Obietnica

Słońce nagle zgasło, niebo zakrył kir.

Wyspomnień co umarły, razem z nim.

Królem co nie znał strachu, lecz on go dogonił.

Odnalazł go, wśód śmiechów nieskończonych.

I nie zdążył nawet, położyć na mej dłoni, swej dłoni.

Chodz co dzień łzy, z tego powodu ronie.

To jedno trzyma mnie na granicy nieba, i piekła.

Obietnica ci dana, od której uciekłam.

Przyrzekłam ci, że będę twą królową.

Lecz stchurzyłam, bo w strachu dobrze wiesz.

Nie byłam sobą.

Ale ty nie znałeś go, on nie mieszał twoich myśli.

Lecz to dziś na twój, nie na mój pogrzeb ludzie przyszli.

Ja dziś z niebem zapłaczę nad tobą.

Nie mogłam być, za życia.

Więc nie będę, i po śmierci twą królową.

A sukienka biała, to będzie ma żałoba.

Bo dopiero gdy miecz przeszył, twe serce.

Pokochać cię byłam gotowa.

I dziś gdy stoję obok tąnącej w bólu, twej matki.

I widzę minę naszej swadki.

Na sercu ciężko mi się robi.

Bo ty dałeś mi wszystko.

A ja co ci dałam.

Ból, łzy, i słowa że na samym końcu dopiero cię pokochałam.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania