Obudź się !

Czułem się jak we śnie. Nieważki. Świadomy otoczenia , oraz lekko zdezorientowany. Oczywiście jak w większości snów znam miejsce, w którym się obecnie znajduję. To wąska uliczka umiejscowiona przed blokiem, w którym mieszkam.

Dlaczego jest tu tylu ludzi ?

Spoglądam po twarzach zgromadzonych osób i nie wiedzieć czemu , widzę w nich smutek. Jakaś młoda kobieta zakrywa sobie usta dłonią. Jest przerażona.

Czym ? Co ona widzi...?

Zaczynam się posuwać do przodu wolnym krokiem. Moje ruchy są spowolnione. Jakbym przedzierał się przez jezioro słomy zanurzony w niej po pas.

Czy był tu jakiś wypadek ?

Słyszę w oddali syreny.

Policja ? Karetka?

Nigdy nie potrafiłem odróżnić dźwięku syren. Uważałem,że to rzecz całkowicie nieprzydatna. Teraz jednak chciałbym wiedzieć. Podchodzę bliżej tłumu. Spoglądam w miejsce, gdzie wzrok wszystkich zgromadzonych skupiony jest w niemym przerażeniu. Poczułem coś nikłego. Ciekawość muskającą moje otępiałe zmysły. Nie sposób nie zauważyć czerwonej kałuży na poboczu i na chodniku.

Krew (?) Bardzo dużo. Dlaczego ?

Syreny są coraz donośniejsze. Boże, czy ktoś został potrącony ?

W poprzek ulicy stoi samochód terenowy. Poruszam się dalej. Krok za krokiem. I wtedy zobaczyłem...Grupka ludzi tłoczyła się blisko siebie tworząc mały krąg. Wewnątrz utworzonego kręgu mężczyzna po trzydziestce klęczał przy czymś.

Nie...To nie jest coś. To osoba. Leży tam nieprzytomna. Obok mnie stoi pan Błaszczyk. Miły starzec z wiecznym uśmiechem na ustach, gotów podarować batonika lub cukierka każdemu dziecku w okolicy. Teraz na jego twarzy nie gości nawet cień uśmiechu. On płacze. Co chwila ociera łzy pomarszczoną dłonią.

Pytam go,co się stało. Nie odpowiada. Nie usłyszał mnie?

(nie zauważył ? )

Spojrzałem ponownie na klęczącego mężczyznę i coś uderzyło w mój niespokojny umysł. Człowiek leżący nieruchomo na chodniku.

Boże...Co za widok...

Ręka leży skręcona pod nienaturalnym kątem. Ubranie postrzępione, a z jego rozbitej czaszki wylało się trochę jakiejś żółtej posoki.

I krew. Dużo krwi... Na jezdni i na jego ubraniu.

Pokaleczone i połamane ciało.

Zaraz...To ubranie. Niebieskie jeansy i czarna skórzana kurtka. Całkiem jak moje...Nie,chwila...

Identyczne.

Co to za popierdolony sen...?!

Podchodzę bliżej i wreszcie widzę twarz ofiary.

Jezu...

To moja twarz. To jestem ja ! Ale jak...?

Co tu się dzieje ? Chcę się obudzić , natychmiast !

Całkowicie się skupiam,ale nic się nie dzieje. Nagle słyszę krzyk pełny bólu i rozpaczy. Odwracam się i ją widzę. To moja matka. Wzbiera we mnie smutek.

Mamo , przestań...Proszę...

Spoglądam ponownie na pana Błaszczyka ,ale on mnie całkowicie ignoruje.

Mama podbiega do ciała leżącego na drodze. Krzycząc i płacząc przytula (mnie ? ) do siebie. Ta rozpacz w jej łamiącym się głosie jest nie do wytrzymania.

Co tu się dzieje...? Obudź się ! Już !

I nagle zrozumiałem. Uderzyło to we mnie jak strumień lodowatej wody. Wracałem z kina do domu ,aż nagle usłyszałem pisk opon i klakson. Odwróciłem się i w tym samym momencie poczułem potężne uderzenie. W tamtym momencie nie poczułem nic. Po prostu...

Nie żyłem.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania