Nim przyjdzie jutro 8
-Ale mnie nie zwiodą, ja zawsze uważałam, że to ma związek z pannami, które stanowiły zdecydowaną większość widowni.
Ela pomyślała, że nic się pod tym względem nie zmieniło, dziś też plenerowe zawody, imprezy sprawiają, że nastolatkom mocniej biją serca licząc na swoje pięć minut, bo może akurat to dziś wracając będą z tym kimś, kto zmieni jego życie, zawładnie duszą.
Bo moda, żargon, mentalność, to wszystko ewoluuje, ale ludzie rodzą się i dorastają wciąż tacy sami z marzeniami, entuzjazmem, empatią. A im dłużej przebywała z panią Czesławą, tym bardziej się do tego przekonywała, widziała w niej sojusznika i gdyby miała się urodzić w latach dwudziestych ubiegłego stulecia, to właśnie obok niej. Jeszcze kilka dni temu uznałaby to za karę, ale w tym momencie pozwoliłaby swemu rozsądkowi rozpatrzyć taką ewentualność. Czy to spotkanie zmieni jej dotychczasowe zapatrywanie na codzienność, zrodzi nowe pokłady wiary w sens odkrywania życia w tym, co jest dziś, a jutro być może zostanie zastąpione przez kolejna innowację, która z kolei zostanie kiedyś uznana za przeżytek i przejdzie do opowieści z napisem: - perły z lamusa?
- Inga zawsze z tyłu bryczki umieszczała karteczkę z informacją o sklepie, dodatkowo rozrzucała po całej okolicy kartki z wypisanym asortymentem, wierzyła, że to zwiększy obroty, bo jak mawiała: - „ ludzie nawet nie wiedzą, że czegoś im brak, a już moja w tym głowa, by po przeczytaniu tej ulotki przejrzeli swój domowy inwentarz.. Mało tego, gdy byliśmy odbierać towar na stacji, to zakradała się do wagonu osobowego i tam również umieszczała tego typu informacje. Pukaliśmy się w czoła, dając jej do zrozumienia, że to nie ma najmniejszego sensu, bo gdzieś tam w Polsce maja przecież wszystko, a to my zaściankowi musimy zabiegać o te nowinki. Ale..
I dla podkreślenia wagi kolejnych słów, pani Czesława podniosła do góry palec wskazujący.
-Któregoś dnia, pan Edmund, nasz listonosz doręczył list, pani Gizela rozcina kopertę, a tam w środku prośba o przesłanie kilku rolek sznurka konopnego 2,5 mm i podany adres Łódź Kaliska.
Ela otworzyła buzię z wyrazem niedowierzania, a pani Czesława napawała się tym momentem unosząc wysoko głowę.
-Nie wierzę! To te Ingi ulotki?
- Bingo, kochanie. Pan Bronek nie miał tego u siebie, ale Pan Wiesiek, znaczy sąsiad, posiadał kilka na zbyciu, więc zrobił sobie ten, no, jak to dziś się mówi…eee
-Marketing.
-Właśnie. I wyobraź sobie, że ten człowiek, nie tylko przesłał pieniądze, ale i piękny list z podziękowaniami, że dzięki temu pomogliśmy mu egzystować w jego pracach ogrodniczych.
Mało tego, w święta przysyłał piękną pocztówkę z pozdrowieniami i z kilkoma zdaniami o zbiorach. Pani Gizela odpisała, że bardzo się cieszy, że mogli pomóc, a także o tym jak prosperuje sklep. I tak przy następnych świętach zawsze dostawali taką pocztówkę, choć nigdy go nie poznaliśmy, zawsze się o nim wspominało w święta. Czekaliśmy na te kilka słów, jak zbiory, zdrowie, jakby to był nasz krewny, dopiero w druga wojna światowa to przerwała.
Pani Czesława spojrzała na przechodzących obok ławki, było to małżeństwo w średnim wieku, a mijając je, usłyszały jedno zdanie, które wypowiedziała kobieta.
- Ciągle mówią, że trzeba poczekać, ale ile jeszcze?
Pani Czesława popatrzyła na Elę i rzekła:
- A ja już jestem w takim wieku, że nie czekam już na nic. Każdy wiek ma swoje plusy, trzeba je wyłapać i je celebrować, to pozwala poczuć zadowolenie, może chwilowe, ale co trwa wiecznie.
-A ja często nim zasnę wmawiam sobie, że jeszcze trochę, może za tydzień i coś się zdarzy, jakbym na coś czekała, odliczała, ale co, tego nie umiem określić. Wpadłam chyba w taki stan obojętności, na to, co jest, nie jest mi źle, ale chciałabym czasem doświadczyć zaskoczenia?
O! Właśnie, chcę być zdziwiona, czymś, kimś.
Obie panie dostroiły się do aury, do szarego nieba, które zdawało się przybliżać do nich, podsłuchując, co też mają za problem, jakie rozterki nimi powodują.
- Jak będziesz kiedyś u tej swojej koleżanki, to zapytaj o ta kapliczkę, warto ją zobaczyć, a i ..
Pani Czesława przełknęła, widać było, ze ciężko jest jej prosić o wizytę, o chwilę zainteresowania się jej życiem.
Ela wyczula intencje staruszki, nie trzeba było mieć fakultetu z psychologii, by wyczytać z mowy ciała jej potrzeby.
- Jak tylko pani chce, to z miłą chęcią, przyjęłabym zaproszenie, pokazałaby mi pani ten dom i sklepik, trochę dziwne by było, gdybym po tylu wizjach nie skonfrontowała tego z rzeczywistością. Tyle już wiem, znam historię tej rodziny, charakterystykę tych osób, no być w Rzymie i nie zobaczyć papieża, trochę dziwne, nie?
Staruszka śmiała się całą sobą, wydawało się, że nikt nie mógł sprawić jej milszego prezentu.
-Skarbie, kiedy tylko chcesz, ja zawsze jestem wolna, powiem ci, że ja zachowałam klucz do tego domu, oprowadzę cię po każdym skrawku, poczujesz tego ducha historii, poznasz zapach życia przed kilkudziesięciu lat.
-Na pewno znajdę, tam jest tylko kilka ulic.
-Ja już ci mówię. Krucza szesnaście, to jakieś dwieście metrów za ogródkiem jordanowskim, pierwsza w lewo.
Komentarze (10)
To prawda, dawniej nikt się nie przejmował zamykaniem dobytku, wystarczyło, że sąsiad był obok, a drzwi zawsze stały otworem. Pies biegał dla postrachu w nocy, nikt się nie grodził, była wspólna studnia. Czy jeszcze wróci ten czas, że sąsiad będzie jak brat, rozmowa w sobotni wieczór, partner przy problemach dnia?
List to najpiękniejszy prezent od człowieka, bo jak wiadomo w słowie pisanym jesteśmy bardziej wylewni, a to już świadczy o jego wyższości nad rozmową werbalną. Mnie też w dzisiejszych czasach to korespondencja kojarzy się z urzędowym obowiązkiem i formalną treścią. Nie przeczytam w niej o ludzkim życiu, a o literze prawa, paragrafach, nakazach. Otwieram więc ją bez bicia serca, choć czasami podnosi mi ciśnienie, ale nie o takim przeżyciu marzę.
Ślicznie dziękuję za miłe słowa, było mi bardzo milo to przeczytać. Przy dzisiejszych tematach mój jest bezpłciowy, ale czasem trzeba się cofnąć, bo z daleka lepiej widać całą perspektywę. I tak jest w tym przypadku, ja ją odbieram jak Ela, nie skreślam jako przeżytek, a co wyciągnę to moje. Pozdrawiam
Czyli dogadały się co do następnego spotkania, świetnie. Obie tego chciały, ale żadna nie chciała być natrętna i zwlekały do ostatniej chwili :) Pani Czesia dobrze zna życie, już pewnie dawno to odkryła, że każdy wiek ma swoje prawa i dobrodziejstwa. Z każdej chwili trzeba się cieszyć i korzystać z danego momentu, bo nie wróci.
Do mnie przychodzą tylko rachunki do zapłacenia i czasem jakieś bzdury nikomu nie potrzebne, listu nie dostałam już ho, ho, a może i jeszcze dłużej. Inga to może jest prekursorką reklam :) Kto wie? Fajna część, przeczytałam z przyjemnością, pozdrawiam :)
Dogadały się, bo ja chcę jednak kontynuować jeszcze przez kilka części, a ciągle nie będą tak przed szpitalem siedzieć, a i furtka się otworzy na kombinacje alpejskie, bo i sąsiadka może jakaś wpadnie, a i koleżanka Michalina się napatoczy, sama wiesz, co ja będę profesjonalistce tłumaczył.
Ja też Karola bym chciał, by tak mi pisali listy, a ja bym odpowiadał wczuwał się w ich sprawy, ale ni hu hu, nikt nie chce tak, to siedzę na opowi i Tobie ładuję takie swoje dyrdymały o Twych pracach. To nie jest wprawdzie to samo, bo to fikcja, ale zawsze to jakaś namiastka, kolejne opowiadanie traktuje jak wiadomość dla mnie. Cholera, może to już przypadek do leczenia? Pozdrawiam.
Dobrze, że przenosisz akcję w inne miejsce, choć to wcale nie znudziło, ale będzie wiele innych rzeczy do opisania i nowe pomysły wpadną. Gdybyś tak chciał ciągnąć tę ławkę wreszcie śnieg by je zasypał :) Pozdrawiam :)
Do każdego opowiadania należy podejść jak do prawdziwej akcji, zdarzenia, a wyciągniesz z niego kilka konkluzji, porozmyślać o nich i wpisać, by autor mógł się określić. Takie jest moje zdanie, tak robię i u Ciebie to zdało egzamin, po prostu wchodzę w to głębiej, a Ty starasz się odpowiedzieć tym samym.
Kiedyś Grażyna Szapołowska przyznała się, że miała wielbiciela jej talentu, który przysyłał jej listy, po pewnym czasie zaczęła mu z grzeczności odpisywać. On opowiadał o tym jak widział ja w danej roli, czasem dorzucał coś ze swojego życia, taki kontakt bez zaangażowania, zbytniej poufałości. Jak to zwykle bywa, różne są koleje losu, życie stawia wymagania, jako aktorka miała świat otwarty, była możliwość to i wyjechała do USA. Kontakt się urwał, gdy wróciła po wielu latach, gdzieś na strychu u swojej mamy znalazła pudełeczko, a w nim te listy. Napisała kilka słów na dany adres, podała nawet numer telefonu i po kilku dniach zadzwonił jego syn, z wiadomością, że tata zmarł na raka. ..
Dziękuję za odzew, bardzo ciepłe słowa, doradzanie i ...miłego dnia/ Pozdrawiam
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania