Pokaż listęUkryj listę

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Nigdy więcej - Rozdział 6 część 2

Obudziło mnie dobijanie się do drzwi. Leżałam w poprzek łóżka, kołdra w połowie leżała na podłodze, a ja nie pamiętałam, co się działo. Myślałam, że ból rozsadzi mi czaszkę. Podniosłam się do pozycji siedzącej i zamarłam. Na drugiej połowie łóżka spał na brzuchu Oscar z twarzą w poduszce. Serce zaczęło mi walić jak szalone, gdy zobaczyłam, że nie ma na sobie kompletnie nic, a jego tyłek przykrywała druga poduszka. Kurwa. Co się wczoraj stało? My chyba nie… Zaczęłam się modlić, żeby miał na sobie bokserki, ale niedane mi było tego sprawdzić, bo musiałam iść otworzyć te pieprzone drzwi. Zaraz, czy ja mam na sobie jego koszulkę? Wprawdzie mam kilka podobnych, w których śpię, ale ta była większa niż moje. Dobrze, że chociaż miałam na sobie majtki. Niepokoił mnie tylko brak stanika. Nie miałam czasu, żeby teraz czegoś szukać i się przebierać, więc wstałam i poszłam otworzyć. Na progu stał czarnowłosy kretyn o szmaragdowych oczach mamy. Zajebiście. Jeszcze jego mi tu brakowało.

– Co się z tobą dzieje?! Od dwóch godzin się do ciebie dobijam, a od czterech dzwonię! – Wrzasnął Ryan i wepchał się do środka.

– Też się cieszę, że cię widzę, braciszku – odpowiedziałam starając się zachować spokój i zamknęłam za nim drzwi. – I proszę cię, nie krzycz. – Natychmiast się odwrócił i zmierzył mnie wściekłym wzrokiem.

– Masz kaca? Widzę, że impreza udana. Z kim tym razem balowałaś?

– A co cię to, kurwa, obchodzi?

– Może grzeczniej, co? Wiesz w ogóle, która jest godzina? Martwiłem się o ciebie! Nie odbierasz telefonu, nie otwierasz drzwi! Tak, kurwa, nie można!

– Jestem dorosła, jakbyś nie zauważył. Umiem o siebie zadbać. Masz aż tak nudne życie, że kontrolujesz moje?

– Tak? A co to jest? – Zapytał wskazując już ledwo widoczne zielonoszare plamy.

Wzruszyłam ramionami, bo nawet nie wiedziałam, że je mam. Pewnie pamiątki po misjach. W tym momencie cieszyłam się, że miałam na sobie koszulkę Oscara, bo zakrywała bliznę na udzie. Jakby Ryan ją zobaczył, to by dopiero było.

– To tylko siniaki. – Powiedziałam po chwili.

– Tylko siniaki – prychnął. – Jasne. Następnym razem powiesz, że to tylko krwotok, a potem to tylko złamanie?

– Nie przesadzaj. W szkole też miałam pełno siniaków, ale ich nie widziałeś. Albo nie chciałeś widzieć.

– Czy ty siebie słyszysz, Tina? Twoja praca jest niebezpieczna i możesz stracić życie.

– Praca marzeń.

– Siostra… Nie mogę stracić też ciebie. Mamy tylko siebie, to chyba normalne, że się martwię?

– Oczywiście, ale twoje martwienie się przekracza granice rozsądku.

– Przecież nie musisz pracować – Ja pierdole. Zaczyna się. – Jesteś bhaloriańską księżniczką. Poza tym ojciec zostawił nam sporą sumkę. – Tak, której swoją część wydałam na to mieszkanie.

Znowu, kurwa, to samo. Znowu zachowywał się jakbym ciągle była małą dziewczynką. I znowu poruszył temat naszej pieprzonej, królewskiej krwi. Nie prosiłam się o to. Moje życie było wystarczająco skomplikowane i bez bycia częścią królewskiego rodu. Nie wychowaliśmy się na Bhalorze. Dopiero po śmierci taty dowiedzieliśmy, kim tak naprawdę jesteśmy, bo dziadek, którego nie znaliśmy zmarł z żalu po stracie jedynego syna i na tronie zasiadła nieodpowiednia osoba.

– Chyba już ci mówiłam, że nie chcę być pieprzoną księżniczką. Nie wciągaj mnie w to. Chcesz być królem, to sobie bądź. I przestań mi pierdolić o nie pracowaniu, jakbyś mnie, kurwa, nie znał. – Zacisnęłam dłonie w pięści czując coraz większą złość.

– Nie rozumiesz, że się o ciebie martwię? Może przeprowadzisz się do mnie? Nie będziesz wracać do pustego domu, bo co tu będziesz robić sama?

– Popierdoliło cię już do reszty?! Nie chcę być jebaną księżniczką i żyć w pałacu! Będę mieszkać tutaj, bo to moje mieszkanie! Rozumiesz, kurwa? MOJE! A ty nie będziesz mi mówił, jak mam żyć!

– Nie wrzeszcz, kurwa! Jestem twoim bratem i moim jebanym obowiązkiem jest troszczenie się o ciebie! Chcę cię mieć na oku, bo wiem jaka jesteś! Trzeba cię, kurwa, pilnować!

– Nie jestem małym dzieckiem! I powiedziałam ci już, że nie będziesz mnie kontrolował! – Z trudem powstrzymywałam się, żeby mu nie przywalić. – Ja przynajmniej korzystam z życia!

– A co takiego, kurwa, robisz, że bardziej korzystasz z życia niż ja?! Pieprzysz się z kim popadnie?!

– Że co, kurwa?! Na jakiej podstawie… – zaczęłam, ale mi przerwał.

– Wystarczy na ciebie spojrzeć! – Pierdolone zrządzenie losu, że miałam na sobie nie swoją koszulkę. Ryan wiedział, że te, w których śpię nie są aż tak duże. – Impreza za imprezą! Pijesz do upadłego! Nic nie pamiętasz i nie wiadomo kogo sprowadzasz do domu! Ojciec się w grobie przewraca! Jakby widział, co jego ukochana córeczka wyprawia, to by zawału dostał!

– Jak, kurwa, śmiesz! Myślisz, że najpierw się napierdolę, a potem daję co noc innemu?!

I jak na zawołanie do salonu wszedł Oscar. W samych, kurwa, bokserkach. Ja pierdole! Powinnam się była domyślić, że nie będzie grzecznie leżał i słuchał naszej kłótni. Ryan tak mocno zaciskał pięści, aż mu kłykcie zbielały. Mnie pewnie tak samo. Może panował nad sobą lepiej niż ja, ale wkurwiamy się tak samo.

– Co ty tu, kurwa, robisz, Shade? – Wycedził brat przez zaciśnięte zęby.

– Dlaczego tak po niej jedziesz, Flux? – Zapytał Oscar spokojnym głosem, ale w jego oczach zobaczyłam groźny błysk.

– Dla ciebie Wasza, kurwa, Wysokość!

– Dla ciebie pułkowniku Shade, Wasza, kurwa, Wysokość.

Mierzyli się spojrzeniami w przerażającej ciszy. Od kiedy oni się nie lubią? Nigdy nie słyszałam, żeby się tak do siebie odzywali. I o co chodzi z tymi tytułami? Patrzyłam raz na jednego, raz na drugiego. Mój brat przypominał odbezpieczony granat, jeszcze chwila i wybuchnie. A Oscar opierał się o framugę drzwi do sypialni z rękami skrzyżowanymi na piersi i sprawiałby wrażenie wyluzowanego, gdyby nie jego spięte mięśnie.

– Co tu, kurwa, robisz? – Powtórzył Ryan.

– To, czego ty nie potrafisz.

– Możesz jaśniej? – Warknął brat, a ja wstrzymałam oddech. To nie prowadziło do niczego dobrego.

– Dbam, troszczę się, opiekuję, słucham, pocieszam, poprawiam humor. A przede wszystkim spędzam z nią czas. – Powiedział powoli z naciskiem na każde słowo, a zielonooki zbladł.

– Coś ty, kurwa, powiedział?

– Problemy ze słuchem, Wasza, kurwa, Wysokość? Chętnie powtórzę. Jesteś jej bratem, ale to ja zawsze przy niej jestem. To ja załatwiałem lekarza, kiedy wróciła z rozwaloną nogą. To ja robiłem jej zakupy, gotowałem i pilnowałem, żeby nie przeciążała chorej nogi.

Ryan powoli przeniósł wzrok z Oscara na mnie. Nie musiał nic mówić. Widziałam w jego oczach to pieprzone pytanie o tą pieprzoną nogę. Musiał o niej wspomnieć, no musiał. Jakby robili jakieś jebane zawody, kto jest lepszym bratem. Podciągnęłam koszulkę odsłaniając bliznę na udzie nie patrząc na niego. Zanim Ryan zdążył otworzyć usta, żeby cokolwiek powiedzieć, odezwał się Oscar.

– Chcesz wiedzieć kiedy? Z miesiąc temu. Jebany miesiąc, słyszysz? Gdzie wtedy byłeś? Chuj wie i chuj mnie to obchodzi, ale nie masz prawa przychodzić tu i jebać jej jak psa, bo raz na jakiś czas przypomni ci się, że masz siostrę.

Brat wyglądał jakby dostał w twarz. Prawda w oczy kole, ale Oscar był niesprawiedliwy. Wiedziałam, że Ryan ma mnóstwo rzeczy na głowie i czasami nie ma nawet czasu na sen, bo nie raz i nie dwa widziałam go z worami pod oczami. Rozumiałam, że jest najważniejszą osobą na Bhalorze i ciężko mu było znaleźć chwilę, żeby się ze mną zobaczyć. Ale było mi też przykro, że to właśnie mój przyjaciel zachowuje się bardziej jak brat niż mój rodzony, ale starałam się o tym nie myśleć. Tłumaczyłam to królewskimi obowiązkami broniąc go przed samą sobą. Ale przecież ilekroć pojawiał się temat wspólnego mieszkania, zawsze go odtrącałam. To jasne, że nie chciałam z nim mieszkać w pałacu, bo chciałam być niezależna, ale nie dostrzegałam w tym jego prób spędzenia ze mną więcej czasu. Przecież nie musiałam się tam przenosić na stałe, mogłam nocować u niego raz czy dwa w tygodniu. Szkoda, że żadne z nas nie wpadło na taki kompromis. Woleliśmy się kłócić i skakać sobie do gardeł.

Łzy napłynęły mi oczu. Co myśmy ze sobą zrobili? Zostaliśmy sami na tym świecie i zamiast trzymać się razem, to prowadzimy wojnę. Mama zmarła, kiedy byłam mała i prawie jej nie pamiętam. Tata wychowywał nas sam, ale nie na Bhalorze. Po śmierci mamy zabrał nas na Ziemię, ale nie tylko tam mieszkaliśmy. Przeprowadzaliśmy się bardzo często. Ryan zawsze się dobrze uczył, ale ja miałam problemy i musiałam często zmieniać szkoły, nie tylko z powodu przeprowadzek. Łatwo traciłam nad sobą panowanie, wdawałam się w bójki i wyzywałam nauczycieli. Mimo, że chodziłam na mnóstwo dodatkowych zajęć ruchowych takich jak taniec czy sztuki walki i tak miałam za dużo energii.

Kiedy skrzydła i ogon zaczęły się niekontrolowanie pojawiać, gdy wpadałam w szał i wszyscy dowiadywali się, że jestem Aniołem Śmierci, zaczynało się piekło. Wyzwiska, rzucanie przeróżnymi przedmiotami, szydzenie. Nikt nie chciał mieć ze mną do czynienia. Któregoś razu napadli mnie całą grupą i wróciłam do domu poobijana z raną zaczynającą się na czole, przechodzącą przez łuk brwiowy, a kończącą się na kości policzkowej. Oko cudem zostało nietknięte. Od tamtego momentu tata uczył mnie w domu, a niedługo potem zaczął też zabierać ze sobą na misje. Pracował w MAO. Nauczył mnie walczyć, strzelać z pistoletu i ranić sztyletami. Nauczył mnie wszystkiego, co wiem. A samo MAO tylko czekało, aż stanę się pełnoletnia, żeby mnie zwerbować.

Gdy miałam piętnaście lat, tata został zamordowany i zostaliśmy z Ryanem sami. Jakby śmierć taty nie była wystarczająco przytłaczająca, to na dodatek dowiedzieliśmy się, że należymy do rodziny królewskiej i mój brat musi objąć tron. Ja się wycofałam, nie chciałam być częścią tego wszystkiego. Ryan musiał zrezygnować z żałoby, bo miał za dużo na głowie. To Oscar pomógł mi się pozbierać. Wyciągnął mnie z bezdennej rozpaczy po stracie ukochanego taty. Od tamtej pory żyłam żądzą zemsty szukając mordercy, żeby zemścić się za nas oboje. Za mnie i za brata, który musiał ogarniać to całe królowanie.

Pierwsze zabójstwo przyszło mi dziwnie łatwo, jakbym miała to we krwi. Napędzana nienawiścią, wściekłością i żądzą zemsty niszczyłam wszystko i wszystkich na swojej drodze. Dbałam tylko o siebie i byłam w stanie poświęcić bardzo dużo. Nawet niewinnych. W tym Keevę, tego kretyna, który złamał mi serce i całą szkołę na Ziemi, do której wysłał mnie brat. Zdradziłam ich bez mrugnięcia okiem i dołączyłam do kosmicznych piratów. Oni mieli informacje o mordercy, o jego współpracownikach. Informacje, na których mi zależało i byłam zdolna zrobić wszystko, żeby tylko je dostać. Zniszczyliśmy szkołę zabierając jak najwięcej łupów. Miałam gdzieś czy ktoś został ranny. Liczyła się tylko zemsta. Piratów wyrżnęłam w pień, gdy tylko dostałam to, czego chciałam. Nikt nie mógł wiedzieć, kogo szukałam.

Szkoła została odbudowana, ale na Bhalorze jako dowód czystych intencji po podpisaniu traktatu pokojowego z Ziemią. Wróciłam tam na pewien czas, żeby się uczyć, ale nie zostałam mile powitana. Byłam zdrajczynią, a dyrektor przyjął mnie z powrotem tylko ze względu na mojego brata. I pewnie też ze względu na niego MAO tyle czekało. Chcieli mi dać szansę na ukończenie nauki, chociaż nie wymagali tego ode mnie. Ryan myślał, że szkoła mnie zmieni, że stanę się bardziej odpowiedzialna i przestanę tylko niszczyć. Trochę nie wyszło i stał się nadopiekuńczy. O ile czas mu na to pozwoli. A ostatnio miał go dla mnie bardzo mało.

– Grzejesz jej też łóżko? – Warknął brat wyrywając mnie z zamyślenia. Coś mi umknęło?

– Nawet jej nie dotknąłem – wycedził Oscar przez zaciśnięte zęby. – A nawet jeśli, to nie jest twoja sprawa.

Mówił prawdę, czy tylko tak powiedział, żeby Ryan się odwalił? Miałam nadzieję, że tylko mnie urwał się film, a on nie był aż tak pijany. Nienawidzę takich luk w pamięci.

– Nie moja sprawa? – Warknął zielonooki. – Pieprzysz moją siostrę i to nie jest moja sprawa?! Z której, kurwa, strony?!

– Jest dorosła i to z kim…

–Do kurwy nędzy! Ja tu stoję! – Wrzasnęłam wściekła przerywając Oscarowi. – Ja się nie wpierdalam w twoje życie, nie obchodzi mnie kogo pieprzysz w tym swoim pałacyku, więc odpierdol się ode mnie! – Zwróciłam się do brata.

– Przeleciałaś już cały oddział, czy tylko pana pułkownika? – Zapytał z kpiącym uśmieszkiem.

– Co? – Z wrażenia aż opadła mi szczęka. Patrzyłam na niego niedowierzając. – O co ci, kurwa, chodzi?

– O to, że się kurwisz na lewo i prawo jak jakaś dziwka!

– Dość – warknęłam. – Wypierdalaj z mojego mieszkania – podeszłam do niego, złapałam go za fraki i wywaliłam za drzwi, a na pożegnanie podarowałam mu prawego sierpowego łamiąc nos. – I nie wracaj! Nigdy! – Wrzasnęłam ze łzami w oczach i trzasnęłam drzwiami.

Zamknęłam je na klucz i ruszyłam do salonu czując jak coraz więcej łez spływa mi po policzkach. Żeby rodzony brat wyzywał mnie od kurew… Czym sobie zasłużyłam na takie traktowanie? Upierdoliło mu się coś w tej jego chorej bani i nie da sobie wytłumaczyć nic. Myślałam, że może słowa Oscara dadzą mu do myślenia, ale najwyraźniej nic do niego nie dotarło.

– Płaczesz? Mała… – Odezwał się złotooki.

– Spierdalaj ty też, kurwa – warknęłam przez łzy idąc w kierunku sypialni, ale złapał mnie za rękę. Wyrwałam ją natychmiast. – Po co się w ogóle wtrącałeś?

– Miałem pozwolić, żeby cię gnoił?

– Zgnoił mnie bardziej po twojej interwencji, więc wielkie, kurwa, dzięki. – Chciałam iść do łóżka, ale znowu mnie złapał i przyciągnął do siebie.

– Mała… – Pogłaskał mnie po włosach tuląc. – Nie płacz.

– Puszczaj – próbowałam się wyrwać z jego uścisku nie zdając sobie sprawy, że nadal płaczę. – Puść mnie, kurwa.

– Cicho. Przytulaj się.

Po dłuższej chwili siłowania się z nim, w końcu ustąpiłam i westchnęłam wtulając się w niego jeszcze bardziej.

– No już, mała – powiedział łagodnie głaskając mnie po plecach. – Szkoda łez na takiego dupka.

Podniosłam głowę do góry, żeby na niego spojrzeć.

– Przecież twardzielka Tina Flux nie płacze, co nie? – Obdarował mnie tym swoim powalającym uśmiechem.

– No przecież. – Odpowiedziałam wycierając dłońmi resztki łez.

– Możesz ją zatrzymać. Pasuje ci – dopiero po chwili zorientowałam się, że mówi o koszulce. – Poza tym już ją zasmarkałaś.

– A może mi powiesz, dlaczego mam na sobie TWOJĄ koszulkę, co? – Zapytałam odsuwając się od niego.

– Nie pamiętasz? – Spytał wyraźnie zmieszany drapiąc się w tył głowy. – Nic?

– Tylko mi nie mów, że ty też.

– Nie byłem tak pijany, jak ty.

– Nie? To dlaczego mnie całowałeś?

– Ja ciebie? – Prawie się zaśmiał. – To nie ja zacząłem.

– Chcesz powiedzieć, że ja?

– Też nie. Tak jakoś wyszło – uśmiechnął się. – Nie przejmuj się.

– Dobra, co dalej? Jak skończyłam w tym? – Zapytałam wskazując na koszulkę.

– Chciałem iść do domu, żeby nie kusić losu, ale prosiłaś, żebym został. Nie zgodziłem się.

– Właśnie widzę.

– Potrafisz być bardzo przekonująca. – Puścił do mnie oczko.

– Groziłam ci?

– Jeśli język nazywasz groźbą, to tak. To była bardzo przyjemna groźba – odpowiedział zadowolony, a ja jęknęłam. – Muszę przyznać, że jeśli chodzi o umiejętność całowania, to jesteś u mnie wysoko w rankingu.

– Dobrze, kurwa, wiedzieć. Do rzeczy, Oscar.

– Zostałem, bo obawiałem się, że zrobisz coś głupiego.

– Na przykład?

– Na przykład polecisz na miasto i znajdziesz sobie kogoś, kto dotrzyma ci towarzystwa nie zważając, że jesteś najebana w trzy dupy.

Jakbym jeszcze za mało czuła się jak szmata… Bogowie, co za wstyd. Jak mogłam się doprowadzić do takiego stanu? Nigdy więcej nie tknę alkoholu. Przysięgam.

– Wolałem cię mieć na oku, więc spałem z tobą, a nie na kanapie.

Zbladłam, bo to zabrzmiało dość dwuznacznie. Zrobiło mi się słabo na samą myśl, że mogłam pójść z nim do łóżka.

– Do niczego nie doszło! – Powiedział szybko widząc moją minę. – Przysięgam!

– Masz szczęście – odpowiedziałam czując, jak kamień spada mi z serca. – Musiałabym cię wykastrować, zdajesz sobie z tego sprawę?

– Doskonale, ale następnym razem ostrzegaj zanim zaczniesz się przede mną rozbierać.

– Nie – jęknęłam. – Nie zrobiłam tego.

– Zrobiłaś. Bez cienia wstydu. Dobrze, że stałem za tobą i zanim odwróciłaś się rzucając stanikiem, zdążyłem ci założyć swoją koszulkę.

– I nic nie widziałeś? – Zapytałam czując, że zaraz spalę się ze wstydu.

– Nic a nic. Słowo żołnierza. Spacyfikowałem cię i ululałem do snu. To wszystko.

Westchnęłam. Nie miałam powodu, żeby mu nie wierzyć. Ufałam mu. Przez tą całą kłótnie z Ryanem zapomniałam o moim bólu głowy, który wrócił teraz ze dwojoną siłą. Aż mnie przyćmiło.

– Ale i tak nie ominie cię kara. – Powiedziałam ruszając do sypialni.

– Kara? A z jakiej racji?

– Upiłeś mnie! – Zatrzymałam się i spojrzałam na niego z wyrzutem.

– Słucham? O, nie. Nie zwalisz tego na mnie. Nie jestem twoją niańką, a ty jesteś dorosła. Wiedziałaś, co robisz – odpowiedział krzyżując ręce na piersi. – Poza tym wypiliśmy tyle samo. No nie patrz tak na mnie! Nie moja wina, że ważę dwa razy tyle co ty – prychnęłam tylko na jego słowa. – I wiesz co? Mogłem cię wkręcić, że zaciągnęłaś mnie do łóżka. Miałabyś nauczkę.

– Ty bezczelny… – zaczęłam, ale on posłał mi całusa i wrzasnęłam ze złości.

Miałam już dość tej pogawędki. Ból rozsadzał mi czaszkę i jedyne o czym marzyłam, to sypialnia pogrążona w ciemności, ja i moje łóżko. No może jeszcze woda. Poszłam do kuchni, zabrałam dwie litrowe butelki i ruszyłam do sypialni.

– Ululać cię do snu? – Zapytał Oscar z głupim uśmieszkiem na twarzy, kiedy go mijałam.

– Spierdalaj. – Warknęłam i trzasnęłam drzwiami zamykając się w moim królestwie ciemności, bo wystarczyło tylko nacisnąć jeden przycisk, by rolety zasłoniły okna.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Elorence 27.11.2018
    TAK! *.*
  • Paradise 27.11.2018
    <3
  • candy 29.11.2018
    Kurde, ale oni kurwią, jak menele spod sklepu XDD
    tak btw, lepszy brak stanika niż brak majtek!
    wasza kurwa wysokość XDDD

    f i v e <3
  • Paradise 29.11.2018
    No niestety... Ale K powoli oducza F tego przeklinania :D Jeszcze trochę musicie się pomęczyć z jej słownictwem :D
    No w sumie, to racja :D
    Dziękuje <3
  • Ayano_Sora 01.12.2018
    Ale się wku.wiłam, napisałam komentarz i się nie wczytał, bo oczywiście się nie zalogowałam i tyle tekstu poszło się rypać -.- No nic, postaram się odtworzyć to, co przed chwilą skrobałam, bleeeeh.
    No to się kurwy posypały xD Ale nie powiem, pasowało bardzo. xD Uwielbiam Twoje dialogi <3 Przyjemny koniec dnia dla mnie :D
    Uśmiałam się. I to nieźle się uśmiałam. Kurde, lubię w tej części Oscara, nawet bardzo. Dlaczego ja go wcześniej nie lubiłam? Co mi odwaliło? Z czym mnie wkurzał? Nie pamiętam! Ale kurde, po tym rozdziale go mega lubię <3 Nie powiem, z jednej strony miałam taką no ulgę, że Tina się z nim nie przespała, bo to by było kazirodztwo.. Ale z drugiej... szkoda? Normalnie sama biję się z własnymi myślami, dobrze to rozegrałaś XD Za to Ryan przesadził. Tina go zasłużenie wywaliła.
    Śmieszki, heheszki, ale nawiązałaś w tym wszystkim do przeszłości Tiny.. Eh, i to się już bardzo zmieniła, ale no wiadomo, nie od razu, od przeszłości nie da się całkowicie odciąć, jeszcze takiej... Uwielbiam jej charakter. Best girl! Brakuje mi takich kobiecych postaci w książkach/serialach/animu/wszędzie. Większość jest taka jakaś bezpłciowa, bez wyrazu... Dobrze, że stworzyłaś Tinkę i jej wspaniały charakterek<3
    Czekam na kolejną część! :D
  • Paradise 01.12.2018
    Znam to uczucie, nie raz i nie dwa wypisałam esej w komentarzu i poszło się... Ta wściekłość jest nie od opisania.
    Haha, nie mam pojęcia czemu go nie lubiłaś :D Ważne, że teraz lubisz <3
    Dziękuję bardzo! <3 Miło czytać takie słowa <3

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania