Poprzednie częściObiecuję Ci -1- Prolog.

Obiecuję Ci -4- Kolekcjoner jej łez.

-Wiesz, jaki dziś dzień? - oznajmiła kobieta bez żadnych emocji.

- Muszę?  Ja, nie chcę. Proszę...- jęknęła dziewczynka. Jej głos drżał, a w błagających oczach iskrzyły się, łzy. Jednak to nie kruszyło serca kobiety, a wprawiło w większą złość. Bez słowa szarpnęła ją za ramię, wyprowadzając z pokoju.

 Szły ciemnym korytarzem, w którym panowała cisza przerywana  stukotem obcasów i głośnym oddechem dziewczynki. Bała się,  wiedziała, co ją tam czeka. Chciała uciec,  ale gdzie? Do kogo?  Kto miałby jej pomóc? Jej policzki pokryły się łzami, tak bardzo chciała zawrócić. Ocierała twarz małymi rączkami, nie chciała go denerwować, jej płacz zawsze wyprowadzał go z równowagi.

Stanęły przed białymi drzwiami, za którymi umierała już tyle razy i wiedziała, że jeszcze wiele razy będzie ją zabijał. Bez znieczulenia, bez chociażby jednej małej duszy, która otarłaby jej łzy. Nigdy nie kończył swego dzieła, ponieważ ciszył go ten widok. Był kolekcjonerem jej upadków i fascynował go każdy kolejny nabytek.

 

Mała brunetka, rozejrzała się dookoła, nie było nikogo. ,,Zostawiła mnie..." - szepnęła.  Ona zawsze była z tym sama.

 

Opanował ją strach, desperacko łapała garści powietrza, wilgotne palce gniotła w swych dłoniach. Szyderczy złośliwy chichot szumiał jej w uszach. Strach w bestialskiej postaci drwił z niej, jej słabości i bezsilności, ponieważ z każdym jej krokiem on rósł w siłę. Musiała pociągnąć za klamkę,  ale jej ciało było sparaliżowane lękiem.

Drzwi otworzyły się powolnym ruchem. Złowieszcze skrzypnięcie wywołało dreszcz na jej plecach, serce przyspieszyło, jakby to dusza desperacko szukała ucieczki z tego więzienia. Weszła do gabinetu, on już siedział przy biurku, wyczekując kiedy podejdzie. Zrobiła trzy kroki do przodu, była posłuszna, nie chciała wprawić go w złość. Drzwi zatrzasnęły się za nią z hukiem. Mała istotka podskoczyła w panice, odwróciła się za siebie, ale nikogo nie było - byli sami.  Powolnym ruchem skierowała swoje ciało znów w jego stronę, zadrżała, ponieważ stał już koło niej. Opuszkami palców przejechał po jej mokrym policzku, na co mała odsunęła się w panice, ale natrafiła plecami na drzwi. Mimowolnie wstrzymała powietrze, strach przejął nad nią kontrolę. Spojrzała na jego facjatę, na której gościł szatański uśmiech.

- Proszę, dlaczego... Nie chce już więcej. - Jej głos drżał, była bliska wybuchnięcia płaczem, ale nie mogła pozwolić sobie na chociażby taką ulgę dla jej cierpienia.

- Za wszystko trzeba zapłacić. Właśnie dlatego tu jesteś, aniołku. - Podszedł do niej szybkim krokiem, chwycił za słabe przedramię i stanowczo trącił ją w przeciwległy kont pomieszczenia. Mała nawet się już nie broniła, była świadoma, co się za chwilę wydarzy oraz, że nie ma z nim szans. Zbliżał się do niej powoli, cieszył go widok drżącej ze strachu dziewczynki. Wywoływało to w nim jeszcze większą gorączkę, zaspokojenie chęci zemsty.

- To jest nasza tajemnica, myszko. - rzekł z psychicznym uśmiechem.

 

***

 

Podszedł do swojego biurka i wziął do ręki przedmiot, którego mała nie mogła zobaczyć.  Potrząsnął dłonią, a w pokoju rozbrzmiał gruchoczący dźwięk. Odwrócił się znów do dziewczynki, która miała spuszczoną głowę, było słychać jej cichy płacz.

- Za co? Dlaczego? Ja nic nie zrobiłam.

- Nie widzisz w tym logiki,  kruszynko? Wiesz dlaczego? Pozwól, że wyjaśnię...- Uśmiechnął się w chory sposób, dręczenie dziewczynki dawało mu satysfakcję, zadowolenie, a może nawet ukojenie. - W dniu twoich urodzin skończyła się logika! - wydarł się, aż dziewczynka podskoczyła z przerażenia,  już nie mogła się hamować,  zaczęła historycznie płakać i dygotać. Mężczyzna szybkim krokiem podszedł do niej i uderzył ją w twarz. Upadła na kolana trzymając się za piekący policzek.

- Nie chce tu być, mam dość, powiem... Wszystko powiem - wychlipała w przerwach na łapanie powietrza. 

- A chcesz może, żeby inni cierpieli? - zapytał, przechylając głowę w bok. Milczała,  nie chciała, by ktoś inny musiał to przechodzić, gdzieś w środku wiedziała, że jest na straconej pozycji. - A może chcesz się uwolnić? - roześmiał się anormalnie i w sekundę spoważniał. - Jeśli tak... Dla ciebie jest tylko jedna droga, by to osiągnąć. Oto prezent, przecież dziś twoje urodziny, czyż nie? - Patrzył na nią z obrzydzeniem i rzucił w nią małym przedmiotem. Dziewczynka wzięła rzecz, przyglądając się jej uważnie, po czym skierowała wzrok na szydzącą twarz mężczyzny. Wiedziała już, jakie jest jej wyzwolenie.

 

***

 

Roześmiana dziewczynka, biegiem wpadła do męskiej łazienki. Po co? Może chciała zrobić żart swoim kolegom? Może coś ją tknęło, by tam wejść? Uciekała przed kimś? A może się po prostu pomyliła... Otwierała po kolei drzwi każdej z kabin, jakby czegoś szukała. Z ostatniej kabiny na podłogę osunęło się bezwładnie ciało małej brunetki. Nie dawała znaku życia, a z jej ręki wypadła ciemno-brązowa fiolka, pusta fiolka.  Dziewczynka w panice zaczęła krzyczeć i wybiegła stamtąd przerażona. Wołała, szukała kogokolwiek kto by jej pomógł. Na korytarzu znalazło się mnóstwo ludzi, każdy patrzył z dezorientacją po sobie. Pytali jeden drugiego, co jest powodem zamieszania. Blondynka wytłumaczyła starszej kobiecie, co zobaczyła i wskazała jej drzwi, gdzie to się stało. Wszystko działo się szybko, dzieci były przepędzane, straszne zamieszanie, wycie syren, jacyś ludzie się kręcili. Wynieśli ją... Żadne z dzieci nie wiedziało, kto tam był... Jak to możliwe? Czy nie widzą, kogo brakuje wśród rówieśników?

- Rozejść się!  - krzyczała kobieta, ale nikt nie słuchał, wszyscy czekali na jakieś wyjaśnienia - byli spanikowani. ,,Kto tam był?", ,,Co się stało?"- było słychać pytania dzieci i innych zebranych. Opiekunowie zaprowadzili podopiecznych do jednej sali i kazali im tam czekać, aż ktoś przyjdzie. Trwali tam w złowrogiej ciszy, po kilku minutach do pomieszczenia weszła wychowawczyni i wszystkie pytające oczy skierowały się na nią. Patrzyła na nich, nie przejawiając żadnych emocji i rzekła:

- Ania... Ania nie żyje.

 

- Oliwia! Oliwia, obudź się! - Do moich uszu dobiegł krzyk, otworzyłam oczy... ,,Boże, to tylko sen..." - pomyślałam. Michał trzymał moje przedramiona i patrzył na mnie z przejęciem. Puścił mnie po chwili i jakby się uspokoił, a ja dalej byłam przerażona, przetarłam dłońmi twarz, była cała mokra. Rozejrzałam się po pokoju, który oświetlało słabe światło lampki nocnej. Było zbyt ciemno, bałam się. Czułam, że moje fobie wracają, a nie chciałam im na to pozwolić.

- Boże, miotałaś się, jak nietoperz.

- Możesz włączyć światło?

- Ale...- Zawahał się chwilę i zerknął na mnie ze ściągniętymi brwiami. - Ok, jasne. - Gdy zrobiło się widno, uspokoiłam się i usiadłam na łóżku. Na zegarku było kwadrans po drugiej.

- Przepraszam, że cię obudziłam.

- Daj spokój. - Usiadł koło mnie i przyciągnął do siebie ramieniem. - Nie spałem.

- Tak... Też się miotałeś jak nietoperz, tylko że po całym mieszkaniu, tak? - zapytałam drwiąco.

- No dobra. - Odpuścił sobie kłamstwa, dobrze wiedziałam, jaki z niego suseł. - Usłyszałem, jak krzyczałaś, a jak wszedłem, to płakałaś i rzucałaś się, jak w amoku...

- To tylko koszmar.

- Wracaj do spania. - Uśmiechnął się do mnie zachęcająco i wskazał na łóżko.

- Chyba dziś mam już  pospane. Nie chce spać, znów mi się przyśni...

- Adam? - dokończył za mnie.

- Tak. - Skłamałam. Musiałam to zrobić. Z tych kłamstw wybudowałam wokół przeszłości mur, którego nikt nie mógł przekroczyć. Tylko Adam był tam jeden raz, ale to co widział, zabrał ze sobą. Nikt więcej... To zniszczyłoby mi życie, wolałam myśleć, że przeszłość nie istniała, że była tylko złym snem. 

- Posiedzę z tobą. - ziewnął przeciągle i spojrzał na mnie zaspanymi oczami.

- Nie zasnę, jak będziesz się na mnie gapił. - zakpiłam przez śmiech, a on popatrzył na mnie chwilę z namysłem.

- Chodź. - powiedział i wziął mnie za rękę, prowadząc do drzwi, gdy spostrzegłam, że kieruje nas do ich pokoju, chciałam zawrócić, ale mi na to nie pozwolił. 

- Sorry mała, ale ja jestem zajęty, więc będziesz spała z Pawłem. - wyszeptał.

- Zwariowałeś? - zapytałam, nie dowierzając, ale przecież mogłam się tego spodziewać. - Wracam do siebie.

- To ja z tobą, tylko nie wiem, gdzie tam będę spał.

- Możesz na moim łóżku, bo ja i tak nie zasnę.

- Oliwia... - powiedział z ostatkiem cierpliwości. - Kładź się! - rozkazał szeptem, wskazując na łóżko. Rozbawiło mnie to, ale się poddałam. Zostało mi tylko, w jakiś sposób, teleportować Pawła na drugą stronę łóżka i byłoby po sprawie. Ważył zbyt dużo, bym mogła to zrobić własnoręcznie,  więc musiałam go obudzić.

 

- Paweł... Paaweł, przesuń się. - Zero reakcji, złapałam go za ramię i potrząsnęłam. - Paweł, cholera przesuń się trochę... - W odpowiedzi dał tylko ciche mruknięcie.

- Załatwię to. - usłyszałam za plecami. Michał odsunął mnie lekko na bok i jednym ruchem przepchnął Pawła, robiąc miejsce dla mnie.

- Kur... Co ty robisz? - zapytał przez sen.

- Dobra, połóż się, może ci nic nie zrobi. - zażartował i wrócił do swojego łóżka, po drodze włączył lampkę, która dawała bardzo małe światło.

- Po co ten cyrk? - marudziłam pod nosem, ale się położyłam. Nie chciałam, żeby Michał zarwał przeze mnie noc, a tak zapewne by się stało, biorąc pod uwagę jego uparty charakter - nie dałby za wygraną. Po chwili ramię Pawła wylądowało na mojej tali, zdjęłam ją delikatnie, ale ona po chwili wróciła na to samo miejsce. Zabawa powtórzyła się jeszcze kilka razy, po czym Paweł poruszył się niepewnie i czułam, że on już nie spał. Położył rękę na moim ciele i poruszył się gwałtownie.

- Kto tu jest? - zapytał zachrypniętym głosem. 

- Michał, mnie tu ściągnął... - odpowiedziałam szeptem.

- Zawsze wiedziałem, że to dobry człowiek. - Złapał mnie ramieniem w tali i przyciągnął do siebie. Próbowałam się wyrwać, ale bez skutku.

- Poczekam, aż zaśnie i sobie pójdę. - dokończyłam nieśmiało.

- Nie... Mi to nie przeszkadza.  - mówił dalej zaspanym głosem,  ułożył się wygodniej, nie wypuszczając mnie z rąk. - Takie pobudki mogę mieć zawsze... Ale nie tak wcześnie. No nie wyrywaj się, psujesz wszystko. - powiedział niczym pięciolatek, na co się zaśmiałam. - A właściwie, to czemu cię tu ściągnął? Zmoczyłaś materac? - zapytał z humorem.

- Koszmar miałam i nie chciał mnie samej zostawić. Tak... U ciebie w łóżku, miało być bezpiecznie. Nie wziął pod uwagę tego, że mnie udusisz. - rzekłam, na co Paweł poluźnił nieco uścisk.

- Wiesz, tak myślę sobie... Nasz kolega jest bardzo mądrym człowiekiem.

- Geniusz.

- Eugeniusz. - zaśmiałam się, tłumiąc głos, a klatka piersiowa Pawła zatrzęsła się nienaturalnie.

Leżałam jakiś czas w ciszy, chłopcy chyba już spali. Gdybym została sama w moim pokoju, prawdopodobnie dręczyłyby mnie różne myśli. Ich obecność dawała mi poczucie spokoju i bezpieczeństwa. To nie był pierwszy raz, chłopcy nauczyli się, jak że mną postępować, jak mi pomóc. W podobnych sytuacjach zdarzało się, że siedzieli ze mną, dopóki nie zasnęłam, mimo że oponowałam,  było mi głupio z tego powodu. Bali się o mnie, dbali gdy tego potrzebowałam, a ja nie mogłam się nijak odwdzięczyć.

Postanowiłam wrócić do siebie. Nie czułam się komfortowo, było mi głupio, przecież nie byłam małym dzieckiem, powinnam umieć radzić sobie z jakąś natrętną marą sama. I tak nie zasnęłabym tej nocy. Może jednak byłam dzieckiem... Małym, przestraszonym dzieckiem, które nie umiało odnaleźć się w dorosłym życiu. Poruszyłam się delikatnie, próbując wyswobodzić z objęcia Pawła, ale w tym momencie jego ramię się napięło.

-Nie śpisz jeszcze? - wyszeptałam.

- Myślę, zastanawiam się. 

-Nad?

- Znowu męczą cię koszmary. Może powinnaś...

- Nie. - przerwałam mu, nie miałam zamiaru korzystać z usług psychologa, czy innego maga od dusz. Nie zniosłabym tego...

- Ok. - odpuścił zrezygnowany. - Myślałem, że to minęło,  ale skoro to wraca... Pamiętam jeszcze w sierocińcu, a przecież wtedy był z tobą Adam. Oliwia, skąd się to bierze?

- Może jestem zbyt emocjonalną osobą. A dziś, po prostu zjadłam przed snem, nie martw się. Śpij już. - wyszeptałam, na co on wtulił się we mnie. Ciepło emitowane przez jego ciało, było tak przyjemnym doznaniem dla mojego zmysłu. Dawno nie dzieliłam z nikim jednego łóżka, już zapomniałam, jak to może być relaksujące. Oddać się w błogi sen... Może wtedy mógłby być on nawet sielankowy. Bardzo długo sen był dla mnie obowiązkiem, codziennym rytuałem. Czasem nawet bałam się zasnąć, z obawy przed koszmarem lub paraliżem, który wytrącał mnie ze snu. Moje przemyślenia przerwał Paweł, cicho zaśmiał się, kręcąc lekko głową.

- A tobie co? Czemu ty nie śpisz?

- Przypomniało mi się.  Pamiętasz wtedy na Mazurach, jak pomyliłem namioty? Rano obudziłem się obok ciebie, a ty... O Jezu, jak ty wrzeszczałaś. - Oboje tłumiliśmy śmiech, nie chcąc obudzić Michała.

- Ale to nie przez ciebie przecież. Tam była żaba. Ogromna!

- No, dobrze, że nas nie zjadła. - rzekł ze sztucznym przerażeniem, za co oberwał w kostkę. - Ałajć... okrutna. Trzeba było całować, jak była okazja, może wyrósł by przed tobą młody książę, jak grzybek po deszczu. - zażartował.

- Dwóch takich w jednym namiocie, to byłby już tłok. Namiot był dość stary, nie wytrzymałby takiego nadęcia.

- A chcesz sprawdzić, czy podłoga jest tak samo twarda, gdy się na nią spada? - zażartował, na co się lekko zaśmiałam.

- Dooobra,  wy sobie gadajcie. Oliwia, ja idę spać do ciebie. - usłyszeliśmy Michała, który po chwili wychodził z pokoju. Marudził jeszcze pod nosem jakieś niezidentyfikowane słowa.  Może lepiej, że ich nie zrozumiałam.

- Ej, Michał. Ja ci mówię, jak ona przyszła spać do mnie, to na bank się tam zlała!

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Oia 28.01.2017
    Ta scena z samobójstwem tej Ani... cudo *-* Szkoda, że tylko sen. 5~
    Ach, ja jeszcze tego nie rozumiem:
    "Poruszyłam się delikatnie, próbując wyswobodzić z objęcia Pawła, ale w tym momencie jego ramię się napięło.
    -Nie śpisz jeszcze? - wyszeptałam. - Myślę, zastanawiam się.
    -Nad?
    - Znowu męczą cię koszmary. Może powinnaś..."
    Chyba powinno być:
    "Poruszyłam się delikatnie, próbując wyswobodzić z objęcia Pawła, ale w tym momencie jego ramię się napięło.
    -Nie śpisz jeszcze? - wyszeptał.
    - Myślę, zastanawiam się.
    -Nad?
    - Znowu męczą cię koszmary. Może powinnaś..."- Ale ja tam nie wiem... w tym jednym miejscu zupełnie straciłam głowę xD
  • Oia 28.01.2017
    oj, mój błąd. Wszystko gra ^^"
  • MLena 29.01.2017
    Oia Dzięki :) Był błąd (mój błąd):) w zapisie i fragment był nieczytelny, już poprawiłam :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania