Nocny motyl

Tłumię w sobie ogień wczorajszego tanga.

Snuje się po domu ekscentrycznym cieniem,

szepcze cichym blaskiem wstającego ranka

wyznania, co w sercu jątrzą się płomieniem.

 

Nie zapalaj świecy, bo wabi mnie w sidła.

Jestem niczym motyl, nocna ćma zbłąkana.

Wpadnę w twe ramiona i osmalę skrzydła,

namiętnością słaba, dzika, rozkochana.

 

Spójrz, gasnący księżyc uchylił zasłonkę.

Zerka pożądliwie na rozgrzane ciała

i mocniej rozpala gwiazdy migoczące.

W tym blasku i w tobie, zatracam się cała.

 

Słów żarliwych echo w letnią noc się niesie,

budzi krzyk ekstazy rozespane ptaki

a źródełko życzeń skryte w gęstym lesie,

drży oczekiwaniem by zmysły ugasić

 

Rosa lekką mgiełką osiadła na czole.

Spijam ją wargami wciąż spragniona więcej.

Znowu zagubiłam nad sobą kontrolę

oddając swą miłość w twoje czułe ręce.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania