Nocleg

Szedłem wiejską droga, mijając kolejne, stare, drewniane chałupy. Wyglądały na niezamieszkane od dawna. Było bardzo cicho. Wiatr umilkł. Od pewnego czasu wydawało mi się, że ktoś mnie obserwuje. Co chwila oglądałem się za siebie, ale nikogo tam nie było. Nadal jednak czułem, że nie jestem sam.

Przydomowe ogródki obrośnięte były chwastami. Nagle w jednej z chałup usłyszałem dźwięki tłuczonych talerzy. W jednym z okien rozbłysło światło świecy. Zawahałem się. Pierwszą myślą była ucieczka, ale po chwili zastanowienia uznałem, że pójdę tam. Zbliżał się wieczór, a ja nie chciałem nocować w tak okropnym miejscu pod gołym niebem. Powoli podszedłem do starych drewnianych drzwi i zapukałem.

- Co za łajza zawraca mi głowę o tej porze? - usłyszałem i lekko zwątpiłem w ten pomysł.

Po chwili drzwi otworzył starszy mężczyzna w okularach. Spojrzał na mnie ze wściekłością w oczach.

- Czego tu chcesz? Nie przyjmuję gości.

- Ma pan może schronienie na jedną noc? Mogę zapłacić - powiedziałem, wysuwając skórzany portfel z kieszeni.

Starzec zamyślił się przez chwilę.

- Nie chcę twoich pieniędzy. Wynoś się z mojego podwórka.

- Mogę spać nawet w piwnicy.

Wtedy rozległo się głośne wycie. Staruszek od razu zmiękł i siłą wciągnął mnie do środka.

- Co to było?

- Nic co chciałbyś zobaczyć a teraz siadaj na środku izby i nic nie mów.

Mężczyzna wydawał się naprawdę przerażony. Zaczął biegać z jednej izby do drugiej. Ja tymczasem podszedłem do jednego z okien. Poświeciłem na zewnątrz świecą stojącą na masywnym drewnianym stole. Nagle coś przebiegło po piaszczystej drodze. Było podobne do psa, ale wielkością znacznie go przewyższało.

- Co to było? Coś przebiegło po drodze?

- To coś terroryzuje nas już od lat. Jest ich cale stado. Ludzie mówili, że to rude bestie z piekła. Ale nikt tego nie potwierdził. Ostatni, który ich widział na oczy zmarł kilka dni po tym fakcie. Jedno jest pewne, uwielbiają ludzkie mięso. Tak naprawdę to chyba tylko ludzkie mięso im smakuje. Przez tyle lat nie tknęły mojego psa. W końcu zdechł, ale nie z ich przyczyny.

- Jesteśmy tu bezpieczni?

- Raczej tak. Nie zakradają się blisko chałup. Teraz polują tylko na przyjezdnych albo tych, którzy zabłądzili. Dlatego nikogo nie zapraszamy.

- My? Jest tu was więcej?

- W każdej chałupie ktoś mieszka. Ukrywamy się o tej porze. Nigdy nie oferujemy noclegów w nadziei, że te stwory zeżrą przyjezdnych i tym samym zaspokoją głód.

- Ale mnie pan przyjął.

- Z sentymentu. Przypominasz mi mojego syna. Zabiły go dziesięć lat temu.

Nagle usłyszeliśmy ponowne przeraźliwe wycie. Wydawało się, że coś jest na dachu.

- Mówił pan, że nie zbliżają się do domów.

- Tak. Nigdy tego nie robiły. Od dawna jednak nikt tędy nie przejeżdżał. Są głodne i zrobią wszystko, żeby zdobyć jedzenie.

Mężczyzna podszedł bliżej okna, a wtedy potężna łapa przebiła je i chwyciła staruszka rozcinając jego twarz. Próbowałem się ratować i wybiegłem z domu w nadziei, że uda ki się dobiec do starej piwnicy stojącej obok. Udało mi się jednak zrobić raptem kilka kroków.

Obezwładniony upadłem z rozciętą szyją i zakrwawiony spojrzałem w puste czarne oczy bestii wgryzającej się w mój brzuch. Usłyszałem jej przewrażliw ryk po czym zamknąłem oczy.

Średnia ocena: 1.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • marok 26.11.2017
    Dzięki za ocenkę :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania