O królu, który chciał oszukać śmierć

Dawno, dawno temu nad brzegiem lazurowego morza stał pałac. Zamek od reszty świata odgrodzony był grubym murem i porośnięty kolczastym bluszczem. Król, który w nim mieszkał był człowiekiem dobrym, zawsze troszczył się o losy swojego kraju i dbał nawet o najbiedniejszych mieszkańców. Jednak któregoś dnia pojawiła się Ona, przypłynęła z krainy wiecznych mrozów. Wysoka, płomiennowłosa niewiasta, o kocich oczach. Szybko zawróciła w głowie młodemu monarsze. Odbyły się wielkie zaręczyny i wspaniały ślub, zabawa trwała przez kilka dni. Ludzie śmiali się i tańczyli, a z fontann płynęło szkarłatne wino.

 

Niestety, radość nie mogła trwać wiecznie.Nowa królowa nie potrafiła wzbudzić sympatii w poddanych. Była próżna i egoistyczna, a ponad to lubiła patrzeć na krzywdę innych, jakby była to dla niej świetna rozrywka. Król pod wpływem wielkiej miłości nie potrafił zobaczyć zła, które czaiło się w sercu jego małżonki. Całe dnie spędzał nad morzem słuchając szumu fal. Życie małżonków zdawało się być idealnym. Mieli niekończące się bogactwa,piękny dom, a przede wszystkim siebie nawzajem. Jednak im bardziej się w sobie zakochiwali tym bardziej miłość odgradzała ich od świata. Mur w okół pałacu rósł, a poddani zaczęli się buntować. Co to za król, powiadali, który nie potrafi zająć się swoim ludem. Co to za władca, który całymi wpatruje się w fale. Wieśniacy za całą sytuację obwiniali cudzoziemkę, która ni stąd ni zowąd zmąciła ich spokój. Doradcy króla próbowali wytłumaczyć mu, że kobieta wywiera na niego zły wpływ, jednak monarcha ani śmiał o tym słuchać. Wtrącił doradców do lochu i pozwolił by odtąd doradzała mu rudowłosa ukochana.

 

Pewnej bezksiężycowej nocy przeciwnicy korony zebrali się w ruinach starej świątyni aby uknuć spisek. Dwunastu sprawiedliwych mężów zasiadło nad kamiennym stołem, mrok spowił ich twarze tak, że nie przypominali już ludzi, lecz półprzeźroczyste zjawy. Gdy wybiła północ podniósł się najznamienitszy z nich.

 

-Szanowni goście, drodzy waszmoście. Zebraliśmy się tu dziś, by zapobiec rządom terroru jakie ostatnimi czasy zapanowały w naszym państwie. Płomiennowłosa czarownica podszeptuje do ucha naszemu królowi. Biedny młodzik świta poza nią nie widzi. Zamknął się w zamku i gdzieś ma to co dzieje się z jego poddanymi. Dlatego apeluję! Niech każdy kto choć trochę kocha naszą ojczyznę weźmie nóż i razem ze mną pójdzie zabić tę rudą wiedźmę!- Mężczyźni uczestniczący w naradzie zaczęli krzyczeć z entuzjazmem, wyciągnęli zza pasów swoje sztylety i wznieśli je nad głowy. Teraz tylko trzeba było poczekać na odpowiedni moment, aby spisek mógł dojść do skutku.

 

Idealna okazja przytrafiła się tydzień później, gdy z w mieście urządzono święto plonów, z okazji udanych zbiorów. Na huczne obchody została zaproszona także rodzina królewska. Mimo licznych próśb żony, król postanowił, że weźmie udział w paradzie i spotka się z ludem. Królowa nie była zachwycona tym pomysłem, jednak po raz kolejny wygrała jej próżność i możliwość zaprezentowania się w nowej zjawiskowej kreacji.

 

Tak więc, gdy nadszedł dzień Święta plonów para królewska owinięta kilometrami złotych tkanin i obwieszona tonami klejnotów wyruszyła do miasta karocą ciągniętą przez dwa czarne jak noc rumaki. Król oczekiwał, że pospólstwo będzie wiwatować, rzucać mu pod nogi girlandy kwiatowe i śpiewać pieśni na jego cześć. Tak jednak nie było. Korowód przejechał uliczkami w całkowitym milczeniu.

 

Nagle z ratuszowej wieży wystrzelono srebrną strzałę, która migotała w promieniach jesiennego słońca. Strzała z niezwykłą precyzją ominęła tłum i przebijając się przez kilka warstw materiału, przeszyła serce królowej. Momentalnie wybuchła wrzawa. Ludzie zaczęli uciekać, strażnicy szukali winnego, a młody król ściskał wiotkie ciało ukochanej. Nim do karocy dostał się medyk królowa oddała ducha. Jej skóra zrobiła się blada, a do oczu nabiegła krew. Król wpatrywał się bezmyślnie w twarz żony, a po jego policzku spłynęła gorąca łza...

Ciało królowej spoczęło na wysokim kamiennym łożu w samy środku królewskiego grobowca. Przytłumiony blask świec oświetlał jej marmurowe lico. Miała na sobie szmaragdową suknie, która idealnie opinała jej kobiece kształty i kontrastowała z kolorem ognistych włosów. Oczy królowej zamknięto, by nie straszyły żałobników, a na powiekach, wedle starego zwyczaju, położono dwie złote monety.

 

Król klęczał u stóp małżonki już od kilku godzin. Modlił się do wszystkich bogów, których tylko pamiętał. To Wielkiego Pana Nieba, który zsyłał burze i wichury, do Pani Ziemi, damy okrutnej lecz sprawiedliwej w osądzie, wznosił modły nawet do podstępnego boga Podziemi. Niestety... mimo najszczerszych chęci, nie dostał od nich odpowiedzi. Do krypty co chwila przychodzili sekretarze i ministrowie. Informowali króla, że stos jest już gotowy, a ceremonia pogrzebowa powinna się zacząć. Król jednak nie był w stanie opuścić żony, myśl o tym, że jej piękne ciało miało zostać spalone nie mieściła mu się w głowie. Padł na zimną posadzkę i począł śpiewać żałobne pieśni.

 

Z transu wyrwało go skrzypnięcie drzwi. Wstał raptownie i obrócił się w kierunku wyjścia.

 

- Kto śmie zakłócać mój spokój?- Wykrzyczał, a jego głos echem odbił się od kamiennych ścian. Przy schodach stała dziewczynka. Miała na sobie różową sukienkę i skórzane trzewiki. Z pod wachlarza gęstych rzęs, bystro spoglądały błękitne oczka, a bladą buźkę zdobiły malinowe rumieńce. Można by rzec, aniołek gdyby nie jedna zasadnicza sprawa. Z pomiędzy jej złotych warkoczy wyrastały poskręcane, czarne rogi. Król zląkł się strasznie i odskoczył, zawadzając przy tym o ciało żony tak, że ręka nieboszczki nieznacznie zmieniła położenie.

 

-Nie bój się panie- wychrypiało stworzenie, a z jego usta począł wydobywać się dym.- Prosiłeś mego mistrza, Pana Podziemi, aby pomógł odzyskać ci ukochaną. Oto jestem, żeby cię do niej zaprowadzić.

 

Nastała niepokojąca cisza, którą co chwila przerywało nieregularne dudnienie serca króla. Myśli zalewały go niczym wodospad. Czy miał iść za tą poczwarą? To może być podstęp, ale także jedyny sposób by odzyskać utraconą miłość.

 

-Zgadzam się. Zabierz mnie do niej- istota uśmiechnęła się chytrze i dotknęła drobniutką dłonią, kamiennej posadzki. W podłodze powstała gigantyczna szczelina, a z niej wynurzały się schody, oświetlone jedynie maleńkimi czerwonymi lampkami. Stwór pierwszy skierował się ku rozpadlinie, król podążał tuż za nim. Gdy stanął na pierwszym schodzie szczelina zaczęła się zrastać tuż nad jego głową. Teraz mężczyzna nie miał wyjścia. Musiał iść za swoją demoniczną przewodniczką prosto w nieznane.

 

Tunel wydawał się nie mieć końca. Wił się kilometrami, lecz mimo rozległego dystansu jaki król przebył wcale nie odczuwał zmęczenia. Miłość pchała go do przodu. Dla umilenia sobie długiej podróży postanowił podziwiać widoki. Niestety, krajobraz ponurej krainy był szalenie monotonny. Ściany, sufit i podłoga tunelu były zrobione z gliniastej ziemi, Gdzieniegdzie wystawały korzenie lub fragment kości. Najciekawsze były światełka, które młodzieniec omylnie wziął za lampki. W rzeczywistości okazały się najprawdziwszymi rubinami, świecącymi w ciemności.

 

- Jesteśmy, za tymi wrotami znajdziesz swą ukochaną- piekielna poczwara zatrzymała się i wskazała dłonią na drzwi u wylotu tunelu.

 

-Jak to? Tak po prostu? Mam otworzyć drzwi i ją zabrać? A gdzie haczyk?

 

-Nie ma. Mój Pan czasem lituje się nad wami, śmiertelnikami. Spełnia wasze błagania, ot tak dla rozrywki. Przypomnij sobie Orfeusza albo Dantego, oni także prosili, a Pan ich wysłuchał.

 

-Nie wiem o kim mówisz.

 

-Hmm... trudno. Otwieraj drzwi i zabierz ją stąd. Moja uprzejmość nie trwa wiecznie.

 

Król chwycił za klamkę i pewnym ruchem otworzył portal. Zdumiał się niesłychanie tak, że odebrało mu mowę. Po drugiej stronie bowiem nie było jego żony. Lecz obleśna starucha. Wysuszona niczym rodzynka, z pod niedomkniętych warg wystawały krzywe, nadłamane zęby, obwisłe powieki prawie uniemożliwiały kobiecie widzenie. Król zamknął drzwi tak prędko jak je otworzył.

 

- Co to ma być!?- wrzasnął w kierunku dziewczynki, a ta teatralnym gestem wyciągnęła z kieszeni sukni wymiętą kartkę.

 

-Ehmm...- chrząknęła i przeczytała.- Królowa Błękitnego Wybrzeża, zwana także Nieznajomą z Krainy Wiecznych Mrozów. Zgadza się?

 

-Tak to moja żona, lecz poczwara kryjąca się po drugiej stronie niczym jej nie przypomina.

 

-Błagałeś mojego Pana by zwrócił ci ukochaną, nic nie wspominałeś o jej wieku. Ta tu- dziecko kiwnęło wskazało głową na koniec tunelu.- ma 87 lat, jeszcze trochę pociągnie. Zdążycie przeżyć razem mnóstwo wspaniałych chwil.

 

Król pobladł. Nie tak sobie to wyobraził. Jak miał wrócić do zamku z tą staruchą? Co pomyśleli by poddani. Jego miłość wyparowała jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.

 

-Nie chcę jej!- Wrzasnął, a jego krzyk wypełnił cały tunel.

 

-Głupcze, dałam ci szansę. Nie wykorzystałeś jej, więc zostaniesz tutaj na wieki.. razem ze swoją niewiastą.- Dziewczynka pstryknęła palcami, bariera odgradzająca młodzieńca, od królowej zniknęła. Król mógł teraz spędzić wieczność z kobietą, po którą zszedł do samego piekła...

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • oldakowski2013 09.11.2018
    Przeczytałem, zabrałem się do pisania komentarza, ale błędów jest mnóstwo. Dzisiaj nie dam rady, jest 24-a , a i jutro chyba się nie zabiorę za to, za dużo błędów, zarówno stylistycznych jak i ortograficznych. (chyba, że mnie ktoś wyręczy) Ciekawi mnie kto dał ci czwórkę.
  • misia25085 11.11.2018
    Wydaję mi się, że błędy nie są najważniejsze... powinieneś się skupić na treści
  • krajew34 11.11.2018
    misia25085 To zależy, czy przeszkadzają w czytaniu czy nie. Sam jestem tego zdania, że treść jest najważniejsza, choć te najbardziej rażące błędy trzeba poprawiać np. pousuwaj zbędne entery. Kwestia innych rzeczy jest już sprawą autora, czy poprawi czy nie.
  • oldakowski2013 13.11.2018
    misia25085 = Jeżeli ty uważasz, że błędy nie są najważniejsze, to ja nie mam co z tobą dyskutować. Zastanawiam się jaką szkołę skończyłaś, że tak twierdzisz, nie miałaś lekcji języka polskiego? Nauczyciel nie poprawiał wam błędów? Pozwalał, a wręcz zachęcał do pisania z błędami, bo treść jest ważniejsza? Możesz mi podać gdzie jest taka szkoła? (może za dużo wymagam)
  • Canulas 13.11.2018
    Misio z dużym numerkiem, nie będę się tu rozpisywał bo już ktoś się Tobą zajął, ale powiem tylko, że to nie jest do końca tak. Za brak kilku przecinków nikt Cię nie zabije, ale staranność w zapisie jest oznaką szacunku. Obie te rzeczy, forma i treść, są istotne.
    Pozdrawiam.
  • Enchanteuse 13.11.2018
    Podpisuję się pod tym.
  • Elorence 13.11.2018
    Ja również.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania