O MAriuszu i Anieli część 11.

. Robiło się już ciemno, dochodziła godzina siedemnasta. W kościele dzwoniły dzwony na wieczorną mszę świętą. Aniela chciała jeszcze pójść na różaniec, który był dwadzieścia pięć minut przed mszą, ale i tak by nie zdążyła, więc powoli szła do domu. Po powrocie z kwiaciarni zostawiła znicze w korytarzu, a kwiaty zaniosła do szopki. Rozebrała się usiadła przy stole i włączyła telewizor. Telewizor strzelił, na czarnym ekranie pojawiła się biała kreska i powoli cały ekran pokrył obraz. W telewizji grała akurat polska telenowela pt. ,,Wielki świat w małej dziurze, wy na dole, my na górze’’, która gromadziła przed telewizorami setki tysięcy kobiet i tysiące mężczyzn oraz setki dzieci, psów kotów, bażantów i tak dalej.

-Ty tak z tym ogniem nie fantazjuj- dochodził głos z telewizora.

-A czemu niby?- zapytała kobieta na filmie.

-No bo jak się pod dupę podłoży ogień, to się człowiek nie może powstrzymać i sra.

Aniela po tych słowach wyłączyła telewizor. Wstała z krzesła i poszła do kuchni zrobić sobie kolację. Otworzyła lodówkę, wyjęła masło i ser. Z kredensu sięgnęła talerz z charakterystycznym dla fajansu włocławskiego malowaniem. Położyła na nim trzy kawałki chleba posmarowała masłem i obłożyła serem. Nie zdążyła nawet ugryźć chleba, gdy nagle zrobiło się jej zimno. Wybrała popiół z pieca i napaliła. Na płycie pieca postawiła zaraz czajnik z wodą na herbatę.

Wieczorem około godziny ósmej Aniela usłyszała telefon. Wyszła z kuchni i skręciła w prawo. W korytarzu pod oknem stał stolik. Leżał na nim telefon. Aniela podniosła słuchawkę. Dzwoniła do niej jej siostra Maryla, która jak co roku miała przyjechać na Wszystkich Świętych.

-Halo, Aniela?- dobiegał głos ze słuchawki.

-Jo.

-Wisz co, przyjadziem do Ciebie w Święto Zmarłych, tylko Wisz, my na msze przyjadziem i po mszy do Ciebie, bo rano do rodziny Janusza jedziemy.

-Dobra. To przyjedźcie. Mówie przyjadu czy ni, już nawet miałam do was jutro dzwonić.

-Ni no my zawsze przyjiżdżama.

-To przyjedźta.

-No to na razie.

-Cześć, cześć.

Aniela odłożyła słuchawkę. Musiała teraz poinformować syna i córkę, żeby przyszli we Wszystkich Świętych. Kobieta wybiła numer i zatelefonowała do Mariusza.

-Halo- zawołał Mariusz.

-Słuchaj, w środę ciotka Maryla z Januszem przyjadu, wisz, żebyś po mszy na cmentarzu do mnie przyszedł.

-Przyjdę, przyjdę.

-Dobra, to tera tylko jeszcze do Aldony zadzwonię.

Kobieta odłożyła słuchawkę. Wróciła do kuchni i otworzyła zamrażalnik. Wyjęła z niego zamrożone udka z kurczaka. Włożyła je do zielonej emaliowanej miski i postawiła na lodówce.

Nazajutrz Aniela wstała rano, zjadła śniadanie i zadzwoniła do Aldony. Około godziny dziesiątej wyszła z domu i poszła do ogródka. Nakarmiła i wypuściła kury, a następnie przeszła przez furtkę w płocie oddzielającym podwórze od sadu i zerwała kilka pęków późnych astrów zwanych Marcinkami. Ogołociła też dolną część tui rosnącej przy bramce, aby móc przystroić groby na cmentarzu. Wraz z kwiatami zakupionymi poprzedniego dnia zapakowała wszystko w torbę i ruszyła w kierunku cmentarza. Mijała dworzec kolejki, po którym ,,kręcili się’’ ludzie w kamizelkach odblaskowych. Pomyślała sobie, że to pracownicy, którzy będą rozbierali tory. Dalej za kościołem skręciła w lewo, przejechała obok remizy, następnie skręciła w prawo, minęła pocztę. Jechała potem dziurawą drogą. Po jej obu stronach rosły stare lipy, które w znacznej części były już pozbawione liści.

Gdy Aniela dojechała do cmentarza przypięła rower do płotu, wzięła torbę i poszła najpierw na grób matki. Mogiła była zapadnięta i ledwo wystawała nad powierzchnię ziemi, ale przecież kobieta nie miała siły by ją porządnie usypać. Wyrwała więc zielsko, obłożyła gałązkami tui i wstawiła kwiaty do wazonu. Dwa groby dalej leżał jej ojciec. Jego grób był otoczony betonową obwódką. Aniela wyrwała więc tylko trochę zielska ze środka grobu i również obłożyła go gałązkami iglaka. Na końcu poszła posprzątać pomnik na grobie swego świętej pamięci męża. Widniał na nim napis ,,Roman Janecki, urodzony 27.08.1939 żył lat 68 Spoczywaj w pokoju’’. Postawiła kwiaty i również przystroiła grób gałązkami. Wychodząc z cmentarza spotkała Mariolę Wiśniewską.

-Dzień dobry- rzekła Mariola.

-Dobry- odpowiedziała zmęczona Aniela.

-U męża pani była na grobie sprzuntać?

-Jo. U męża, ale i u matki i ojca.

-O. A gdzie pani rodzice leżą?

-Jak pani wejdzie w prawo w alejkę koło kaplicy to po prawej stronie w pierwszym rzędzie, Matka ma mogiłę, a ojciec taku obwódkę cementowu.

-Pójde zobaczyć jak posprzuntam.

-Jo, jo.

-Do widzenia.

-Do widzenia.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania