Poprzednie częściNumi bawi się w boga

Numi ratuje galaktykę

Oddycham głęboko. Moje oczy skrzą się podnieceniem. Po policzkach spływają łzy wzruszenia. Tyle emocji, tyle uczuć przelewa się przez moją głowę. Tyle żyć straconych, a ile więcej jeszcze przepadnie? Kto je ochroni? Kto jeśli nie ja? Taka odpowiedzialność spoczywa na moich barkach. Odpowiedzialność za cały świat… za rasę ludzką i nie tylko. Tak wiele ode mnie zależy.

Moją chwilę zapomnienia przerywa głośne pukanie do drzwi.

‒ Proszę – odpowiadam, wciąż nie mogąc opanować swojego poruszenia.

Do pokoju raźnym krokiem wchodzi Guy.

‒ Hej Numi – odzywa się.

‒ Witaj Guy – zwracam się do niego patetycznie. Chłopak zatrzymuje się wpół kroku i marszczy brwi niezadowolony.

‒ Znowu w coś grasz, prawda? – pyta i przygląda mi się z niesmakiem.

‒ Ja ratuję galaktykę – odpieram nieco urażony. – Ludzie na mnie polegają. Liczą, że będę nimi dowodził. Że zbiorę flotę wystarczającą dużą, by mogła oprzeć się najeźdźcy. Żniwiarze zagrażają każdej cywilizowanej istocie organicznej. Nigdy nie zrozumiesz, jaka to odpowiedzialność. Nigdy nie zrozumiesz, jak to naprawdę jest… Patrzeć, jak bliscy umierają na twoich oczach… jak cała twoja ojczysta planeta upada… Płonie wraz z zalegającymi na niej stosami zmasakrowanych trupów.

‒ Przecież ty cały czas znajdujesz się na swojej ojczystej planecie. To wciąż Ziemia jakbyś nie zauważył. Czy widzisz gdzieś tu płonące stosy zwłok, albo całych tych twoich…?

‒ Żniwiarzy – wtrącam się, jednocześnie zerkając niepewnie na kruchy krajobraz za oknem.

‒ No właśnie! – Guy krzyczy triumfalnym głosem. – Numi, tu nie ma Żniwiarzy ani żadnego innego bajzlu. Wróć wreszcie do rzeczywistości!

‒ Proszę, zwracaj się do mnie per komandorze – strofuję go. Powieki Guya otwierają się szerzej.

‒ Komandorze Numi? Pogięło cię?! – warczy.

‒ Jestem dowódcą Normandii. Należy mi się szacunek – burczę. – Wszyscy tak się do mnie zwracają. Nawet ambasadorzy na Cytadeli.

Guy ponownie marszczy brwi, jak gdyby bardzo usilnie starał się sobie coś przypomnieć. W końcu jego twarz rozluźnia się, a w oczach pojawia zrozumienie.

‒ Grasz w Mass Effecta, prawda? – wymierza we mnie palcem oskarżycielsko.

‒ Ratuję galaktykę – powtarzam z uporem.

‒ Niczego nie ratujesz.

‒ Ratuję! – denerwuję się.

‒ I co, nie jesteś już rasistą? – Guy zaczyna kpić po chwili. – Derp wszystko mi opowiedział.

‒ Co?! Jakim rasistą?! – spoglądam gniewnie na towarzysza. – Ja nigdy nie byłem żadnym rasistą! Uważam, że wszyscy powinni żyć ze sobą w pokoju oraz obopólnie korzystnej koegzystencji. Ludzie; Turianie, chociaż chuj im w dupę za Wojnę Pierwszego Kontaktu; Kroganie, chociaż to zjeby; Salarianie, chociaż to kujony i kutasy w dodatku; Quarianie, chociaż nigdy nie widać im ryja; Asari… Hmm… Asari są nawet spoko, bo to same laski i rozbierają się dla pieniędzy. Nawet istoty nieorganiczne, chociaż grozi nam przez nich wyginięcie. Wszyscy! – zwracam się do niego stanowczo. Guy unosi sceptycznie brew.

‒ Taa… Pełna koegzystencja. A Żniwiarze? Z nimi też chcesz się bratać? – pyta.

‒ Jebać żniwiarzy! – fukam. – I JEBAĆ TO PIERDOLONE ZAKOŃCZENIE! JEBAĆ TO POJEBANE DZIECKO-DUCHA I JEBAĆ TRZY PIERDOLONE KOLORY!!! KARWA! PROTEANIE MIELI RACJĘ, ŻEBY RZUCIĆ TO WSZYSTKO W PIZDU!

‒ Wiesz co, Numi? – Guy odzywa się po dłużej chwili milczenia.

‒ Koman…

‒ Zamknij się! – jego głos przecina powietrze niczym ostrze. – Nie dziwię się, że Lass cię rzuciła. Nie dziwie się, że Derp miał dość. Ja też już mam. Ty się chłopie po prostu nie nadajesz do życia w społeczeństwie! Nawet Bloke i Mate nie chcą już cię oglądać na oczy. Do mnie też możesz już się nie odzywać. Siedź tu sobie przed tym twoim ukochanym kompem i gnij, aż w końcu zdechniesz.

‒ Ale galaktyka… Jestem wielkim kom… - zaczynam, ale Guy nie daje mi dokończyć. Macha tylko na mnie ręką i cedzi przez zęby:

‒ Nie no… Ja wychodzę.

Mrugam oczami zaskoczony, a na huk trzaśniętych drzwi podskakuję lekko w miejscu. W końcu obracam się z powrotem do monitora.

‒ Głupiec – mruczę pod nosem zezłoszczony. – Nie uda mu się uciec przed Żniwiarzami… Chwila…? A co jeśli on dla nich pracuje? Wiedziałem! Guy jest huskiem! Albo Zbieraczem! Wiedziałem! Karwa, wiedziałem! WRACAJ TU! ZARAZ POKAŻĘ CI, CO POTRAFIĘ! ZGNIOTĘ CI TEN ZMUTOWANY ŁEB SWOJĄ BIOTYKĄ!!!

Następne częściNumi w stogu siana

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 11

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (12)

  • Rasia 24.10.2015
    "‒ Grasz w Mass Effecta, prawa?" - prawda*
    Numi traci przyjaciół ;_; xD Jedna z lepszych części, przyznaję. Komicznie czytało się o Numim, który usilnie chciał zachować powagę... no, do czasu ;) Ciekawie pomyślane, jak zwykle. Zakończenie mnie ubawiło, zostawiam 5 :)
  • Morelia 24.10.2015
    Fajnie napisane i zhumorkiem, zwłaszcza jak ktoś wie o co chodzi :) piąteczka ode mnie :)
  • Angela 24.10.2015
    Numi niewątpliwie ma problem, ale i tak uwielbiam o nim czytać : ) 5
  • KarolaKorman 24.10.2015
    A ja myślę, że gdyby autor nie grał, a potem nam nie opisał, to my nie mielibyśmy się z czego pośmiać 5 :)
  • elenawest 24.10.2015
    Fajne ;-) aczkolwiek brakowało mi tego twojego pazurka, tak jak w poprzednich czesciach :-)ale i tak zostawiam 5
  • Anonim 25.10.2015
    Angela tak cudownie określiła mój stan ducha, gdy czytam opowieści Numiego, jednocześnie zastanawiam się, czy to jest jakaś dłuższa seria i zbliża się do końca, czy coś innego nam tutaj szykujesz. Bo tak przyjaciela od niego odchodzą i nie będzie miał się z kim kłócić
  • Numizmat 25.10.2015
    W odpowiedzi na pytanie, następna historyjka prawdopodobnie będzie ostatnią.
  • elenawest 25.10.2015
    Numizmat ojjj, szkoda :'(
  • Anonim 25.10.2015
    elenawest nie martwiłabym się tym zbytnio. Wyobraźnia tego pana, pewnie stworzy nam coś innego i nie jeden raz nas zaskoczy :)
  • elenawest 25.10.2015
    Efria oby ;-)
  • comboometga 06.12.2015
    To również fantastycznie Ci wyszło, mega fajne ;D
  • patyy 18.01.2016
    O nie, nasrane w bani xd :D Czemu ja się wciąż śmieję, jak to czytam xd

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania