✝o CØŚ – Rozdział 1: Początek

Opowiadanie z serii: ✝o CØŚ

Autor: DEMONul1234

 

Mówi się, że linia oddzielająca zdrowy rozsądek od głupoty jest naprawdę cienka.

Tom Hopper w pełni zdążyłby potwierdzić słuszność tej maksymy, gdyby nie śpieszył się na metro, które, wbrew rozkładowi, pojawiło się piętnaście minut wcześniej. Jeśli nie liczyć wstawania z wygodnego fotela obrotowego, nogi mężczyzny od długiego czasu nie były poddawane żadnemu wysiłkowi, toteż dystansu dzielącego go od właściwej stację pokona nie prędzej, jak nastolatek ze zwichniętą kostką. Oczywiście wątpił, że owe metro dalej będzie stało w miejscu i czekało na przybycie kolejnych pasażerów, niemniej jednak czekając na nadjechanie następnego zajęłoby parę długich, a zarazem nudnych godzin.

– Gdzie ty się podziewasz? – spytał go zaniepokojony kobiecy głos, ledwie sekundę po odebraniu połączenia przychodzącego.

– Już biegnę. – Starł pot z czoła i starał się ignorować narastający ból nóg – Powiedz mi proszę, że jeszcze nie odjechało...

– Jeszcze nie – odparła – Wygląda na to, że na tory rzuciła się jakaś starsza kobieta, mój Boże... N-nie m-ogę oddychać...

– Co?! – Stanął w miejscu jak wryty i całą siłą pobrał do płuc zimne powietrze – Jak to "rzuciła się"? Poczekaj, za chwilę tam będę.

Mężczyzna rozłączył się i wbrew błaganiom organizmu zwiększył swą prędkość. Chłodne powietrze nie traktowało go ulgowo i zanim się obejrzał cała jego twarz popieszczona została czerwienią. Ktoś mógłby porównać tenże kolor do pospolitego rumieńca zakochanych, jednak Hopperowi, któremu wtór zawistnych przekleństw odbierał klarowność spojrzenia, nie było do śmiechu. Najchętniej posłałby to, co powiedziała mu jego dobra znajoma, Ann w zapomnienie, gdyby nie ta wiecznie pamiętliwa makówka. Ach, jak on potrafił być okrutny wobec samego siebie.

Po pięciu minutach skręcił na skrzyżowanie ulic Backham oraz Jackson, aż w końcu zbiegł schodami do podziemi, prosto w objęcia upragnionej stacji miejskiego metra. No może z tym "upragnieniem" to lekka przesada, o czym miał się dopiero przekonać, choć perspektywa spędzenia kawałku czasu we względnie cieplejszym, w porównaniu do dworu, miejscu działała kojąco na nerwy.

Stacja podmiejskiego metra stanowiła kwintesencję amerykańskich seriali telewizyjnych. Gdzie by nie spojrzeć walały się sterty przeczytanych gazet, których kartki pod wpływem całunu czasu stały się równie zżółkłe, co śnieg po polaniu go moczem. Oprócz tego Tom widział pozostałości kartonów, na których zapewne parę godzin temu leżeli ludzie przynależący do tzw. trzeciego świata, czyli pozbawieni ambicji alkoholicy, nastolatkowie zbiegający z domów, czy też ci, co stracili swe bogactwa w wyniku nie tak dawnego zapadnięcia się gospodarki. Oprócz tego, na kredowobiałych ścianach widniały graffiti ze zniekształconymi napisami, których czterdziestolatek za Chiny nie mógł przeczytać, a o zrozumieniu to już w ogóle nie było mowy. Dlań było to czymś graniczącym z abstrakcją, ale owe zjawisko szybko uargumentował rozwijającą się wśród młodych popkulturą oraz innymi tego typu rzeczami.

– Och, już jesteś – Ann podbiegła do pocierającego swe dłonie Hoppera i wtuliła się w jego pierś – To było takie straszne! W jednej chwili stałam tu, jak stoję i wyczekiwałam przybyciu metra, a w drugiej ta kobieta wbiegła pod tory jakby nigdy nic.

Ann miała może pięć stóp i sześć cali wysokości, jednak smukła sylwetka i opadające na długość ramion włosy bez wątpienia dodawały jej uroku. Nieznająca jej osoba określiłaby wiek kobiety na wczesną dwudziestkę, co byłoby urokliwym komplementem, jednak znający ją od bardzo dawna Tom, wiedział, że za blisko miesiąc będzie obchodziła swoją trzydziestkę.

– Co się z nią stało? – spytał, choć dobrze znał odpowiedź.

– Przeżyła. – Przetarła łzy. – Miała szczęście, że środek lokomocji rozpoczął hamowanie dużo wcześniej. Teraz zapewne trafi do szpitala i poddadzą ją badaniom psychiatrycznym.

– Policja na pewno tego dopilnuje

– Żebyś wiedział! Oni jako pierwsi trafili na miejsce, jakieś dwie minuty po całym zdarzeniu – Spojrzała jak dyszał – Tobie to coś długo zajęło, co? – Uniosła jedną brew do góry i przegoniwszy resztki szoku i zniesmaczenie, postarała się rozluźnić atmosferę.

– Wierz lub nie, ale do tej pory nigdy się tak nie forsowałem...

Po chwili zza przedniej szyby metra swój nos wyściubił kierowca, który ponaglił zgromadzone na stacji metra osobowości, by wchodziły do środka powoli, chcąc, jak to ujął "Ograniczyć wypadki", mówiąc to jednak zrobił skwaszoną minę i z powrotem powrócił do swego powołania, oszczędzając stanu depresji innym.

– Swoją drogą nigdy cię nie widziałem na stacji metra o tej porze. – zauważył, wchodząc do środka.

Ann również wykonała parę kroków do środka. Jej zimowa kurtka znacznie ograniczała swobodę ruchu, ale panująca wewnątrz metra pustka niwelowała to dokuczające poczucie dyskomfortu.

– No, tak się składa...że umówiłam się na spotkanie z wydawnictwem gazety "Tommorow's Times", by przekazać zrobione wcześniej zdjęcia – Dla nadania swym słowom wagi, wyciągnęła z małej skórzanej torebki niedrogi aparat, taki typowy polaroid i pomachała kilka razy.

– O wpół do dziewiątej?

– Jak nikt inny wiesz. że to miasto tak naprawdę nigdy nie śpi.

– Jeśli masz na myśli kluby ze striptizem oraz bary szybkiej obsługi, to masz całkowitą rację.

Chwila ciszy...

Zaczęli się śmiać.

Podróż metrem trwała wprawdzie dwadzieścia dłużących się minut, a czas umilały im tylko zniekształcony głos spikera, ogłaszającego odległość od następnego przystanku oraz ciągnąca się za szybami szarość, ale Tom, który większość drogi na stację pokonał pieszo, nie mógł się powstrzymać od beztroskiego siedzenia, natomiast u towarzyszki sprawa miała się wprost przeciwnie. Przyzwyczajenie do aktywnego spędzania czasu nie pozwalało na leniwe siedzenie, nawet jeśli miało ono trwać tylko chwilę. Po tych dwudziestu minutach ciągnącej się podróży dotarli na przedostatnią stację, czyli centrum miasta. Ann wyszła wraz z dwojgiem innych ludzi i obróciwszy się na piętach posłała czterdziestolatkowi promienny uśmiech.

– Do zobaczenia wkrótce! – powiedziała – Oby świat stał się w tedy...

–... Lepszym miejscem – dokończył żartobliwie hasło, które ustalili przed laty.

Powiedział coś jeszcze, ale chyba tego nie usłyszała, a może słyszeć nie chciała...

***

Do swojego domu dotarł punkt dziewiąta, ale szczególnie nie cieszył się z tego powodu.

– Och, wróciłeś – odezwał się z kuchni Todd, współlokator – Zastanawiałem się czy nie dzwonić, ale widzę, że wszystko jest w porządku.

– Tak, kolejny zabiegany dzień i tyle – rzucił prosto, następnie zdjął długi czarny płaszcz i powiesił go na wieszaku w przedpokoju.

Wynajmowali proste dwupokojowe mieszkanie w jednym z wielu okolicznych blokowisk. O czynsz i inne dodatkowe opłaty martwić się nie musieli, w końcu opłacali je po równo, lecz słabe ocieplanie i prostota postawionych ścian dawały się we znaki podczas zimowej pory. W dodatku, według tego co obejrzał w telewizji Todd, pogoda miała w ciągu najbliższych paru dni ulec pogorszeniu, a co za tym idzie, ziąb będzie panoszył się w tych czterech ścianach w najlepsze. Zapewne mądrym byłoby pogadanie z właścicielem, zakładając, że do końca tego mrozu raczy się pojawiać. Krótko mówiąc, siedzieli po uszy w gównie. Przynajmniej kubki gorącej herbaty i czekolady rozgrzeją ich od wewnątrz, gdyby nie to (oraz cenna innych, lepszych mieszkań) wzięliby nogi za pas i uciekali gdzie pieprz rośnie. Cóż, marzyć zawsze wolno.

– Tak swoją drogą, słyszałeś o tym wypadku na stacji metra? – Świeżo upieczony dorosły uniósł wzrok znad taniego czasopisma – Ponoć jakaś staruszka skoczyła na tory.

– Jechałem tym samym metrem do domu, ponoć nic jej nie jest...

– Właśnie cud, że przeżyła – Wyprężył wzrok – Trąbią o tym zarówno w wiadomościach jak i w radiu! Ponoć po zabraniu jej do szpitala powiedziała, że "siła nieludzka" kazała jej skakać, dasz wiarę?

 

***

Ann Paige weszła w ciemną uliczkę i z niecierpliwością oczekiwała przybycia przedstawicieli gazety. Zdziwiło ją, gdy na miejsce spotkania obrano tak ciemne i wąskie miejsce, ale uznała, że to wszystko po to, by nie zobaczyła tego konkurencja. Spojrzała szybko na zegarek i pomyślała, że po całym tym poświęceniu w końcu pozwolą jej ze sobą pracować. Wtem poczuła ciche wołania, dobiegające z ciemności.

– Halo! Jest tam kto?! – zawołała, lecz wołania ją ignorowały.

Przypomniała sobie nagle słowa, które usłyszała od swego przyjaciela tuż przy opuszczeniu metra.

– Jesteś pewna, że twój magazyn jest w centrum? Z tego, co wiem, to zawsze znajdował się gdzieś na północnym krańcu miasta.

Otępiała. Dopiero teraz poczuła, że coś było nie tak i powoli brała nogi za pas. Chciała się stamtąd wydostać, ale ilekroć stawiała jeden krok do przodu, TO COŚ cofało ją o dwa do tyłu. Widziała rozmazujące się kontury pudeł na śmieci oraz ceglanych ścian, a potem miała przed oczami...biel? Dziwne poczucie otępienia zaczęło się piętrzyć, bowiem na horyzoncie spojrzenia kobiety pojawiły się tysiące pomniejszych kwadratów, które jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wybuchły i zatoczyły się w nicość, a jej dusza i czucie wraz z nimi.

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Jarema 25.07.2020
    Co do kryminałów, to tak nie za bardzo mi podchodzą. Wciągnąłem się w jeden, która pisała jedna użytkowniczka, dział się bodajże w domu publicznym, jakieś zabójstwa prostytutek. Ale przerwała w pewnym momencie i tego nie dokończyła.

    Generalnie fajnie piszesz, mimo że nie moja bajka, to przyjemnie się czytało. Jak powiedziałem wcześniej czekam na kontynuację cyklu o szpitalu.
  • DEMONul1234 25.07.2020
    Będzie, choć zostalo może 3 rozdziały? Materiał mam ograniczony, a wymyślał nie wiadomo czego nie będę.
  • droga_we_mgle 27.07.2020
    ,,toteż dystansu dzielącego go od właściwej stację pokona nie prędzej, jak nastolatek ze zwichniętą kostką". - niż nastolatek + literówki
    ,,W jednej chwili stałam tu, jak stoję i wyczekiwałam przybyciu metra"
    ,,Oczywiście wątpił, że owe metro dalej będzie stało w miejscu i czekało na przybycie kolejnych pasażerów, niemniej jednak czekając na nadjechanie następnego zajęłoby parę długich, a zarazem nudnych godzin". - owo metro, czekając

    ,,Starł pot z czoła i starał się ignorować narastający ból nóg" - starając się -sugestia
    ,,– Jeszcze nie – odparła – Wygląda na to, że na tory rzuciła się jakaś starsza kobieta" - albo po wstawce narracyjnej kropka, albo dalsza część wypowiedzi z małej litery, w tekście jest parę takich zdań

    ,,Chłodne powietrze nie traktowało go ulgowo i zanim się obejrzał[,] cała jego twarz popieszczona została czerwienią".
    ,,Najchętniej posłałby to, co powiedziała mu jego dobra znajoma, Ann[,] w zapomnienie"
    – Swoją drogą[,] nigdy cię nie widziałem na stacji metra o tej porze. – zauważył, wchodząc do środka. - Zauważył
    ,,W dodatku, według tego[,] co obejrzał w telewizji Todd"
    gdyby nie to (oraz cenna innych, lepszych mieszkań)[,] wzięliby nogi za pas i uciekali gdzie pieprz rośnie.
    ,,– Policja na pewno tego dopilnuje"[.] - brakujące znaki

    ,,perspektywa spędzenia kawałku czasu" - kawałka

    ,,Oprócz tego[,] na kredowobiałych ścianach widniały graffiti"
    ,,jednak znający ją od bardzo dawna Tom[,] wiedział, że za blisko miesiąc będzie obchodziła swoją trzydziestkę" - zbędne znaki

    ,,Dlań było to czymś graniczącym z abstrakcją, ale owe zjawisko szybko uargumentował rozwijającą się wśród młodych popkulturą oraz innymi tego typu rzeczami". - dla niego (dlań brzmi tu dziwnie) i znowu ,,owo zjawisko", bo ,,zjawisko" to rodzaj nijaki liczby pojedynczej w mianowniku
    ,,Przetarła łzy". - przetarła oczy czy otarła łzy?
    ,,Miała szczęście, że środek lokomocji rozpoczął hamowanie dużo wcześniej". - ,,środek lokomocji" w takiej wypowiedzi brzmi bardzo nienaturalnie, nawet, jeśli chodziło o uniknięcie powtórzenia..

    ,,Po chwili zza przedniej szyby metra swój nos wyściubił kierowca, który ponaglił zgromadzone na stacji metra osobowości, by wchodziły do środka powoli, chcąc, jak to ujął "Ograniczyć wypadki"" - ,,ograniczyć wypadki" z małej litery
    ,,panująca wewnątrz metra pustka niwelowała to dokuczające poczucie dyskomfortu". - dokuczliwe

    ,,– Tak, kolejny zabiegany dzień i tyle – rzucił prosto" - po prostu
    ,,– Właśnie cud, że przeżyła – Wyprężył wzrok" - wytężył?
    ,,które usłyszała od swego przyjaciela tuż przy opuszczeniu metra". - tuż przy wyjściu, tuż przed opuszczeniem?

    ,,– Do zobaczenia wkrótce! – powiedziała[.] – Oby świat stał się w tedy...

    –... Lepszym miejscem – dokończył żartobliwie hasło, które ustalili przed laty". - bardzo podoba mi się ten fragment, buduje ich relację i aż się uśmiechnęłam. Pierwsze zdanie też dobre.

    Pierwsza część zainteresowała mnie i niedługo zabiorę się za kolejne. Jest sceneria, są tajemnicze zdarzenia... chcę zobaczyć, jak się to rozwinie. Gwiazdkowo 4, bo jednak błędów tu jest... sporo, przede wszystkim pewne sformułowania brzmią po prostu dziwnie.
    Pozdrawiam.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania