Pokaż listęUkryj listę

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Nigdy więcej - Rozdział 15 część 1

Próbowałem właśnie wydostać motor z błota, w które wjechałem, myśląc, że bez problemu przejadę. Trochę się przeliczyłem. Po kolejnej nieudanej próbie, zacząłem się oswajać z myślą, że potrzebowałem pomocy. Zdjąłem kask i przeczesałem ręką włosy.

– Czekasz aż zrobią ci zdjęcie do rankingu Kretyna Roku? – Usłyszałem głos zza moich pleców i odwróciłem głowę.

Stała na brzegu błotnistej kałuży z rękoma skrzyżowanymi na piersi. Ubrana w czarne spodnie z niewielkimi rozcięciami na udach i kolanach, biały top, nie do końca zawiązane buty za kostkę i czarną, skórzaną kurtkę. Krótkie, kruczoczarne włosy, niewiele dłuższe od moich, delikatnie muskał wiatr. Długa grzywka tradycyjnie zasłaniała prawie całe prawe oko. Największa zadziora w całej szkole we własnej osobie.

– Jak mnie znalazłaś?

– Mam wbudowany wykrywacz debili.

Zacisnąłem szczękę, ściskając w rękach kask. Nigdy się nie lubiliśmy i nie zapowiadało się, żeby to w najbliższym czasie się zmieniło. Dogryzanie sobie na każdym kroku można uznać za nasze hobby.

– Czego chcesz? – Zapytałem w końcu.

– Oddawaj – syknęła.

– Niby co?

– Moje kluczyki.

– Nie wiem o czym mówisz.

– Dobrze, kurwa, wiesz. Oddawaj, bo pożałujesz.

– Nie mam twoich kluczyków – powiedziałem szczerze, bo ich już nie miałem. Schowałem w bezpiecznym miejscu, więc będzie musiała się trochę natrudzić, zanim je znajdzie. – Pewnie je gdzieś zgubiłaś i jak zwykle obwiniasz mnie.

Zaczęła coś mówić, ale nie słyszałem co, bo założyłem kask. Nie miałem zamiaru z nią dyskutować. Nie moja wina, że jest słaba w szukaniu. Pewnie nawet nie próbowała, tylko przyszła prosto do mnie. Poszła na łatwiznę. Spróbowałem po raz kolejny wydostać się z tego cholernego błota. Tylne koło zabuksowało i usłyszałem wrzask. Odwróciłem głowę i wiedziałem, że mam przerąbane. Patrzyła na mnie morderczym wzrokiem, cała w błocie. Teraz to naprawdę musiałem uciekać. Ona mnie przecież zabije.

Dobra, ostatnia próba. Teraz albo nigdy. Gwałtownie naparłem całym swoim ciałem na kierownicę, jednocześnie dodając gazu i wreszcie się udało. Jednak moja radość nie trwała długo. Musiałem gwałtownie zahamować, żeby Jej nie rozjechać. Stała mi na drodze, a ja zastanawiałem się, czy uciekać. Nie miała szans mnie dogonić, ale prędzej czy później i tak by mnie dopadła. Tutaj nie było świadków, więc oszczędziłbym sobie wstydu. Przecież nie mogłem uderzyć dziewczyny. Za to Ona nie miała żadnych oporów, by przywalić mnie.

– Posrałeś się już w gacie ze strachu?

Nie zamierzała odpuścić. Wyłączyłem silnik i zsiadłem z motoru, zdejmując kask.

– Chciałabyś – odparłem. – Słuchaj, przepraszam, że cię ochlapałem. Odkupię ci ciuchy. – Zaproponowałem, chcąc załagodzić sytuację.

– Żartujesz sobie? Nic od ciebie nie chcę.

Oczywiście, że nie. Była zbyt dumna, by pozwolić mi zadośćuczynić. Albo by chociaż przyjąć moje przeprosiny. Wolała się mścić niż załatwiać sprawy polubownie.

– A kluczyki? – Zapytałem, starając się nie uśmiechnąć, a ona wytrzeszczyła na mnie oczy.

– Czyli jednak je masz, pieprzony kłamco!

– Tego nie powiedziałem.

– Pożałujesz – warknęła i rzuciła się na mnie tak szybko, że zdążyłem tylko odrzucić kask, zanim wpadliśmy w bagno.

Starałem się unikać ciosów i tylko się bronić, ale to nie było wcale takie proste. Zwłaszcza w pieprzonej błotnej kałuży. Dobra, dość tego. Chciała się bić? Proszę bardzo. W sekundzie zrzuciłem ją z siebie, po czym złapałem za nadgarstki, chcąc unieruchomić. Nie do końca mi się udało, ale teraz przynajmniej zamierzałem atakować. Siłowaliśmy się, przewracając nawzajem, co jakiś czas próbując zadać cios. Błoto miałem wszędzie. Nawet w uszach.

Nieważne jak bardzo się staraliśmy, żadne z nas nie mogło wygrać. Zaczynaliśmy opadać z sił, ale oboje byliśmy zbyt uparci, by odpuścić. W końcu jednak musieliśmy odpocząć. Usiadłem ciężko oddychając, a Ona podniosła się na łokciu, przetarła twarz z brudu i też usiadła.

– Co to za mina? Masz błotną kąpiel i maseczkę zupełnie za darmo. – Powiedziałem. – Nie musisz wydawać fortuny na spa.

– Błoto rozprostowało ci zwoje w mózgu? Czy ja wyglądam na kogoś, kto korzysta z takich pierdół?

– A więc, nie umiemy przegrywać, co?

– Nie przegrałam! – Warknęła i uderzyła mnie w ramię.

Gdy jej oblepiona błotem dłoń dotknęła się z również oblepionym błotem ramieniem, powstał dziwny dźwięk, jakby klaśnięcie. Zaśmiałem się.

– I z czego się, kurwa, śmiejesz?

Zamoczyłem dłonie w bagnie, po czym lekko uderzyłem nimi w Jej policzki. Znowu ten dźwięk. Wybuchłem śmiechem, bo Jej mina była bezcenna. Zupełnie się tego nie spodziewała. Jednak nie pozostała mi dłużna, szybko powtórzyła to samo na mnie i nawet się zaśmiała. Zaskoczyło mnie to, ale chwilę później okładaliśmy się błotem i śmialiśmy jak dzieciaki.

Zmęczeni wyczołgaliśmy się na trawę jakiś czas potem. Leżeliśmy w ciszy patrząc w prawie bezchmurne niebo. Spojrzałem na Nią i uświadomiłem sobie, że była ładna. Nawet bardzo. Zwłaszcza, gdy się nie wściekała.

– Co się tak patrzysz? – Zapytała.

– Bo… masz ładne oczy – zacząłem, zmieszany. – Mają kolor jak… – sięgnąłem dłonią do Jej policzka i starłem brud. – Błoto.

Skończony idiota. Powiedziałem na głos to, co myślałem ścierając ten cholerny brud, zamiast tego, co chciałem.

– Serio? Chcesz mnie wyrwać na taki upośledzony komplement?

– Co? Nie, ja wcale nie… chciałem powiedzieć, że mają kolor jak czekolada… a błoto miałaś na policzku…

– Jak czekolada? – Powtórzyła zaskoczona.

– Lubię czekoladę.

Boże, co mi się stało? Czemu gadam jak upośledzony? Było mi głupio i pewnie moja twarz była cała czerwona.

– Ja też – odparła po chwili, odwracając wzrok i wydawało mi się, że się zarumieniła. – Dobra, Kalverde, powiedzmy, że ci się udało.

Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się. Zapatrzyłem się na Jej usta i musiałem szybko zmienić temat.

– Nieładnie tak mówić do kogoś po nazwisku. Mam imię, wiesz?

– Wiem.

– To zwróć się do mnie po imieniu.

Nie odpowiedziała. Czekałem jeszcze chwilę, ale milczała.

– Nie wiesz, jak mam na imię? – Zapytałem z niedowierzaniem.

– Oczywiście, że wiem – odpowiedziała, wywracając oczami.

– To dawaj – czekałem, ale ona znowu milczała. – Nie znasz mojego imienia.

– Znam – upierała się, a po chwili uśmiechnęła się złośliwie. – Joshie.

Zmarszczyłem brwi. Nienawidziłem, gdy ktoś je zdrabniał.

– Jestem Josh. – Powiedziałem.

– Przecież wiem – zrobiła pauzę. – Joshie.

Zacisnąłem szczękę. Już widziałem oczami wyobraźni, jak za mną łazi i wymawia to okropne słowo.

– Przestań.

– Joshie.

– Powiedziałem: przestań.

– Joshie. Joshie. Joshie. Joshie. Joshie. – Perfidnie patrzyła mi w oczy, wymawiając każdy wyraz.

Jak miałem zmusić ją, by przestała? Chciałem, żeby była cicho. Zanim zdążyłem pomyśleć, zamknąłem Jej usta pocałunkiem. Byłem tym tak samo zszokowany, jak Ona. Oderwała się ode mnie i przez chwilę dziwnie patrzyła. Przygotowałem się na nieuniknione. Tym razem wybije mi zęby. Byłem tego pewien. Przybliżyła się, więc zamknąłem oczy i czekałem na cios, ale zamiast niego poczułem Jej usta na swoich.

Gdy się obudziłem, było już jasno. Przeczesałem dłonią włosy, zastanawiając się, czemu śniło mi się wspomnienie. Na dodatek z Nią w roli głównej. Czyżby dlatego, że przed snem myślałem, co zrobić z motorem, który przywiozłem od ojca? Jeśli tak, to właśnie zdecydowałem. Sprzedam go. Muszę się go pozbyć. Za dużo wspomnień. Za dużo Niej.

Kilka godzin później, po dokładnym wypucowaniu maszyny, robiłem zdjęcia do ogłoszenia. Miałem nadzieję, że szybko znajdzie się jakiś kupiec. Im szybciej, tym lepiej.

Nie chciałem mieć kolejnego snu – wspomnienia. Nie teraz, gdy w głowie powinienem mieć F, a nie Ją. Chcąc nie chcąc, zacząłem je porównywać. Czarne włosy, prawie identyczny kolor oczu, charakter. Były do siebie podobne, ale jednocześnie tak różne. F miała wiecznie, cudownie zachrypnięty głos i przede wszystkim zasady, których nie miała Ona. Idąc do mieszkania uświadomiłem sobie, że nie było sensu ich porównywać. Uczucie, którym Ją darzyłem, teraz nazwałbym głupią, szczeniacką miłością. Miałem wtedy siedemnaście lat, więc co mogłem o tym wiedzieć? A to, co czułem do F było o wiele silniejsze i z każdym dniem wzmacniało się jeszcze bardziej.

Poszedłem pod prysznic, bo byłem umówiony z Shaunem na wyjście do klubu. Dopiero, gdy woda spowodowała piekący ból pleców, przypomniało mi się, że to był błąd. Syknąłem, ale zaraz się uśmiechnąłem, odtwarzając w głowie wczorajszą misję, która była zaskakująco szybka i prosta, więc mieliśmy z F czas na zajebisty seks. Tym razem podrapała mi plecy do krwi, więc musiałem spać na brzuchu.

Usłyszałem walenie do drzwi. Tylko jedna osoba tak się dobija do mojego mieszkania. Wydawało mi się, że miałem jeszcze dużo czasu. Chyba, że to Shaun przyszedł za wcześnie. Powycierałem się szybko ręcznikiem, omijając plecy, ubrałem do połowy i poszedłem otworzyć. Mój przyjaciel stał w drzwiach z trzema pudełkami pizzy w rękach i siatką wypełnioną alkoholem.

– Myślałem, że wychodzimy – powiedziałem zaskoczony.

– Zmiana planów. Świętujemy mój powrót do bycia singlem. – Odpowiedział i wszedł do środka.

– Zerwałeś z Samanthą? – Zapytałem, zamykając drzwi.

– Stary, ja się od niej uwolniłem. Zdradzała mnie z jakimś czubem z połową mózgu.

– Jak się dowiedziałeś?

– Chciała mnie wrobić w dzieciaka, ale była tak zajęta rozkładaniem nóg komu popadnie, że zapomniała, że ze mną nie spała. I całe, kurwa, szczęście. Jeszcze bym złapał jakiegoś syfa.

– Powiedziałbym, że mi przykro, ale śmieci się same wyniosły.

– Dlatego świętujemy – wyszczerzył się Shaun, podnosząc siatkę z alkoholem do góry. – Co tak patrzysz? Za mało?

– Alkoholu? Nie, ale zastanawiam się nad tymi trzema pizzami.

– Spoko, żarłoku. Domówimy – odparł rozkładając wszystko na stoliku przy kanapie. – I może byś się ubrał.

– Jestem u siebie. Mogę chodzić nawet nago. – Odpowiedziałem i podszedłem do zamrażarki, żeby wyjąć kostki lodu.

– Oho, już widzę, czemu chodzisz bez koszulki. Walczyłeś z dzikim kotem?

– Z dziką F – uśmiechnąłem się szeroko i wrzuciłem lód do szklanek, które Shaun dostał w zestawie do alkoholu.

– I napaloną – dodał, a ja rzuciłem mu znaczące spojrzenie. – No co? Plecy mówią same za siebie. Może kiedyś i mnie jakaś laska tak podrapie.

– Marzenia ściętej głowy.

– Taki z ciebie kumpel? Wal się. Zabieram pizzę i wychodzę.

Zaśmiałem się. Mógł zabrać alkohol, ale nie pizzę. Usiadłem obok niego na kanapie, uważając, by się nie opierać ze względu na plecy.

– Z czego się śmiejesz? Z twojej rychło zapowiadającej się głodówki?

– Naprawdę myślisz, że pozwolę ci wyjść? Nie jadłem nic od rana, a ty chcesz igrać z ogniem?

– Okej, nie przemyślałem tego. W takim razie rzucę ci jedną na odwrócenie uwagi i ucieknę z pozostałymi dwoma.

– Chyba zapomniałeś z kim masz do czynienia.

– Niedocenienie przeciwnika może się dla ciebie źle skończyć. Jeden chwyt i mdlejesz, stary.

– Najpierw musisz dobrze chwycić.

– Proszę bardzo.

Zanim zdążyłem pomyśleć, co miał na myśli, przyłożył mi dwa palce do miejsca na szyi, tuż pod szczęką, jakby chciał zmierzyć mi puls, ale przycisnął znacznie mocniej. W momencie zrobiło mi się ciemno przed oczami i odpłynąłem. Gdy się ocknąłem, Shaun się śmiał. Co się stało? Zemdlałem?

– Witamy w świecie żywych, świadomych i przytomnych. – Powiedział i upił łyk drinka.

– Coś ty mi, kurwa, zrobił?

– Ucisnąłem zatokę tętnicy szyjnej – odpowiedział zadowolony. – Nawet nie zdążyłeś zareagować, panie „nie igraj z ogniem”.

– Musisz mnie tego nauczyć.

– To jest dopiero marzenie ściętej głowy. Miałbym się pozbawić jedynej przewagi, jaką nad tobą mam? – Wcisnął mi drinka do ręki. – A teraz wypij zdrowie kumpla, którego czeka celibat w najbliższej przyszłości.

– Moje kondolencje – powiedziałem, upiłem sporego łyka, odstawiłem szklankę i otworzyłem jedno pudełko z pizzą, bo byłem głodny jak wilk.

– Przynajmniej jeden z nas porucha. – Zaśmiał się Shaun i poklepał mnie po plecach, ja przekląłem czując piekący ból.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Ayano_Sora 04.04.2019
    Jaaaakie ładne wspomnienie <3 jej. słodkie to było i takie szczeniackie XD ideolo :D
    Ciekawe, ile to jeszcze potrwa, zanim K i F zorietnują się, kim są naprawdę. Hm..
    Bardzo przyjemna część :D i był Shaun <3 wgl, serio jakaś laska chciała go wrobić w dzieciaka, a z nim nie spała? Leżę xDD weź zapodaj chłopu jakąś dobrą partię, żeby mu smutno nie było :D i jakoś zmienił nastawienie do kobiet, bo to smutne xD Może przejmie coś od odmienionego Josha, hm..
    Lecę dalej czytać :D
  • Paradise 04.04.2019
    No tak wyszło, że na razie biedny Shaun, ale coś mu zaplanuję, nie bój się :)
    Dzięki <3

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania