O księżycu
O księżycu czemuś jest mi tak daleki.
Czemu do mnie nie zaglądasz.
Nie patrzysz na moje zamknięte powieki.
Ja wiem że w tamtym życiu.
Zamilknąć ci kazałam.
Ale nie chciałam.
By ta rozłąka całe wieki trwała.
Ale że tyś wyparł mnie z swej pamięci.
Tego się nie spodziewałam.
Wiedz że za parę dni.
Ja też wymażę cię z mej pamięci.
I zobaczysz co ozacza.
Szaleć z miłości.
Kiedy ja będę się bawiła.
Pośród tłumu weselnych gości.
A ty wpadniesz by zobaczyć.
Jaka jesem szczęśliwa.
Z pozoru.
A wewnątrz będę się z myślami biła.
O księżycu masz jeszcze szanse.
By powiedzieć kocham.
Swej ziemskiej kochance.
O księżycu synu nocy czarnooki.
Gdy będę miłość innemu przyżekała.
Lepiej zawołaj obłoki.
One cię zasłonią.
A z nieba spadnie deszcz.
Wiesz bo ja nie będę chciała.
Byś widział że ja będę płakała.
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania