Nim przyjdzie jutro 19
-Dam panu po dwa, to jak pan Wacław sprawdzi i dopasuje to resztę odda. A jak na tym festynie coś jeszcze kiedyś się pogubi, to zapraszam.
- Proszę wybaczyć śmiałość, że tak się zapytam, panny Kseni, o to, że jakoś nie dojrzałem na tym festynie, czy jej nie było?
Ksenia uśmiechnęła się, zagryzła wargę, spod rzęs mu spojrzenie posłała, a i pytanie postawiła.
- Jestem tu obca, a na domiar tego jeszcze stara panna, więc jak mi tak samej się wybrać, skoro tam tylu mężczyzn?
-Co też panna Ksenia za rzeczy opowiada! Jakaż rzesz obca? Ja sam żem słyszał, jak Kazik nawet powiedział coś takiego…– „ a co też to nie widać naszej Kseni” – o! Właśnie, tak do nas powiedział.
-Naszej Kseni pan powiada.
Wtedy zauważyliśmy z Zosią, że poczuł się zażenowany, jakby ociupinkę przeszarżował, ale było już za późno na odwrót.
-To znaczy panny Kseni. My jak tak między sobą sobie rozmawiamy, to wtedy tak swojsko, bo sami ze siebie, to nie śmielibyśmy tak przy ludziach o pannie…
-Rozumiem, ja też jak nie ma nikogo to sobie przypominam, co też jeszcze pani Gizela mi nakazała zrobić i mówię o niej bez słowa pani tylko per ty. Ale ważniejsze jest dla mnie, że często poruszacie mój temat, ale na festyn to żaden nie zaprosi.
Wtedy to Wacław wyprostował się i na moment mu mowę odjęło. Ksenia jednak nie darowała raz powziętej decyzji i dokończyła rozpoczęty temat.
-Czy pana Wacława to gorszy, że staram się oprócz pracy pomyśleć też o swoim wolnym czasie, jak go zagospodarować?
-To gdzież! Ja tylko nie spodziewałem się, to dla mnie …the..he..to jakby tak dajmy na to, że nie przymierzając, tak ogólnie, ktoś by miał sposobność i życzenie do panny Kseni ..
Ksenia widząc, że trzeba mu rzucić koło ratunkowe, sprawnie przeskoczyła do danych personalnych, by akcja nabrała rumieńców.
- Załóżmy tak teoretycznie, że to pan Kazik wychodzi z taką propozycją.
- No właśnie. A, czemu Kazik?
-Jak pan Wacław woli, to może być pan.
Nie muszę mówić, że tym przycisnęła go do ściany, oddychał chłop rękawami.
-To ja nie muszę, tylko tak mi się powiedziało.
-A to szkoda. Bo ja bym przyjęła to zaproszenie, ale niestety pan Kazik to nie wyjdzie z taką propozycją, a pan nie chce, to teoria pozostaje sama sobie celem.
- Ja tak myślę, co by tak za dwa tygodnie, wtedy strażacy mają święto i tak z tej okazji jest festyn i jakby panna Ksenia miała wolne, to ja bym ..
-Proszę przyjść, to jeszcze o tym porozmawiamy.
-Tak podpytam wcześniej, może w środę, znaczy następną, żeby nie na sam koniec.
Zosia w tym momencie nie wytrzymała i zaczęła się kulić ze śmiechu. Nogi wyciągnęła na schody prowadzące na piętro, aż jej się spódnica zadarła, to ja pac w te jej gołe uda, by przestała. Zaczęłam ją przyprowadzać do porządku, bo koniecznie chciałam usłyszeć, jak to się skończy, więc się nachyliłam z dłońmi przy policzkach i jej mówię: - Zosiu, wariatko, przestań, bo nas usłyszą. Ale ona nie mogła przestać, to było silniejsze od niej, machnęłam dłonią, a sama powróciłam do zerkania i podsłuchiwania.
-Dobrze, to rozsądna decyzja. Czy coś jeszcze podać, może lemoniady?
-Co? A tak poproszę, nawet mi tak zaschło w gardle, gorąco dziś, prawda?
Nie wiem, co jeszcze by sobie powiedzieli, być może usłyszałabym o deklaracjach, ale niestety wszedł Julek i było po zabawie, przynajmniej dla mnie. Wacław wypił ową lemoniadę z podanej mu szklaneczki i w pośpiechu pożegnał się, nie zastanawiając się, czy aby wszystko, co zamierzał kupił.
Tu Pani Czesia przymrużyła oko, bo było wiadomo, że to, co chciał i tak załatwił.
- Powiem ci jeszcze, że Julek i Ksenia, to nie pałali do siebie miłością, nie mogli się nigdy dogadać, zawsze im było nie po drodze. Ciężko było dociec, dlaczego tak jest, po prostu nie mieli wspólnych tematów, mijali się, a gdy któreś nie wytrzymywało, to dochodziło do scysji.
- Chyba wiem, o czym pani mówi, mnie się też takie coś zdarzyło i do dziś nie znajduje na to racjonalnego wytłumaczenia.
Gdy Ela pożegnała się z panią Czesią, doszła do wniosku, że życie jednak jest piękne i szkoda, że tak szybko umyka. Martwił ją jednak fakt, że ta kobieta skończyła osiemdziesiąt pięć lat, a nie wspomina o córce, wnuczce, a o tym, co za nią. Czy w pewnym momencie stanie się taka sama i będzie odcinała kupony? Na szczęście jeszcze nie przegląda nekrologów, nie sprawdza, kto odszedł, bo większość czasu poświęca na aktualną sytuację, żyje dniem.
W niedzielę dopadła ją chandra, szukała starych filmów, wiadomości z przed iks lat i wszystkiego, co miało związek z nastoletnim okresem. Nie dało jej spokoju i każdy szczegół starała się przełożyć na swoje dni, analogiczne momenty. Nie spodziewała się, że tak wiele potrafi sobie przypomnieć i żałowała, że nie spisywała tego wszystkiego jak Ksenia. Dziś mogłoby to stanowić ciekawą lekturę, pokazać jak bardzo zmienił się jej stosunek do życia, a nade wszystko wiedziałaby, jakie miała myśli i co ją frapowało w danym momencie.
Komentarze (6)
No wreszcie się umówili :) Dużo Ksenia musiała w to włożyć wysiłku, ale udało się. Z takimi nieśmiałkami trzeba konkretnie ale ostrożnie, żeby nie spłoszyć do reszty. Moment o śmiejącej się Zosi mnie rozbawił :) Sama też tak czasem mam, że normalnie ataku śmiechu dostanę z jakiegoś powodu i wiem, jak ciężko się przestać śmiać w takiej chwili. Szkoda, że tak mało pogadały. Musisz Elę znowu do pani Czesi wysłać po wiadomości o Antosiu (ja wciąż na nie czekam) i innych domownikach.
Ela dostrzegła upływające lata i to, że pamięć jest jednak zawodna, a spisane wspomnienia zostałyby na lata. Pozdrawiam :)
Jak chłopina się tak zagotował, to uznałem, że nie od parady będzie tak z przytupem pokazać, że to było żenujące i zrobiłem z Zosi śmieszkę. A ja się uśmiechnąłem, jak uzmysłowiłem sobie, że Ciebie też tak czasem dorwie i aż łzy się pojawią a Ty dalej łapiesz oddech i prosisz o tlen.
To o Antosiu będzie, ale ja jeszcze nie wiem kiedy to nastąpi, trochę się zagoniłem w inne rozmyślania, stąd te opóźnienie. Nie wiem nawet ile to jeszcze będzie trwało, zanim dojdą do rozpoczęcia wojny, a w czasie wojny też by pasowało coś więcej, więc ...zima mnie zastanie.
Dzięki za ciekawość, zainteresowanie i kolejne osobiste porównania. Pozdrawiam.
Cóż, nie jestem pragmatyczny, jedynie lubię pobawić się słowem.
Pozdrawiam
Ela zadaje sobie pytanie, że pani Cesia nie mówi o teraźniejszości. Mam mamę w wieku Pani Czesi i to jest normalne, że ludzie starsi pamiętają czasy odległe, przeszłe, a to co było i jest już nie. Ponoć taka jest starość. Zobaczymy jak do niej dojdziemy. Ela na starość przypomni sobie wiele rzeczy na pewno. Pozdrawiam serdecznie
Mnie tez te sobotnio-niedzielne zabawy, gry, turnieje, zawody itp.: pozostały w pamięci, stanowiły o kolektywie, łączności sąsiadów. Może marudzę, ale dziś nie czuje już tego, jakby w nas było więcej rezerwy, dystansu, albo mniej spontaniczności? Nie wiem, ale jak czytam Twoje spostrzeżenia, to wydaje mi się, że pomiędzy literami wyczuwam jednak sentyment za tym, co było jakby lepiej postrzegane, niż dzisiejszy okres.....To mnie pocieszyłaś, bo sądziłem, że za bardzo ta Czesia mówi o wczoraj, ale jeśli tak jest, to super, że nie odbiegam od normy, jeśli chodzi o ten aspekt.
Dziękuję, za kolejne spostrzeżenia i porady, które wyszły przypadkowo, a okazały się komentarzo-podpowiedziami. Pozdrawiam
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania