Poprzednie częściNim przyjdzie jutro.

Nim przyjdzie jutro 22

Jak ten czas leci, już czerwiec, blisko miesiąc temu spotkała panią Czesię, ale Ela miała wrażenie, że to było znacznie wcześniej. Wkroczyła w jej szare, monotonne życie i nagle wszystko zdawało się mieć znaczenie, było potrzebne, choć nie do końca, te stany melancholijne zdawały się ją przerastać. Przez ostatnie tygodnie zapomniała, co to rutyna, zaczęła liczyć dni do czwartku i to od razu poprawiało jej samopoczucie.

Od momentu, gdy weszła do pokoju Kseni, była pewna, że to doprowadzi do końca, cokolwiek to miało znaczyć. Nie wiedziała, czego oczekuje ot tej staruszki, ale na pewno to samo się wyjaśni, w pewnym momencie samo wyjdzie, coś powie, zobaczy, po prostu tak czuła.

Nie wiedziała jak to jest z innymi, czy wstając rano oczekują na jakiś znak, spotkanie, ale ona tego chciała i spełniło się. Nie przyzna się do tego przed nikim, ale w głębi duszy liczyła na odmianę, chociaż nie, raz przyznała się do tego Edwardowi, to było z rok temu. Po jednym z pierwszych gorących dni lata, chłód nocy zdawał się wybawieniem, dlatego wyszli na balkon, tak na bosaka ze szklaneczką zimnego płynu. Ela już nie pamięta, z jakiego powodu, ale w przypływie dobrego humoru wspomniała mężowi o Beacie, swojej koleżance z ogólniaka.

- Wiesz, co Edziu, życie to jednak potrafi zaskoczyć.

Opierając nogi na jego udach, wciągnęła głęboko rześkie powietrze, oparła się wygodnie i odchyliwszy głowę, spojrzała w piękne skrzące się w gwiazdy.

- Nie wiem dokładnie, co masz na myśli, ale i tak się z tym zgodzę, to prawda.

- Pomyślałam o Beacie, mojej koleżance, która wyszła za mąż dzięki przypadkowi.

Edward objął jej stopy a następnie nachylił się by szepnąć.

-Dzieci już śpią, więc nie musisz mówić ogólnikami, chętnie posłucham jak do tego przypadku się…hm, dobrał.

Ela cmoknęła.

-Proszę cię! To nie jest wstęp, jakieś zaproszenie do amorów, ale piękna historia, akurat na taki miły wieczór.

-W takim razie zamieniam się w słuch.

- Kiedyś opowiadała mi, że w pierwszą rocznicę ślubu, wybrali się z Jackiem, swoim mężem do restauracji. Spędzili tam miło czas, wspominając ten przebyty okres, wzajemnie to zachwalając, bo naprawdę są dobraną parą. I gdy wracali, Beata zadała mu pytanie za sto punktów. Teraz kochanie słuchaj.

-Cały czas.

-Co zadecydowało, że byłeś pewny, że to ze mną chcesz spędzić resztę życia? A on jej odpowiedział, że szukał osoby, która nie będzie apodyktyczna, stawiająca wszystko na swoim. I z tego powodu wymyślił sobie, że jak będzie z kimś bliżej, to przy pierwszej nadarzającej się okazji poprosi o pół szklanki herbaty, nie więcej, to będzie taki sprawdzian. Kilka dziewczyn nie zastosowało się do jego prośby, co je eliminowało, dopiero Beata uczyniła jak chciał, czym go uszczęśliwiła.

Edward zaśmiał się i dodał z ironią.

-Tak postępują wszyscy mężczyźni, to wypisz wymaluj sztandarowy przykład naszego podejścia do życia.

I dodał już na poważnie.

-Rozumiem, że to miał być taki test i ja go zdałem, nie dając się nabrać?

Ela wyprostowała się.

-Wiem, że to brzmi absurdalnie, ale taki jest Jacek, on dorastał przy matce, która go ciągle kontrolowała, więc może miał już dość tej apodyktyczności i stąd taka determinacja. Ale najciekawsze w tym wszystkim jest to, co odpowiedziała mu Beata. Najpierw to muszę zaznaczyć, że ryknęła śmiechem, a jak się uspokoiła, to skonsternowanemu mężusiowi wyjaśniła swoje zachowanie, że zacytuję: – „ a ja do dziś chciałam o tym zapomnieć, bo nie spojrzałam ile nastawiłam wody, a gdy się okazało, że to wystarczy na szklankę, to żeby nie wyjść na gapę zrobiłam dla nas po połowie.”

Edward złapał się za głowę i ciężko westchnął, a Ela w odwecie uderzyła go otwarta dłonią w udo.

-Nic ci już więcej nie opowiem. Dodam tylko, że ja czekam na taki zbieg okoliczności, sploty sytuacji, zrządzenie losu.

Edward spoważniał.

-Chcesz mi coś powiedzieć o naszym małżeństwie?

Musiała mu długo tłumaczyć, że nie chodzi to o niego, a raczej o nią, ale chyba nie wyszło tak jak chciała, bo w jego spojrzeniu dostrzegła rezerwę. Od tamtego dnia, nie poruszała swoich przemyśleń, oczekiwań, czy innych wizji, postanowiła trzymać to dla siebie.

 

Pani Czesia chyba wyczuła, że dla Eli dom Drawiczów jest tym czymś, co skupia uwagę, bo gdy tylko przyjechała, pokazała jej skoszone podwórko owej posesji.

-Popatrz skarbie, tylko szepnęłam Mariankowi, że chcesz wejść za dom, zobaczyć ten nasz zakątek przy orzechu a on objechał pól posesji.

Ela poczuła się zażenowana takim obrotem sprawy.

-Pani Czesiu, nie trzeba było, aż mi głupio. Jeszcze pan Marian sobie o mnie źle pomyśli.

Pani Czesia swoim zwyczajem zbagatelizowała sytuację.

-Nic mu nie będzie, ma czas na latanie z flintą po lesie, to i dla mnie niech coś zrobi.

Weszły na podwórko, które po skoszeniu i uprzątnięciu trawy nadało i budynkowi innego wyrazu, zyskał na atrakcyjności, przynajmniej w Eli oczach. Minęli dom i tuż za rogiem ukazała się w połowie zardzewiała huśtawka i ten owiany wiatrem historii orzech. Ela podeszła bliżej i dotknęła ogniwa łańcucha, przejechała dłonią w dół aż do siedziska, pomiędzy palcami została jej rdza, która zabarwiła jej opuszki.

Następne częściNim przyjdzie jutro 23

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • KarolaKorman 21.07.2017
    A ja zanim doczytałam, pomyślałam, że dziewczyna zastosowała się do prośby, by szybciej pozbyć się chłopaka :) Jak to przypadek może przesądzić o naszym losie? Po roku wyznali sobie prawdę, ale wcześniej ogólnie stwierdzili, że był to udany czas. Może czasem warto zaufać przypadkowi :)
    Pomyślałam też, że tak jak w tym przypadku, kiedy Edward pomyślał, że Ela ,,pije'' do niego z opowieścią o Beacie i Jacku, w życiu często są takie niedomówienia. Być może w podświadomości Edwarda coś siedziało, co sprawiło, że poczuł się partnerem z rozsądku, a wolałby usłyszeć, że Ela szalała za nim z miłości :)
    Oglądałam kiedyś jeden odcinek polskiego (nawet nie wiem, co to było, bo nie śledzę telewizyjnych poczynań) czegoś, programu, gdzie łączyli w pary osoby, które tylko opowiadały o swoich wyobrażeniach o partnerze. Mówili, jakiego spodziewają się wyglądu, zainteresowań i określali mile widziany wiek. Znawcy tematu (tak ich nazwę) z kilkunastu kobiet i mężczyzn dobierali ich w pary i twierdzili, że taki dobór partnera wystarczy, by stworzyć pary mającą szansę na przetrwanie wielu szczęśliwych lat. Za przykład podawali pary królewskie lub jakieś arystokratyczne. A! jeszcze zapomniałam, że te osoby przed programem podpisywały zgodę na zawarcie małżeństwa. Nie znam tytułu tego programu i nie wiem, jak to się skończyło, czy jakaś para zdecydowała się na ślub, czy nie, ale teraz pomyślałam, że chyba poszukam tego gdzieś w czeluściach Internetu, by sprawdzić rezultat.
    Kobiety myślą o sobie wzajemnie. Widać każda z ich odczuwa przyjemność ze spotkań. To koszenie i odkrywanie zapomnianych zakamarków musiało być ciekawe. To trochę, jak przecierać brudną szybę, by zajrzeć do środka. I to prawda, że kiedy nadwyżka trawy i innych zarośli zostaje usunięta, dom nabiera zupełnie innego kształtu. Od razu wydaje się czysty, zadbany. I tym miłym akcentem mówie dobranoc :) Pozdrawiam :)
  • Robert. M 21.07.2017
    To dopiero by była sprzeczność interesów, gdyby tak zrobiła z powodu o jakim Ty piszesz. Jakby tak przeanalizować nasze życie, to każdy by chyba znalazł jakiś przypadek, zdarzenie, które zmieniło bieg naszej historii ( jak to poważnie zabrzmiało) czy to w kwestii pracy, rodziny, wyjazdu, bądź miejsca zamieszkania. To zdarzenie to fikcja, ale uruchamia naszą wyobraźnię, czy aby naprawdę sami o wszystkim decydujemy i możemy przechytrzyć los? Gdy to czytam, to sądzę, że nie raz chciałem być taki przewidujący, ale pewnie nieświadomie dałem się sam nabrać.
    Masz rację, że Edward jest tu przedstawiony jako ktoś, kto nie jest do końca pewny swego, nie wierzy w siebie, dlatego już we wcześniejszej części zaznaczyłem - " nie wiem dlaczego mnie wybrałaś..." Być może to rzadkość, ale są takie osoby, które mają niskie poczucie własnej wartości i same karmią się takimi zdarzeniami, wieszcząc w każdym zachowaniu partnera swoją porażkę. Przeczuwają najgorsze, sądząc, że to wszystko ich wina, bo gdyby na ich miejscu...
    Powiem Ci szczerze, że sam jestem ciekaw takiego programu, a zwłaszcza jego finału i to po dwóch latach, bo przeważnie po tylu zaczyna się rutyna w małżeństwie( ponoć.) Chciałbym zobaczyć takie pary, czy jak te ich wymagania się sprawdziły, czy to naprawdę taki rarytas, być z kimś, kto jest tak idealny i ....przewidywalny? Bo ja już sam nie wiem, czy lepiej być z kimś, kto chce tego samego co ja, w każdym momencie ma podobne plany, przytakuje mi i wciąż uprzedza moje myśli. Czy jednak aby był przeciwieństwem, pokazał inną stronę danego tematu, wręcz podwójne dno, by zadziwiał mnie.
    Choć jak się tak zastanowić, to hobby, taka pasja, mogłaby chyba być czymś konkretnym, tak jak u państwa Gucwińskich, połączyła ich miłość do zwierząt i to na wiele lat.
    Jak znajdziesz gdzieś ten finał, to byłbym wdzięczny za kilka słów, co do trwałości bądź nie, danego związku.
    Takie porównanie do przecierania szyby, by zajrzeć do środka jest bardzo na miejscu, gdy pisze się o tego typu dziejach. Spodobało mi się, bo jakby nie patrzeć, to wiele lat stoi i zarasta, pokrywa się brudem i ja to chce tak właśnie odkurzy.
    To ja dziękuję, za takie tematy i przemyślenia, bo wyszło bardzo ciekawie. Nie mogę powiedzieć, że coś zauważyłaś, bo prawie wszystko poruszyłaś, co miało choćby znamiona tematu do odpowiedzi.
    I ja też miło się żegnam. I miłej spokojnej nocy życzę. Pozdrawiam.
  • Pasja 21.07.2017
    Ja jednak wierzę w przeznaczenie, może dlatego, że jestem kobietą. A kobiety mają inne marzenia niż mężczyźni. Mam u siebie tekst oparty na faktach, gdzie znajomą parę lat po śmierci swojego męża, poznała przez przypadek drugiego męża w tramwaju. Czytała jego gazetę i kiedy on chciał przewrócić na drugą stronę, krzyknęła... co pan robi, ja jeszcze nie skończyłam. A twój przypadek według partnera to raczej testowanie, bo nie chciał mieć kobiety jak jego matka. A u Beaty to przypadek, bo wszystko przez brak wody w czajniku. Gdyby była woda, to nalała by całą szklankę. Trawą też ma swój urok, lubię kiedy rośnie sobie sama, bez ingerencji człowieka. Można, a nawet trzeba wykosić ją, wtedy tak ładnie pachnie. Nie lubię takich wymuskanych trawników na pokaz. Ogród przypomina mi wtedy muzeum i niczego nie wolno dotykać i deptać.No i ta huśtawka w ogrodzie pamiętająca pewnie szczeniąt dziecięcy i zabawy, a może i randki pani Czesi na huśtawce. Kto to wie. Rdza świadczy o upływie czasu i utracie blasku. Pośród trawy pewnie była niewidoczna, Być może odzyska kiedyś swoją posadę i nie będzie bezrobotna. Też u dziadków była taka huśtawka, duża podwójna. Oh te wspomnienia, które odkurzyłeś. Pozdrawiam.
  • Robert. M 21.07.2017
    Z jednym się zgodzę, że mężczyźni mają inne marzenia i są bardziej przyziemni, chcą czuć, widzieć , dotknąć, by uwierzyć w dane zdarzenie. Być może dlatego mamy uboższe życie wewnętrzne, nie potrafimy się otworzyć na wyobraźnię, a idziemy na żywioł , spontanicznie?
    Ja wierzę, że jak się rodzimy, to mamy przeznaczone, jak, kiedy, z kim, a my tylko to wykonujemy, myśląc, że to nasze kroki, decyzje.
    Sądzę, że ta kobieta zachowała się tak pierwszy raz i gdy zastanawia się nad ta sytuacja, to jest zdziwiona swoją reakcją. Po prostu coś ją podkusiło, by usiąść w tramwaju obok tego gościa i zrobić to co zrobiła, bo tak miało być, to gdzieś było przewidziane.
    Cała przyroda, jej dzikość, a także naturalność, ma swój urok i tylko my zabiegani nie umiemy tego dostrzec. Staram się by takie przyziemności łączyły teraźniejszość z tym co kiedyś było. Trawa, orzech, to element stały, nie zmieniony, także ogniwo łańcucha, miało uzmysłowić, że to tylko czas posunął się na przód, ale wszystko jest takie samo.
    Ja też mam takie odczucie, że takie dywaniki z trawy, przycięte do gleby, sprawiają wrażenie nienaturalności, nie ma tego efektu, a wręcz przypomina to stadion, który kojarzy mi się ze sztucznością, czymś położonym dla potrzeb człowieka.
    Huśtawka to mi się kojarzy z kochającą rodziną, gdzie wszyscy się spotykali, bawili. Jakoś nigdy nie mógłbym jej umieścić w rodzinie, gdzie nie było zgody, gdzie trwały kłótnie. Może to jest z mej strony niedorzeczność, ale takie mam odczucie, że to coś stawiane z dobroci serca, by cieszyło najbliższych.
    Dziękuję, za kolejne przemyślenia, porównania, które jak zwykle wypełniły moje myśli, dodając im wiarygodności dzięki ulokowaniu ich gdzieś u dziadków, pośród trawy i drzew.
    Pozdrawiam.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania