Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
Nowy świat [8]
Nie chce o tym teraz rozmyślać, a i wspomnienie jest ledwie mgliste. Wystarczające jedynie na tyle, aby nie żałowała, że znowu została sama.
Nie słyszy więcej ryku, ale i nie odpręża się, powoli odnajdując odpowiedzi na niektóre z pytań.
Niewątpliwie coś potwornego i groźnego rozszarpało postać pod drzewkiem i najprawdopodobniej zjadło. A tę w grocie przeraziło tak, że nie zdecydowała się jej opuścić, wybierając spokojniejszą śmierć.
Z racji braku innego zajęcia nowa lokatorka jaskini zajmuje się rozważaniem różnych opcji i dochodzi do wniosku, że druga była słaba lub chora, a pierwsza o nią dbała i gdy jej zabrakło ta umarła z braku opieki. Rozumie jeszcze jedno. Że to wszystko odbyło się dawno temu i słowa tamtych o jej winie, o sprowadzeniu zła w to miejsce, nie mogą być prawdziwe.
Tak czy inaczej, obie śmierci uznaje za straszne, postanawiając łatwo z życia nie rezygnować. Tyle że jedynie postanowienie o tym jest łatwe w chwili, gdy w pobliżu krąży niewiadome zagrożenie.
Dla zniwelowania lęków próbuje coś robić. Rozwija linę, odmierzając i sprawdzając zasięg do wody. Okazuje się, że wystarcza mniej niż połowa długości i gdyby miała do czego ją w grocie przywiązać, mogłaby wykorzystywać główny otwór do wyjść i powrotów. Niczego takiego niestety nie widzi i na razie znajduje zastosowanie tylko dla czerpania wody. Denerwuje się i niecierpliwi, i tak przez cały dzień przerywany zaledwie skromnymi posiłkami.
Gdy je spożywa, ptasiemu mięsu dodając smaku kwasotą niedojrzałych owoców, najpierw od niechcenia, a następnie uważniej, zaczyna przyglądać się drzewom rosnącym przy ścianie z naprzeciwka. Korony dwóch z nich zdają się wyrastać ponad widoczny prawdopodobnie płaski szczyt, a ich najwyższe, lecz i najcieńsze odgałęzienia nikną nad nim.
Ocenia wysokość drzewa na bliską sześciokrotności długości liny i zasypiając, tym razem zakutana w dwie tkaniny i na miękkim, pachnącym posłaniu, postanawia sprawdzić nazajutrz możliwość wspięcia się na nie. Bez względu na ryzyko.
Przed snem decyduje także o ostatecznym wyborze miana dla siebie. Uznając „Nikczemną” za podszytą czymś niewłaściwym, a także zbyt długą w wymowie, oznajmia sobie, że „Suka” będzie w sam raz.
><><><
Wyjście do celu, skokiem bezpośrednio z groty, odrzuca. Powodem nie jest strach przed wodą, gdyż tego już się pozbyła, lecz obawa wywołania hałasu, który może wzbudzić niepożądane zainteresowanie u czegoś, z czym, z racji własnych wyobrażeń i pośpiesznej rejterady poszukiwaczy, styczności mieć nie pragnie.
Wybiera cichutką opcję prześlizgnięcia się od tyłu i do drzewa, na które wspięcie się wymyśliła już sposób.
Do końcówki przywiązała owalny wielkości dwóch pięści kamień, który zamierza przerzucić nad najniższym konarem i już na takiej wzmocnionej linie, dźwignąć się na wysokość jej wzrostu pomnożone przez dwa i pół. Z obserwacji wynikło, że ten etap jedynie będzie stanowił znaczną trudność, gdyż wyżej rozwidlenia stawały się gęstsze i w zasięgu ramion. Aż do ostatniego: gdy zechce spróbować przedostać się na skalny szczyt.
O tym właśnie rozmyśla, gdy po kilku kęsach strawy rusza do ptasiej komory i z liną w ręku zbliża się do otworu.
Kosmata łapa wystrzela z niego bezgłośnie i bez ostrzeżenia.
Suka, reagując głośnym okrzykiem, odskakuje przed pazurami o mały palec. A kończyna zamiata kilkakrotnie półkolistymi ruchami, próbując ją zagarnąć.
Nie trafiając celu, a słysząc suczy krzyk, wydaje z siebie gniewny ryk. Zaraz potem w otworze ukazuje się łeb.
O dziwo, pomimo ohydy widowiska, wytłumionego przez mrok komory powstały przez zasłonięcie dostępu światła, Suka nie wpada w panikę. Przeciwnie, podobnie jak przy ptaku, budzi się w niej natychmiastowa konieczność obrony. W ręku ma linę zakończoną kamieniem i używa jej jako broni nadzwyczaj sprawnie.
Pierwszy cios spada na szponiaste łapsko maszkary, ciągle próbujące ją schwytać, a kolejny prosto na łeb. Z siłą, która powoduje głęboki, przerażający i wściekły ryk tamtej. A to, z kolei, jest przyczyną zapiekłej i bezmyślnej nienawiści doprowadzającej napastnika do wyrwania do przodu i... utknięcia.
Szczelina jest idealna dla ptactwa i postaci Suce podobnych, lecz dla potężnej rozpiętości ramion gęsto owłosionego cielska, z których jedno znalazło się w grocie, przesmykiem okazuje się zbyt wąskim.
Na ten widok po twarzy Suki spływa coś na kształt dreszczy i ciarek. Jakby krew płynąca w głowie chciała dać znać, że płynie wartko i ma odpowiednią temperaturę.
Bestia wierzga, rycząc, a na jej głowę, ramię i bark, zaczynają spadać regularne, chociaż niezbyt precyzyjne, zajadłe uderzenia.
— Zdychaj! — rozlega się pełne strachu i nienawiści. — Zdychaj Wiedźmo! — Suka nie ma pojęcia, skąd jej to miano przyszło do głowy, lecz używa nazwy kilkakrotnie i z zapalczywością. Waląc rozhuśtanym kamieniem zapamiętale i za wszelką cenę pragnąc rozłupać tamtej czaszkę. Nie dochodzi do tego.
Wiedźma za pomocą drugiej niewidocznej łapy, a także zapewne dzięki zaparciu się kończynami tylnymi, wyrywa się z pułapki, pozostawiając w grocie nieco krwi. I znika, a po chwili już z pewnej odległości słychać jej gniewny pełen żalu ryk. Suka przez moment ma wrażenie, że tamta płacze.
Komentarze (2)
Jest coraz bardziej dynamicznie. Postać ma imię, czyli spektrum do jej opisu będzie szersze.
Wszystko wynika z czegoś, panujesz nad ciągiem przyczynowo-skutkowym. Nagle pojawienie się stwora i cała z nim akcja nakreślona twórczo, logicznie i dla mnie, jako czytelnika, namacalnie.
Konwencja jakiejś dziwnej baśniowości jest podtrzymana.
Można się wczuć.
Pozdrawiam
Pozdrowionka
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania