Nocny motyl
Tłumię w sobie ogień wczorajszego tanga.
Snuje się po domu ekscentrycznym cieniem,
szepcze cichym blaskiem wstającego ranka
wyznania, co w sercu jątrzą się płomieniem.
Nie zapalaj świecy, bo wabi mnie w sidła.
Jestem niczym motyl, nocna ćma zbłąkana.
Wpadnę w twe ramiona i osmalę skrzydła,
namiętnością słaba, dzika, rozkochana.
Spójrz, gasnący księżyc uchylił zasłonkę.
Zerka pożądliwie na rozgrzane ciała
i mocniej rozpala gwiazdy migoczące.
W tym blasku i w tobie, zatracam się cała.
Słów żarliwych echo w letnią noc się niesie,
budzi krzyk ekstazy rozespane ptaki
a źródełko życzeń skryte w gęstym lesie,
drży oczekiwaniem by zmysły ugasić
Rosa lekką mgiełką osiadła na czole.
Spijam ją wargami wciąż spragniona więcej.
Znowu zagubiłam nad sobą kontrolę
oddając swą miłość w twoje czułe ręce.
Komentarze (2)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania