Nostalgia

Był 30 listopada. Dzień imprezy urodzinowej Antka. Wszystko zapowiadało się nie za ciekawie, było przerażająco zimno, ciemno, daleko i kilku moich znajomych nie mogło przyjść. Chwilowa niechęć Ani do wódki zapowiadała jej źle spędzony czas lub zdesperowanie skutkujące przepiciem, jak zwykle. Bo taka właśnie była, jedna z moich najlepszych przyjaciółek, niesłowna. Pamiętam to jak dziś, otworzyła wyborową o smaku mango, wypiła drinka, powiedziała, że więcej nie da rady. Potem zaczęły się szoty, ja dalej piłam drinki. Zapobiegawcza Ania poprosiła Klaudie żeby kupiła jej jeszcze dwa piwa, wypiłyśmy je potem z małym smakowym dodatkiem mocniejszego alkoholu. Tak, byłyśmy pijane. Bardzo. Ale nie na tyle, żeby czegoś nie pamiętać, albo, co gorsza, podejmować pochopne decyzje. Impreza minęła podejrzanie wspaniale, miło było dla odmiany nie czekać na godzinę drugą w nocy, bo wtedy przyjeżdżała mama Ani, miło było też żegnać się ze wszystkimi, zarówno ze starymi znajomymi, jak i tymi nowo poznanymi. Krystian nie kwalifikował się chyba do żadnej z tych grup, pamiętałam go z Openera, głównie dlatego, że obydwoje mieliśmy wtedy w perfekcyjnie słoneczny dzień ubrane kalosze. Zaczęłam z nim rozmawiać na fajce, w ogóle na tym pamiętnym tarasie rozmawiałam z wieloma osobami. Opowiadał mi później, że poprosił mnie żebym podała mu piwo, a ja tego nie zrobiłam. Nie pamiętam tego, więc może to zmyślił? Czasem mam wrażenie, że większość jego słów to kłamstwa, ale byłam do tego przygotowana. Kiedy wychodziłam od Antka po bardzo udanej nocy, mój nowy kolega powiedział, że zaczepi mnie na fejsie. I tak zrobił następnego dnia. Zaprosiłam go do znajomych, trochę się pozaczepialiśmy, myślałam, że na tym się skończy. Ale wtedy zaczęły się rozmowy. Na początku poruszaliśmy jakieś głębokie tematy, wręcz egzystencjalne, nie pamiętam nawet teraz o czym dokładnie rozmawialiśmy, pamiętam jednak, że z chęcią siedziałam po nocach przy komputerze czatując z człowiekiem, którego widziałam dwa razy w życiu. Kiedy zapytałam czy ze wszystkimi tak rozmawia, powiedział, że prawie nigdy, ale czy to nie wspaniały sposób na poznanie sposobu myślenia drugiej osoby, zobaczenie jak postrzega ona świat. I miał rację. Wiedziałam jaką miał opinię, w naszych rozmowach też dał znać, że nie mam zbyt wiele oczekiwać. I nigdy nie oczekiwałam. Pamiętam to zdenerwowanie kiedy pierwszy raz mnie wystawił. Byłam chyba bardziej zła na siebie, niż na niego. Byłam na tyle głupia, żeby dopuścić go do siebie, mówić rzeczy, których nie mówiłam nikomu innemu. Dziwne było to, że z wzajemnością. Nie oczekiwałam, że powie mi o sobie tak wiele. Ale nasza znajomość chyba potoczyła się nie w tą stronę co powinna. Najpierw rozmowy poważne, egzystencjalne. Potem te o sobie, o naszych marzeniach, niepokojach, czego się boimy a czego pragniemy, o doświadczeniach i oczekiwaniach od życia. Następnie rozmawialiśmy na tematy aktualne, co u nas słychać, czym się teraz zajmujemy. Potem rozmowy z nudy, w szkole, czy autobusie. Czy nie powinno być na odwrót? Zdecydowanie powinno. Bo ja jego codziennością zaczęłam się interesować, kiedy on już stał się moją. Przedstawiłam chyba właśnie Krystiana jako wspaniałą osobę. Bo właśnie taką jest. Bardzo mi pomógł się zdefiniować, chociaż sam pewnie nie ma o tym pojęcia. Dzięki niemu częściej pytam sama siebie kim chcę być, czy to co robię sprawia mi szczęście i satysfakcję. I za to powinnam mu podziękować. Ale chyba też mnie trochę zniszczył. Pamiętam, jak kiedyś nie rozumiał mojej niby-fascynacji nad tą pewną wymianą zdań, mającą jasne przesłanie: niszczą nas ludzie. Nie papierosy, nie narkotyki, ale inni ludzie. Bo to pod ich wpływem podejmujemy najczęściej większość decyzji. Myślę, że nie zrozumiałby jak mnie skrzywdził, chociaż nic mi w zasadzie nie zrobił. Jedynym jego błędem było stwarzanie pozorów, że mu na mnie zależy. I mówię tu o płaszczyźnie stricte przyjacielskiej. Bo ja naprawdę nie umiem doceniać życia ani ludzi, a on mi z tym małym problemem bardzo pomógł. Nie powinnam chyba tak mówić o człowieku, którego widziałam 7 razy w życiu. Zastanawia mnie jednak czy poznałam jakąś inną stronę Krystiana, czy to może na ten sam urok zaczął przyjaźń z innymi koleżankami. Umówiliśmy się kiedyś po moim treningu, było mi bardzo miło, że przyszedł. Raz spotkaliśmy się też koło mojej szkoły, to były urodziny Matyldy. Ona po naszym spotkaniu poszła do Filipa, ja poszłam do Krystiana. Matylda była zdecydowanie jedną z tych osób, która bardzo przeżywała naszą znajomość. Ale pod tym aspektem wygrywała zawsze Kasia. Ciekawe dlaczego nigdy nie potrafiłam żadnej z nich powiedzieć ile on dla mnie znaczy, jak na mnie działa. Potrafiłam przy nim być sobą, uwielbiałam fakt, że ktoś mnie dopiero poznał, prawdziwą mnie, w nocnych rozmowach, i to docenił. A docenił, bo kiedyś mi powiedział, że mam w głowie coś ciekawego. Niezwykle było usłyszeć takie słowa od człowieka, który wydawał mi się być tak bardzo inny niż ja. Niestety, chyba wszystko dobre co mogę o nim powiedzieć łączy się z rokiem 2013. Nawet nie wiem jak mu minął sylwester. Rozmawialiśmy parę razy, ale o sprawach bardzo aktualnych, albo po prostu głupich. Chciałam się dowiedzieć co u niego słychać, czy wszystko dobrze, jak sobie radzi, ale zamiast tego wymienialiśmy się tylko śmiesznymi zdjęciami, filmikami czy komentarzami. Nie rozmawiałam z Krystianem od zeszłego czwartku. Jest poniedziałek, godzina 00:22. To już 11 dni. Ogromna ilość czasu, ale jestem w tym momencie potwierdzić fakt, że czas goi rany. Można się podobno uzależnić od pewnego rodzaju smutku, ja chyba uzależniłam się od tego smutku związanego z Krystkiem. Z początku czułam nawet pewien wewnętrzny ból. Zaczęły się ferie, wiedziałam, że wyjechał. Dzisiaj wraca. Może ma jakąś wymówkę? Może już nigdy więcej nie będzie mi dane z nim rozmawiać? Może to ja kiedyś napiszę, a może po prostu kiedyś zaczniemy rozmawiać jakby nigdy nic. Nie wiem. Ale szczerze mówiąc nie wiem już nawet czy bardziej zależy mi na rozmowie z nim, czy na rozmowie poważnej, albo na takiej, jakiej nie mogę przeprowadzić z nikim innym. Bo chociażby Natalka wprowadza mnie w tajniki i upokorzenia swojego życia, ja nie potrafię być z nią tak szczera. Boję się bliskości emocjonalnej, szczególnie jeżeli jest ona oparta na znajomości swoich tajemnic i lęków. Czy nie na tym jednak opiera się przyjaźń i miłość? I oto podczas pisania naszej historii odkryłam moje spaczenie emocjonalne. Ale wracając do mojego kolegi, jestem bardzo ciekawa czy napisze. Albo czy ja do niego napiszę. Jedyne co wiem teraz to to, że ból zamienił się w smutek, a później w obojętność. Przestałam się przejmować. 11 dni ciszy i 1000słów na temat naszej znajomości, chyba tylko tyle potrzebuję, aby ja zakończyć bez żalu.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Tomson 21.07.2014
    mam nadzieję, że wszystko wróci do stanu normalności :(

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania