Obcy - Stara kopalnia, rozdział 1 (część 4)

Przed klatką do mojego wieżowca stała grupa chłopców, którzy jak zawsze palili papierosy przed ruszeniem do pracy. Pracowali jako ochroniarze w bogatych klubach, pilnując, by im podobni nie przedostali się przez bramy lepszego świata. Zaszczyt pracy w centrum metropolii spotykał nielicznych. Do nich należała też moja mama, która spacerując ulicami bogatego centrum rozpaczliwie szukała pracy, by utrzymać mnie i chorą babcię, która umierała w tym czasie na raka. W tedy została zauważona przez żonę właściciela klubu nocnego, w którym pracuje do dzisiaj. Słysząc historię młodej dziewczyny zlitowała się nad nią, przyjmując ją najpierw do pracy jako kelnerkę. Gdy zainteresowanie moją mamą rosło, starsze tancerki nauczyły ją zawodu. Dodatkowe usługi… Cóż. To był wolny wybór mamy. Dzięki temu dostawała od klientów dodatkowy procent do wypłaty. Stała się wtedy tancerką ekskluzywną, która przynosiła klubowi dwa razy większe zyski niż pozostałe. A gdy jej usługi spodobały się klientom na tyle, że chcieli skorzystać z jej usług ponownie już poza klubem, zapraszała ich do naszego mieszkania. Gdy dochodziło już do schadzek w naszym malutkim mieszkanku, babci już nie było na tym świecie. W głębi serca cieszyłam się, że nie musiała tego oglądać. Całkowicie by się załamała, że jej córka, która ze względu na swoje zdolności poszła do elitarnej szkoły szybciej niż dzieci bogaczy, musiała sprzedawać własne ciało by mieć za co żyć.

- Cześć Mara. - odparł jeden z nich – Już po lekcjach? - zerknęłam w kierunku najwyższego, przypominającego goryla chłopaka, który mieszkał kilka drzwi dalej od moich. Jego szarzała skóra i świeży siniak pod okiem świadczył o tym, że wczorajszego dnia w klubie dla bogatych była afera.

- Tak. Wracam do domu. - powiedziałam i gdy chciałam przejść, drugi zablokował mi wejście.

- A gdzie buzi? - zachichotał – Myślisz, że nie wiemy czym zajmuje się twoja matka? Pracuje dwa kluby dalej od tego, w którym my. - dodał.

- Wybacz, ale nawet gdybyś wyglądał z rana jak człowiek, nie pocałowałabym popielniczki. - powiedziałam i ramieniem odepchnęłam go na bok otwierając drzwi klatki. Kątem ucha usłyszałam tylko bulgoczące chichotanie jego kumpli, którzy nabijali się z określenia go popielniczką. Weszłam na pierwsze piętro i podeszłam do windy. Moje mieszkanie znajdowało się na ósmym piętrze. Nie uśmiechało mi się wchodzenie na górę po schodach. Byłam dosyć wymęczona po zajęciach sportowych, na których mieliśmy grę w siatkówkę. Wcisnęłam guzik, ale ekranik ani drgnął. Postałam chwilę przed drzwiami. Dopiero przechodząca sąsiadka uświadomiła mi, że winda nie działa, a osiłki z mojego piętra zdarły kolejną już kartkę w tym tygodniu. Podziękowałam kobiecie, popatrzyłam na schody i zaczęłam wspinać się na ósme piętro.

Gdy dotarłam na górę, mój oddech przypominał dźwięk maglevu, który jeździł z jednego większego miasta do drugiego w niecałą godzinę. Wolnym krokiem podeszłam do drzwi i wyciągnęłam klucze. Otworzyłam drzwi, weszłam do środka i zamknęłam je za sobą. Odwiesiłam klucze na haku i usiadłam na ławce, usilnie próbując ściągnąć buty uderzając jednym o drugi. W tle na lofcie usłyszałam śpiew mamy, która powoli szykowała się do pracy. Gdy w końcu udało mi się zdjąć buty, weszłam na swoją część loftu i rzuciłam na materac plecak. Usiadłam po turecku i popatrzyłam w dół na nieduży salon oraz kuchnię, która znajdowała się pod loftem mamy w otwartej przestrzeni. Kawałek dalej były strome schody na część zajmowaną przez mamę, a tuż pod nimi drzwi do naszej mikroskopijnej łazienki.

Ściany naszego małego mieszkanka nie były pomalowane. Nie były nawet otynkowane. Czerwona cegła była przyjemna latem, ale nie zimą, gdy chłód przebijał się przez szpary pomiędzy oknami i drzwiami. Na starej komodzie, gdzie mama trzymała talerze, ręczniki oraz część pościeli stał stary telewizor, który dostała z pracy. Tuż obok niego był nieduży, okrągły stolik i trzy drewniane krzesła, przy których nie raz jadłyśmy razem obiad gdy żyła jeszcze babcia. Teraz, gdy wracałam pod wieczór ze szkoły, a mama wychodziła w tym samym czasie do pracy, bardzo rzadko jadałyśmy razem.

Moja część loftu, która przypominała mój pokój miała większą część mebli, którą mama i babcia podostawały w prezencie od bardziej bogatszej biedoty. Trzymałam tam swoje książki, które kupowałam w antykwariatach, swoje mangi, które ktoś oddał tak jak książki do antykwariatu. Kawałek dalej stał niski stolik kawowy, który robił za moje biurko i lampka, która robiła za nocną i do nauki. Miękka poduszka służyła jako krzesło, a stara komoda, która była idealnie wysoka, by sięgać prawie do sufitu służyła jako moja szafa. W przerwie pomiędzy komodą a sufitem kładłam swoje książki, które czytałam wieczorami. Może nie miałam pokoju jak większość moich bogatych rówieśników, ale uwielbiałam swoją strefę zen. Nawet, jeśli poruszanie się po niej oznaczało chodzenie w kuckach.

Druga część należąca do mamy nie różniła się niczym od mojej. Miała tylko większy materac oraz zasłonę, którą oddzielała siebie i klientów, którzy czasami zechcieli skorzystać z jej usług w naszym mieszkaniu. Tak samo jak ja miała komodę, na której trzymała paczkę prezerwatyw, skierowaną dla klientów. Nieduże okienko w jej części udekorowane było lampkami na baterie, a do niewysokiego sufitu doczepiony miała czerwony, delikatny szyfon, który nadawał temu miejscu większej intymności. I mamy nie trzeba było chodzić na kuckach. Wystarczyło poruszać się na kolanach, co dawało jej większą swobodę ruchów niż mnie.

Nie twierdzę, żeby dźwięki wydawane przez obcych facetów i moją mamę były interesujące. Nie raz chciałam wyjść na ten czas na dwór i pospacerować po dzielnicy nocą. Jednak strach przed atakiem bestii zatrzymywał mnie w domu. Poruszanie się po mieszkaniu gdy przyjmowała klienta także nie wchodziło w grę. Dlatego mama dała mi stare radio i słuchawki. Kupiła mi nawet kilka używanych płyt, żebym mogła słuchać muzyki za zasłoniętymi zasłonami mojej części, gdyby do domu miał przyjść umówiony klient. W normalnym świecie zapewne trafiłabym do rodziny zastępczej. Normalnym, czyli dzielnicy dla bogaczy, gdzie panie do usług specjalnych musiały mieć wydzieloną strefę mieszkalną i strefę pracy. Takie lokum nie kosztowało mało, podobnie jak i ich usługi. Ale nie tutaj. Tutaj wszystko było dozwolone. Interes przestępczy także miał się tu dobrze. Policja miejska odwiedzała naszą dzielnice tylko w nocy, w opancerzonym samochodzie wypatrując bestii, nie przestępców, którzy mnożyli się jak grzyby po deszczu.

- Wróciłam! - krzyknęłam. Mama przestała śpiewać i odsłoniła swoje zasłony. Miała mokre włosy, a ciało miała owinięte ręcznikiem. Była bardzo piękną kobietą, o ponętnych kształtach i delikatnej urodzie. Nie dziwiłam się, że klienci mamy nie raz oferowali się, że zabiorą ją i mnie do swoich domów i będzie pracowała jako służba zapewniając przy okazji ich potrzeby seksualne. Ale mama nigdy nie zgodziła się na taki układ. Dobrze wiedziała, że przy okazji i ja mogłam trafić pod „dobre” skrzydła naszego dobrodzieja. Zawsze powtarzała mi, że gdyby mogła, wybrałaby inne życie. Dlatego przekonywała mnie od małego, że jeśli nie będę się uczyć, skończę jak ona lub gorzej. W podstawówce byłam najlepszym uczniem, dzięki temu testy do elitarnej szkoły przeszłam bez żadnych problemów, a swoimi ocenami zagwarantowałam sobie o połowę niższe czesne. Pomimo moich problemów w nauce, moje oceny nie były złe. Ale jak to mówiła moja babcia – mogłyby być lepsze.

- Już jesteś? Szybko dzisiaj skończyłaś. A może uciekłaś z lekcji co? - powiedziała posyłając mi uśmiech.

- Po co miałabym uciekać? Żeby narazić się na kolejną dawkę gnębienia ze strony kolegów z klasy? - westchnęłam. Mama momentalnie posmutniała.

- Wiem, że przeze mnie i moją pracę nie traktują cię najlepiej.

- Nie winię cię za to. - powiedziałam szybko – I tak by mnie gnębili bo pochodzę z dzielnicy biedoty.

- Wiem. - westchnęła i zeszła na dół. Otworzyła drzwi lodówki i wyjęła garnek, stawiając go na kuchence – Głodna? Zrobiłam twoją ulubioną zupę. - dodała jakby nigdy nic.

- Jasne! - odparłam i zeszłam na dół. Wyjęłam talerze i ustawiłam je na naszym stoliku. Włączyłam telewizor, w którym leciały właśnie wiadomości. Znowu ktoś zginął w dzielnicy slumsów. W pewnym momencie przestało mnie to przerażać bo ataki stały się częścią życia biedniejszej społeczności. Bogate dzielnice były lepiej strzeżone, także mieszkający tam ludzie mogli bezpiecznie wychodzić w nocy na ulice, nie bojąc się o własne życie.

W całym domu roznosił się zapach zupy pomidorowej. Mama postawiła podstawkę pod garnek i postawiła go na nim. Złapałam chochlę i nalałam sobie zupy. Byłam bardzo głodna. Szkoda mi było wydawać pieniądze na obiady w szkolnej stołówce. Za te pieniądze mogłam w lokalnym sklepie kupić dla nas dwóch jedzenia na trzy dni.

- Wychodzę dzisiaj do pracy do specjalnego klienta. - zaczęła – Nie wrócę do jutra wieczora.

- A szef klubu, w którym pracujesz wie o tym?

- Tak. Właśnie on jest specjalnym klientem. - powiedziała nalewając sobie zupy. Popatrzyłam na nią zdziwiona. Zastanawiałam się ile ten stary tetryk zapłacił mamie, żeby poszła z nim do łóżka.

- A czy wy…

- Nie córeczko. - weszła mi w zdanie – To wyjście towarzyskie, na którym żona mojego szefa nie będzie mogła się pokazać bo złamała nogę. Także pomysł wyszedł z jej strony, czego byłam świadkiem.

- To dlaczego wrócisz dopiero jutrzejszego wieczora?

- Bo mam jeszcze innego klienta, z którym spędzę dzień. Bardzo sympatyczny młody człowiek. - uśmiechnęła się – Pracuje w banku, którym zarządza. Nie jest żonaty, a chciałby spędzić dzień i kawałek nocy z kobietą. Sprawdzić, czy założenie rodziny to coś dla niego czy też nie.

- I wybrał ciebie?

- Tak bo jestem tylko dwa lata młodsza od niego. - dodała i zabrała garnek odstawiając go na kuchenkę. Zerknęłam w telewizor. Pokazywali slumsy nieopodal naszego osiedla. Wczorajszej nocy zaatakowały bestie zabijając całą rodzinę. Łącznie z nowo narodzonym dzieckiem. Może zabrzmi to okrutnie, ale przez kilka miesięcy miejscowa ludność będzie miała spokój. - Martwisz się bo ataki są coraz bliżej naszej dzielnicy, prawda?

- Tak. - westchnęłam – Noc czy dzień. Te stwory nie hamują się już przed niczym. - dodałam i zaczęłam jeść zupę.

- Widzisz, takie jest życie. Podobno tylko jednej swojej ofiary nie zabili. - popatrzyłam na nią zdziwiona.

- Jednej ofiary? Kto to był?

- Nie wiem. Ale chodzą pogłoski, że to była kobieta, która oddała swoje ciało w zamian za życie swojego dziecka.

- Dała się zgwałcić temu czemuś? - poczułam jak zbiera mi się na wymioty. Nie potrafiłam sobie wyobrazić, jak ta kobieta mogła pozwolić dotknąć się temu czemuś.

- Ale dzięki temu przeżyła. Ona i jej dziecko. - mama podeszła do mnie i zmierzwiła mi włosy ręką – Gdybym była na jej miejscu i tobie zagrażała taka istota, też bym to zrobiła. Bez wahania.

- A co byś zrobiła, gdyby ta istota ciebie pożarła, a nie zrobiła z tobą coś takiego? - popatrzyła na mnie zdziwiona. Nie spodziewała się takiego pytania.

- No cóż. Gdybym mogła oddać za ciebie życie żebyś ty mogła żyć, i tak bym to zrobiła. Jesteś moim dzieckiem. - powiedziała i zabrała puste talerze i wstawiła do zlewu – Gdy sama zostaniesz matką zobaczysz, że poświęcenie jakie możesz dać swojemu dziecku czasami przewyższa zdrowy rozsądek. - dodała.

 

Robił się powoli wieczór, a mama wyszła już do pracy. Życzyła mi tylko miłego dnia w szkole i żebym pamiętała o lekcjach. Weszłam do naszej malutkiej łazienki. Miałyśmy tylko wannę i toaletę, małą szafkę, w której były nasze kosmetyki. Chociaż butelka pierwszego lepszego szamponu i szare mydło ciężko było nazwać kosmetykami. Kolorówkę mama trzymała u siebie, żeby nie kręcić się po mieszkaniu podczas szykowania się do pracy.

Na przeciwko jednego końca wanny wisiało lustro. Po drugiej stronie małe okienko było uchylone, wpuszczając do łazienki gorące, stęchłe powietrze. Wyjrzałam przez nie spoglądając w dół na pustą przestrzeń. Każdy z loftów miał swój dziedziniec. Ludzie, którzy nie mieli wody lub oszczędzali ile mogli, wylewali przez okienka w kuchni lub w łazience ekskrementy lub popłuczyny z mycia naczyń. Zamknęłam je, żeby stęchłe powietrze nie wpadało do łazienki, rozebrałam się i weszłam do gorącej wody, która zdążyła już napełnić wannę. Miałam zamiar zrelaksować się po biegu na ósme piętro. Miałam tylko nadzieję, że rano nie będę mieć zakwasów. Inaczej kąśliwe komentarze chłopaków wzrosłyby na sile.

Leżąc tak w wodzie obserwowałam swoje ciało. Podobnie jak ciało mojej mamy nabierałam pełniejszych, kobiecych kształtów. Czasami zastanawiałam się, czy kąśliwe uwagi chłopców ze szkoły nie były przypadkiem z podtekstem, że chcieli przeżyć swój pierwszy raz ze mną. Nie kryłam się z tym, że interesowało mnie coraz bardziej moje ciało jak i kontakty z płcią przeciwną. Byłam dziewicą i też w takim wieku, że w świetle prawa miałam na to przyzwolenie, by kontakty z płcią przeciwną zaczęły być dla mnie codziennością, jak dla większej części moich koleżanek ze szkoły. Przy podjęciu decyzji o zaczęciu miłosnych uniesień trzymał mnie tylko jeden szczegół. Los, jaki widziałam za dziecka, gdy mama rozpaczliwie próbując zarobić na nasze utrzymanie, oddawała swoje ciało czasami zapominając, że jestem tuż obok. Gdybym wpadła, podzieliłabym los mamy, która rozpaczliwie próbowała wypchnąć mnie z biedoty do lepszego świata.

Owinęłam się ręcznikiem i wyszłam z wody. Zimne powietrze owiało moje ciało powodując gęsią skórkę. Weszłam na swoją część loftu i wyjęłam podręczniki. Jutro miałam mieć sprawdzian z matematyki. Nic nie umiałam. Jak zawsze. Ale nauczyciel mnie lubił. Może dlatego, że był jednym z klientów mojej matki. Mimo iż głośno tego nie mówił, rozpoznałam raz jego głos, gdy matka przyprowadziła do domu kolejnego klienta. Jakie musiało być jego zdziwienie, gdy pewnego dnia po lekcjach mu o tym powiedziałam. Burknął wtedy tylko, że bez względu na wszystko mam się uczyć bo to moje życie. Miał rację. Moja matka zaprzepaściła swoje idąc do łóżka z bogatym dzieciakiem, którego poznała podczas egzaminów do elitarnej szkoły. Pech chciał, że zaszła w ciążę tylko po jednym razie, przez co musiała przerwać naukę i zająć się utrzymywaniem rodziny. Podobno mój ojciec odwrócił się od matki. Podczas jednego z obozów w górach, na który wybrał się ze znajomymi, zaatakowały ich potwory. Wieść o śmierci ojca nie ruszyła mamy. Kara za porzucenie rodziny? Możliwe.

Siedziałam już dłuższą chwilę, gdy usłyszałam dziwne szuranie butami. Wyjrzałam przez swoje okienko w lofcie próbując być nie zauważoną. To sąsiad z mieszkania obok był pijany i właśnie wracał do domu. Tylko westchnęłam. Wiedziałam, że za ścianą będzie afera i tym razem nie zakończy się to dobrze. Sąsiadka nie raz wrzeszcząc groziła mu, że jeśli i tym razem ją uderzy, wypchnie go przez barierkę naszej otwartej na świat klatki schodowej, pozostawiając jego ciało bestią.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania