedny K :(
  • Paradise 11.03.2019
    W końcu demon to musi być creepy xD
    Biedny K? Biedna F :( To słowo się tak do niej przykleiło :(
  • Ayano_Sora 11.03.2019
    Zajebiste teksty xD to z zapachem i "następny kurwa" hahah, skisłam. Genialne. z Raito też xD MEGA. XD
    Kurde, szkoda mi Oscara, ma pecha. Świetnie wymyśliłaś z tym, ze Bhalorianie moga zakochać się tylko raz w życiu. Piękny motyw. Ciekawe czy Tina kiedyś połączy fakty, jej dawna miłość a obecna, hm. Chociaż tamto może potraktować jako młodzieńcze zauroczenie...
    Keeva nadal mnie wkurwia. Nie lubię jej. Znalazła sobie chłopców na posyłki, phi.
  • Paradise 11.03.2019
    Dziękuje! Cieszę się bardzo, że się podobało :D
    Twoje nastawienie do Keevy chyba nigdy się nie zmieni, co? xD

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania