Poprzednie częściObiecuję Ci -1- Prolog.

Obiecuję Ci -3- ,,...bo masz piękny uśmiech."

Wracałam z kliniki. Tamten dzień należał do tych pracowitych i męczących. Miałam niewiele czasu na zabawę z dziećmi, czy żeby chociaż dłużej porozmawiać z Zosią. Szłam pieszo, ponieważ dni nie były jeszcze bardzo chłodne, a trochę ruchu i świeżego powietrza nigdy nie zaszkodzi. Do kliniki nie mam daleko, jakieś piętnaście minut drogi pieszo.

 

Byłam już na klatce, powoli wspinam się, na nasze piętro i nagle przed moimi oczami pojawił się Paweł. Siedział na schodach oparty o ścinę piętro niżej od naszego mieszkania. Nie zauważył mnie. Szturcham go w ramię, na co on trochę się przestraszył, zobaczył mnie i jakby mu ulżyło.

 

- No, nareszcie jesteś. - Uśmiechnął się do mnie szczerze.

- A ty co? Klucze zgubiłeś, czy jak? - pytam zdziwiona, nie rozumiejąc, co on tutaj robi. Przecież, nie czekał specjalnie na mnie.

- Nie, no mam. Nie w tym rzecz. W mieszkaniu jest Michał z Julką. - powiedział zmieszany.

- Z tą Julką? - zapytałam, na co mi przytaknął. - No i? Co z tego?

- Byłem dziś w pracy trochę dłużej. Musiałem posprawdzać dokumenty. No i jak wróciłem, to Michał już był w mieszkaniu, tylko z Julką... To znaczy chyba z nią, bo jej nie widziałem w sumie. - Podrapał się, po karku zakłopotany.

- Co? Paweł, mów do mnie jaśniej... Słabo dziś myślę. Potrzebuję odpoczynku.

- Oliwiaaa... No nie rozumiesz?- Pokręciłam głową na nie. - O matko no... Oni, są tam razem. RAZEM. - powiedział, stawiając większy nacisk, na ostatnie słowo.

- Co? Oh... - Tyle udało mi się z siebie wydobyć. - To krępujące, więc co robimy?

- No, czekałem tu na ciebie z godzinę. Myślałem, że może gdzieś pójdziemy razem.

- Czekałeś tu na mnie godzinę? Mogłeś iść do chłopaków albo do Kamili i Jacka. - Usiadłam obok niego tak, że nasze ramiona się stykały.

- Mam wystarczająco dużo ich towarzystwa na co dzień. A z Kamilą i Jackiem to wiesz, jak jest teraz. Jak jestem przy nich, to czuję się jeszcze bardziej samotny, niż jestem. - odpowiedział mi, na co zaczęłam się, śmiać.

- Chyba cię rozumiem, Pawełku. - Trąciłam jego ramię swoim.

- Chciałem trochę czasu spędzić z tobą. - Jego wzrok skierował się, na moje oczy, a ja nie wiedziałam co powiedzieć. Sposób, w jaki to powiedział, sprawił, że zrobiło mi się jakoś ciepło na sercu.

- Miło to słyszeć. - uśmiechnęłam się do niego nieśmiało. - Dawno nigdzie nie byliśmy, każde z nas ma coś na głowie. Ja dzieci i projekty, ty swoją pracę i... dziewczyny, które chcą trochę poćwiczyć. - Poruszyłam zabawnie brwiami.

- Liwi... Mam sporo roboty, na prawdę. A do mnie, to w większości płeć brzydka przychodzi, więc... - Machnął lekceważąco ręką.- Przychodzą też dziewczyny i nie powiem, bo ładne młode i w ogóle, ale przecież nie jestem jakimś zboczeńcem, do cholery. - Pokręciłam w rozbawieniu głową.

 

Dużo słyszałam, głównie od Michała, jak dziewczyny próbują zwrócić jego uwagę, ale czy można im się dziwić? Paweł był bardzo przystojnym, wysokim brunetem o brązowych oczach. Do tego jego ciało było bardzo wysportowane. Podobał się, dziewczynom, zawsze tak było.

 

- Co jest? Co cię tak bawi?

- Nic, tylko tłumaczysz się, jak przed sądem ostatecznym. - zaśmiałam się. - Ja tylko żartowałam. Paweł to twoje prywatne sprawy, mnie nic do tego.

- Wiem, ale nie chcę, żebyś myślała o mnie w ten sposób.

- Przestań. - Mrugnęłam do niego okiem i wysłałam mały uśmiech. - Przecież cię znam.

- Może już pójdziemy, bo pewnie limit twej dobroci się wyczerpał i zaraz zaczniesz się, ze mnie nabijać. - Wytknął język w moją stronę, ale wiedziałam, że tylko się droczył.

- No to chodźmy. Czuję, że to będzie udany wieczór.

 

Jakiś czas szliśmy po prostu przed siebie, każde z nas opowiedziało o swoim dniu i dużo się śmialiśmy. Z Pawłem zawsze czułam się, najlepiej. Znaliśmy się jak dwa łyse konie. Chociaż nasza znajomość, na początku, nie była obiecująca, to dziś nie wyobrażam sobie, jak miałabym żyć bez niego. Jest dla mnie, jak taki bardzo troskliwy brat.

- Ej, Paweł, a gdzie idziemy, tak w ogóle?

- No jak to gdzie? Idziemy coś zjeść. Pewnie dziś za wiele nie jadłaś. - Spojrzał na mnie sceptycznym wzrokiem, pewny swoich słów.

- Coś tam jadłam. Bez przesady. - odburknęłam i kopnęłam mały kamyk, który leżał mi na drodze.

- Zapewne ilości wystarczające do podtrzymania funkcji życiowych. - prychnął pod nosem i spojrzał na mnie z politowaniem.

- Umiem o siebie dbać, ok? - odpowiedziałam już lekko zirytowana, ponieważ wiedziałam, do czego ta rozmowa prowadzi.

- Tak, tak. Umiesz, tylko pamiętaj, że nie będę cię znowu odwiedzał w szpitalu.

- Mhm... Nie odwiedziłbyś? - Zapytałam w prowokujący sposób, wysyłając sarkastyczny uśmiech.

- To nie jest zabawne. - powiedział absolutnie poważny. - Tylko i wyłącznie dlatego cię nie kontroluję, ponieważ przysięgłaś, że będziesz o siebie dbać, ale skutków nie widzę, dalej tak pójdzie, to będziesz musiała cięższe buty kupować, bo cię wiatr porwie. - roześmiał się, w przyjemny dla moich uszu sposób.

- Jeszcze nie jest ze mną tak źle. Co ty się tak przejmujesz? - Zmarszczyłam na niego brwi zmęczona już tą rozmową.

- Zawsze się o Ciebie martwię. - Znów odjęło mi mowę, a ta cisza była bardzo przyjemna, ale moja dociekliwość musiała ją przerwać.

- To gdzie idziemy konkretnie?

- Niecierpliwa jak zawsze, co? - Uniósł jeden kącik ust ku górze. - Nic się nie zmieniasz, ale to dobrze.

- Czemu dobrze? Niecierpliwość, to straszna cecha.

- Bo lubię cię taką. - Zwilżył wargi w nerwowy sposób i odwrócił głowę w bok. Czyżby bał się mojej reakcji?

- To dobrze się składa, bo uczucie jest odwzajemnione. - spojrzał na mnie i wielki uśmiech uformował się, na jego twarzy. - I uwielbiam, gdy się uśmiechasz.

- Dobrze by było, gdybyś też się częściej uśmiechała, bo masz piękny uśmiech.

 

Jak na zawołanie w mojej głowie pojawiło się wspomnienie, ukryte, wśród wielu innych, na samym dnie mojego serca.

 

***

 

- Nie wierzę, że dałam się namówić... - Mój głos nie wskazywał ani grama spokoju. W kościach czułam, że ta krótka ucieczka źle się dla nas skończy. - A jak się zorientują? Znowu szlaban...

- Cykor. - roześmiał się, ze mnie niczym beztroskie dziecko, ale mnie to jakoś nie uspokajało. - Wszystko będzie ok, mnie kryją chłopaki, ciebie Kamila. To nie pierwszy raz.

- Adam, ale ja się boję... Nie ważne. - Machnęłam lekceważąco ręką, poddałam się, za późno na strach. Wokół mojej tali znalazły się jego ramiona, którymi przycisnął moje plecy do jego klatki piersiowej.

- Ze mną nie musisz się bać. Jak będzie trzeba, mogę nawet oddać za Ciebie swoje życie, Kochanie.

- Moje życie nie jest za wiele warte, więc lepiej ratuj swój tyłek. - Z moich ust uciekł mały chichot. Ożywiłam się już trochę i rozluźniłam.

- Ale jesteś romantyczna... - powiedział zrezygnowany, na co mój śmiech się zwiększył. - Ale kocham Cię.

- A czemu? - Odchyliłam głowę w bok, kierując na jego twarz, tak, że nasze nosy się stykały. Na twarz wpełzł szczery uśmiech, na widok jego wpatrzonych we mnie oczu.

- Bo masz piękny uśmiech. - Po czym złączył delikatnie nasze wargi, gdy się od siebie odsunęliśmy, odpowiedziałam mu półszeptem:

- Ja ciebie też kocham, Adam.

- Moja Liwi... Jesteś moim światem. Nie mam nic, prócz Ciebie.

- Mamy tylko siebie.

 

***

 

Jedna, samotna łza spływała, po moim policzku, szybko ją otarłam, tak by Paweł nie zauważył. Widział ich i tak już zbyt wiele.

- Tęsknisz za nim, prawda? - spojrzał na mnie zmartwiony, przecież znał odpowiedź.

- Oczywiście, że tęsknie. Dałabym wszystko, żeby móc go zobaczyć chociaż raz.

 

Z całych sił starałam się, by mój głos nie zadrżał. Z trudem przełknęłam powstałą gulę w moim gardle, przymykając przy tym powieki. To nadal bolało.

 

- Tak widocznie miało być Liwi. On... Ja myślę, że byłby z Ciebie dumny. Jesteś bardzo silna. Wiesz?

- Ja tylko staram się robić to, co mu obiecałam. Nie wiem, czy choć w jakiejś małej części robię to dobrze...

 

Spacerowaliśmy, aż dotarliśmy do jakiejś restauracji. Zjedliśmy pyszną kolację, nie obyło się bez żartów. Od razu poprawił się nam obojgu humor. Upierałam się, że zapłacę za siebie, no ale przecież uraziłabym jego męską dumę. Dałam za wygraną. Wracaliśmy inną drogą, było już nad nami piękne gwieździste niebo. Noc w miarę ciepła jak na październik. Co chwila wybuchaliśmy śmiechem, co nie obyło się, bez dziwnych spojrzeń innych ludzi. Jakaś starsza pani mijając nas, powiedziała z delikatnym uśmiechem:

 

-Młodość... Ach, młodość. Wtedy miłość najlepiej smakuje. - spojrzeliśmy zdezorientowani po sobie, kierując znów wzrok na staruszkę.

- Ale my jesteśmy przyjaciółmi, Proszę Pani.

- Mam stare oczy kochanie. One dużo widziały i teraz rzadko się mylą. Ważne, żeby nie przeoczyć najważniejszego.

 

Posłała nam serdeczny uśmiech i odeszła. ,,Co za dziwna kobieta" - pomyślałam. Patrzyłam chwilę za nią, by później spojrzeć na Pawła, który miał lekko przygaszoną twarz.

 

- Dziwna, co nie?

- Ta... - odpowiedział bez emocji i skierował w stronę mieszkania. Robiło się już chłodno, więc zamiast ślamazarzyć się, jak do tej pory, przyśpieszyliśmy nieco kroku.

- Myślisz, że już możemy wrócić?

- Tak, myślę, że już daliśmy im sporo czasu. - roześmiał się, wesoło. - W sumie, to mógł nas chociaż uprzedzić. Chyba że, nie planował tego i poszli na żywioł, tak też bywa. - Przyłożyłam mu rękę do ust. Nie mogłam już słuchać o tym, co działo się w naszym mieszkaniu. Okazało się, że dla Pawła temat się nie wyczerpał.

- Przestań już o tym mówić. - śmiał mi się w dłoń i polizał ją, więc szybko ją zabrałam. - Ej! Co ty zrobiłeś? - zapytałam, nie dowierzając. Wytarłam wnętrze dłoni o jego ramię, z obrzydzoną miną.

- No co?! - Wrzasnął rozbawiony.

- Ja nie wiem... Jak przyjdziemy i oni będą, to jak będziemy z nimi rozmawiać?

- Spokojnie. Po takim dniu pełnym wrażeń, na pewno będą już słodko spać. A jak nie, to zapytamy jak było i w ogóle... Normalnie - Wzruszył obojętnie ramionami, ale jego twarz zdradzała, że humor nadal mu dopisuje.

- Ugh... Jesteś niemożliwy ...

- Que mon charme, ma chère dame.* - powiedział majestatycznym tonem i ukłonił się. Tym razem, to on rozbawił mnie.

- To jest ten moment, w którym nie wiem, czemu my się właściwie przyjaźnimy... - uśmiechnęłam się do niego szczerze i przytuliłam do jego boku. Tak wróciliśmy do naszego domu.

 

 

*Que mon charme, ma chère dame. (fr.) - Taki mój urok, kochana Pani.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • Oia 18.01.2017
    ''Zaśmiałam się. - Ja tylko żartowałam. Paweł to twoje prywatne sprawy, mnie nic do tego." Przed Paweł, powinien być myślnik. Mi się to bardzo podobało... Ta chemia między głównymi bohaterami... Mrrr. Zostawiam 5
  • MLena 18.01.2017
    Dziękuję :)
  • KarolaKorman 19.01.2017
    Bardzo fajnie, takie kokietowanie siebie wzajemnie jest miłe :) Zostawiam piąteczkę :)
    Zwracaj uwagę na czas, w którym piszesz:
    ,,- Ta... - Odpowiada bez emocji...'' - to teraźniejszy. W przeszłym byłoby: odpowiedział
    ,,- Przestań już o tym mówić. - Śmiał mi się w dłoń...'' - a to przeszły. W teraźniejszym byłoby: śmieje
    Musisz być konsekwentna, co do czasu w jakim piszesz. Pozdrawiam :)
  • MLena 19.01.2017
    Dziękuję za uwagę :) Moim założeniem jest pisanie w czasie teraźniejszym, czasem się tego nie dopatrzę, a faktycznie źle brzmi i wygląda taka rozbieżność. Dzięki za ocenę :)
  • KarolaKorman 19.01.2017
    ,, - Podrapał się po karku zakłopotany.'' - przeszły
    ,,Powiedział, stawiając większy '' - przeszły
    ,, - Tyle udało mi się powiedzieć. '' - przeszły
    ,,- Usiadłam obok '' - przeszły
    ,, - Uśmiechnęłam się do niego. '' - przeszły
    ,, - Poruszyłam zabawnie brwiami.'' - przeszły
    ,, - Pokręciłam w rozbawieniu głową.'' - przeszły
    ,,- Zaśmiałam się'' - przeszły
    ,, - Wytknął język w moją stronę,'' - przeszły - dotąd tylko sprawdziłam i już w tym tylko kawałku tekstu masz czas przeszły mieszany na przemian z teraźniejszym i to tylko w dialogach. W opisach jest tak samo.
  • MLena 20.01.2017
    Korekta moich tekstów, to zaiste czysta egzotyka... KarolaKorman, dziwię Ci się i podziwiam, że masz do mnie cierpliwość. :) Poprawiłam, ale zostawiłam czas przeszły. W teraźniejszym, zdania brzmiały... Dziwnie. Jeśli nadal są błędy, to oświadczam... Wracam do podstawówki. Nie wiem, czego ja oczekiwałam od ścisłego łba, który język polski kochał za lektury,a błądził w gramatyce i ortografii. Jedyna polonistka we mnie wierzyła i pchnęła do pisania, kilka lat temu. ,,Ty masz w sobie humanistę, tylko łeb zawaliłaś logarytmami i innymi pierdołami... " Co we mnie jest z humanisty? Zagadka została nierozwiązana. Odpowiedzi szukam na opowi.pl, ale jak widać - efektów nie widać :D Zastanawiam się, czy nie skończyć i oszczędzić wstydu... Piszę dla przyjemności, ale jeśli ma na tym ucierpieć nasz kochany język polski - może lepiej pisać do szuflady. Pozdrawiam :)
  • KarolaKorman 20.01.2017
    Ha, ha, ale się skrytykowałaś, więcej wiary :) Przeczytam jutro po południu i jak coś wyłapię, dam ci znać, ale wierzę, że teraz będzie wszystko dobrze :) Pozdrawiam :)
  • KarolaKorman 21.01.2017
    ,,ponieważ dni nie są ''- były
    ,,Do kliniki nie mam '' - miałam - tu mam dylemat, bo zaczęłam się zastanawiać, czy aby nie pracujesz tam dalej opowiadając tę historię
    ,,oparty o ścinę piętro'' - ścianę
    ,,- Pytam zdziwiona, nie rozumiejąc'' - spytałam (małą literą)
    ,, - Zapytłam, na co mi'' - zapytałam (też małą i a po t)
    ,,- Powiedział, stawiając'' - powiedział
    ,, - Odpowiedział mi, '' - odpowiedział
    ,, - Uśmiechnęłam się'' - małą
    ,,- Przychodzą też dziewczyny i nie powiem,'' - to mówi dalej Paweł, więc piętro wyżej - Bakspace na klawiaturze, by była kontynuacja poprzedniej wypowiedzi
    ,, Paweł jest bardzo przystojnym,'' - był - pewnie jest dalej, nie zaprzeczam :)
    ,,jego ciało jest bardzo wysportowane. Podoba się, dziewczynom, zawsze tak było.'' - ciało było i Podobał
    ,,- Zaśmiałam się. '' - małą
    ,, - Odburknęłam i kopnęłam'' - małą
    ,,- Prychnął pod nosem '' - małą
    ,,- Odpowiedziałam już lekko'' - małą
    ,,ta rozmowa prowadzi.'' - prowadziła
    ,, - Zapytałam '' - zapytałam
    ,, - Powiedział absolutnie'' - małą
    ,,- Roześmiał się'' - małą
    ,,- Powiedział poważnym'' - małą
    ,, a ta cisza jest bardzo przyjemna, ale moja dociekliwość musi ją przerwać.'' - cisza była i musiała ją
    ,, - Roześmiał się, ze mnie '' - małą
    ,,jakoś nie uspokoiło'' - uspokajało
    ,, - Powiedział zrezygnowany,''- małą
    ,, - Odpowiedział bez emocji'' - małą
    ,, - Roześmiał się, '' - małą
    ,, - Śmiał mi się '' - małą
    ,, - Zapytałam, nie dowierzając. '' - małą
    ,,- Wrzasnął rozbawiony'' - małą
    ,, - Powiedział majestatycznym '' - małą
    ,, - Uśmiechnęłam się '' - małą
    MLena, przepraszam, że wcześniej nie zwróciłam uwagi na to, że piszesz w dialogach gębowe czyli wypowiadane ustami z dużej. Wszystkie wypowiadane ustami w dialogach jak: rzekł, powiedział, sapnął, parsknął, wrzasnął, mówi, uśmiechnął się - piszemy małą, mimo że jest przed nimi kropka lub znak zapytania. Wszystkie inne mówiące o tym, co się robi: wytknął język, zmarszczył brwi, poszedł, machnął ręką - piszemy dużą. Trochę zadałam Ci pracy :) Pozdrawiam :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania