Nowy Świat - Roz.2 - Niebezpieczeństwo.

Mian i Dosko przebiegli przez rynek z zawrotną prędkością. Teraz liczyły się już tylko dziewczyny. Mimo bólu, jaki odczuwał chłopak - bowiem drogi w dolinie wyłożone były kamykami, a jego jeden but przepadł w połowie drogi - nie zamierzał zwolnić. Coś szeptało mu do ucha "Teraz, albo nigdy". Pędził przed siebie coraz szybciej i szybciej, aż wreszcie zatrzymał się kilka metrów od największego drzewa w krainie. Pot spłynął mu po czole, a płuca zawalczyły o tlen. Nagle smok upadł, a zaraz za nim towarzyszka.

- Boże, Mian, gdzie tak pędzisz? Ledwo cię dogoniłam. - wysapała zirytowana dziewczyna.

- Przepraszam... Ale... One tu są... Obie... W końcu... - wymamrotał w odpowiedzi i ponownie wstał, odpierając się dłońmi o kolana. - Hej, Lilali, Ikiro! - wrzasnął z trudem.

Jedna z nich obróciła się w jego stronę. Jej turkusowe oczy zabłyszczały, jakby własnym światłem, usta lekko otworzyły, a niebieskawe włosy rozwiał wiatr. Teraz miał pewność, że ta piękność to nikt inny, jak smoczyca wody.

- M- Mian! - zawołała rozpromieniona, ciągnąc przyjaciółkę za sobą. Wyciągnęła w jego stronę, swoją delikatną dłoń i przejechała po jego policzku, powodując u niego lekkie zakłopotanie.

- Lilali... Ikiro... Tak się cieszę, że was widzę. Gdzie byłyście tyle czasu? - zarzucił po chwili.

- Mi! Dostałyśmy wezwanie. Nasi bogowie muszą zbadać tutejsze tereny, gdyż pojawiło się jakieś niebezpieczeństwo. Jednak informacje są tajne i nie wiadomo czy prawdziwe. Więc na chwilę obecną, mamy urlop. - wytłumaczyła Ikiro. - A jak u ciebie?

- Dobrze. Wioska trochę opustoszała od waszej ostatniej wizyty. Leno nie szczędził ofiar. - spoważniał.

- Rozumiem.

Wtem zerwała się wichura i strąciła na włosy Dosko kilka liści. Jej wzrok skierował się na zachmurzone niebo i wychwycił ptaki, lecące wysoko w górze.

- Nie jestem jakąś znawczynią, ale zdaje się, że niebo się niepokoi.

Pozostali także spojrzeli ponad czubki drzew, w zastanowieniu drapiąc się w głowę.

- A co jeśli...?... Nie... Nie może być... - myślał na głos Mian.

- O czym mówisz? - wtrąciła się Lilali.

- O niczym istotnym. W ogóle pewnie za chwilę spadnie deszcz. Wracajmy do domu. Tam porozmawiamy.

 

*

 

Gdy dotarli na miejsce, dziewczyny wygodnie usadowiły się na sofie, a chłopak na fotelu. Z herbaty, stojącej na stole, wylatywała para, a za oknem konie pasły się na łące.

- No więc, skąd wiecie o rzekomym "niebezpieczeństwie"?

- Jakiś tydzień temu, do królestwa przybyła gromadka niebiańskich smoków. Neptun był zaniepokojony, jednak zgodził się na rozmowę. Przepadli w jaskini. Jak wiecie, jestem dość ciekawska, więc postanowiłam podążyć za nimi. Zatrzymałam się kilka kroków od wejścia i przyłożyłam ucho do ściany. Jeden z "agentów" zarzucił "Przejdę do rzeczy. Na terenie Lapimino, odnotowano zabójstwo rodziny ludzi. Co więcej, z dowodów wynika, że jest to sprawka kilku smoków". Potem przerwał mu kolejny z nich: "Niemożliwe! Przecież smoki zostały uspokojone kilka lat temu. Od tej pory panował spokój, do czego przyczynił Seraph. Dobrze o tym wiecie!" I wtedy padło męskie imię. Jak ono brzmiało? Chyba zaczynało się na "S".

Serce Mian'a stanęło. Napój pozostał w gardle, a powieki rozszerzyły się.

- Wiem, jak brzmiało to imię. To Segain, czyż nie?

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania