Poprzednie częściNowy wróg część 1. Star Wars

Nowy wróg część 9. Star Wars

Projekt współtworzony z użytkownikiem: Kapelusznik.

~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~

 

Szybko analizowała wyświetlane na komputerze pokładowym dane. Jedna z teriańskich rakiet uszkodziła główne systemy wspomagające sterowanie statkiem. Bez nich nie było mowy o gwałtownych manewrach, unikach czy nawet ostrzejszych zakrętach.

— Asaro! — usłyszała w słuchawce głos swojego ucznia. — Co się stało? Czy wszystko…

— Tak, jest dobrze… — odpowiedziała nie do końca samą będąc pewną — ale chyba muszę wycofać się z walki.

— Ponieśliśmy duże straty. Ponad połowa jednostek została zniszczona lub uszkodzona — z lekką paniką w głosie poinformował Treeke.

— Zbierz tych co pozostali sprawni — stęknęła Asaro, ostro ciągnąc za stery żeby zmusić statek by choć trochę zmienił trajektorię. — I przegrupujcie się przy najbliższym krążowniku. Osłaniajcie wszystkich tych, którzy się wycofują.

Grupa myśliwców leciała przez morze wraków. Wszystkie rakiety, które wyleciały z teriańskiej broni albo dosięgły swoich celów, albo odleciały w kosmiczną pustkę. Dopiero po tym ataku Asaro zrozumiała, dlaczego tak mało wrogich myśliwców brało udział w walce. Adam Terram zwabił siły Republiki wprost w swoją pułapkę i wycofał swoje jednostki, żeby nie ucierpiały podczas burzy pocisków. Teraz, statki nieprzyjaciela wróciły na pole walki aby wykończyć tych co przeżyli pierwszy ostrzał.

Szarowłosa nacisnęła na stery jednak zielona Eta-2 za nic w świecie nie chciała się poddać żadnym manewrom. Udało jej się co prawda zawrócić i teraz zmierzała w stronę odłączającego się od głównych sił Republiki krążownika. Zaczął ją zastanawiać taki manewr.

Światło eksplozji dopadło jej oczu kiedy wrogi myśliwiec eksplodował zaledwie paręnaście metrów od kokpitu. Chwilę później srebrny statek przeleciał tuż przed oczami Jedi. Treeke razem z resztą sprawnych maszyn skutecznie osłaniali odwrót, ratując ocalałych przed strzałami jednostek wroga.

— Wracajcie do głównych sił i spróbujcie dołączyć do reszty myśliwców — powiedziała Asaro do ucznia, kiedy znalazła się już dostatecznie blisko Venatora.

— Tak jest!

Jedi widziała kątem oka jak eskortujące ocalałych myśliwce odlatują a uszkodzone statki jeden po drugim wlatują przez rozwarte boczne wrota.

Oszacowała swój kurs. Wiedziała że krążownik również się porusza i musiała dopasować swój lot przy wielce ograniczonej sterowności. Naciskała mocno na stery zmuszając maszynę do wykonywania zakrętów. Nadal jednak nie była w stanie dobrze dopasować toru. Szaro-zielona Eta-2 była już bardzo blisko krążownika, jednak zamiast rozwartych wrót hangaru Asaro widziała metalową ścianę okrętu. Zabraknie jej dosłownie paru metrów do bezpiecznego lądowania.

Panicznie naparła na ster całą swoją siłą jednak statek nie miał zamiaru drgnąć. Biała konstrukcja była coraz bliżej. Nie widząc żadnej zmiany kursu spróbowała spowolnić myśliwiec. Z przerażeniem stwierdziła, iż i ta operacja nie przynosiła rezultatów. Leciała rozpędzona wprost na sojuszniczą jednostkę bez możliwości manewrowania.

Czy tak miał się skończyć jej żywot? Z ograniczoną sterownością miała po prostu rozbić się o potężne, metalowe cielsko Venatora by zniknąć w kuli ognia? Nie! Była Jedi a Jedi zawsze znajdzie rozwiązanie!

Spojrzała w stronę otwartych gródź hangaru. Puściła ster i wyciągnęła obie ręce w stronę otworu. Skupiła całą swoją uwagę na obu statkach: malutkim myśliwcu i potężnym krążowniku.

Myśliwiec jakby drgnął. Asaro pozostawała w pełnym skupieniu przez cały czas. Nic nie mogło jej teraz wytrącić z równowagi. Znowu poczuła szarpnięcie. Obraz przed jej oczami zaczął się zmieniać. Zamiast metalowej ściany, tuż przed statkiem pojawił się szeroki otwór a zaraz za nim płyta lądowiska.

Szarowłosa ponownie złapała za stery. Pociągnęła, z całej siły próbując po raz ostatni zatrzymać rozpędzoną maszynę, jednak bez skutku.

Zobaczyła jak myśliwiec przekroczył pole siłowe i znalazł się we wnętrzu Venatora. Nie było czasu do stracenia. Energicznym ruchem odpięła pasy i pociągnęła za dźwignię awaryjnego otwierania kokpitu. Szyba w jednej chwili oderwała się od kadłuba a Asaro sprawnym wybiciem znalazła się w powietrzu. Zrobiła salto i wylądowała pewnie na obu nogach. Natychmiast odwróciła się w stronę maszyny i wyprostowała w jej kierunku ręce. Wszystko to zaledwie w ułamkach sekund.

Zielony myśliwiec zadrżał kiedy niewidzialna siła zaczęła spowalniać jego lot. Asaro poczuła mocne szarpnięcie a podeszwy jej butów zaczęły ślizgać się po płycie lądowiska. Nie przestawała jednak swoich działań. Odczuwała piekący ból, zupełnie jakby ktoś rozciągał jej mięśnie rąk do granic możliwości.

Stęknęła głośno gdy maszyna zupełnie wyhamowała, zatrzymując się tuż pod przeciwległą ścianą. Kompletnie wyczerpana Asaro osunęła się na kolana. Jęknęła cicho, masując obolałe ręce a zawtórował jej zgrzyt upadającego myśliwca i paniczny pisk siedzącego weń astromecha. Po chwili usłyszała też dźwięk kroków zmierzających do niej postaci.

— Pani generał, nic się pani nie stało? — zapytał jeden z żołnierzy i natychmiast uklęknął przy szarowłosej. — Proszę się o mnie oprzeć. Zabierzemy panią do skrzydła szpitalnego.

— Nie dziękuję ja, aajj… — syknęła kiedy spróbowała podeprzeć się na ręce. — To tylko chwilowe.

Wstała bez pomocy żołnierza i popatrzyła w stronę pokiereszowanego myśliwca, z którego, na niewielkich silniczkach, wyleciał Q4. Na szczęście udało jej się ochronić statek przed większymi uszkodzeniami. Być może uda się go naprawić nawet na miejscu, bez potrzeby przysyłania nowego. Latanie nie było dla niej proste i bardzo nie lubiła zmieniać maszyn. Była przyzwyczajona do tej, którą obecnie latała i każda zmiana była dla niej kłopotliwa.

Nie miała jednak czasu aby teraz o tym myśleć. Podziękowała żołnierzowi za zaoferowaną pomoc po czym szybkim krokiem udała się w stronę wind. Ból rąk praktycznie całkowicie zniknął, pozostawiając jedynie uczucie zmęczenia.

Kiedy metalowe drzwi odgrodziły Jedi od hangaru a walcowate pomieszczenie zaczęło pokonywać kolejne piętra Vanatora, Asaro wróciła wspomnieniami do bitwy. Była ciekawa jak teraz radzi sobie jej Padawan.

 

*

 

— Straciliśmy kolejnego!

— Dwadzieścia myśliwców w górnym sektorze Arquintesa kapitana Hagah. Możliwa utrata osłon.

— Silny ostrzał ze strony Behemota. Cała seria pocisków wymierzona w główny krążownik!

Wszystkie te wiadomości brzęczały w słuchawce Treeke niczym rój dzikich pszczół. Pomieszane z odgłosami batalii wiadomości dopełniały obraz chaosu jaki zapanował po rozbiciu przez Terian głównego ataku myśliwców Republiki. Wydany rozkaz do przegrupowania został oczywiście wysłuchany ale każda próba zwarcia szyku była skutecznie rozbijana przez jednostki wroga. Płonące wraki republikańskich myśliwców widać było na całym polu walki a obszar zmagań co chwila rozświetlały kolejne eksplozje. Na tle czerni kosmosu Treeke widział złowrogą, potężną flotę bojową przeciwnika a zaraz za nią kolumny statków transportowych, powoli zmierzających na powierzchnię planety, zupełnie jakby nie przejmowały się panującą bitwą.

Rzucił okiem w stronę odłączającego się od reszty jednostek Republiki krążownika pod eskortą trzech Arquintensów. Miał nadzieję, że jego mistrzyni udało się bezpiecznie wylądować i że niedługo się z nim skontaktuje.

Alarm w kokpicie poinformował go o zbliżających się rakietach. Naparł na stery i wykonał szybki piruet unikając pocisków. Znajdował się obecnie blisko głównego krążownika. To właśnie tu udało się póki co zebrać najwięcej myśliwców.

— Dowódco Fadar, proszę zabrać swoich ludzi z głównej linii — usłyszał w komunikatorze poważny głos admirała Tarkina. — Zmieniamy plany. Nie mamy szans z Terianami w bezpośrednim starciu. Musimy zwiększyć dzielący nas dystans i skupić się na utrzymaniu pozycji.

— Zrozumiałem — odparł Treeke i już miał się rozłączyć gdy nagle przypomniał sobie o oddalającym się od nich krążowniku. Postanowił zapytać admirała o ten manewr.

— Przy stacji Orion-1 pojawił się wyłam w linii wroga — odpowiedział Tarkin. — W zasadzie nie tyle wyłom co bardziej osłabienie obrony. Wysłałem tam naszego Venatora żeby pomógł walczącym oddziałom stacji kosmicznej. Jest szansa, że uda nam się ją zabezpieczyć.

Treeke raz jeszcze spojrzał w stronę trójkątnego statku tonącego pod ostrzałem wrogich myśliwców. Faktycznie, przy samej stacji obroną zajmowały się jedynie dwie separatystyczne fregaty i taki atak miał szansę powodzenia.

Z zamyślenia wyrwał go huk eksplozji. Zobaczył jak seria rakiet uderzyła wprost w lewą burtę jednego z Venatorów. Jeżeli mają przetrwać tę bitwę muszą działać szybko.

 

*

 

Asaro wbiegła na mostek.

— Jak sytuacja? — zapytała jeszcze w biegu. Stojący przy holostole wysoki blondyn odwrócił się w jej stronę.

— Zaraz powinniśmy znaleźć się w zasięgu wrogich fregat. Poinformowałem już stację Orion-1 o naszym przybyciu.

Po tych słowach statek zadrżał a światła w sterówce na chwile przygasły. Asaro spojrzała na wyświetlane na hologramie pole walki. Trójkątny krążownik, otoczony przez hordy myśliwców zarówno Republiki jak i Separatystów rozpoczął bombardowanie wrogich okrętów. Widziała jak malutki, wyświetlany nad blatem statek nieprzyjaciela płonie, wręcz znikając pod silnym ostrzałem. Chwilę później ktoś poinformował ją i kapitana o zlikwidowaniu nieprzyjaznej fregaty. Sterówkę na chwilę wypełniły dźwięki radujących się żołnierzy.

Nagle, jej uwagę przykuły niewielkie sygnatury, opuszczające jeden z oddalonych nieco teriańskich okrętów. Trzy podłużne kształty, przypominające raczej kanistry niż statki, przecinały pole walki, kierując się wprost na stację Orion-1. Jeden z nich był już przy samej placówce i wtedy Asaro zobaczyła, jak dwa pozostałe zmieniają trajektorię. Zamiast lecieć wprost do okupowanego punktu, kierowały się w stronę krążownika.

— Kapitanie! Coś się zbliża! — wykrzyknęła Asaro, wskazując palcem na wyświetlane kształty.

— Przygotować się na uderzenie! Nie wiemy czym są te obiekty. Możliwy rozbłysk elektromagnetyczny!

Na sterówce zapanował chaos. Światła lekko przygasły od zmniejszonego napięcia sieci elektrycznej. Asaro podbiegła do okna i wyjrzała na pole bitwy.

Widziała w oddali pozostałe jednostki Republiki, zmagające się z niekończącymi się nalotami ze strony Terian i Separatystów. Wytężyła wzrok pragnąc choć na chwilę zobaczyć srebrny myśliwiec swojego ucznia. Niestety, znajdywali się za daleko od głównych sił a Jedi z trudem widziała nawet niektóre z lekkich krążowników. Z kolei armia wroga wyraźnie rysowała się na tle czarnego kosmosu, prowadząc nieustający ostrzał, poprzecinany seriami rakiet.

— Są tuż przy nas! — krzyknął któryś z żołnierzy. Nim Asaro zrozumiała co dokładnie mężczyzna miał na myśli, poczuła potężny wstrząs. Oparła się ręką o szybę a w centrum sterowania zagrzmiał alarm.

— Mamy przerwanie kadłuba! Rozszczelnienie w górnym pokładzie prawej burty!

— Natychmiast zamknąć grodzie i odciąć nieszczelne korytarze! — wydał rozkaz Ral.

— Kapitanie! — jeden z klonów podbiegł do blondyna. — Nie ma żadnego rozszczelnienia.

Źrenice mężczyzny rozszerzyły się kiedy zrozumiał, czym tak naprawdę były te pociski. Szybko spojrzał na wyświetlane na hologramie pole bitwy i przybliżył obraz stacji Orion-1. Srebrny kształt tkwił w poszyciu bazy sojuszników. Panicznymi ruchami zmienił widok i spojrzał na Venator. Dwa identyczne w strukturze kanistry, z czego jeden trochę większy, wystawały nad pancerz krążownika Republiki. Ral głośno przełknął ślinę.

— Uwaga, do wszystkich na statku! — powiedział a jego głos wybrzmiał przez głośniki na całym okręcie. — Wróg znalazł się na pokładzie. Powtarzam, wróg jest na naszym Venatorze. Niezwłocznie zabezpieczyć górne części prawej burty!

Asaro postanowiła nie tracić czasu. Nie czekając na dalszy przebieg wypadków skierowała się do windy i zjechała na pokład główny. Kiedy wysiadała o mało nie wpadła na przebiegający przed nią oddział klonów. Rozpoznała biegnącego na przedzie podporucznika. Ruszyła biegiem za żołnierzem.

— Generał, Erhetia! Dobrze panią widzieć.

— Cieszę się podporuczniku…?

— PX-2224.

— Mogę ci mówić Pax?

Grupa wybiegła zza zakrętu i dopadła zamkniętych gródź. Grube metalowe drzwi oddzielały ich od reszty korytarza.

— To jest miejsce przedarcia? — zapytała Jedi. Pax przytaknął skinieniem głową.

— Pozostałe jednostki ubezpieczyły inne wejścia — dodał.

— Macie kogoś na niższych poziomach? Być może spróbują się przewiercić.

— Znajdują się tam inne nasze oddziały.

Po tych słowach w korytarzu pojawiła się jeszcze kolejna grupa klonów. Asaro wydała rozkaz do zajęcia pozycji. Żołnierze dopadli ścian lub schowali się na skrzyżowaniach korytarzy. Wszystkie blastery wycelowane były w solidne grodzie.

Zapanowała chwila ciszy i wyczekiwania. Szarowłosa nasłuchiwała dobiegających z korytarza przed nimi dźwięków. Co jakiś czas krążownikiem targały wstrząsy strzałów z wrogich statków.

Nagle wszystkie światła przygasły. Korytarz wypełnił czerwony blask lamp awaryjnych a zza metalowych drzwi zaczęły dobiegać nieznane odgłosy. Zupełnie jakby jakieś metalowe przedmioty pocierały o stalowe zamknięcie.

Asaro wyprostowała ręce a srebrne rękojeści mieczy same wleciały do jej dłoni. Przysiadła lekko na nogach, obniżając sylwetkę.

Korytarz wypełnił huk a to co przed chwilą było drzwiami rozleciało się na setki kawałków. Asaro machnęła ręką zatrzymując lecące w jej stronę odłamki. Zielone ostrza zabłysły nadając korytarzowi seledynowego blasku. Miecze wirowały odbijając nadciągające pociski, wylatujące z chmury szarego dymu. Dopiero po chwili, Jedi zobaczyła z kim przyszło im się mierzyć.

Na statku znalazła się grupa żołnierzy w solidnych, grubych pancerzach. Każdy z wojowników dzierżył w rękach potężny karabin blasterowy.

Cały korytarz wypełniały strzały a Asaro musiała wycofać się pod naporem wroga. Szybkim skokiem znalazła się w jednym z bocznych korytarzy i oparła plecami o ścianę. Zobaczyła w nim grupę żołnierzy.

— Gotowi? — spytała, jednocześnie głośno wypuszczając powietrze.

— Tak jest, generale!

— Za mną!

Wyłączyła oba ostrza i wyciągnęła ręce w stronę przeciwległej ściany. Metalowe poszycie oderwało się i zawisło w powietrzu przed grupą żołnierzy. Osłaniana w ten sposób formacja klonów wybiegła na korytarz. Asaro ruszyła za nimi, utrzymując metalowe płyty w powietrzu przy użyciu mocy.

Oświetlenie wróciło do normy, ukazując prawdziwy ogrom wrogich wojowników. Teriańskie jednostki nie przestawały ostrzału a grube pancerze chroniły ich przed pociskami klonów. Ciężkie metalowe buty stukały ze zgrozą o podłogę krążownika kiedy niosący śmierć zbliżali się do umocnień żołnierzy republiki. Asaro widziała jak jeden z wojaków poświęcił kilka strzałów aby dobić leżącego na ziemi, rannego w nogę klona. Poczuła napływającą do jej umysłu złość. Ci z którymi przyszło jej się mierzyć byli bezlitosnymi wojownikami jednego z teriańskich zakonów, o których czytała na Curuscant jeszcze przed rozpoczęciem całej misji. Niestety nie pamiętała jego nazwy. Ludzie w czerwonych pancerzach podchodzili coraz bliżej, zmuszając białych żołnierzy do odwrotu.

Asaro machnęła ręką a jedna z chroniących sojuszników płyt, teraz już całkiem podziurawiona od strzałów, poleciała wprost na wrogów, obracając się w powietrzu niczym ogromny dysk. Zgrzyt metalu o metal dobiegł jej uszu kiedy zniszczone poszycie korytarza przecięło naramiennik czerwonego wojownika a siedzący pod grubym pancerzem mężczyzna osunął się na kolana i złapał za zranione ramię.

Teraz odrzuciła również i drugą płytę, tym razem nie trafiając. Ponownie złapała za miecze i wyskoczyła na przód formacji klonów. Zielone klingi zawirowały odbijając nadlatujące pociski.

Nagle ostrzał ustał. Asaro przysiadła nisko na nogach i oddychała ciężko. Również republikańscy żołnierze zaprzestali strzelania. Jedi nie wiedziała o co chodzi ale czuła, że przeciwnik coś kombinuje.

Znajdywali się po przeciwnych stronach skrzyżowania korytarzy. Zapanowała chwila milczenia zmieszana jedynie z niskim dźwiękiem mieczy świetlnych. Asaro uważnie obserwowała wroga jednak dalej nie mogła zrozumieć dlaczego tak niespodziewanie się zatrzymali.

Nagle żołnierze w czerwonych pancerzach się rozsunęli, torując przejście dla kogoś idącego spokojnym krokiem przez zajętą przez nich część korytarza.

— Witajcie, wojownicy Republiki! — zakrzyknął przybyły niskim głosem. Asaro uważniej przyjrzała się podchodzącemu żołnierzowi. Jego pancerz, również koloru czerwonego, był bogaciej zdobiony a maska zasłaniająca twarz miała kształt czaszki. Przy boku miał przypięty ciężki pistolet blasterowy jednak nie to było jego główną bronią. W prawej ręce trzymał potężny, długi miecz, otoczony czymś na kształt pola energetycznego.

— Z kim mam przyjemność się mierzyć? — pytanie było kierowane w stronę szarowłosej kobiety. Jedi, nie wiedziała co odpowiedzieć. — Cóż to? Jesteś niemową? Któż to stoi przed obliczem kastelana Cervora?

— Jestem generał Asaro Erhetia — odparła w końcu wojowniczka.

— Ach, Jedi! Jak mniemam… Jedi, która nie ma zamiaru się poddać.

— Owszem — powiedziała i zakręciła trzymanym w lewej dłoni mieczem.

— Twoja śmierć będzie godnym podarunkiem dla mojego władcy — Asaro nie widziała twarzy mężczyzny ale była pewna że się uśmiecha. Musiał się uśmiechać. W końcu był terianinem najprawdopodobniej tak samo bezczelnym jak Adam Terram.

— Ruszajcie dalej — rzucił kastelan za plecy a grupa jego wojowników szybkim krokiem skierowała się w stronę lewego korytarza.

— Pani generał? — szarowłosa usłyszała za sobą głos klona.

— W porządku, Pax. Cofnijcie się i umocnijcie inne pozycje.

Również jej grupa, choć niepewnie zniknęła w długim korytarzu. Na środku skrzyżowania została ona i kastelan.

Skupiła się i oczyściła umysł. Uważnie przyglądała się zbroi wojownika w poszukiwaniu słabych punktów. Jej uszy wyłapywały ciche stęknięcia siłowników pomagających teriańczykowi kontrolować i wzmacniać ruchy.

To samo robił jej przeciwnik. Cervor wpatrywał się w drobniutką postać kobiety. Uważnie obserwował ruchy jej rąk. Spojrzał w oczy rywalki a zobaczył w nich pewność ciebie i determinację. „Dobrze”, pomyślał. Tylko takie walki były satysfakcjonujące.

Mężczyzna rzucił się biegiem w stronę kobiety, biorąc zamach długim mieczem. Asaro ugięła kolana i wyskoczyła w górę unikając cięcia od boku. Gdy tylko wylądowała od razu schyliła się, chroniąc przed wracającym cięciem na odlew. Korzystając z chwili potrzebnej przeciwnikowi na wyhamowanie ruchu, puściła się pędem w jego stronę, obracając postrzępioną klingę miecza w prawej dłoni. Jej atak spotkał się z szybką paradą kastelana. Seledynowe iskry opadły na podłogę korytarza, kiedy błyszczące ostrze zderzyło się z solidną bronią przeciwnika. Miecze energetyczne, czyli takie jakim aktualnie posługiwał się wróg, były w stanie zasłaniać uderzenia broni świetlnej Rycerzy Jedi. Dodatkowo poza samą energią niosły również masę a co za tym idzie, obdarzone były sporym pędem. Asaro poczuła jak ciężka, metalowa klinga naciska na jej ostrze i jak siła mężczyzny, wspomagana dodatkowo mechanizmami zbroi, przesuwa podeszwy jej butów po podłodze.

Wzięła zamach lewą ręką, uderzając drugim z mieczy wprost w broń przeciwnika. Korzystając z chwilowego osłabienia nacisku żwawo przeturlała się po ziemi, pozwalając by klinga wroga przecięła powietrze tuż nad jej głową. Nie traciła czasu, gdyż wiedziała że kastelan już wyprowadza kolejny atak. Jednym sprawnym skokiem znalazła się z powrotem na nogach, parując uderzenie lewą ręką. Wykonała pełny obrót, pozwalając by broń przeciwnika ześlizgnęła się po jej klindze i wyciągnęła w jego stronę prawą dłoń, trzymając rękojeść miecza świetlnego trzema palcami. Czerwony pancerz odsunął się od Jedi, pchnięty niewidzialną siłą. Wbity w podłogę miecz wojownika zostawił w niej ślady identyczne do tych pozostawianych przez ostrza Rycerzy Jedi.

— Magia ci nie pomoże, czarownico — kastelan odezwał się bezdusznym głosem.

Potężne cielsko znów biegło w stronę Asaro, tupiąc głośno i trzęsąc całą podłogą. Kobieta ugięła kolana i dosłownie katapultowała się w stronę nadciągającego rywala. Zobaczyła jak przeciwnik bierze zamach od dołu. Będąc w powietrzu obróciła się i odbiła uderzenie klingą w prawej dłoni. Ponownie przestrzeń wypełnił deszcz zielonych iskier. Jedi wykorzystała niesioną przez zamach mężczyzny energię do zmiany trajektorii. Jej nogi dotknęły sufitu korytarza. Odbiła się od niego lecąc wprost na wojownika. Niewielka postać kobiety przeszła tuż nad czerwonym naramiennikiem i przeturlała się po posadzce. Korytarz wypełnił dźwięk rozcinanego metalu, kiedy jedna z zielonych kling wbiła się w podłogę wyhamowując lot szarowłosej.

Niestety, zanim zdążyła się podnieść, kastelan złapał za kaptur jej szaty. Asaro poczuła jak ogromna siła podciąga ją do góry i jak rękojeść wbitego w ziemię miecza samoistnie wysuwa się jej z ręki. Kątem oka zobaczyła nadciągające, świecące ostrze. Musiała działać szybko. Upuściła drugi z mieczy i zwinnym ruchem wysunęła się z szarej szaty. Złapała swoją broń jeszcze zanim ta zdążyła upaść na posadzkę i odepchnęła się od ziemi, płynnym ruchem przelatując pod nogami wroga. Zrobiła to w samą porę, gdyż mężczyzna zdążył odrzucić jej szatę i wbił swój miecz w miejsce w którym jeszcze przed chwilą znajdywała się szarowłosa.

Asaro poderwała się na równe nogi. Z zadowoleniem stwierdziła, że na pancerzu wroga, na jednym z naramienników oraz na nodze na wysokości kolana, pojawiły się świeże ślady miecza. Niestety, jej cięcia były zbyt płytkie. Przeciwnik również zauważył uszkodzenia solidnego pancerza.

— Imponujące — oznajmił. — Jak na czarownicę!

Kastelan snów szykował się do uderzenia. Asaro spojrzała na rzuconą na podłogę korytarza szatę. Wyciągnęła w jej stronę rękę a szary materiał poderwał się z ziemi, oplatając hełm wojownika i ograniczając mu widoczność. Przeciwnik na chwilę stracił orientację. Jedi postanowiła skorzystać z tej okazji. Ponownie wyciągnęła rękę, tym razem jednak w stronę leżącej za przeciwnikiem srebrnej rękojeści. Zielone ostrze zabłysło i niesione niewidzialną siłą zaczęło zbliżać się do właścicielki, tnąc metalową podłogę korytarza. Szamoczący się przeciwnik zrobił krok do przodu, nie świadom, że to właśnie uratowało go przed nadciągającym mieczem.

Uszu Jedi dobiegł dźwięk rozrywanego materiału. W opancerzonej dłoni nieprzyjaciela Asaro zobaczyła to, co kiedyś było jej szatą. Rzuciła się biegiem w stronę czerwonej postaci. Wzięła potężny zamach prawą ręką i uderzyła z półobrotu. Nie czekając kontynuowała atak tnąc drugim mieczem. Jej przeciwnik parował jednak każdy cios. Dwie postacie wirowały w tańcu: Asaro z szybkimi atakami i obrotami, Cervor ze swoją siłą i precyzją.

— Wiesz jak walczyć — zasapał kastelan kiedy szarowłosa kobieta odskoczyła od niego na chwilę. — To mogę przyznać.

— Technika trochę siłowa ale niezła — zawtórowała mu Asaro również dysząc. Popatrzyła na stojącą przed nią postać. Uśmiechnęła się nagle i wyprostowała sylwetkę. — Jest jednak coś o czym powinieneś wiedzieć — powiedziała z pewnością siebie. Mężczyzna w czerwonym pancerzu również lekko wyprostował kolana. Jedi przypomniały się wszystkie rozmowy które przeprowadziła z bezczelnym admirałem Adamem Terramem. „Niech jego ludzie posmakują jego własnego lekarstwa”, pomyślała.

— Straciłaś wiarę w swoje zwycięstwo?

— Miałam właśnie zadać to pytanie. Może już koniec tej sprzeczki. Przecież i tak wiesz, że wygrałam.

Jej głos zadrżał zdradzając towarzyszącą jej niepewność. Nigdy jeszcze nie przyszło jej rozmawiać w ten sposób. Przeciwnik chyba to wyczuł. Uniósł metalowy miecz i znowu puścił się biegiem w stronę szarowłosej.

„Teraz albo nigdy”

Oba ostrza zgasły kiedy Jedi wyciągnęła ręce przed siebie. Poczekała aż kastelan znajdzie się w odpowiednim miejscu. Popatrzyła na podłogę. Podczas ostatniego starcia co chwila haratała stal potężnymi cięciami a na metalowej powierzchni wciąż widać było rozgrzane do czerwoności rysy. Użyła mocy.

W jednej chwili gruby kawał podłogi podleciał w górę, przygniatając przeciwnika do sufitu. Żeby uniknąć zgniotu, Cervor uniósł miecz oraz wolną rękę nad głowę. Energetyczne ostrze przedziurawiło zbliżający się sufit. Czuł, jak niewidzialna siła popycha grunt pod jego stopami oraz słyszał dźwięki wspomagających pracę pancerza siłowników. Za wszelką cenę starał się wyprostować ręce, mocując się z tajemniczą potęgą Rycerzy Jedi.

— Proste sztuczki — kastelan spojrzał na Asaro maską śmierci. Stęknął z całych sił odpychając się rękoma od sufitu. — To zbyt mało by powstrzymać Zakon Królewskich Katów.

W tej chwili seria potężnych eksplozji szarpnęła statkiem. Asaro poczuła jak traci grunt pod nogami. Rozkojarzona upuściła metalowy kawał podłogi a kastelan, wraz z bronią i resztkami posadzki wleciał w wyciętą dziurę, spadając na niższe piętro. Potężny wiatr targnął szarowłosą, kierując ją w stronę ściany. Seria wybuchów naruszyła integralność Venatora a kosmiczna pustka wyciągała z niego powietrze.

Asaro ostatkami świadomości przypięła oba miecze do paska i skoczyła w stronę najbliższego rozgałęzienia korytarzy. Wyciągnęła rękę w kierunku zawieszonego na ścianie terminala a kolorowe guziki zamrugały, aktywując zamykanie żelaznych gródź. Skupiła się na otworze, zmniejszającym swój rozmiar z każdą sekundą. Przeciwstawiając się sile wiatru odbiła się od metalowej podłogi i skoczyła wprost w zamykającą się paszczę. Żelazna bariera zatrzasnęła się tuż za jej stopami.

Jedi podniosła się z ziemi i odgarnęła opadające na twarz szare włosy. Jeszcze przez chwilę oddychała ciężko, łapiąc w płuca życiodajne powietrze. Dopiero teraz zobaczyła migającą diodę umiejscowionego na przedramieniu komunikatora.

— Tu Asaro — powiedziała.

— Generale! — usłyszała głos kapitana Rala. — Przeciwnik dostał się do głównych komór paliwa oraz do hipernapędu. Okręt jest stracony. Nie mamy osłon, silników… niczego! Rozkazałem natychmiastową ewakuację!

Kobieta postanowiła nie kontynuować rozmowy. Potwierdziła kapitanowi że przyjęła informację, po czym rzuciła się biegiem w stronę hangarów. Biegła długimi korytarzami z nadzieją, że ominie teriańskich wojowników. Światła na statku znowu zgasły. Tym razem jednak nie włączyło się zasilanie awaryjne. Złapała za jeden ze swoich mieczy i wysunęła świetlistą klingę. Zieleń wypełniła chodnik, pozwalając jej na nawigację w ciemnych tunelach.

W końcu dopadła wejścia do hangaru. Zobaczyła jak żołnierze w biegu wsiadają do wyciągniętych z niższego pokładu transportowców. Z przeciwległej strony pomieszczenia dobiegały odgłosy walki. Asaro zobaczyła rozbłyski pocisków. Czym prędzej pobiegła w ich kierunku.

Dwa zielone ostrza ponownie zabłysły kiedy Jedi wpadła na jednostki przeciwnika. Wirowała jednocześnie tnąc i odbijając nadlatujące pociski. Wyprostowała obie ręce odpychając walczących mocnym uderzeniem.

— Kapitanie! — krzyknęła do opierającego się o ścianę korytarza mężczyzny trzymającego się za nogę. Kobieta zobaczyła na niej ranę postrzałową.

— Proszę się mnie złapać! — powiedziała i podała mężczyźnie rękę. Ral wstał i podparł się na ramionach szarowłosej. Nadal odbijając pociski trzymanym w wolnej dłoni mieczem para kuśtykając wpadła do hangaru. Asaro skierowała swoje kroki do najbliższego transportowca.

— Dziękuję, generale.

— Niech się pan trzyma!

— Nie daliśmy rady ich…

Asaro poczuła jak coś targnęło ciałem mężczyzny i jak towarzysz opada bezwładnie ciągnąc ją ku ziemi. Wypuściła blondyna z rąk. Na jego plecach widniała rana od jednego z ciężkich blasterów teriańskich żołnierzy.

Teraz wojownicy w czerwonych pancerzach zaczęli wlewać się na płytę lądowiska. Asaro raz jeszcze zakręciła mieczami, obracając jedną rękojeść tak, że zielona klinga znalazła się za jej plecami. Energetyczne ostrza rozmazywały się w powietrzu przy każdym zamachu a Jedi ostrożnie stawiała kroki w tył.

— Generale! Do środka! — dobiegł ją głos żołnierza. Wyłączyła miecze i wbiegła na pokład transportowca.

W środku roiło się od ocalałych. Asaro poczuła jak maszyna startuje i już po chwili opuszcza wnętrze krążownika. Przez ułamek sekundy widziała jeszcze walczących na lądowisku żołnierzy.

— Czy wszyscy mają transport? — spytała jednego z klonów.

— Niestety, ma’am, ten był ostatni.

— Nie możemy ich tak zostawić!

Popatrzyła na swój komunikator. Szybko przyłożyła urządzenie do ust.

— Admirale! Jest pan tam?

— Generał Erhetia! Jak dobrze panią słyszeć.

— Na Venatorze kapitana Rala zostały jeszcze nasze jednostki. — odwróciła wzrok w stronę stojącego obok żołnierza. — Ile? — zapytała.

— Nie wiemy dokładnie. Spora grupa została uwięziona na dziobie po serii eksplozji.

— Przykro mi, ale wycofujemy się z układu.

— Nie możemy ich zostawić!

— Myli się pani. Musimy ich zostawić — zaakcentował. — Przygotować się do skoku w nadprzestrzeń!

— Nie! Nie możecie!

Przez niewielkie okienko Asaro zobaczyła jak otaczająca ją przestrzeń zajaśniała błękitnym blaskiem a świecące na czarnym tle gwiazdy zawirowały.

— Nie możemy ich zostawić… — powiedziała szeptem tak by nikt inny nie mógł jej usłyszeć.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • TheRebelliousOne 30.08.2020
    Pojawiasz się i znikasz... zdecyduj się w końcu! XD Sam odcinek ciekawy. Bardzo podobał mi się opis bitwy i moment, w którym Asaro była bliska śmierci. Też bym chciał tak umieć opisywać. Reszta też jest dobra, błędów nie widzę, więc nie pozostaje nic innego jak dać 5.

    Pozdrawiam ciepło :)
  • Pontàrú 30.08.2020
    Najbardziej mi tu zależało na pojedynku z kastelanem Cervorem. Mam nadzieję, że się udał.

    PS. No ja tak mam że raz jestem a raz nie XD. Ale spokojnie, u mnie jest jak w świecie biurokracji. Wszystko dzieje się w swoim czasie... zwykle za późno XD. Nie bój nic, wpadnę i do Ciebie

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania