Pokaż listęUkryj listę

Opoowi *** O gęsiach też

Wlecze się ten, co wyrywa wszelkie góry. Wlecze się ten, co wyrywa wszelkie drzewa

{z wyjątkiem tych, które rosły pionowo na górach, a teraz leżą i Licho wie czy rosną}

 

Nic nie wiem – burknęło Licho – Proszę mnie nie mieszać, do tej kupy bzdur.

 

Wedle Twojej woli – A kysz Licho, poszło stad!

 

Pustynie za sobą zostawiają, w sensie widoków ekologicznych i na przyszłość oraz różnorodnych krajobrazów { gdyby ktoś – z niebiedną wyobraźnią – mimo wszystko chciał coś dojrzeć, w tym wspomnianym sensie }

 

Ludzkość jednak { wbrew oczekiwaniom, nieważkiej na orbicie, obcej cywilizacji }szybko i sprawnie otrząsnęła się z szoku, jak stado gęsi z piór, bo akurat ich właścicielka, zapragnęła puchatych pościeli i małych Jasiów, a biedne gęsi – na swoje nieszczęście – miały dobre serduszka, co w znacznym stopniu, przyczyniło się do ich wyginięcia.

 

Nie doszło wszakże do zguby ludzkości – co to to nie! Nie dała się zaufolić. Zjednoczyła swoje siły i słabości, teraz dopiero spostrzegając, co utraciła, co traci i co nigdy nie utraci – bo i tak tego nie ma , nigdy nie miała – i nigdy mieć nie będzie.

 

Powstały sztuczne góry, drzewa i co tam jeszcze... podziwiane przez półsztuczną ludzkość ale tak jakoś...sztucznie.

 

A ci dwaj, o których na wstępie wspomniałem, na swoje szczęście pamięć mieli całkiem dobrą. A zatem nie musieli spoglądać do tyłu, czy czegoś nie zapomnieli, żeby się po to wrócić ...bo gdyby ujrzeli zmarnowaną robotę, to by było im przykro.

 

Wleką się i wleką, aż nagle w zachwyt wielki wpadli – i musieli się jakiś czas wygrzebywać, a gdy się wreszcie i tak nie wygrzebali, to zobaczyli z dołka – ostatnią górę i ostatnie drzewo { z tych prawdziwych }

A skąd wiadomo,że o s t a t n i ą i o s t a t n i e ? – zapytał bezczelnie Dociekliwiec

A stąd, że autor tak zdecydował i J U Ż.

– Ojej! Psia mać! Wyrywamy! Co za szczęście nas spotkało!

– Opanuj się bracie. To ostatnie co mamy. Rozłóżmy na raty tą robotę

– Co mi tu ględzisz, głupi. Jak jest góra, to trzeba ją wyrwać, a jak drzewo to wyrywasz ty.

– Wiem, rozumiem. Ale to ostatnia góra. A poza tym, turyści pospadają.

– Nie widzę na drzewach – przepraszam-na drzewie – żadnych turystów.

– Ja też nie. Widocznie dojrzeli i za głęboko spadli. Nie o to idzie. Gdy nagle wyrwiesz tą górę, to będziesz na mnie, zazdrośnie spoglądać, gdy ja – człowiek roztropny – wyrywam drzewo, kawałek po kawałku, gałązkę po gałązce, aż dojdę do korzeni na wierzchu…

– Co mi tu gadasz, zarazo filozoficzna. Zazdrościsz mi tych skał i tyle, bo sam masz w głowie tylko drzewa… bez owoców, rzecz jasna.

– Ty chyba wlazłeś na tą górę i spadłeś na główkę. Pięć godzin zajęło mi obejście, tego drzewa, więc bądź tak dobry i nie obrażaj mojej potencjalnej pracy...chuderlaku!

– Bo cię rzucę górą bez turystów – cwaniaku nitkowaty!

– Bo z turystami byś nie uniósł, co?

– Teraz wiem, dlaczego wyrywasz gałązkę po gałązce...delektujesz się oczywiście.

– Ty byś kreci pagórek, wyrywał wieczność całą, albo dłużej – cwaniaku nitkowaty!

– Nie powtarzaj po mnie!

– A kto mi zabroni? Ty!? A niby czym?

 

– Przestańcie się kłócić – wrzasnął Ten Co Wyrywa Wszystko { na szczęście, czyni to niezmiernie rzadko, bo w przeciwnym wypadku, wyrwałby naszych bohaterów z bajki – a przy okazji autora, piszącego te bzdury }

– A tyś kto? Chcesz nas pouczać? Czego chcesz? Wyrywaj stąd! Ale już!

– Skoro chcecie, to wyrwę co trzeba, ale wtedy dla was nic…

– Co masz na myśli – zatrwożyli się z lekka a po chwili, bardziej.

– Strach was obleciał,co? – zaśmiał się Ten Co Wyrywa Co Popadnie { półgębkiem, bo bez zębów }

– Rzeczywiście, obleciałem– zakwilił Strach, na wszystko, co lata i lata nie doczekało – Ale nie tylko ich. Ciebie Bezzębny Globalniaku też!

– Mnie? Wcale się nie boję, łachu!

– Tylko nie łachu! Za karę, oblecę cię jeszcze raz. Moja strata. Wróble sio! Nie przeszkadzać!

– Nadal się nie boję.

– My też – dodali Główni Bohaterowie

– W takim razie, pójdę sobie biedny precz, popłakując. Co światu po mnie? Lepiej mnie powyrywajcie z takiego życia, albo chociaż połamcie...No co, połamiecie?

– Ależ Strachu – odezwali się ci co byli – Na to zawsze jest czas. A póki co, obleć nas jeszcze raz. Przestraszymy się. Naprawdę!

– Słowo? Nie wciskacie mi kitu?

– Nie jesteś oknem.

– Hej Strachy, bracia moi, wylatujcie z rowu. Postraszymy sobie. Bać się będą,że hej! Naiwniaki. Tumany jedne, łatwowierne! { ale z rowu, nie wylazły żadne strachy, bo wyjść nie mogły, z racji innej postaci, jaką przybrały – postaci wyrwanej [ co akurat można się było domyśleć ]

W takiej sytuacji, Głównego Stracha obleciał strach – brat po fachu – Fluid.

Obaj się strasznie przestraszyli – sobą nawzajem – odsapnęli chwilkę – po czym zaczęli uciekać ? [ któż to wie] – i nadal uciekają, przenikając się wzajemnie.

 

– I co teraz? Nie ma wroga, została kłótnia – zasmucili się niedoszli wystraszeni.

– A może ty byś wyrwał drzewo a ja górę?

– A może odwrotnie?

– Dobra! Ja wyrwę i spokój! – zaproponował Ten Co Wyrywa Byle Co.

– Coś ty. Tylko nie to. Zlituj się. Bądź człowiekiem. To nasza ostatnia szansa. Twoja inteligencja jest większa, od niektórych osobników.

– W takim razie, jako osoba światła, pełna obiektywizmu, wyrwę was z tej sytuacji bez wyjścia.

– Skoro bez wyjścia, to jak? Masz pomysł? Gadaj!

– Obaj wyrwijcie górę a przy okazji,drzewko...które rośnie na górze.

– Na górze czego?

– Na górze góry.

– Wyrywając górę, nie wyrwiemy drzewka. Nadal będzie tkwić w górze.

– W pewnym sensie – nie.

– Nam chodzi o pełny sens. A poza tym ten drugi, zawsze może powiedzieć,że jego zasługa była większa. Spółki zjadły jaskółki…

– A jeżeli się udławiły i nie zjadły?

– To niczego nie zmienia. Głupi pomysł. Odpada. Dno. Otchłań. Czeluść!

– No to do diaska,nie wyrywajcie tych ostatnich pomników przyrody, czy jak mu tam

– Co? Co ty mówisz? Wątpisz w nasz siły?

– W siły nie……...Może rzeczywiście ich nie ruszajmy. Chyba dostaliśmy kręćka i musimy się ocknąć. Sprawę przemyśleć, na ile się da.

– Nie słuchajmy go – wydarli się Główni Bohaterowie – BIEGNIJMY WYRYWAJMY

 

No cóż – odezwał się G Ł O S O S T A T E C Z N Y

 

Nie pozostaje mi nic innego, jak wyrwać autorowi OŁÓWEK Z RĘKI

 

Dekaos Dondi

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Margerita rok temu
    Tak to już jest z tym lichem

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania