Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

O Mariuszu i Anieli część 4.

Po mszy Matka Mariusza poszła prosto do domu. We wsi było pusto. Jedynie na rogach rynku stało kilku pijaków, którzy mieli nadzieję, że do następnej mszy uzbierają trochę grosza na piwo. Z kamienicy przy Kościelnej 7 dobiegała głośna muzyka z ogromną ilością wulgaryzmów oraz krzyki wydawane przez starą Piotrowską. Matka Mariusza usłyszała:

-Kurwa, mać! Czego się matka tak wydziera. To nie po katolicku je. Niech matka idzie do kościoła i się lepji pomodli.

-O… katolik się znalazł. Taki z Ciebie katolik, jak ze mnie muzułmanka.

-Zara Ci wpierdolę!- wykrzyknął stary Piotrowski.

-Niech się ojciec uspokoi.

-Zamknijta się! Przy niedzieli się drzeta! Nawet pospać ni można!- krzyczała Mariola Wiśniewska.

-Kurwa mać!- krzyczał stary Piotrowski.

-Nie wyrobię!!! Zamknijta ryje do cholery!- wściekała się Mariola.

Aniela powiedziała sobie w duchu ,, O mój Boże’’. Ona, ale także inni mieszkańcy ulicy Kościelnej mieli ciężki los. Musieli ciągle wysłuchiwać awantur i głośnej muzyki, która wydobywała się z siódemki. Kobieta doszła do domu, przeszła przez furtkę, otworzyła drzwi i zdjęła buty. Na śniadanie zjadła trzy kawałki chleba z pasztetową, popiła to kubkiem czarnej herbaty z trzema łyżeczkami cukru. Oczekiwała na syna, który miał ją zawieźć na działkę do Janiny.

Minęły dwie godziny, Mariusza nie było. Aniela zdenerwowana zadzwoniła do niego.

-Halo!- krzyknął Mariusz zachrypłym głosem.

-Piłeś?- zapytała wściekła Aniela.

-Może trochę.

Kobieta odłożyła słuchawkę. Założyłała buty, zamknęła dom na klucz i poszła za dworzec kolejki. Weszła do poczekalni. Na podłodze leżał gumolit imitujący parkiet. Ściany pokrywała lamperia. Jej dolna część miała kolor orzechowy, natomiast górna jasnożółty. Dwa wąskie okna zabite były do połowy płytą paździerzową, a na suficie znajdowały się trzy lampy jarzeniowe, z których tylko jedna świeciła.

-Cześć Halinka!- wykrzyknęła Aniela

-Cześć, cześć- odparła kasjerka.

- Ty, sprzedaj mi na działki bilet.

-Złoty dwadzieścia.

W poczekalni rozległ się dźwięk sypanych monet. W oddali rozległ się gwizdek konduktora. Przez uchylone drzwi do poczekalni wpadł zapach spalin.

-Cholera! Tera muszę godzinę czekać na następny.

-Zleci szybko. Ty, a słyszałaś, że Śmigiecki se helikopter kupił i latał.

-Toć nie gadaj!

-No naprawdę. Trzy miliony ponoć za nigo dał.

-Może…- powiedziała ze zwątpieniem w głosie matka Mariusza.

Kobiety rozmawiały tak jeszcze przez kilka minut. W tle było już słychać klakson pociągu. Aniela wcale nie musiała czekać godziny, bo tutaj pociągi jeździły jak chciały. Niby był rozkład, ale nikt tak naprawdę się nim nie sugerował. Gdy ,,łajka’’ zatrzymała się kobieta wsiadła do wagonu.

* * *

-Jo, a słyszałaś, że Śmigiecki se helikopter kupił.

-Ojciec, słyszysz!

-Aniela, kto ci to gadał?- zapytał zaintrygowany Kazik, mąż Janiny.

-Halina z kasy biletowy.

-A skąd ona to wi?

-A ja nie wiem?

-Aniela, a byłaś dziś w kościele?- zapytała Janina.

-Byłam, ale mało ludzi było.

-Proboszcz gadał, żeby na BiS głosować.

-Ty, bo ta Elżbieta Pawłowicz, ta narwana z BiS-u to ponoć jego kuzynka je- wtrącił się Kazik.

-Ja tam ani do proboszcza ani do BiS-u nic ni mam.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Adam T 11.11.2017
    Psikusy:
    "...przy Kościelnej siedem" - może być Kościelnej 7, nawet lepiej wygląda, to adres.

    "...popiła to kubkiem osłodzonej trzema łyżeczkami czarnej herbaty" - wygląda, jakby słodziła czarną herbatą. Przemyśl to: popiła to kubkiem czarnej herbaty z trzema łyżeczkami cukru - możd lepiej?

    "Ubrała buty" - bytów się nie ubiera, można je założyć.

    "A ja nie wiem." - zabrakł znaku zapytania na końcu.

    No i proszę, jak to się ludzi łatwo rozBiSurmania.
    Niby w zasadzie o niczym, ale ma to Twoje pisanie jakiś taki urok fajny, który sprawia, że jestem i czytam. Widzę, że jest następna część.
    Pozdrawiam ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania