O bohaterskim księciu Kraku i podroży do Krakowa szlachetnego Jana Potffornego

— Zło musi zostać pokonane i to ostatecznie — tak ostatnio stwierdził Jan Potfforny, który interesował się zagadnieniem zła na świecie. Traktował to poważnie, a nawet rozważał ten problem w kategoriach historycznych. Doszedł do wniosku, że naród polski już u samych początków swego historycznego istnienia stanął po stronie pogromców zła. Chodzi tu o legendarnego Kraka, o którym mówi się, że pokonał smoka. Jak wiemy smoki to nie zabawki, lecz istoty utożsamiające zło, w tym samego księcia zła, czyli Lucyfera.

— Czas najwyższy, abym złożył hołd Krakowi, pogromcy smoka, polskiemu władcy, choć bajecznemu, ale naszemu bohaterowi! — powiedział Potfforny.

Kupił sobie bilet do Karkowa i pojechał tam, aby złożyć kwiaty pod pomnikiem legendarnego władcy. Jeden z takich pomników znajduje się na dziedzińcu Archiwum Państwowego przy ulicy Siennej w Krakowie. Jednakże miejsce to jest chronione i niedostępne i z jej przyczyny nie mógł złożyć kwiatów.

Udał się pod Wawel, w okolice Smoczej Jamy, bo tam na murach obronnych dawnej królewskiej siedziby znajduje się kamienna pamiątkowa tablica z takim oto tekstem:

KRAKUS XIĄŻE POLSKI PANOWAŁ MIĘDZY 730—750 R.

(METRYKI KORONNE, FASC. 2, PAG. 40)

W TEM MIEJSCU JEST JAMA

W KTÓREJ ZABIWSZY DZIKIEGO SMOKA

OSIADŁ NA WAWELU I UFUNDOWAŁ MIASTO KRAKÓW (pisownia oryginalna — przyp. autora)

Potfforny dowiedział się o tej tablicy z pewnej książki o micie smoka wawelskiego i docenił rangę tego pomnika upamiętniającego chwalebny czyn w polskich dziejach bajecznych. Pierwotna tablica, dziś przechowywana w Zbiorach Zamku na Wawelu, pochodzi z 1871 roku i została ufundowana przez księcia Stanisława Jabłonowskiego, a ta znajdująca się obecnie na murze Wawelu jest jej kopią.

Nasz jasnowidz kupił dwanaście białych i dwanaście czerwonych róż i złożył te kwiaty pod tą tablicą. Oczywiście jako jasno myślący człowiek przewidział coś przykrego i od razu z kieszeni wyciągnął pięćdziesiąt złotych, bo zbliżała się do niego straż miejska. To oczywiste, że nie można koło Wawelu składać na ziemi żadnych przedmiotów, nawet jeśliby to były kwiaty.

Potfforny zapłacił karę, ale i tak postawił na swoim, bo co prawda kwiatów nie można na ziemi kłaść, ale nikt nie może zabronić je trzymać w ręce. Zatem nasz bohater wziął do ręki kwiaty i tak stał z nimi przez prawie dwie godziny. Czas upłynął szybko, a ludzi ze zdziwieniem spoglądali w stronę kamiennej tablicy i stojącego pod nią mężczyznę z kwiatami.

Prawdopodobnie nikt nie zrozumiał, że tu chodzi o upamiętnienie chwalebnego czynu, jakim było pokonanie smoka wawelskiego — symbolu zła, nie wykluczone, że ludzie skojarzyli tę scenę z czymś innym. Może pomyśleli sobie, że ten starszy pan umówił się z jakąś damą pod tą tablicą i trzymając dzielnie kwiaty przez dwie godziny, czekał na swoją wybrankę serca.

— Ludzie nie chcą wiedzieć, co to jest prawda lub czego dotyczyć mogłaby. Ich interesuje fantazja, a nie jakaś poważna idea jak właśnie upamiętnienie bohatera walczącego ze złem, czyli legendarnego Kraka pokonującego smoka (według najstarszych źródeł do polskich dziejów bajecznych to nie Krak pokonał smoka, lecz na jego polecenie otruto tego gada, od dziewiętnastego wieku niektórzy pisarze i artyści rozpowszechniali historię o Kraku smokobójcy — przyp. autora).

Co zrobił Potfforny później z tymi kwiatami, tego się nie dowiedziałem się, ale też nie wypadało mi się o to pytać.

Jedno jest pewne, że nasz bohater, który wszystkie sprawy poważnie i dokładnie oceniał, wiedział, że spotka się z obojętnością ludzi wobec osobliwego faktu, jakim było upamiętnienie naszego narodowego, choć legendarnego władcy, księcia Kraka — pogromcy zła objawionego jako smok (pamiętać należy, że Wincenty Kadłubek, pierwszy z autorów tej podwawelskiej historii pisał o potworze, a nie o smoku a kilku innych kronikarzy podobnie; nazwanie tego potwora smokiem to późniejsza tradycja).

— Polska czeka na swojego nowego Kraka, który pokona współczesnego smoka, czyli nienawiść, zawiść, fanatyzm i demoralizację, pychę, chciwość i grzech opluwania Ojczyzny — twierdził Potfforny.

.

Postscriptum

Dla wyjaśnienia sprawy zabójstwa tzw. smoka podwawelskiego:

Wincenty Kadłubek, i później inny kronikarze, np. Jan Długosz, Maciej z Miechowa, pisali, że smoka (czyli potwora "olophaga") otruto na polecenia Kraka, dopiero Joachim Bielski ( II poł. XVI w.) napisał, że niejaki Skub podał smokowi spreparowaną przez siebie trutkę i pokonał gada.

Natomiast historyjka o Szewczyku Dratewce to baśń Janiny Porazińskiej ( opublikowana została po raz pierwszy w 1961 roku), oparta o podobny utwór Marii Kownackiej z 1935 roku.

Zatem czytajcie źródła itd.!

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Marian 05.07.2020
    "— Polska czeka na swojego nowego Kraka, który pokona współczesnego smoka, czyli nienawiść, zawiść, fanatyzm i demoralizację, pychę, chciwość i grzech opluwania Ojczyzny — twierdził Potfforny."
    Będzie trudno, bo ten dzisiejszy smok to "nasz, polski", a nie jakieś obce zwierzę.
  • Bożena Joanna 05.07.2020
    Ostatnie słowa zrobiły na mnie wrażenie "grzech opluwania Ojczyzny", którym się posługują niektórzy politycy i grupy kapitałowe. Według legend smoka podstępem pokonał Szewc Dratewka, ale nie ważne. Obłudę i wiarołomstwo trudno przechytrzyć i pokonać. Piąteczka i pozdrowienia!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania