Poprzednie częściObiecuję Ci -1- Prolog.

Obiecuję Ci -2- ,,Już nie pamiętasz, jak to jest? ... Pamiętam."

Trzy lata później.

 

Przez zaspane powieki, jeszcze zamknięte, ale już obudzone, przedziera się poranne światło. Już dzień, kolejny dzień walki... ale o co? O to, żeby, przeżyć ten dzień wypełniając nicość, która ogarnia mnie od wtedy, kiedy straciłam wszystko.

 

Postanowiłam wstać i przestać zatracać się w myślach, które prowadziły tylko w jedno miejsce — donikąd.

 

Obudzić umysł to jedno, ale podnieść ospałe jeszcze ciało, to zupełnie inna sprawa. Któryś z chłopaków już wstał. Słyszałam, jak w pośpiechu biega po mieszkaniu, do moich nozdrzy docierał intensywny aromat parzonej kawy. Intuicja podpowiadała mi, że to Michał, dlatego domyśłam się, że i ja za chwilę będę zmuszona, z nieznanych jeszcze powodów, wstać.

 

-Cholera, gdzie jest moja czarna bluza?! - Nie myliłam się, Michał znów zaspał do pracy. Nasz kochany przyjaciel zawsze dbał o nasz komfort porannego wylegiwania się w ciepłym łóżku. Przecież to nie ważne, że nie wybieraliśmy się z Pawłem do pracy, tak wcześnie, jak on.

- Zaraz spóźnię się do pracy... Oliwiaaa? Widziałaś moją czarną bluzę? - Słyszę skrzypnięcie drzwi i poczułam jego wzrok na sobie. Leniwie otworzyłam jedno oko i zobaczyłam Michała, opierającego się o futrynę drzwi mojego pokoju. Poczułam dyskomfort spowodowany atakiem moich oczu przez światło, więc zamknęłam je i przykryłam się szczelniej kołdrą.

-Nie... Stary, ty masz mnóstwo czarnych bluz, na Boga, skąd mam wiedzieć, o którą Ci chodzi? - mruknęłam w odpowiedzi.

- No wiesz, tą ulubioną. - przeciągnął błagalnie, a oczami wyobraźni zobaczyłam, jak robi minę małego, biednego pieska.

-Ugh... Idź bez żadnej, jest ciepło... - rzuciłam lekko zirytowana, chcąc się już go pozbyć.

-A dzięki, wiesz! - Oho, ktoś ma humory.

- A ty co? Napięcie przedmiesiączkowe cię dopadło? - zakpiłam, skopując z siebie kołdrę, z zamiarem powolnego wyczołgania się z łóżka.

- Ha ha, ale zabawne... - I już go nie było. Usłyszałam trzask drzwi wyjściowych, ale zamknąć na klucz, to już łaskaw nie był.

 

Michał, może jest czasem trochę hmm... Uciążliwy, ale to naprawdę dobry przyjaciel. Pracuje w sklepie elektronicznym i studiuje zaocznie, jak my wszyscy. Cóż, nie stać nas na dzienne studia, a nie ma też nikogo, kto mógłby je nam finansować.

 

Paweł natomiast miał na tyle odwagi, że założył własną firmę — siłownię. I do tego, całkiem nieźle mu szło... Nie wiem, czy wiązał z tym swoją przyszłość, ale na pewno było to coś, co on lubił robić. Kamila wyprowadziła się rok wcześniej do swojego narzeczonego. Jacek miał w przyszłości przejąć firmę po rodzicach. Pracowali tam oboje z Kamilą. I tak oto zostałam skazana na mieszkanie razem z płcią męską, naszej paczki.

 

A ja cóż... ja pracowałam w domu. Na początku pracowałam to w kawiarni to w jakimś barze. W tamtym czasie spędzałam godziny, projektując wnętrza, dostałam spory kredyt zaufania od mojego szefa, ponieważ taka to była ze mnie pani architekt, jeszcze bez dyplomu. Nie ukrywając... Pracę pomógł mi zdobyć ojciec Jacka, u jego dobrego przyjaciela, za co byłam mu bardzo wdzięczna. Byłam dopiero na drugim roku studiów. Miałam dwa lata przerwy, nie byłam w stanie myśleć o studiach, po tym, co się wydarzyło... ale nie chcę o tym wspominać teraz. Tak więc, pod wpływem dużego nacisku ze strony Kamili, od ponad roku byłam studentką. Miałam również dużo wolnego czasu, który mogłam spędzić, zajmując się wolontariatem w klinice onkologicznej dla dzieci z domu dziecka. Bardzo przywiązałam się do tych dzieciaków. Widząc ich wolę walki o życie, odnajdywałam więcej tej walki w sobie, w końcu czułam, że moje życie miało sens, gdy mogłam dać im trochę siebie.

 

Wstałam w końcu z łóżka, rozejrzałam się po pokoju, w którym panował porządek. Nie wyróżniał się on niczym, nie był jakiś specyficzny. Łóżko, komoda szafa i biurko z obrotowym fotelem. Wszystkie meble w kolorze czekoladowym, ściany natomiast były w odcieniach beżu.

 

Wyjrzałam przez okno na zewnątrz, zapowiadał się obiecująco ciepły, jesienny dzień. Wybrałam dla siebie ubrania i ruszyłam do łazienki, zrobiłam poranną toaletę i nie pozostało mi nic innego jak zrobić śniadanie dla mnie i Pawła. Zajrzałam do ich pokoju i...

 

- No nie, co za chlew! Paweł...- jęknęłam z dezaprobatą.

 

Wszędzie walały się brudne ubrania, resztki jedzenia, brudne kubki, talerze... Tylko padalca tam brakowało. Pokój chłopaków był trochę mniejszy od mojego i był bardziej... męski? Panowały w nim ciemne odcienie brązu, kontrastujące z białymi meblami. Musi dodatkowo pomieścić drugie łóżko i komodę. Ja wcześniej dzieliłam pokój z Kamilą, po jej przeprowadzce mój pokój stał się, bardziej przestronny.

 

- Ej... Nie tylko ja mieszkam w tym pokoju... - Wyjrzał spod kołdry. - To ten bałaganiarz. Straszny z niego buntownik...- Widziałam, że walczy, żeby się nie zaśmiać.

- Paweł, mi ręce opadają... O której wróciłeś? - Oparłam się o framugę drzwi bokiem, trzymając jedną rękę w kieszeni spodni.

- Nie wiem. - odpowiedział krótko.

- No tak... - Pokręciłam głową z politowaniem.

- Ej, co to za dezaprobata w twoim głosie? Hm? Wiesz, czuję się, jakoś źle traktowany, dyskryminowany i w ogóle... - Wydął dolną wargę.

- Taa... to może, nie wiem, idź z tym do rzecznika praw dziecka... Ile masz lat? Pięć? Mężczyzna... Ta sztanga to ci pasuje, wiesz? - zakpiłam i w tym samym momencie dostałam poduszką w bok.

- O, kolego tak, to nie będzie. - Wskoczyłam na niego, na łóżko i zaczęłam łaskotać.

- Wstawaj syfiarzu. - mówiłam przez śmiech.

- Ppprzestań... Już... Wstaje...- śmiał się jak opętany i próbował uwolnić spod moich rąk, po chwili odpuściłam i zeszłam z niego.

- Dobra wstawaj już. - powiedziałam, dalej się śmiejąc i patrząc w jego brązowe oczy. Uśmiechnął się i poprawił swoją grzywkę na bok, tak jak zawsze miał ułożoną.

- Jak za dawnych dobrych czasów.

 

Z mojej twarzy uciekł uśmiech. Wiedział czym to jest spowodowane. Widziałam, jak w moment spoważniał i wysłał mi przepraszający uśmiech.

 

- W porządku Paweł. Już jest ok... Przecież wiesz. - Chciałam się uśmiechnąć, ale chyba wyszedł mi grymas, bo brunet tego nie kupił, ale przytaknął mi i już zbierał się, by wstać.

- Przyjdź do kuchni, zjemy coś razem.

 

Szybko uciekłam z pokoju, żeby zrobić śniadanie. Wzięłam się, za przygotowywanie kanapek w kuchni, która była urządzona w nowoczesnym stylu, dominowały w niej jaskrawo czerwone i białe kolory. Paweł przyszedł jak na zawołanie, gdy już wszystko było gotowe.

 

- No nie... jest dopiero ósma? Nawet nie spojrzałem na zegarek. Myślałem, że idziesz do kliniki na dziesiątą, jak zawsze w poniedziałek. Co ty tak wcześnie dziś?

- Michał. - odpowiedziałam krótko, siadając przy wyspie.

- No tak... - spojrzał na mnie porozumiewawczo - A ty idziesz dziś do dzieciaków, tak? Czy coś się zmieniło? - Dołączył do mnie i zabrał się za jedzenie.

- Idę, a czemu pytasz? - Zmarszczyłam brwi.

- Nic, tak poprostu... - Zaczął drapać się po karku. Czym on tak się denerwuje? - Bo myślałem o tej twojej ulubienicy, Zosi. Hm... Jak z nią?

 

Zosia miała wtedy 12 lat, chorowała na złośliwego raka wątroby. Zaprzyjaźniłam się z nią. Była zamknięta w sobie. Opiekunowie nie mogli do niej dotrzeć. Z niewiadomych powodów zaczęła rozmawiać ze mną.

 

***

 

Kolejny dzień wolontariatu w klinice. Bałam się tej pracy, bałam się patrzeć na cierpienie innych, gdy sama byłam poraniona wewnętrznie. Jednak te dzieciaki były silniejsze, niżby można było przypuszczać. Mimo że, zauważa się u nich momenty załamania, poddania i zmęczenia, zwykłego ludzkiego zmęczenia, to jest to i tak nic w porównaniu z moimi obawami.

 

-Dzień dobry, pani Kruk. - Przywitałam się z moją przełożoną.

-Dzień dobry, Oliwia. Dobrze, że już jesteś. Słuchaj, może spróbujesz nawiązać kontakt z Zosią? Jest bardzo zamknięta, może przed nową osobą się otworzy?- Wskazała mi dziecko.

- Ta mała blondynka, tak?

-Tak.

- Spróbuje, oczywiście.

 

Podeszłam do dziewczynki. Usiadłam koło niej w ławce, ponieważ coś rysowała. Dzieciaki miały właśnie zajęcia artystyczne na świetlicy.

 

-Cześć, jestem Oliwia. A ty to Zosia, tak?- spojrzała na mnie i skinęła lekko głową. - Nie musisz się mnie bać.

- Wiem. - odpowiedziała krótko i patrzyła na mnie, jakby chciała coś odczytać.

- Czemu tak patrzysz? - uśmiechnęłam się nieśmiało.

- Jesteś ładna.

- Dziękuję.

- Ale... Jesteś też inna. - Zawahała się.

- Co masz na myśli?

- Oni wszyscy przychodzą tutaj, żeby stwarzać pozory.

- Nie rozumiem...

- No, że chcą nam pomóc... - rzekła z namysłem.- A tak naprawdę robią to z innych powodów. Jedni chcą się dowartościować, inni pochwalić znajomym, że są tacy dobrzy. Połowa wolontariuszy jest tutaj za karę. Albo prace społeczne, albo kara od rodziców.

- Skąd o tym wiesz?

-Mam uszy i oczy. Widzę, jak jest.To tak, jak zrobisz coś dobrego, żeby mieć plusa u Boga, a nie po to, żeby pomóc drugiej osobie. To egoistyczne. Przecież tak naprawdę nie potrzebują, żeby tutaj być. - Zaintrygowała mnie. Ta mała dziewczynka, musiała zostać skrzywdzona wiele razy, skoro nie umiała dopatrzeć się szczerych, dobrych intencji w innych. Dobrze ją rozumiałam, sama byłam taka, przez bardzo długi czas. Myślałam, że ludzie umieją tylko krzywdzić i wykorzystywać. Jak mogłam myśleć inaczej? Przecież nie znałam innego życia, innego świata.

- A ja? Co ze mną? - Nie odpowiadała, tylko wpatrywała się we mnie.

- Myślę, że to ty potrzebujesz pomocy. - odpowiedziała po chwili. - Czemu jesteś smutna?

- Myślisz, że jestem?

- Wiem... Twoje oczy cię zdradzają, szczególnie wtedy, gdy się, nad czymś zamyślasz. Pytam, dlaczego tak jest? - odpowiedziała z pewnością siebie.

- Każdy czuje czasem smutek... Po prostu istnieje taki rodzaj smutku, którego nie sposób wyrzucić lub stłumić. Potrzeba czasu i... bliskich, przede wszystkim. Ciężko walczy się solo. - Ledwo powstrzymywałam łzy, które szukały ujścia w kącikach moich oczu.

- Jesteś tutaj, żeby... - Zastanowiła się, chwilę patrząc w moje oczy - poczuć się szczęśliwa, potrzebna i mniej samotna? - Bardziej stwierdziła, niż zapytała. W jaki sposób dziesięcioletnie dziecko mnie rozszyfrowało?

- Myślę, że możesz mieć rację. - spojrzałam na swoje dłonie, nie wiedziałam co jej więcej powiedzieć. Odkryła karty, które zawsze trzymałam w ukryciu przed innymi.

- Zaprzyjaźnimy się? - spojrzałam na nią, lekko marszcząc brwi, ponieważ do tej pory była uznawana za zamkniętą w sobie. Skąd ta otwartość?

- Dlaczego?

- Bo też chcę pozbyć się, tego smutku.

 

***

 

- Jak na razie jej stan się ustabilizował. Czekamy na polepszenie wyników, żeby można było zacząć intensywniejsze leczenie. - powiedziałam, patrząc na swoje dłonie, wiedziałam, że lekarze nie dają nam wielkich nadziei, ale ona umiera ostatnia.

- Bardzo się z nią zżyłaś. - powiedział, patrząc mi w oczy.

- Tak, jest niesamowita.

- Mam nadzieję, że wiesz, co robisz? - jego głos, tak samo jak wzrok, był przepełniony troską.

- O czym ty mówisz? - odezwałam się, głośniej niż zamierzałam.

- Spokojnie... Ja tylko się martwię. Nie chcę, żebyś przechodziła przez stracenie bliskiej osoby raz jeszcze. Ja tylko... - przerwałam mu:

- Paweł stop! Wiem, co robię. Ludzie umierają codziennie... Nic na to nie możemy poradzić. Chce dać jej poczucie bliskości kogoś, komu na niej zależy. Ona tego potrzebuje. Już nie pamiętasz, jak to jest?

- Pamiętam. - odpowiedział, spuszczając wzrok.

- Przepraszam. - wymamrotałam. - Nie martw się, wszystko będzie ok. - Chwyciłam jego dłoń.

- Ok. - uśmiechnął się, ale ten uśmiech nie zajmował całej jego twarzy. - Jestem z tobą jakby co.

- Dobra, ja się pomału zbieram... Hm... Paweeeł? - zrobiłam błagalne przeciągnięcie, próbowałam telepatycznie przekazać mu swoją prośbę.

- Jasne, posprzątam, nie ma sprawy. Leć! - powiedział przez śmiech.

- Jesteś wielki! - Pocałowałam go w policzek, ściskając mocno i po chwili już mnie nie było.

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • KarolaKorman 17.01.2017
    ,, zostałam z skazana '' - bez ,,z''
    ,,to w kawiarni to w jakimś barze.'' - to w kawiarni, to w jakimś barze.
    ,,wolontariatem klinice '' - wolontariatem w klinice
    ,, komoda szafa '' - komoda, szafa (tu jeżeli komoda służy za szafę i nie jest oddzielnym meblem musisz to jakoś inaczej zapisać, bo tak wygląda, że wymieniasz sprzęty)
    ,,brudne kubki talerze... '' - brudne kubki, talerze...
    ,, - pokręciłam głową'' - w dialogach wszystko nie gębowe czyli nie wychodzące z ust piszemy dużą literą: - Pokręciłam głową
    ,,Wiesz czuję się'' - Wiesz, czuję się
    ,,- wydął dolną wargę'' - Wydął
    ,,nie wiem idź z tym '' - nie wiem, idź z tym
    ,,pasuje wiesz'' - pasuje, wiesz
    ,,- wskoczyłam na niego,'' - - Wskoczyłam na niego,
    ,,- z mojej twarzy'' - Z mojej twarzy
    ,,chciałam się uśmiechnąć ale'' - - Chciałam... i przed ale przecinek
    ,, by wstać - Przyjdź do kuchni'' - by wstać. - Przyjdź do kuchni
    ,,z pokoju żeby '' - z pokoju, żeby
    ,,- spojrzał'' - - Spojrzał...
    ,, porozumiewawczo- A ty idziesz '' - porozumiewawczo. - A ty idziesz
    ,, - dołączył do mnie'' - - Dołączył do mnie
    ,,- zmarszczyłam brwi'' - - Zmarszczyłam brwi
    ,, - zaczął drapać się'' - - Zaczął drapać się
    ,,Opiekuni, nie - Opiekunowie nie
    ,,cierpienie innych gdy '' - cierpienie innych, gdy
    ,,zmęczenia zwykłego '' - zmęczenia, zwykłego
    ,, pani Kruk-'' - brak spacji po nazwisku
    ,,-Dzień dobry Oliwia,''- - (spacja)Dzień dobry, Oliwia,
    ,,-Cześć jestem Oliwia.'' - - Cześć, jestem Oliwia.
    ,, A ty to Zosia tak? '' - A ty to Zosia, tak?
    ,,- spojrzała na mnie'' - spacja po pytajniku i Spojrzała z dużej
    ,, głową - nie musisz się '' - głową. - Nie musisz się
    ,, inna - zawachała się.'' - inna. - Zawahała się. (przez h)
    ,,przychodzą tutaj żeby'' - przychodzą tutaj, żeby
    ,, rodziców - skąd ona to wie?'' - rodziców. - Skąd ona to wie?
    ,,To tak jak zrobisz coś dobrego żeby '' - To tak, jak zrobisz coś dobrego, żeby
    ,, po to żeby '' - po to, żeby
    ,,nie potrzebują żeby tutaj być - zaintrygowała mnie.'' - nie potrzebują, żeby tutaj być. - Zaintrygowała mnie.
    ,, - nie odpowiadała tylko'' - - Nie odpowiadała, tylko
    ,, Pytam dlaczego tak jest- odpowiedziała z pewnością siebie.'' - Pytam dlaczego tak jest? - odpowiedziała z pewnością siebie.
    ,,- zastanowiła się chwilę patrząc'' - - Zastanowiła się chwilę, patrząc
    ,,- bardziej stwierdziła'' - - Bardziej stwierdziła
    ,, - spojrzałam na swoje'' - - Spojrzałam na swoje
    ,, - spojrzałam na nią lekko marszcząc '' - - Spojrzałam na nią, lekko marszcząc
    ,,wyników żeby '' - wyników, żeby
    ,, pamiętasz jak to jest?'' - pamiętasz, jak to jest?
    ,,- chwyciłam'' - - Chwyciłam
    ,, - zrobiłam '' - -Zrobiłam
    ,,posprzątam nie ma'' - posprzątam, nie ma
    ,, - pocałowałam go'' - - Pocałowałam go
    Dialogi są ciężkie do ogarnięcia, ale z czasem będziesz je pisać z zamkniętymi oczami :) zajrzyj tu: http://www.opowi.pl/art/jak-pisac-dialogi/
    Błędy wypisałam Ci po kolei, gdybyś chciała je poprawić :)
    Opowiadanie ciekawe, spodobało i się, ale tej części nie oceniam, pozdrawiam :)
  • KarolaKorman 17.01.2017
    ,, ,,Już nie pamiętasz jak to jest? '' - Już nie pamiętasz, jak to jest? - popraw chociaż błąd w tytule :)
  • MLena 17.01.2017
    Dzięki za wskazanie błędów. Powinnam napisać informację, że rozdział jest nie sprawdzony. Dodałam go na szybko. Oczywiście poprawie błędy :)
  • MLena 17.01.2017
    Dzięki za wskazanie błędów. Powinnam napisać informację, że rozdział jest nie sprawdzony. Dodałam go na szybko. Oczywiście poprawie błędy :)
  • Amy 17.01.2017
    Jeśli rozdział jest po prostu niesprawdzony, to następnym razem polecam odrobinę cierpliwości, bo te błędy trochę rażą... Do czegoś jeszcze miałam... nie pamiętam. Spodobało mi się. Opowiadanie ma tajemnicę, którą chciałabym poznać. Tylko te błędy popraw :)
  • MLena 17.01.2017
    Przepraszam za błędy jeszcze raz. Wieczorem, na spokojnie, je poprawię. Wiem, że mogą boleć oczy, wezmę sobie do serca twoją radę i będę sprawdzać przed dodaniem.
    Dziękuję, za wsparcie. Mam nadzieję, że kolejne rozdziały będą się również podobały. Pozdrawiam :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania