Poprzednie częściOcalenie - wstęp

OCALENIE CZĘŚĆ 1

Idąc przez miasto poruszała się wdzięcznie, zmysłowo, przyciagając masę męskich i nie tylko spojrzeń, budząc podziw dla jej długich nóg, długich rzęs, długich włosów. Kto ją znał, nie tylko wizualnie, powierzchownie, ale choćby od pierwszych chwil rozmowy z nią wychwytywał także ogromną pewność siebie. Rozciągając za sobą i wszędzie dookoła zapach Diora skierowała się w stronę aleji po czym weszła do dziesięciopiętrowego budynku. Znajdował się tam znakomity hotelowy bar i mimo że dochodziła godzina dwunasta w południe zajęła miejsce przy barze, nie przejmując się zbytnio. Miała co świętować a kiedy miejsce obok zajął nieznajomy mężczyzna szybko okazało się, że ma również towarzystwo do wiwatu.

 

***

 

Nastała głucha, wręcz martwa cisza. Nie bez powodu mówi - martwa. Siedząca w pustym, ciemnym pomieszczeniu kobieta jest bliska obłędu. Jednak wie, że jej krzyk na nic się zda a ma już dość ciągłych zastrzyków, ograniczeń wolności... Ta, dobre sobie. Jej wolność już dawno została zabrana a życie zniszczone. Jednak chcąc zachować resztki rozumu, układa w głowie plan zemsty... mimo wszystko zawsze go ma i kiedy zaczyna układać go sobie w głowie uśmiecha się, eksponując straszliwe blizny na twarzy. Zapłacą za to.

 

***

 

- Można? - zapytał. Odwróciłam się i spojrzałam na mężczyznę, który się odezwał. Wysoki, elegancki - mimo, że nie był powalająco przystojny miał w sobie coś, co jak myślałam, zapewne przyciągało do niego kobiety jak magnes.

- Tak proszę, dlaczego nie. - odpowiedziałam. Zajął miejsce obok mnie i zamówił daquiri.

- Jestem Michel a Pani?

- Diana - odparłam odwzajemniając uścisk dłoni.

- Bardzo ładnie - powiedział.

- Dziękuję. - Myślałam, że to już koniec rozmowy bo przez dłuższą chwilę popijaliśmy tylko swoje napoje, nie odzywając się słowem.

- Praca? Czy może urlop? - spytał po paru minutach.

- Właściwie i to i to.

- A więc wcale się nie dziwię że Pani pije - powiedział zerkając na mój już prawie pusty kieliszek.

- Zdaje się, że jest Pan ostatnią osobą, która powinna mi to wypominać - dodałam żartem, jednak nie wiem czy udało mi się ukryć lekką irytację, która się przy tym pojawiła. Za kogo się ma żeby mówić to do obcej osoby? Co go to interesuje?

- Przepraszam nie chciałem Pani urazić ... mogłem ująć to inaczej: Nie dziwie się Pani bo po takim sukcesie zawodowym...

- To znaczy? - przerwałam mu. Skąd mógł o tym wiedzieć? Przecież to świeża sprawa, wiem tylko ja i kilka innych zaufanych osób pozatym nie zdążyłoby się roznieść tak szybko a tymbardziej do zupełnie dla mnie obcych ludzi. - Wie Pan co ja już pójdę, dziękuję za rozmowę - powiedziałam i już miałam wstawać kiedy zatrzymał moją rękę w uścisku.

- Co Pan wyprawia? Naprawdę się spieszę ... - Lepiej żebyś usiadła Diano i wysłuchała tego co mam Ci do powiedzenia. Może lepiej zamiast robić podchody odrazu przedstawię Ci układ nie do odrzucenia.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Ritha 05.06.2018
    Hm, trochę błędów, nie oceniam, ale deczko się zaciekawiłam co dalej ;) Zwłaszcza że wrzucone w kryminały :)
  • KarolaKorman 05.06.2018
    Wstęp identyczny jak pierwsza część tego rozdziału, ale jest napisana z innej perspektywy - widziana czyimś wzrokiem. Dalej już bohaterka opowiada i trochę mnie to zdziwiło. Tak, błędów trochę jest, ale kto ich nie popełnia?
    Jakiś sukces i jakaś zemsta, hm, intrygujące.
    Nie oceniam, pozdrawiam :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania