Poprzednie częściNowa miłość cz. 1

Nowa miłość cz. 8 ost.

Podnosząc swoją męską dumę z piasku, wyczułem pod ręką jakiś kamyk. Ku mojemu zaskoczeniu był to niewielki bursztyn, który uchronił się jeszcze przed wzrokiem turystów. Szybko schowałem go do kieszeni.

Gdy dobiegłem do latarni, Asia stała na murku, radośnie tańcząc coś na wzór tańca zwycięstwa.

– Wygrałam! Wygrałam! – śmiała się. – Stawiasz pyszny obiad.

Objąłem jej nogi tuż pod pośladkami, biorąc ją w ramiona. Położyła ręce na moich barkach.

– Kupię ci wszystko, na co będziesz miała ochotę – szepnąłem. – A teraz chodź, bo się spóźnimy.

– Na co niby? – zapytała, ześlizgując mi się z rąk i stając na ziemi.

– Zobaczysz.

Weszliśmy do nieużywanej latarni. Powoli wchodziliśmy po schodach. Zauważyłem, że Joanna została kilkanaście schodów za mną. Wróciłem po nią.

– Zadyszka cię złapała? – zakpiłem.

– Nie, nie, wszystko jest ok – powiedziała pośpiesznie.

Na jej twarzy pojawił się strach, który skutecznie ukrył radość sprzed paru chwil.

– Masz lęk wysokości? – domyśliłem się szybko.

– No, troszkę.

– Daj rękę – wyciągnąłem dłoń, którą ona złapała w mgnieniu oka. – Jestem obok, nic ci się nie stanie.

Znowu zobaczyłem jej lekko zawstydzony uśmiech. Razem weszliśmy na samą górę, a następnie na niewielki balkon. Nie puszczała mojej ręki. Najwidoczniej tak czuła się bezpieczniej.

– Ale tu pięknie! – zachwyciła się na widok słońca unoszącego się tuż nad Bałtykiem.

– Jest jeszcze piękniej odkąd ty tu jesteś.

Popatrzyła na mnie. Przysunąłem się jeszcze bliżej. Po raz kolejny nasze twarze dzieliły milimetry. Serce zaczęło mi mocniej bić. Czułem się jak nastolatek, który właśnie przeżywa swoją pierwszą miłość i panicznie boi się odrzucenia. Widziałem, że Joanna też czuje do mnie coś więcej. Dawała mi o tym znać, a mimo to, z tyłu głowy miałem najczarniejsze scenariusze. Były dwa wyjścia: albo wyznać jej w końcu, co do niej czuję i mieć szansę na szczęśliwy związek, ewentualnie dostać bolesnego kosza, albo na zawsze stracić dziewczynę, o której nie potrafiłem przestać myśleć… Trudno, niech się dzieje, co chce… Wziąłem głęboki oddech i zacząłem:

– Pamiętasz, jak przed restauracją powiedziałaś, że powinniśmy zapomnieć o tym, co się stało pod twoim domem?

– No, tak – kiwnęła głową.

– Widzisz… Jest tylko taki mały problem… Ja nie potrafię o tym zapomnieć… Nie chcę o tym zapomnieć… Gdy przez ostatnie pół roku codziennie przechodziłaś obok, nie raz chciałem podejść, zaprosić cię na kawę, ale nie potrafiłem się zebrać w sobie. Tak naprawdę, to nie było żadnej dziewczyny, która złamała nogę. Od początku chciałem tu przyjechać właśnie z tobą… Tobie pokazać to miejsce, z tobą tańczyć do białego rana i ciebie mieć za „niby dziewczynę” – mówiłem coraz bardziej ściszonym głosem, patrząc jej w oczy.

– A co jeśli ja nie chcę być twoją „niby dziewczyną”? – szepnęła, seksownie przygryzając dolną wargę i muskając nosem czubek mojego nosa.

– A chcesz byś nią nie „na niby”? – objąłem ją w pasie i przysunąłem jeszcze bliżej siebie.

– A jak myślisz? – prawie czułem jej usta.

Dotknąłem jej miękkich, lekko rozchylonych warg. Powoli, subtelnie, jakbym całował się pierwszy raz. Trzymałem ją mocno, bojąc się, że ta piękność mi zaraz ucieknie. Jedną rękę położyła na mojej klatce, zaś drugą wplotła w moje włosy. Wiedziała już, jak bardzo to lubię.

 

******

 

„No wreszcie”, przemknęło mi przez myśl, gdy w końcu mnie pocałował. Przez kilka chwil patrzyliśmy sobie w oczy, uśmiechając się od ucha do ucha. Był mój. Tak długo na to czekałam, aż do niego dotrze, że chce tylko mnie. Trochę mu to zajęło, ale liczy się tylko fakt, że teraz obydwoje czujemy to samo.

– Spójrz – szepnął.

Podążyłam za nim wzrokiem. Zobaczyłam moment „zetknięcia” się słońca z taflą wody. Niesamowity widok. Chyba jeden z najpiękniejszych w moim życiu. „To na to mieliśmy zdążyć.” Staliśmy tak wpatrzeni, nie zamieniając ze sobą ani jednego słowa. Żadne z nas nie chciało przerwać tej magicznej chwili. Gdy słońce zupełnie schowało się za horyzontem, w ciemności wróciliśmy do domu.

Ta noc była już zupełnie inna. Między nami były inne relacje, inne emocje. Po raz pierwszy zasnęłam w czułych ramionach mojego, już nie „niby” chłopaka.

Wyjechaliśmy z samego rana. Zgodnie z umową, Piotrek zafundował nam obiad w jednej z przydrożnych restauracji. Gdy podjechaliśmy pod mój dom, Piotrek spojrzał na mnie kątem oka.

– Mam coś dla ciebie.

– Co takiego?

Wyjął z kieszeni niewielki bursztyn i włożył mi go w dłoń.

– Znalazłem go po twojej akcji ze „złamaną” kostką.

– Widzisz... Ja zawsze wiem, co i gdzie zrobić, żeby na tym skorzystać – zaczęłam się śmiać.

Na pożegnanie namiętnie się pocałowaliśmy.

– Do jutra – szepnęłam, przypominając o randce, na którą się umówiliśmy.

– Będę czekał niecierpliwie.

Wchodząc do domu zobaczyłam, tylko głupie uśmieszki moich rodziców. Domyśliłam się, że wszystko widzieli. No cóż... Niech się przyzwyczajają. Jak dobrze pójdzie, za jakiś czas może będą mogli nazywać Piotrka zięciem...

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Bogumił 13.02.2019
    Czyli? Żyli długo i szczęśliwie. I mieli ładne i dużo dzieci;) Mam nadzieję że w sequelu autorka nie zafunduje nam spektakularnego rozwodu. Ładne było. Pozdrawiam. Ocenę wstawię w sobotę.
  • Nysia 13.02.2019
    Mam pomysł na dalszy ciąg tylko pod innym tytułem. Tyle że potrzebuję kilku dni. Myślę, że może Ci się spodobać. Dziękuję za wszystkie komentarze i oceny. Pozdrawiam.
  • Bogumił 14.02.2019
    Nysia zatem czekam na ciąg dalszy. Bardzo przyjemnie się czytało.
  • Nysia 14.02.2019
    Bogumił Bardzo mi miło.
  • Bogumił 16.02.2019
    Wreszcie wróciłem z trasy i wtawiłem piątkę.
  • Nysia 16.02.2019
    Dziękuję.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania