Poprzednie częściNim przyjdzie jutro.

Nim przyjdzie jutro 15

Mężczyzna ukłonił się, posłał w kierunku Eli uśmiech cały czas patrząc jej w oczy. Na pierwszy rzut oka mógł mieć z sześćdziesiątkę, był, więc o dwie dekady starszy i to było widać w zachowaniu. To znamionowało starą szkołę, gdzie kobieta przebywając w towarzystwie tych panów, wiedziała, że będzie traktowana na innych zasadach.

-Elżbieta Drabik. Miło mi pana poznać.

Wyciągnęła dłoń, którą mężczyzna ujął, by następnie zostawić na niej pocałunek.

-A nam z żoną jest miło, że tak się pani przyczyniła do poprawy samopoczucia mamy. Nie może się pani nachwalić, jaki to z pani jest sympatyczny rozmówca.

Ela nie spodziewała się takich komplementów zwłaszcza z ust obcego mężczyzny, co było zaskakujące, ale i sprawiło jej wiele radości. Poczuła się znacznie pewniej, mimo, że nie wiedziała, jak na to zareagować.

-Prawdę mówiąc to w gwoli prawdy, trzeba by się zastanowić, czy to, aby nie ja jestem tą korzystającą na tej znajomości.

-To wy tu sobie ożywiajcie prawidła kultury, a ja przygotuje herbatkę z moich malin.

-No ja mamo niestety nie mogę zostać, mam zebranie łowieckie. Wypakuję tylko te sprawunki i lecę.

Pani Czesia machnęła ręka na znak dezaprobaty.

-Całe życie w biegu, jak nie ty, to Lucynka tak wpada i chce wszystko ogarnąć w pięć minut. Zwolnijcie kochani, bo naprawdę i tak braknie wam czasu na wszystko, wystarczy zająć się najważniejszymi sprawami.

-Tylko, że one wszystkie są bardzo ważne.

-Mój drogi, dawniej nie miałam pralki, zmywarki, nie mieliśmy samochodu, a jakoś na wszystko znajdowaliśmy czas. Ale dobra biegnij, my tu z Elą sobie poradzimy, prawda?

Spojrzała na Elę, która z uwagą przysłuchiwała się tej konwersacji.

-Tak, oczywiście, ja to powykładam.

 

Od tego momentu Ela poczuła się pełnoprawnym członkiem tego domu, szkoda tylko, że pan Marian za chwilę wyszedł, no i że nie poznała wnętrza domu, który jest w tej całej historii najważniejszy. Nie było już czasu, musiała wracać do siebie, nie mogła tak przeciągać w nieskończoność tej dziewiczej wizyty. Pomyślała jednak, że jak na pierwszą okazję to wypadło aż za dobrze, choć takie stwierdzenie brzmiało, co najmniej dziwnie. Ale jak inaczej mogła je na określić, skoro usłyszała kolejne fakty, a do tego poznała tak sympatycznego człowieka, jakim był pan Marian. Potraktował ją z taką atencją, że nie mogła poczuć się bardziej ukontentowana, już dawno nie doświadczyła takich względów. W ogóle sądziła, że to już za nią, że nie potrzebuje takiego zachodu, wystarczało jej zwykle cześć, -co tam, jak minął weekend itp:

Była zdziwiona, gdy wychodząc powiedział: - „ Jest mi bardzo przykro, że akurat dziś wypadło to spotkanie łowieckie, ale liczę, że następnym razem będzie mi dane wdać się w konwersacje z panią?” Tymi słowy dał jej do zrozumienia, że nie tylko pani Czesia, ale i on aprobuje jej towarzystwo, a na pewno nie ma nic przeciwko jej wizytom.

Gdy wyszedł pan Marian, to pani Czesia wspomniała o jego zamiłowaniu do lasu, do tych nagonek, gdzie ważniejsze jest przebywanie z tymi myśliwymi, tropienie niż samo strzelanie.

Zresztą on sam to przyznał mówiąc: - „ Wie pani, co, mam czasem wrażenie, że ta pukawka już na mnie nie robi wrażenia, ale jak tylko wejdę w las, zobaczę te cienie między dębami, kolegów skradających się w tym gąszczu, między bluszczem, a później zwierzynę, co przemyka, to chłopięca natura się odzywa i rączki świerzbią”

Analizowała to wszystko w drodze do domu. Gdy zajechała na podwórko, zauważyła męża na tyłach domu, gdzie starał się doprowadzić trawnik do stanu przed wizytą kreta. Ela była tak naładowana pozytywnymi emocjami, że nie widziała w tym większego problemu.

-Już jestem, mam nadzieję, że tęskniłeś.

- Popatrz, co ten szkodnik nawywijał. Dopiero połowa maja, jeszcze nie wszystko rozkwitło, a on już zbiera plony swej pracy.

-Damy sobie radę, kupimy te brzęczące aparaty, czy coś takiego i odstraszymy go, a na pewno uprzykrzymy mu życie.

Edward przerwał prace i spojrzał z uwagą w twarz swojej żony.

-Cieszę się, że jesteś dobrej myśli, a zwłaszcza z tego, że jesteś w takim doskonałym humorze.

-To u mnie normalka, chyba nie masz, co do tego wątpliwości?

-Powiedzmy, że ostatnio trochę o tym zapomniałaś, jakbyś nie widziała powodu by to manifestować.

Elę delikatnie mówiąc zaskoczyła taka odpowiedź, nie spodziewała się tak zdystansowanego męża.

-Nie zrozum mnie źle, ale jesteś często nieobecna, zamyślona. Czy masz jakieś problemy w pracy?

-Wszystko jest w jak najlepszym porządku, nie musisz się martwić, byłam może i taka jak mówisz z powodu przesilenia wiosennego, tego szpitala, wiesz jak to na mnie działa.

-Na szczęście mama już jest w domu, to nie będziesz…

-Co! Czemu nic nie mówisz, ja myślałam, że to miało być jutro.

-Bo miało, ale stwierdzili, że jutro będzie można odebrać wypis, a jak chcę to mogę mamę zabrać już dziś.

-To lecę się przywitać.

Wchodząc do domu już wiedziała, że teściowa wróciła, bo zajmowany przez teściów parter

pachniał świeżością. Nie darowałaby sobie gdyby, choć nie przeleciała na mokro, nie pozaglądała do kwiatów.

-Kto to zabrał się za porządki, czy to nie aby rekonwalescentka ?

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • KarolaKorman 07.07.2017
    Fajnie, że pan Marian tak miło potraktował Elę. Trzeba przyznać, że panowie w opisywanym wieku inaczej traktują kobiety niż robią to rówieśnicy Eli. Ela w mojej wyobraźni jest osobą sympatyczną i wzbudzającą zaufanie już na sam wygląd, więc się dziwię, że na samo spojrzenie zapragnął pokonwersować z nią przy kolejnym spotkaniu.
    Łowiectwo :) Ha, ha :) Gdzieś też wspomniałam ten temat w trochę innej formie :) Ale i pewnie do tego dojdziesz :)
    Krecik? Ten chyba po czeskiej bajce zawsze kojarzyć mi się będzie z czymś sympatycznym bardziej niż ze szkodnikiem, ale wiem, że może porządnie nabroić. Jeden z tego pożytek. Ja zawsze zabieram taką ziemię z kretowiny do domowych upraw, jest niezastąpiona - polecam :)
    Tak, gospodyni wie, co jest dla niej najważniejsze, czyste obejście to podstawa. Nie zdziwiłam się, że od razu po powrocie ze szpitala nadrabiała zaległości. Ogarnąć obejście i poczuć się jak w domu :)
    Wizyta długa nie była, ale jak na pierwszy raz wystarczająca. Podejrzewam, że niedługo bohaterka ją powtórzy po tak miłym przyjęciu. Czekam na kolejny odcinek, pozdrawiam :)
  • Robert. M 07.07.2017
    Nie chce być złym prorokiem, ale zauważam z każdym kolejnym rokiem, że następuje coraz większa swoboda jeśli chodzi o zachowanie etykiety, bon ton, czy choćby ogólnej ogłady. Zaczynamy przyjmować styl bezpośredniości, równouprawnienia, w którym nie ma reguł, przyjętych zasad, które należy przestrzegać. Nie mówię, że jestem zwolennikiem paniowania i i ubierania w piękne elokwentne słowa każdego jednego zdania, bo rozmawiam z kobietą , czy też starszą osobą. Nie, bo to jest bardzo sztuczne, a i męczące, taka kontrola, ale czasem brakuje mi tej galanterii, takiego subtelnego dialogu. Dlatego chciałem by taka namiastka nastąpiła w tej części, by zrobiło się bardzo nastrojowo, jakby ta kuchnia przywołała dawnego ducha, co kłaniał się, całował w dłoń, prosił o pozwolenie spoczęcia, mówił - za pozwoleniem, - czy będzie mi dane, - czy mógłbym wiedzieć itp. Wiesz, co! napiszę w następnej części o takim gościu, najwyżej się wygłupię, ale przywołam takie rozmowy, ten styl retro.... O krecich właściwościach słyszałem, chyba jako torf są stosowane, więc jak to się zwykło mówić, - nie ma tego złego...Dojdę i do Twoich łowów, mam nadzieję, że się nie zgorszę, a ta forma będzie miała ..hm,..formę? do przyjęcia.....Całkiem inaczej to miało się potoczyć, ale zrobiłem krótką wizytę, mój błąd, ale mogę znowu przeskoczyć w czwartek i znowu będzie opowieść. I tak zrobię, bo w końcu to, co dzieje się w domu Eli jest każdemu znane, a rozmowy tak podobne do rodzinnych, że mogę zanudzić, więc lepiej wywiozę Elę do Czesi, przepraszam pani Czesławy, już bym sobie pozwolił.
    Dziękuję, za szczegółową analizę, nawet o kreciku wspomniałaś tym, co mówił- jooo, ach! aż szkoda, że to se newrati. Pozdrawiam
  • KarolaKorman 07.07.2017
    ,, wywiozę Elę do Czesi, przepraszam pani Czesławy, już bym sobie pozwolił.'' - no, zważaj na słowa hi, hi :)
    ,,jooo, ach! aż szkoda, że to se newrati.'' - w dzisiejszej dobie możemy na życzenie obejrzeć, co chcemy, nie ma co płakać :) Pozdrawiam :)
  • Robert. M 07.07.2017
    Niby tak, ale czasy się zmieniły i takie odgrzewanie to już nie smakuje jak gotowe, gdy ten krecik był jednak gościem o stałej porze. ...Zważam na słowa, tylko czasem się zagalopuję, bo jak tyle dni w mej głowie powielam jej zdania, to i za koleżankę ją biorę. Muszę ją odseparować od mych wolnych myśli, tylko nie wiem, co pani Czesia na to. Pozdrawiam
  • Pasja 07.07.2017
    No proszę, aż się garnie na usta, gdzie ci mężczyźni? Lubię takie powitania w stosunku do kobiet. Ściągnięcie płaszcza, pocałowanie w rękę, otwarcie drzwi i wpuszczenie kobiety pierwszej. Podanie ręki przy wychodzenia z autobusu, czy otwarcie drzwi samochodu. Drobne rzeczy, a takie sympatyczne. Dzisiaj to już przeżytek. Same kobiety walczą o równouprawnienie. Pan Marian bardzo szarmancki dżentelmen i łowiectwo jego hobby. A jeśli chodzi o pośpiech to dzisiaj jest to zmora ludzi młodych. Mimo zmotoryzowanych rodzin, już dzieci są przyzwyczajone do gonitwy. Rano bitwa o łazienkę, kawa wypiera na stojąco i stanie w korku, potem wrzucenie dziecka do przedszkola lub szkoły. A powrót to następny etap gonitwy. A wieczorem to już nie ma czasu na rozmowę. Czasem warto zatrzymać się i ty bardzo dokładnie to opisujesz. Elżbieta odnalazła radość w takiej spontanicznej znajomości, i miała w sobie dar słuchania mimo różnicy wiekowej potrafiła zrozumieć jak ważny w życiu jest dialog pomiędzy ludźmi. Czy będzie umiała wykorzystać to doświadczenie na płaszczyźnie swojej rodziny. Myślę, że tak. Pozdrawiam
  • Robert. M 07.07.2017
    Przy takim życiu jakie prowadzimy, to nikt nawet się nie wyłamuje by z taka gorliwością, wręcz namaszczeniem pielęgnować dobry wizerunek i to obopólny. Bo jeśli mężczyzna podchodziłby w ten sposób do kobiet, to i udzielałoby się to obdarowywanej kobiecie, która starałaby się zachowywać jak dama. Tylko dziś to wszystko jest robione na szybcika i rutynowo, tak więc nikomu się nie chce zatrzymać na moment, zrobić gest, wstrzymać czas, zaskoczyć. Jeśli chodzi o pośpiech, to wydaje mi się, ze mamy wiele możliwości, świat stoi otworem, zachęca do podejmowania ryzyka, bycia aktywnym , że możemy wszystko mieć, ba! należy nam się, stad te dalekosiężne plany, a co za tym idzie zwiększony pęd. Być może się mylę, ale tak to postrzegam, jako nieumiarkowanie w postanowieniach. W swoim opowiadaniu więc staram się pokazać, że można prościej, bardziej nostalgicznie, a też będzie ciekawie. Ale jak widać choćby po wejściach w te moje wypociny, ludzie jednak wolą sensację, szaleństwo, gonitwę, a takie przypominanie starych dziejów, to raczej nikogo nie ciekawi.
    Miejmy nadzieje, że Ela będzie dalej ciekawa, co też pani Czesia doświadczyła, bo jeśli nie, to będę zmuszony to zakończyć.
    Pięknie dziękuję za kolejna porcję przemyśleń. Pozdrawiam.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania