O Świętach słów kilka – felieton

Apropos świąt, po raz drugi i ostatni.

 

_________________

Parę lat temu, zostałem poproszony, o napisanie artykułu o świętach z „pozytywnym wydźwiękiem”. Na moje pytanie, co pomysłodawca ma na myśli, usłyszałem „to, co słyszysz”. Niestety pomimo napomknięcia o drobnym szczególe, którym jest moja chroniczna niechęć do świąt, w związku z czym napisanie artykułu z „pozytywnym wydźwiękiem” może się nie udać, zostałem poinformowany w mało sympatyczny sposób o fakcie, iż moje zdanie nie ma najmniejszego znaczenia. Jest target i tenże target domaga się „pozytywnych” treści. Nie mając innego wyboru, napisałem to, o co mnie poproszono, niemal plując sobie w twarz za napisanie takiego, kolokwialnie mówiąc gówna. Skąd moja niechęć? Zapewne jest kilka przyczyn, o wszystkich nie napiszę, bo zanudziłbym czytelnika.

Skupię się na jednej. Święta Bożego Narodzenia – trzy dni w roku wliczając wigilię. A może dwa miesiące? Wszyscy wiemy, że gdy zgasną znicze na grobach, do akcji wchodzi grubas w czerwonym kubraczku z siwą brodą, a wraz z nim wszelkiej maści choinki, dekoracje. Dodając do tego kolędy w listopadzie, może się człowiek zirytować. Nie wiem, może ja jestem wyjątkiem? Może zachowuję się jak Ebenezer Scrooge, który szczerze nienawidził świąt?

Ludzie popadają w jakiś niezrozumiały dla mnie szał zakupów, kupują wszystko, co wpadnie im w ręce, a czy potrzebne, czy nie, to już nieistotne; ważne, że kupione w promocji, czyli taniej (albo i nie). Im bliżej wigilii tym szaleństwo się pogłębia, a gawiedź, gdyby tylko mogła, stratowałaby się w biegu po ostatnią sztukę przecenionego telewizora. Pamiętacie scenę pogoni za ostatnią puszką szynki z filmu „Święta last minute”?

Nie zapomnę sytuacji, która miała miejsce bodajże w dwa tysiące czternastym roku, gdy przy kasie jednego z hipermarketów, dodam, że była to połowa listopada, dostałem kupon zniżkowy na zakup choinki. Po co komu choinka w listopadzie? Na balkonie ma ją człowiek trzymać i czekać, aż zwiędnie do świąt? Kolejny absurdalny epizod, jaki pamiętam, to starsza kobieta kupująca na początku grudnia opłatek od „aniołka” ze styropianowymi skrzydełkami. Do dzisiaj współczuję owemu „aniołkowi”, kiedy to oberwał niechcący damską torebką. Dlaczego oberwał? Ano dlatego, że pewien starszy mężczyzna też pokusił się o opłatek, a że ten był jeden jedyny, to się państwo pokłócili. Wyzwisk było co niemiara (a gdzie to pojednanie? Gdzie dobre słowo? Gdzie ta atmosfera świąt?), pani nie wytrzymała i dziadka chciała torebką zdzielić, a że trafiła w biednego „aniołka” to już inna kwestia.

Zastanawiam się gdzie podział się szacunek do świąt, gdzie podziała się tradycja? Czyż w święta nie powinniśmy zwolnić tempa? Pobyć w miarę możliwości z rodziną? Święta stały się jednym, wielkim zabiegiem marketingowym dla handlowców, w którym ludzie „utonęli”.

Tak jak napisałem, może jestem jak Ebenezer Scrooge, który narzeka na święta, nazywając je „bzdurą”. Chociaż nie. Nie jestem jak on. Scrooge się zmienił. Ja nie zamierzam.

Średnia ocena: 4.4  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (12)

  • Violet 07.12.2016
    Mam nadzieję, ze jednak zmienisz zdanie na temat świąt. Pozdrawiam. 4
  • KarolaKorman 07.12.2016
    Każdy ma jakiś punkt widzenia: Ty podobny, albo nawet gorszy od bohatera ,,Wigilijnej opowieści'', a ja wręcz odwrotny :) Lubię te wszystkie kolorowe ozdoby, zakupy, prezenty i radość dzieci tym czasem.
  • Nazareth 08.12.2016
    Jake bliska jest mi ta filozofia! Z początkiem listopada i pierwszym wejściem "Grubasa" na przed-świąteczną scenę popadam w paskudny nastrój, który pogarsza się z każdym zapalonym choinkowym światełkiem, z każdą powieszoną, na bezmyślnie ściętym dzrzewie, bombką. Ludzie nazywają mnie Srcoogem i Grinchem ja ich za to pochłoniętymi przez konsumpcje i konformizm ślepymi idiotami. Nienawidzę świąt. Nienawidzę ich z pasją godną lepszej sprawy. Rozumem więc dokonale o co ci chodzi. Byle do stycznia.
  • Karawan 08.12.2016
    Pan TM oraz Pan N stoją na stanowiskach racjonalości pozornej używając dużego słowa "nienawidzę". Tak naprawdę to ja nienawidzę pijawek. Boje się ich i brzydzę jednako. Szaleństwo zakupowe obserwowane przez Autora to przecież tak upragniony efekt demokracji ! Trwa cały rok z różnym natężeniem. Ostatni orgazm miał miejsce w piątek. Ale czy Panom czas dziecięctwa całkiem zginął w mgle smoleńskiej? Ja tam nie wstydzę się tego, że czekam na te same jak co rok życzenia i jakże wyczekiwane prezenty pod choinką. Czekam na ten czas gdy odstawię w kąt tzw. tradycję i zajmę się nową zabawką . Zerkając na równie pochłoniętą resztę towarzystwa. Dla mnie to jedyny taki dzień, gdy wszyscy stają się dziećmi.
  • Nazareth 08.12.2016
    Pijawki to niewinne i bardzo pożyteczne stworzenia, historycznie mające zastosowanie w medycynie, więc pośrodnio pomagające człowiekowi. Dodatkowo, nie obchodzą świąt. Jak można ich nienawidzić? Święta efektem demokracji? Chyba kapitalizmu. Demokracja narodziła pięć wieków przed Chrystusem i nie pamiętam wzmianek o tym, by jego narodzenie świętowane było w Atenach. Natomiast w mgle smoleńskiej my jako naród (nie jednostki) straciliśmy tylko resztki zdrowego rozsądku, natomiast odzyskaliśmy poczucie Winkelriedyzmu.
  • Karawan 08.12.2016
    Nazareth Bardziej martwi mnie strata niż odzyskane poczucie! Święta to początek człowieczeństwa - obżarta małpa z lenistwa wymyśliła postęp i mamy co mamy. :)
  • Nazareth 08.12.2016
    Karawan Początek człowieczeństwa? A to jest teoria której jeszcze nie znam. Proszę, elaboruj.
  • Neurotyk 08.12.2016
    "Nie jestem jak on. Scrooge się zmienił. Ja nie zamierzam."

    On też nie zamierzał. Poza tym to przypowieść raczej o tym, gdzie szukać tych prawdziwych świąt – u ludzi biednych. Zmienić dla zmiany to gołosłowie.

    Gdybyśmy wyszli Wigilię do biednego domu, to oprócz tego, że istnieje prawdopodobieństwo trafienia na pijaństwo (asekuruje się, wyprzedając Wasze komy), to większe prawdopodobieństwo jest, że raczej będzie w tym domu więcej miłości niż w domu, gdzie główną atrakcją Świąt jest nowa plazma. Znam ludzi biednych, dużo biedniejszych ode mnie. Tam są prawdziwe Święta.

    Fajny felieton.
  • Violet 08.12.2016
    A ja myślę, że święta dla większości to komercja, ale jest jeszcze w ludziach takie poczucie, raczej nie romantyczne, potrzeby bliskości i jednoczenia. Można żyć samemu i być ponad wszystkim, i w większości się oszukiwać, jak nam jest wspaniale, jakimi jesteśmy Ebenezerami , ale to nie naturalne, potrzebujemy ciepłego spojrzenia, dobrego słowa, najzwyczajniejszego w świecie przytulenia, żeby poczuć, że komuś na nas zależy i móc odwzajemnić się tym samym. Święta, dają nam taką możliwość, wyjścia do drugiej osoby, rodziny pod warunkiem, że to będą "nasze święta" nie te z tv, reklam, promocji i innych pierdół, takie jakie stworzymy sami. Ktoś powiedział- "Sami, to możemy iść, co najwyżej do kibla". Pozdrawiam
  • Nazareth 08.12.2016
    Violet, Neurotyk oto są piękne wizje, wk których ludzie pragnący świętować Boże Narodzenie w duchu miłości i rodzinnego ciepła, zmuszeni są ukrywać się w jaskiniach swoich domów przed komercją, jak pierwsi chrześcijanie przed Rzymianami. Fabuła warta opowiadania!
  • Violet 08.12.2016
    Nazareth I któż podejmie rękawicę, napisania takiego opowiadania? No kto, państwo Autorzy, kto?! :)
  • Zdzisław B. 08.12.2016
    Zgadzam się z wymową felietonu co do ogółu.
    Na szczęście na mnie nie działają żadne "przedświąteczne promocje". Święta są dla mnie i moich bliskich, a nie dla natarczywych handlowców.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania