O utopku i paniczu.

Na skraju lasa.

Na skraju raju.

Czekał na swą panienkę.

Czekał na swą Marlenke.

Kawaler uroczy.

Co miał czarne oczy.

I grał na skrzypkach.

A obok lasu.

Staw barwny się znajdował.

A w nim utopek.

Utopek się chował.

Gdy ujrzał panicza.

Nabrał ludzkiego oblicza.

I grać mu nakazał.

Uciekać zakazał.

I chojnie zapłacił.

A gdy nocka.

Do końca się miała.

Do stawu Marlenka.

Marlenka skała.

Bo papa nakazał do lasa.

Dziś w nocy umykać.

Jak się zdziwił.

Kawaler uroczy.

Gdy nastał już ranek.

I zapiał kur co poranek.

Poranek zwiastuje.

Bo w kieszeniach zamiast monet złotych.

Znalazł kamień i liść liliowy.

A ból był podwójny.

Bo honor doznał ujmy.

Bo utopicy.

Spotkanej na ulicy.

W noc majową.

Oddał swe serce.

I pod kobiercem.

Przysiąg jej ślubować.

A teraz już tylko.

Przyszło mu uciekać.

Bo utopek dostojny.

Nie był taki hojny.

I córy mu nie dał.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Margerita 12.07.2016
    Pięć piękny wiersz
  • Tina12 12.07.2016
    Dzięki. Takie klimaty Górnego Śląska.
  • Margerita 12.07.2016
    Tina12
    To ty jesteś ze Śląska
  • Tina12 12.07.2016
    Margerita
    Tak
  • Margerita 12.07.2016
    Tina12
    A ja z Pomorza
  • Pluviophile 12.07.2016
    Czasem tak jest, że mimo starań nie dostajemy tego co chcemy, 5
  • Tina12 12.07.2016
    I to jest smutne.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania