Nuncjusz, Fanthomas, Marok - Błotolud i Klekoty

Nasz niezłomny, acz nadal dziewiczy bohater, pod postacią kałuży czarnej jak smoła, ale pełnej błota nieokreślonej treści, nadal był Sergiejem. Jako kałuża, zmienił mu się tylko punkt widzenia — widział przede wszystkim wielkie, zmutowane mrówki. Na próżno rozglądał się swoimi, mokrymi patrzałkami, by wśród tych nerwowo biegających, jadowitych insektów wyłowić nadobną czternastkę. Nie było jej nigdzie. Puścił bańkę amoniaku, rozczarowany tym stanem rzeczy i spróbował przemieścić się w poziomie. Co nawet mu się udało, ku niejakiemu zaskoczeniu, pełzał na podobieństwo rozlazłej ameby, posługując się błotnymi nibynóżkami. Można by powiedzieć, że historia Siergieja definitywnie się zakończyła, ale o dziwo mężczyzna znowu zmetamorfizował, pewnie za sprawą bombardowania cząstkami alfa.

Po około pół godziny pełzania nagle zapadł w głęboki stan nieprzytomności, następnie ocknął się i nastąpił cud kolejnego morfingu. Znowu zaistniał w ludzkiej postaci. Od czasu przemiany doznał uszczerbku psychicznego i miał niepohamowaną ochotę na seks. W celu prokreacji dla rekreacji postanowił użyć swej największej broni — umiejętności przemiany w gówniane błoto i vice versa. Na ulicy było zupełnie pusto. Z odchodzących na boki uliczek dochodziły jednak dziwne dźwięki. Siergiej ostrożnie podszedł do jednej z nich, aby zaspokoić rosnącą ciekawość. Pośród przerdzewiałych śmietników spacerowała wielka, zmutowana mrówka. Jej szczęki trzymały kobiecą rękę. Potencjalna ofiara Siergieja od kilkunastu minut była trawiona w brzuchu napromieniowanej mrówy. Kiedy mutant spostrzegł, że ktoś go obserwuje, instynktownie zaatakował. Mężczyzna w ostatniej chwili przywołał nadprzyrodzone zdolności i przemienił się w gówniane błoto, doprowadzając mrówkę do niekontrolowanego poślizgu na swoim zmetamorfizowanym ciele. Głuchy dźwięk, gdy ta z impetem uderzyła w jedno z porzuconych aut, ucieszył go niezmiernie. Nawet bardziej niż późniejszy widok rozbełtanego cielska mutanta. Wśród zielonkawej brei, prawdopodobnie krwi mrówki, pływał pukiel czarnych włosów pożartej kobiety. Gdyby teraz z powrotem zmienił się w człowieka, zapewne jego policzki zalałby wodospad łez. Jednocześnie widząc, że wokoło wszyscy w miarę zdrowi ludzie zdążyli uciec, czuł złość. Mrówa skonsumowała jego zdobycz. Chociaż niedoszłą. Ale to nie zniechęciło Siergieja. Dla zwierzęcego seksu odnajdzie resztę niedobitków. Od teraz jego życie nabrało głębszego sensu.

W związku z ostatnimi wydarzeniami, tak niepomyślnymi dla niego, Sergiej przybrał na powrót kształty człowiecze, by pójść, a raczej, pogalopować na żywioł. W trakcie tego biegu, przypominającego bieg szaleńca, zwalił z nóg potężną mrówkę, która okazała się być samicą. To dziwne, bo przeważnie grasowały po mieście robotnice. Snadź, była to Królowa.

Nieposkromiona żądza zalała Sergieja jak czerwone, krwiste błoto i jął dyszeć a sapać nerwowo. Niecierpliwymi ruchy wyciągnął swego nabrzmiałego chucią pytonga i przewiercił niemal na wylot Matkę mrówek. Ta jednak, miast agresji i kwaśnego jadu, skierowała w Sergieja swe wyniosłe czułki, wykazując coś na kształt zadowolenia. To był trudny związek. Różnice międzygatunkowe komplikowały rzeczy proste, ale skomplikowane prostowały. Sergiej nie musiał się doń umizgać, wystarczyło, że Królowa Mrów miała akurat okres godowy, by z ochotą wziąć udział w igraszkach.

Natomiast, co do rzeczy, które uległy skomplikowaniu, to niestety, wielkie różnice anatomiczne powodowały pewną aprzystawalność ich gonad. A potem nieoczekiwanie znów zamienił się w błoto i kopulacja musiała zostać zakończona. Powoli ruszył przed siebie w celu znalezienia jakiegokolwiek punktu zaczepienia, a może także bardziej ludzkich osobników. Niestety dookoła niego wciąż pełzały wyłącznie owadzie wielonogie paskudy. W końcu natrafił na wielkie bajorko, które poczęło bardzo ochoczo wsysać go w siebie. Wiedział, że jedynym ratunkiem przed utonięciem była przemiana w człowieka, ale jak na złość nic się nie działo. Zrezygnowany Sergiej dał się wciągnąć żywiołowi, lecz okazało się do dla niego nie lada przygodą. Bajorko żywiło doń potężne uczucia, pełne metafor błotnych i poezji gnilnej. Został wręcz zgwałcony przez uduchowione błocko i doznał przy tym tak ekstremalnych wzlotów i orgazmów, jakich jeszcze nie doświadczyła żadna żywa istota.

Bulgotali tak razem w bagiennych uściskach, gdy nagle, gdy dochodzili już do apogeum miłosnych wzwodów i wytrysków, nasz bohater na powrót doznał cielesnej przemiany — utytłany w błocie, mając ohydny posmak mułu w ustach — stał się człowiekiem. Bajoro nie chciało go jednak puścić z miłosnych objęć. Na szczęście Sergiej miał kartę pływacką i znał techniki survivalowe, tak więc udało mu się wyrwać z odmętów śmierdzącej topieli. Płynął wartko, w czym dopomogła mu pochyłość terenu, przy okazji złapał mimowolnie kilkunastu pasażerów na gapę pod postacią wielkich ropuch i pomniejszych żab. W końcu zbocze skończyło swój urwisty skos i Pan Błoto mógł spokojnie rozlać się na nizinie. Rechot pasażerów na gapę zwabił jednak całe stado bocianów. Tak, to były wynaturzone Klekoty, które ścigając dziada umykającego z ich drogocennymi jajami, nie omieszkały skorzystać z darmowej przekąski ku pokrzepieniu ciała.

Klekoty, nabrawszy sił, rzuciły się w dalszy pościg, a Pan Błoto, uwolniony od zmurszałych płazów, płynął sobie leniwo, aż dopłynął do bocianiego siedliska. Tam znów przybrał na pozór ludzką formę, choć jakby nieco oklapłą i nadmiernie rozwodnioną. Jego oczom ukazał się pobojowisko. Wśród resztek zniszczonego tajemniczego obozu na bagnach przypadkowo natrafił na nieprzytomną nastolatkę, którą spotkał, wydawałoby się wieki temu przy centrum handlowym. Cóż to za tragedia rozegrała się na mokradłach? Nie miał czasu o tym myśleć, gdyż najwyraźniej niebezpieczeństwo wciąż wisiało w powietrzu. Zabrał dziewczynę ze sobą, wlokąc ją po nierównej ściółce. W końcu padł z wycieńczenia pod drzewem z dziuplą wielkości niedźwiedzia. Tuż obok niego legła wciąż mało przytomna dziewczyna. W drzewie owym przebywał akurat puszczający śmierdzące bąki dziad. A resztę historii już znacie.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (10)

  • fanthomas 19.01.2019
    No i jest
  • Nuncjusz 19.01.2019
    W końcu
  • fanthomas 19.01.2019
    Nuncjusz myślałem że już śpisz ;)
  • Nuncjusz 19.01.2019
    fanthomas śpię
  • stefanklakson 19.01.2019
    Dobre, pełne szalonych przemian i zwrotów akcji i b. lekkie. Ciekawi mnie jak to można pisać tekst w 3 osoby, ciężko to sobie wyobrazić.
  • fanthomas 19.01.2019
    No ciężko czasami, zależy od dnia
  • inkarnacja 20.01.2019
    Fajne, wesołe, czyta się lekko. Dobry, dobrze dozowany absurd, śmieszny język. Historia adekwatna do rodzaju opowieści. Zgrzytało tylko momentami stylistycznie i powtórzeniami. Przejrzyj jeszcze raz tekst pod kątem powtórzeń właśnie a już będzie o wiele lepiej.
  • Niezłe porno
  • fanthomas 20.01.2019
    Kiedyś mieliśmy lepsze ;)
  • Różowa pantera 21.01.2019
    Pathology

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania