Obiecałeś, więc dotrzymaj słowa

Prawdopodobnie każdego nawiedza bardziej, lub mniej koszmarny sen, albo wręcz przeciwnie radosny. Między nimi zdarza się też sen proroczy, który pokazuje oprócz wydarzeń, jakie w przyszłości będą naszym udziałem, jeszcze czekające za zasłoną teoretycznych przypadków przyszłe życie. Sceptycy stwierdzą, że nie można znać przyszłości, a zwolennicy wskażą palcem na proroków i jasnowidzów oraz wróżbiarki.

Początek lat dziewięćdziesiątych w naszym kraju można przyrównać do jazdy bez trzymanki. Z dnia na dzień najlepsze zakłady padały, jak przysłowiowe kostki domina. Bezrobocie rosło, a społeczeństwo ubożało. Zaczęto sprzedawać wybranym, za psie pieniądze, budynki mieszkalne nie zawsze jeszcze upadłych zakładów wraz z lokatorami.

Może rozwijający się w mojej podświadomości stres o niepewną przyszłość, wcześniej mi nieznany i w ten sposób bardziej niebezpieczny, spowodował, że nawiedził mnie w nocy koszmarek.

Razem z innymi ludźmi stałem w sporym tłumie przed zamkniętą bramą dużej fabryki. Tłum składający się w większości z kobiet do czterdziestki wznosił okrzyki.

- Złodzieje oddajcie nam nasz zakład i zarobione pieniądze. Nie mamy na zapłacenie rachunków i za co dzieciom mamy dać jeść!!!!

Niestety szczegółów protestu nie znałem, jedynie zorientowałem się, że jestem w Łodzi, przez którą jedynie tak naprawdę kilka razy przejeżdżałem. Byłem tam obcy nikt mnie nie znał, lecz przynajmniej przez jednego starszego siwego, szczupłego mężczyznę zostałem dostrzeżony. On w przeciwieństwie do innych osób nic nie krzyczał, tylko odwrócony plecami do fabryki patrzył na mnie. Dzięki temu zdobyłem się na odwagę i zadałem pytanie.

- Dlaczego pan nie krzyczy jak inni, tylko stoi taki spokojny?

Popatrzył na mnie piwnymi dużymi oczami, nad którymi były grube siwe brwi, i odpowiedział.

- Nawet najgłośniejsze i najdonioślejsze domaganie się sprawiedliwości nic nie da, dlatego wezwałem ciebie?

Jego odpowiedz była najdziwniejsza, jaką w swoim niezbyt długim życiu słyszałem, więc przez dłuższy czas nie wiedziałem, co mam odpowiedzieć.

- Przecież ja jestem tylko dzieckiem.

- Teraz tak, lecz nie w przyszłości- usłyszałem w odpowiedzi.

- Zastanę sławnym prawnikiem i odzyskam dla ludzi ten zakład oraz ich skradzione pieniądze? – zapytałem z nadzieją w głosie.

- Niestety nie, lecz musisz to, co się tutaj dzieje opisać i opublikować, wtedy nabierze mocy prawnej.

Jedynie na jego słowa uśmiechnąłem się, chciałem i musiałem mu powiedzieć, że do tej roli wybrał najgorzej jak mógł. Kompletnie nie nadawałem się do tego, ponieważ w szkole byłem najgorszym uczniem od czasu jej powstania, a wybudowali ją, kiedy rodzice mojej babci byli prawdopodobnie w moim wieku. W przeciwieństwie do nich miałem trochę szczęścia, nastała moda na dyslektyków i do tego byłem wprost idealny. Pierwszy test przeprowadzili z matematyki i od razu osiągnęli stu procentowy sukces. Skierowali mnie na badania z innych przedmiotów, co okazało sie kolejnym strzałem w dziesiątkę. Ostatnim testem po wychowaniu fizycznym, plastyce, śpiewie zresztą udanym, był kompleksowy z polskiego i na nim poużywali sobie na mnie na całego.

Nawet kochająca mnie najbliższa rodzina, po zapoznaniu się z wynikami testu, miała uzasadnione obawy, że jak wyniki dojdą do kogoś ważnego w kuratorium, to mnie zabiorą i umieszczą w zakładzie razem z innymi dziećmi ułomnymi. Dlatego słysząc skierowane do mnie słowa starszego pana, odpowiedziałem.

- Jak tylko będę wstanie, to z pewnością napiszę.

Zaraz po tych słowach zacząłem się głośno śmiać prawie histerycznie, musiało to komuś przeszkadzać, ponieważ mnie szarpał. Potrząsanie było dość skuteczne, zostałem wybudzony ze snu przez zaniepokojonego ojca.

- W niedzielny poranek tym swoim rechotem obudziłeś wszystkich. Twoja siostra już się drze wyrwana ze snu, mama poszła ją uspokoić. Proszę, spróbuj jeszcze trochę pospać i daj nam jeszcze trochę snu.

Początkowo żałowałem, że tacie nie opowiedziałem mojego snu i dziwnej prośby nieznajomego pana. Dzięki niej na lekcjach zwłaszcza z polskiego, już nie sprężałem się jak wcześniej i uśmiechałem się przy kolejnej jedynce, kiedy przypominałem sobie zapowiedziane pisarstwo. Jednak gdzieś w świadomości przez wszystkie lata wyśniony zakład produkcyjny stale funkcjonował. Prawdopodobnie, dlatego, że był jednym z pięciuset dwudziestu czterech przedsiębiorstw sprzedanych za niewielkie pieniądze zagranicznym konkurentom polskich wyrobów, które bardzo szybko postawiły je w stan likwidacji wywożąc maszyny.

Polityka demontowania Polski w wykonaniu kolejnych rządów, pewnego dnia, kiedy stałem się dorosły i mnie dosięgła, a z nią bezrobocie, brak perspektyw na własne mieszkanie oraz stabilną przyszłość. Wszystkie problemy dnia codziennego zlały się w jedno i w pisarstwie o wyrządzanych krzywdach odnalazłem własny wentyl bezpieczeństwa.

Kilkanaście nocy temu we śnie ponownie odwiedziłem wiec nieistniejącej już fabryki. Spotkanie z protestującymi było jednocześnie odwiedzinami dobrych znajomych i wśród nich stał, milczący, siwy z głębokimi mimicznymi bruzdami na twarzy, mężczyzna. On od naszego ostatniego spotkania nie postarzał się w przeciwieństwie do mnie i po latach inaczej oceniałem wiek rozmówcy. Starając się wykorzystywać luki między protestującymi zbliżyłem się do niego, spojrzał na mnie i powiedział.

- Obiecałeś, więc dotrzymaj słowa, jestem w końcu gotowy.

- Do czego potrzebny był panu czas przez wszystkie lata od naszego spotkania? – zapytałem.

- Kompletowałem akta do sądu ostatecznego, jedynego sprawiedliwego. Teraz ty kilkoma zdaniami nie zapomnienia, wniesiesz pozew przeciw winnym ludzkiej tragedii, tylko się pospiesz, pozwani powoli, lecz stale dołączają i tu z pewnością nie zostaną uniewinnieni, a przez media wybieleni.

Zawsze uczono mnie, że obietnic należy dotrzymywać choćby tych wypowiedzianych nieopacznie. Obecnie każdego dnia w mediach przypominane są krzywdy ludzkie i coraz głośniej mówi się o winnych, a tylko sąd „ponad wszystkim” jest w stanie ich ukarać.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Allerpoe 20.10.2017
    Troche powtórzeń: "w swoim niezbyt długim życiu, wiec przez dłuższy czas", "jedynie zorientowałem sie ze jestem w Łodzi, przez która jedynie przejeżdżałem".I moim zdaniem mieszanie stylu. Cały początek jest jest prawie że podniosly, a potem pojawia sie "koszmarek" i "czterdziestki" :) nie oceniam ;)
  • KarolaKorman 21.10.2017
    Czytając o chłopcu, widziałam siebie z dzieciństwa :) Wprawdzie nie miałam dysleksji, ale daleka byłam od ideału polonistki. Nigdy nie lubiłam czytać, a o pisaniu w szkole już nie wspomnę. Teraz piszę, więc i Ty pisz :) Odzyskuj tym samym odebrane dobra i pieniądze. Pozdrawiam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania