Où t'ai?
Miałem cię za winnego, bo winny byłeś,
Przynajmniej według mojego pokrętnego mniemania
Wróć błagam, a wybaczę ci wszystko, to ile wydałeś, to ile wypiłeś
Nie zignoruję twojego o wybaczenie starania
Błagam, do mnie
Ignorowałem twój brak gdy dni szpargały moim sumieniem
Odczuwałem moją samotność w braci moich gronie
I gdy moją jedyną nadzieję chciałem przypieczętować ostatnim swoim tchnieniem
Ty się nie pojawiłeś, nawet przy moim prawie-lecz-nie-do-końca zgonie
Odezwij się
Nie była to twoja wina, lecz mój gniew niepohamowany i tępa żałoba
Nie zostawiaj mnie tak, mimo iż ja porzuciłem cię dawno
Mój kochany, mój drogi, straszna, okrutna trawi mnie choroba
Odkrywam przed tobą i światem zbrodnię swoją jawną,
Bo zgrzeszyłem wobec ciebie
Choć wiem, że czas mój jeszcze nie nadszedł, hak nędznego kosiarza drażni moją szyję,
Oddycham z każdym dniem mniej, z twym krzyżem w mej dłoni
Bo nie wiem, czy mój Apollo, czy mój ukochany wciąż żyje
I czy warto wciąż trzymać pistolet, w pogotowiu, jak dłoń, przy skroni
Odezwij się.
Komentarze (5)
Zatem... o mitologicznych czy też współczesnych relacjach męsko-męskich ten przekaz.
Trudno mi ocenić, nie powiem, że taka poetyka (styl) mi odpowiada.
Na pewno coś ma.
Przekaz jest uniwersalny - bo tak naprawdę nie chodzi tu o ciemiężenie męsko-męskiej miłości a brak odwagi przyznania się do błędu, który wystepuje w każdym rodzaju związku.
Pozdrawiam:)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania