Obrzydliwa historia o pięknej miłości - część trzecia (i nie ostatnia)

Caluteńką drogę przejechałem bez porządnego rock and rolla, co zwykle w dłuższych podróżach autem się u mnie nie zdarzało. Przez natłok myśli o przyszłej pracy, nowych znajomościach, czy choćby o czekającym na mnie ciepłym mieszkaniu z kominkiem w salonie dostawałem gęsiej skórki, a moje stare przyzwyczajenia nagle poszły w niepamięć. Ani razu nie zatrzymałem się na poboczu, by zapalić. Ani razu nie zadzwoniłem do rodziców, czy najbliższych znajomych, by powiedzieć, jak mija podróż. Sam nawet nie byłem w stanie wyjaśnić dlaczego akurat zebrało mi się na taką zmianę. Jakby mózg zaprogramował się od nowa, zmieniając całkowicie oprogramowanie. Czy to na stałe, zostanie mi na pewien czas, albo nawet i na zawsze? Czy raczej jednorazowe zachowanie wynikające z ogromnego podekscytowania?

Mijałem właśnie jedyny dom w okolicy. Wokół rozpościerały się wyłącznie pola i lasy, a od czasu do czasu pojawiało się jakieś odstępstwo od rutynowych obrazów w postaci rzeki, bądź przydrożnej kapliczki. Domek, a raczej chałupka wykonana była z jasnego drewna. Wyglądała jak jedna z tych maleńkich góralskich chat, lecz mieściła się tu, w Hiclimb, gdzie występuje obszar wyłącznie nizinny. Jednak pasowała tutaj. Obrastały ją bluszcz, kilkunastoletnie drzewa oraz wysokie krzewy, lecz nie wyglądała na zaniedbaną. Była piękna na swój sposób, jedyna w swoim rodzaju. Przyciągała wzrok… Była odstępstwem od tutejszej rutyny.

Chyba właśnie przez tę niezwykłość nie mogłem oderwać od niej wzroku. Dłonie na kierownicy mimowolnie i praktycznie niewyczuwalnie drgnęły w lewo. Tracąc z oczu odludny domek, usłyszałem ogłuszający stęk klaksonu. Kątem oka zobaczyłem skrzyżowanie oraz jadący w moją stronę tir. Nie odwracałem się w kierunku jazdy. Wiedziałem, że już nie ucieknę przed uderzeniem. Musiałem jakoś to przetrwać. Niestety na zastanowienia nie było czasu. Zamknąłem oczy i czekałem na nadchodzący ból.

Zdałem sobie sprawę, że odruchowo wcisnąłem hamulec. Usłyszałem podwójny pisk opon. Kierowca ciężarówki próbował coś zrobić, słyszałem, jak usiłuje poskromić bestię na drodze. Ja nie zachowałem zimnej krwi. Nie miałem na to czasu. Ja tylko czekałem na ból.

Wszystko to trawo wieki, a jednocześnie kilka sekund. Jak się skończyło? Nie mam pojęcia. Nie poczułem nic. Żadnego bólu, uderzenia, czy nawet promyka światła na końcu tunelu. Czułem się jakbym… Nie czułem się wcale. Dziwnie to brzmi i jeszcze dziwniej wyglądało z mojego punktu widzenia. A jeśli mowa o widzeniu, ja widziałem ciemność. Nic poza tym.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Karo 20.11.2016
    Króciutkie mam te rozdzialiki, ale takie najbardziej lubię ;) mam nadzieję, że i Wam przypadną do gustu.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania