Nim przyjdzie jutro 16
Wszędzie dobrze, ale najlepiej w domu i nie ma w tym żadnej przesady. Ela doszła do takiego wniosku po rozmowie z Alicją, swoją teściową, która odżyła po powrocie ze szpitala.
Gdy pod wieczór podlewała swoje liczne krzewy i kwiaty na posesji, zwierzyła się Alicji, że podczas tych odwiedzin, poznała panią Czesię i dziś była z wizytą w jej domu. Teściowa miała nieprzenikniony wyraz twarzy, ale po słowach, jakie wypowiedziała, wywnioskowała, że raczej sceptycznie patrzy na taką znajomość. Wieczorem przywołała z pamięci te zdania, by jeszcze raz na spokojnie je zanalizować, a brzmiały one tak:
- „Elu, to dobrze, że nie przesiadujesz tylko w pracy i domu, bo to powoduje zniechęcenie, sprawia, że popadamy w rutynę. Tylko moim zdaniem, lepiej by było spotykać się z rówieśnikami, dzięki temu można porównać doświadczenia, poradzić się. W tym wypadku jesteś słuchaczem, ta pani mimo najszczerszych chęci nie jest w stanie sprostać dzisiejszym wymogom życia, ona żyje tym, co było. Nie chcę cię zniechęcać, bo to twoja decyzja i twój czas, zrobisz, co uznasz za stosowne”
Nie wiedziała jak tą wypowiedz odebrać, jak przyswoić, bo z jednej strony była to prawda, ale gdy popatrzy się na życie pod względem człowieczeństwa, podejścia do rodziny, to nie ma znaczenia wiek, a to, czym się kierujesz. Mianowicie, zasady, które nakazują szanować i uwzględniać zdanie drugiego, nie czynić krzywdy i kochać, a tego pani Czesi nie mogła odmówić. I to słowo- słuchacz- czy to było czymś krzywdzącym, poświęceniem?
Kolejne dni przypominały jej, że ma rodzinę, a zwłaszcza teściową, ta była jak wulkan energii, pełno jej było wszędzie, a że końcówka maja była słoneczna, to namawiała wszystkich domowników na wiosenne porządki. Dzięki temu zintegrowała całą familię, łącznie z dziećmi, co było dla nich katorgą, tak układać, segregować, wyrzucać itp.:
Nie spostrzegła się nawet, jak nadszedł czwartek, z którym wiązała spore nadzieje, bo liczyła na wizytacje domu, który jawił jej się, jako coś nietuzinkowego, z mnóstwem legend i przewijających się tam osób.
- To znowu ja. Pani Czesiu przyjechałam zakłócić pani spokój, dzień dobry.
Dziś Ela nie musiała podchodzić do drzwi, bo gospodyni siedziała sobie na krzesełku w cieniu przed domem.
- I bardzo się cieszę, bo już mi się tematy do rozmyślań kończą.
-A, co też pani tak kontestowała, jakie to zagadnienia tak absorbowały?
-Lepiej żebyś dziecko nie wiedziała, bo mnie uznasz za wariatkę.
Ela zasłoniła usta, by ukryć jak bardzo ją ta odpowiedz rozbawiła.
-Niech się pani nie przejmuje, ja też często się łapię na tym, że snuję takie rozważania jakbym była niespełna rozumu. Mało tego, czasem sobie gestykuluje, a i coś mi się na głos wyrwie.
-Ty Elu!? Przecież ty masz pracę, rodzinę, zawsze ktoś jest obok.
Pani Czesia nachyliła się do przodu, jakby nie była pewna, czy dobrze usłyszała.
-Czasem się wstydzę tak ostentacyjnie wypowiadać o mych ukrytych pragnieniach, zresztą to nie ważne.
- Skoro tak mówisz to nie będę cię ciągnęła za język, choć nie ukrywam mam niedosyt i chętnie bym się rozsmakowała w twoich fantazjach.
Teraz pani Czesława starała się ukryć rozbawienie.
-Pani Czesiu, co też pani sobie wykombinowała.
-Dobrze, pożartowaliśmy, a teraz może oprowadzę cię po domu Drawiczów, bo chyba to będzie ciekawsze od naszych wynurzeń tak głęboko odrealnionych, prawda?
-Trudno się z tym nie zgodzić, tym bardziej, że to dla mnie trudne do przebicia. Jeśli więc czuje się pani na siłach, to byłabym wdzięczna za taką możliwość.
Gospodyni klepnęła dłońmi o uda.
-Jeśli zdołamy tylko przejść przez te zarośla, to postaram się zadowolić twoją ciekawość.
W sobotę Marian ma tam wykosić, to będzie nam łatwiej dotrzeć, bo pewnie dziś coś pominę, a będzie warte by to unaocznić.
Pani Czesia wzięła z pokoju klucz i poprowadziła do tak znajomej jej posesji.
Gdy tak z trzaskiem odskoczył zamek, Ela miała wrażenie, że to sekretne drzwi, a ona za chwilę przestąpi próg, gdzie stanie się świadkiem odkrycia każdej najdrobniejszej tajemnicy.
- I oto jesteśmy w tym przybytku mego dawnego szczęścia.
Zrobiła miejsce, tak by jej gość, mógł postawić kilka kroków i tym samym znaleźć się na środku wielkiego salonu. Przez okno była przeciągnięta brązowa kotara, zostawiająca niewielką szparę na światło dzienne. W jej pryzmie wirowały drobinki kurzu, które łaskotały nozdrza, czuło się też słodkawy smak, który Ela nie mogła zidentyfikować.
Pani Czesia pociągnęła kotarę i otworzyła okno i w mgnieniu oka słońce rozpanoszyło się w całym pomieszczeniu. Wdarło się w każdy zakamarek, a tak statyczny pyłek, który jeszcze chwilę temu dogorywał w półmroku dostał nagle lewego powietrza i wirując skrzył się w tej nowej scenerii.
-Jaki tu zaduch, szkoda, że nie pomyślałam o tym by to przewietrzyć.
Ela zobaczyła po lewej stronie kontuar, który był drewniany w kolorze ciemnego orzechu. Centralne miejsce zajmowała tacka z literatkami, która często musiała być przesuwana po blacie, bo widoczne były przetarcia. Tuż za nim zobaczyła samą siebie, bowiem na ścianie umieszczona była szklana witryna na półkach zaś stało kilka butelek alkoholu.
Nim zdążyła się odwrócić do pani Czesi, by zapytać, o co tu chodzi, ta sama pośpieszyła z odpowiedzią.
-W czasie wojny dziewczyny zostały same i chcąc nie chcąc musiały się ratować jak umiały, a przekąski i wódka zawsze znajdą konsumentów. To właśnie Ksenia była tą, która namówiła panią Gizelę na takie rozwiązanie, a że gotowała przepysznie to przeżyły ten okupacyjny czas.
Komentarze (4)
Tak zaczęłam od końca, bo tym alkoholem mnie zaskoczyłeś, a chciałam coś o Alicji. Pomyślałam, że może poczuła się zazdrosna, że synowa spotyka się z osobą starszą gdzieś poza domem, a ona jest przecież na miejscu. Widzę, że są w dobrych stosunkach, ale jednak może pragnęłaby coś więcej. Koleżanki równolatki są zawsze mile widziane, ale trzeba mieć porównanie wielu spojrzeń na pewne sprawy i dlatego nie zgadzam się z wywodem Alicji. Być słuchaczem to też wyjątkowa sprawa. Nie każdy umie wysłuchać, a każdy chciałby być wysłuchany. Dlatego też podoba mi się zachowanie Eli. Wiem, że ciągnie ja też ciekawość opowieści i unikalnego miejsca, może odkrywa jakieś nieznane wcześniej zainteresowanie - kto wie?
Podobała mi się też ta chwila żartu z panią Czesią :) Do kolejnego :) Pozdrawiam :)
Dziękuję za analizę i własną interpretację, domysły, jednym słowem zagłębienie się w treść. Pozdrawiam
Piło się i będzie się nadal, więc łatwiej będzie uwierzyć, że taki lokal gastronomiczny pomógł w przeżyciu, tylko muszę doczytać coś o czasach wojennych, jak to wówczas było z koncesją, jak Niemcy na to patrzyli. Ale jak czytam w komentarzu,- " w czasie wojny... nigdy go nie brakowało" - więc może nie muszę aż tak szperać w informacjach.
Tak chwilę poopowiadam o tym domu, mam nadzieję, że nie będzie nudno i zbyt pospolicie, że uznane to będzie za oklepany temat.
Dziękuję, dzięki takiemu podejściu do mej treści, mogę coś wyczytać i to często wykorzystuję, tak więc śmiało z podpowiedziami, mile widziane. Pozdrawiam
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania