TW 4.0 #2 - Dymorfizm: Babka z Elfiego Lasu (całość)

Gatunek: groteskowe postapo

Postać: Świrnięta babcia

Miejsce: Elfie lasy

Zdarzenie: Fart

 

Wstęp

Po atomowej apokalipsie, która o mało w puch marny nie rozbiła planety o nazwie Ziemia, pojawiły się na jej resztkach dziwne stwory. Nie stało się to od razu, trzeba było na takie efekty poczekać kilkadziesiąt milionów obrotów ziemskich wokół skarłowaciałego już Słońca, którego czerwone protuberancje, niczym rude kłaki świrniętej babci, przeczesywały wieczorne niebo ponuro lśniącymi zorzami.

Sceneria była jak z piekła rodem: na krwawym tle wybuchającego Czerwonego Karła, niegdysiejszego naszego swojskiego słoneczka, czerniały kontury powyrywanych górskich grzbietów, przypalonych atomową pożogą.

Gdy ponury karzeł chował się za widnokręgiem, na próżno było wypatrywać poczciwego Księżyca, i jemu bowiem się oberwało w trakcie działań wojennych na kosmiczną iście skalę. To było pyrrusowe zwycięstwo, nikt z walczących nie ocalał, to znaczy prawie nikt. Resztki genomu ludzkiego przetrwały, zdegenerowane przez ostrza promieni Gamma wydały po milionoleciach plon. Na szczęście, nikt z ludzi już tego nie mógł oglądać, spotworniałe istoty, które wylęgły się z nuklearnej retorty nie miały widzów.

Po upiornych równinach galopowały chyże hordy przesuszonych babć. Tworzyły one zwarte klany, których jedynym celem, było pozbawić życia inne babcie, z innych klanów i pożreć je na miejscu. Tak, te dzikie i bezwzględne babki, szczerzące czarne jamy próchniejących gąb, wydające gromkie pohuki, nagie całkowicie, pokryte jeno siwym włosiem, czerwieniejącym w blasku karłowatej gwiazdy, nie znały litości. Wyprane z uczuć wyższych, rozmnażały się przez pączkowanie, na sposób dzieworódczy, walczyły o każdy skrawek cienia, pod zawisłymi, stężałymi już strugami stopionych dawno masywów górskich. Walczyły o każdy kawałek mięsa, o każdy kawałek gnijącej kości.

W takich oto czasach przyszła na świat pewna młoda jeszcze, ale już całkiem siwa i zmięta Babka o imieniu Bua Bua.

 

***

 

Bua Bua była wyjątkowym dzieckiem. Wyróżniała się na tle swych pobratymców niezwykłymi walorami umysłowymi. W związku z tym była odludkiem i gardziła mięsem swojej rasy, bo o dziwo, nie miała wcale skłonności kanibalistycznych. Żywiła się drobnymi pajęczakami, znajdowanymi pod legowiskiem. Piła zaś świecącą seledynowo wodę z pobliskiego źródełka.

Pewnego razu, usłyszała szepty współplemieńców, którzy naradzali się gorączkowo. Podsłuchała ich i dowiedziała się przykrej prawdy o sobie: plemię ją nienawidziło, chcieli jej się pozbyć tej nocy, gdy tylko rude Grzywacze znikną w ciemnościach.

Pełna żalu, postanowiła ich ubiec i jak stała tak od razu udała się poza znane jej rewiry rodowego Klanu. Znajdował się tam ciemny i mroczny las, do którego nie zapuszczały się zasuszone babki. Gdy patrzyły w tamtym kierunku zawsze szczękały zębami i drżały na całym ciele. Bua Bua jednak wiedziała, że jest inna od reszty i wśród swoich nie może czuć się bezpiecznie. Tajemny drzewny urok zaś ją przyciągał. Od dawna słyszała dochodzące stamtąd pieśni i pragnęła w końcu na nie odpowiedzieć. Słyszała, że dzieją się tam rzeczy niestworzone i całkiem cudaczne, ale nie przejmowała się tym. Wierzyła w swój spryt i inteligencję.

 

Początkowo nic jej nie przerażało. Młode drzewka, paprotki, smakowite pędraki. Potem jednak coś się zmieniło. Drzewa stały się mniej przyjazne, coraz starsze i dziwacznie powykręcane. Odwrót jednak był niemożliwy, gdyż kanibalistyczne babki na pewno miały jakieś mroczne plany wobec niej. Musiała więc przeć do przodu z nadzieją, że piękny głos, który wciąż słyszała w oddali, doprowadzi do jakiegoś równie urodziwego właściciela. Tymczasem otaczająca ją przyroda robiła się coraz bardziej dzika i pierwotna. Zadziwiał fakt, iż na terenach, gdzie żyły babki wszystko było ponure i jałowe, w lesie zaś kwitło życie. W końcu dotarła na niewielką polankę, na środku której siedziała ona… babka o idealnie gładkiej skórze i lśniących włosach. Widać było, że drzemie w niej siła i mądrość. Przerwała śpiew i spojrzała swymi szafirowymi oczami na gościa.

- Witaj w moim królestwie – powiedziała. - Widzę, że jesteś podobnym do mnie wyrzutkiem.

Bua Bua popatrzyła na wyrastający spomiędzy nóg babki długi drąg zaopatrzony w sakiewkę z jajami, całkiem podobny do tego, który i ona sama posiadała.

– Ale… Myślałam, że tylko ja tak mam.

- Odkryłaś w tym lesie swą prawdziwą płeć. Mnie już dawno tutaj wygnali, ponieważ raz na bardzo długi czas rodzi się babka z fujarą. Reszta plemienia traktuje ją jak coś nienormalnego i zsyła na banicję do tego lasu, miejsca pomiędzy światem agresywnej męskości i nienasyconej kobiecości. My jesteśmy formą pośrednią. Wspólnie możemy odbudować ten świat ze zgliszczy.

Bua Bua bardzo tego pragnęła, lecz już po chwili leśna babka przestała się miło uśmiechać i wydała z siebie ciche rzężenie.

- Coś się zepsuło… Nie mogę… - wycharczała.

- To przeze mnie?

- Nie wiem. Ja… Za późno.

Bua Bua usłyszała inny dźwięk, ryk podobny do oszalałego zwierza, pochodzący z tysięcy gardeł. Widziała przebiegające dookoła postaci, dźgające długimi włóczniami leśne runo i niszczące cały ekosystem.

- Kryj się, dziecko – powiedziała leśna babka. - Oni polują na takie jak my.

Było już jednak za późno. Dwa kudłate osobniki w brudnych przepaskach na biodrach i przyczepionymi do nich odciętymi członkami wtargnęły na polanę. Bua Bua rzuciła się do ucieczki. Biegła najszybciej jak mogła, słysząc za sobą posapywanie napastników. W końcu dopisało jej szczęście i zgubiła agresorów, lecz sama siebie również. Długo błąkała się po okolicy, aż w końcu dotarła z powrotem do wioski babek-kanibali. Wszystko jednak wyglądało jeszcze bardziej ponuro, złowieszczo i beznadziejnie, gdyż przebywali już tam agresorzy wprost z Elfiego Lasu, niszcząc wszystko i niewoląc członkinie plemienia.

Działy się rzeczy sodomiczne i straszne. Zagarnięte babki zaprowadzili na postronku do olbrzymiej dziupli i kazali im się tam turlać w trocinach. Bua Bua wszystko to obserwowała z ukrycia i zasmucona wielce postanowiła wrócić do swej babki pierworodnej z jajami i kiełbasą. Odwróciła się chyżo i pognała zakosami, by zmylić ewentualny pościg, na powrót, na polankę. Gdy już była blisko celu, poczęła się skradać, by w końcu, zza krzaka sprawdzić czy nie dzieje się coś złowrogiego. Ale oprócz błękitnego nieba i szumiącego matecznika, był spokój, jak makiem zasiał. Po pięknej i mądrej babce została tylko wygnieciona trawa. Załkała cicho Bua Bua i siadła na jeszcze ciepłym runie. Jakież było jej zdziwienie i przerażenie, gdy nagle grunt usunął się i wpadła do dość głębokiej jamy. Okazało się, że była to kryjówka staromłodej, na wypadek wpadki. Tak, ta babka była nad wyraz mądra i zapobiegliwa, właśnie krzątała się przy aparaturze do klonowania, gdzie zapładniała jajeczka własnymi komórkami z łuszczącego się kutaponga. Uśmiechnęła się do Buy i opowiedziała jej całą prawdę.

 

- Widzisz dziecko, tak naprawdę, to jestem ześwirowanym naukowcem. Tak, świrniętą babką, która tutaj dokonuje różnych kombinacji genetycznych. Jestem przybyszem z Marksa, zmutowanym tak, by przypominać człowieka z wielką fają i wtopić się w to leśne tło, by w spokoju czynić rzeczy niegodne i niezgodne z etyką i savoir-vivre`em.

 

W ten sposób stworzyłam dzikie hordy babek, w ten sam sposób powstały Leśne Żule, które nas napadły, bo niestety, eksperyment nieco wyrwał się spod kontroli.

Tu babka, jako mroczny naukowiec spod krzaka, chwyciła ją za rękę i siłą wrzuciła do kotła z poskręcanym DNA, aż wpadła na samo dno tego DNA. No normalnie dno dna i tak się deformowała aż do sądnego dnia, gdy w wyniku mutacji, permutacji i alienacji z Bua Bua zrodziła się Marksjanka.

Dysponując w związku z tym nadludzkimi możliwościami, zarąbała świrniętą babkę siekierą, szczątki spożyła na obiad i nie oglądając się na nieudany eksperyment zwany potocznie Ziemią, pofrunęła wprost na orbitę okołosłoneczną, by tam, w cieple i spokoju uwić sobie gniazdko.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (16)

  • fanthomas 16.11.2018
    rozwaliło mnie to ;)
  • To przez fasolkę, którą się razem raczyliśmy :)
  • Canulas 16.11.2018
    "- Witaj w moim królestwie – powiedziała. Widzę, że jesteś podobnym do mnie wyrzutkiem." - od "Widzę" wracata do dialogu, więc dajta kreskę.



    "W ten sposób stworzyłam dzikie hordy babek, w ten sam sposób powstały Leśne Żule, które nas napadli, bo niestety, eksperyment nieco wyrwał się spod kontroli." - zajebiste. Wszystko w pigułce.

    Opowieść mocno przyspiesza. Absurd, humor. Jest git, ale jak już mówiłem i podtrzymuję, pierwszy wasz współny twór siadł mi bardziej.
    Tutaj jednak naprawdę ciężki zestaw.
  • byków sporo jest, poprawiam na bieżąco. Dzięki za wskazanie kolejnego :)
  • Canulas 16.11.2018
    Nuncjusz@Fanthomas - te żule tez być może (w tym zapisie akurat) napadły, ale, że to dialog, to bym zostawił. Z taką naleciałością jest właśnie ok.
  • Nuncjusz 16.11.2018
    Canulas akurat poprawiłem ;) zanim napisałeś tego komenta
  • Canulas 16.11.2018
    Nuncjusz, no pacz. To już kwestia gustu.
  • fanthomas 16.11.2018
    Canulas to nie tyle trudny zestaw co fakt że postapo to nie nasz ulubiony gatunek ;)
  • fanthomas 16.11.2018
    nuncjusz musimy wrócić do pisania bajek ;)
  • Nuncjusz 16.11.2018
    fanthomas ok XD
  • Freya 16.11.2018
    "na takie efekty poczekać kilkadziesiąt milinów obrotów" - milionów
    "by w spokoju czynić rzeczy niegodne i niezgodne z etyką i savoir-vivre." - savoir-vivre'u - chodzi o odmianę przez przypadki i wiem, że to głupie czepianie się bzdetu, ale jak france - to musi być elegance :)
    Z tykwami na członach, to i bez apokalipsy teraz latają se Papuasi - dla podziwu i zazdrości obcokrajowców - ale pomysł fajnie ujęty w kanwę opka.
    Taa, te elfie lasy w ogóle nie pasują do tego zestawu zadań, ale jakoś wam poszło i teges nawet :) Pozdro zespół
  • Dzięki. Poprawki naniesione :)
  • Wrotycz 17.11.2018
    Po atomowej apokalipsie, która o mało nie rozbiła w puch marny planety o nazwie Ziemia, (...)

    Po atomowej apokalipsie, która o mało w puch marny nie rozbiła planety o nazwie Ziemia,

    ______
    Pour nonsens do entej, a z przesłaniem. Dobre! Jest moc! :)
  • Ok, to można poprawić w ten sposób. Zmiana szyku wyrazów nie ma wpływu na melodykę tekstu

    Dzięki :)
  • Witamy tekst! :)
  • Elorence 26.11.2018
    Okeeeeeeeej.
    Co ja właśnie przeczytałam.
    Mojej wyobraźni mówię dzisiaj stanowczo NIE. Nie i już.
    To była groteska tak? Bo ja tak średnio potrafię wyłapać ten gatunek.
    Momentami się uśmiechnęłam, ale to było tak pokręcone, że przez większość czasu miałam szeroko otwarte oczy i ustami łapałam powietrze xD
    Kobieta z fujarą xD
    Chłopaki, piąteczka za wyobraźnię i pozdrawiam :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania